Wstałam z łóżka i poszłam prosto do łazienki. Dziewczyny
jeszcze spały, więc zachowywałam się cicho żeby je nie obudzić. Byłam zdziwiona,
że Perrie spała w swoim łóżku a nie Zayna.
Wzięłam prysznic, aby odświeżyć się po imprezie. Bo wczoraj
nie miałam zbyt wielkiej okazji. Następnie ubrałam bieliznę i zrobiłam swój
zwyczajny makijaż. Długo zastanawiałam się nad fryzurą, ale w ostateczności spięłam
w je w luźnego koka.
Wyszłam z łazienki i ubrałam przygotowane ubrania. Czyli
białą bluzkę bez rękawów zapinaną na guziczki z ozdobnym kołnierzykiem i
skórzane dżinsy. Wróciłam do łazienki, umyłam zęby, popsikałam się perfumem i
wróciłam do pokoju. Już miałam ubierać buty, gdy Harry wszedł do pokoju bez
pukania.
-Cześć. –Wyszeptałam uśmiechając się. Wyglądał… Jak nie
Harry.
-Hey. –Odparł i podszedł do mnie całując mnie. –Gotowa?
-Jeszcze buty. –Odpowiedziałam i ubrałam lity z ćwiekami.
Harry miał na sobie czarne rurki z dziurą na kolanie, białą luźną koszulkę i do
tego czarną marynarkę. Nawet z jego ust znikł kolczyk.
Wyszliśmy z pokoju. Była taka cisza, wszyscy jeszcze spali.
Niewiele studentów jest rannymi ptaszkami a tym bardziej nikt nie myśli żeby
iść do Kościoła.
-Wyglądasz ślicznie. –Powiedział otwierając mi drzwi.
-Dzięki. –Uśmiechnęłam się. Wsiadłam na miejsce pasażera Harry
szybko zajął swoje miejsce. –Dlaczego wyglądasz, jak nie ty?
-Moja mama nie przepada za tym kolczykiem i nie za bardzo
lubi mój styl. –Pokiwałam głową. –Więc stwierdziłem, że po prostu ubiorę się
elegancko, bo wtedy na pewno się ucieszy.
-Pewnie masz rację. –Uśmiechnęłam się. Żadnemu z nas nie
chciało się rozmawiać, więc w ciszy podjechaliśmy pod Kościół. Wysiadłam z
samochodu i zaraz przy moim boku pojawił się Harry. Zdziwiłam się jak splótł
nasze palce razem.
-Jeśli nie chcesz po prostu powiedz. –Wskazał na nasze
dłonie.
-Nie. Jest w porządku. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
szeroko. Było lepiej niż w porządku.
Weszliśmy do Kościoła. Za niedługo miała zacząć się msza,
więc nie pchaliśmy się już do przodu tylko usiedliśmy z tyłu. Wzrokiem
odnalazłam Anne i Gemmę oraz jakiegoś chłopaka.
-Zapomniałem cię uprzedzić. Na obiedzie będzie Ash.
-To chłopak Gemmy?
-Taa jest nawet w porządku. –Wyszeptał patrząc prosto w moje
oczy. Momentalnie w moim brzuchu obudziło się stado motylków. Miał takie piękne
oczy. Zielone pomieszane z jasno niebieskim. Idealne, jak cały on.
Podczas mszy przyłapałam Harrego kilkakrotnie jak patrzył na
mnie. Nie miałam nic przeciwko, ale nie przyszliśmy tu po to. Przez to jego
gapienie się na mnie nie mogłam skupić się na mszy. Na szczęście szybko
zleciała.
Po Kościele pojechaliśmy prosto pod dom Harrego. Samochód
Anne już stał. Harry zaparkował na podjeździe. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam
przed siebie.
-Może poczekasz? –Spytał zirytowany.
-Jasne. –Odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. Już
był naburmuszony, choć w sumie nic takiego nie zrobiłam. Ledwo weszliśmy na
werandę drzwi wejściowe się otworzyły a w nich zjawiła się Anne.
-Jak miło was widzieć. –Powiedziała uśmiechając się.
Przytuliła mnie a potem Harrego.
-Ciebie także. –Odpowiedziałam. Trudno było mi mówić do niej
po imieniu, ale starałam się.
-Byliście w Kościele? –Spytała.
-Taa przyjechaliśmy trochę przed mszą, więc nie pchaliśmy się
już do ciebie. –Harry powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-To dobrze. –Odpowiedziała i uśmiechnęła się. –Gemma i
Ashton siedzą już w jadalni. –Styles pokiwał głową i pociągnął mnie w stronę
jadalni. Harry wydawał się jakiś spięty od rana. Nie wiem, dlaczego.
-O Bella! –Gemma odsunęła się od swojego chłopaka i podeszła
do mnie przytulając mnie do siebie. –Ashton poznaj Bellę. –Chłopak podszedł do
mnie i podał mi rękę.
-Miło cię poznać.
-Nawzajem. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. On także
uśmiechnął się. Zauważyłam, że tak samo ma dołeczki jak Gemma albo Harry. Nawet
podobnie ubrał się do mojego chłopaka. Boże mojego chłopaka… Jak to dziwnie
brzmi! Miał czarne rurki, ale bez dziur do tego szary T-shirt i marynarkę.
-Siadajcie już.
-Pomóc coś? –Spytałam odwracając się.
-Nie trzeba. –Anne uśmiechnęła się. –Jesteś gościem, więc
nie będziesz pomagała.
-Ale, jak coś trzeba będzie to niech pani powie. –Przeanalizowałam
moje słowa. –Znaczy to powiedz.
-Od razu lepiej. –Uśmiechnęła się. Stół był prostokątny,
więc usiadłam obok Harrego. Naprzeciwko nas Ashton i Gemma. A obok Harrego
usiadła Anne.
Podczas obiadu Harry niewiele mówił. Już chciałam wyjść i
pogadać z nim, co jest nie tak. To nie było w jego stylu. Gemma i Anne poszły
po desery.
-Wszystko w porządku? –Spytałam Harrego. On tylko pokiwał
głową.
Ta wyczerpująca odpowiedź mnie nie zadowoliła. Zanim zaczęliśmy
jeść deser Ashton poprosił o chwilę dla niego.
-Korzystając z tej okazji, że jesteśmy tu wszyscy. –Powiedział
wyciągając czerwone pudełeczko z kieszonki. Po chwili uklęknął przed krzesłem
Gemmy. –Chciałem spytać czy wyjdziesz za mnie?
-Ja… -Dziewczyna nie mogła się wysłowić, bo z jej oczu
zaczęły wypływać łzy. Odnalazłam dłoń Harrego i mocno ją ścisnęłam. To było
takie urocze. –Tak! Zgadzam się! –Gemma wstała od stołu. Ashton założył
pierścionek zaręczynowy na palca dziewczyny. Po chwili już byli w swoich
objęciach.
-Jeśli oczywiście pani się zgodzi. –Ashton zwrócił się do
mamy Harrego.
-Oczywiście, że się zgadzam. –Odpowiedziała. –To dlatego
dostałam dziś taki duży bukiet czerwonych róż. –Uśmiechnęła się i wstała od
stołu. –Gratuluję wam obu. –Powiedziała i przytuliła ich. Ja tak samo wstałam
od stołu i podeszłam do nich.
-Ja też wam gratuluję. –Uśmiechnęłam się i przytuliłam Gemmę
oraz nowo poznanego Ashtona.
-Synku nie pogratulujesz siostrze? –Anne zwróciła się do
Harrego.
-Taa gratulację. –Powiedział i uśmiechnął się. Cóż za
entuzjazm i prawdziwy uśmiech!
-Dziękuje wszystkim. –Gemma wytarła łzy. –Pierścionek jest
piękny. Dziękuję. –Pocałowała Ashtona w policzek.
To wszystko tak nagle się wydarzyło. Dopiero, co poznałam tą
rodzinę a tu już zaręczyny. Muszę wypytać Harrego o więcej szczegółów.
Po deserze pomogłam sprzątać ze stołu. Anne oczywiście nie
chciała mojej pomocy, ale ja się uparłam. Gdy skończyłam pomagać im w kuchni
wróciłam do jadalni, ale tam siedział sam Ash.
-Gdzie Harry?
-Ymm chyba wyszedł na dwór. –Odpowiedział.
-Dzięki. –Uśmiechnęłam się i wyszłam tylnymi drzwiami. Gdy
wyszłam na dwór ukazał mi się piękny ogród. Dopiero zaczął się wrzesień, więc
jeszcze dość dużo krzewów miało kolorowe liście. Kamienista dróżka prowadziła
do ławeczki, która stała obok oczka wodnego. Obecnie na drewnianej ławce
siedział Harry i palił. Przynajmniej mam okazję zobaczyć go jak pali. To dość rzadki
widok.
-Hey. –Podeszłam do niego siadając obok niego. Harry od razu
rzucił peta na ziemię i przygniótł go butem.
-Co się stało? –Spytał i uśmiechnął się.
-Właśnie miałam zamiar spytać ciebie o to samo. –Odpowiedziałam.
-Chodź do mnie. –Harry poklepał swoje kolana. Bokiem
usadziłam się na kolanach Harrego. On od razu wtulił się we mnie. –Brakowało mi
ciebie.
-Przecież cały czas jestem obok ciebie.
-Taa, ale od rana nie miałem czasu cię przytulić ani
porządnie pocałować. –Odparł.
-Chyba, że tak. –Uśmiechnęłam się. Usiadłam okrakiem na nim
i dałam mu szybkiego buziaka w usta.
-Co to było? To nie było na miarę Belli. –Zaśmiał się. Po
raz pierwszy od rana Harry uśmiechnął się prawdziwe.
-Tęskniłam za twoim uśmiechem. –Wyszeptałam wtulając się w
jego tors.
-Co ty tak dzisiaj mnie nie odpychasz tylko sama do mnie
lgniesz?
-Nie wiem. Może te zaręczyny wprawiły mnie w taki nastrój. –Odpowiedziałam
i uśmiechnęłam się. –To było słodkie. Szkoda, że nie dał Gemmie jeszcze bukietu
róż.
-Taa bardzo. –Odparł. Odkleiłam się od niego, aby widzieć
jego twarz.
-Czemu taki jesteś?
-Bo nie przepadam za tym gościem. –Odpowiedział. –Moja siostra
powinna mieć kogoś poważniejszego a to jeszcze dziecko.
-Nieprawda.
-Bella uwierz mi, znam go dłużej. –Odpowiedział i zaśmiał
się. –Gemma ma dwadzieścia pięć lat a Ashton dopiero dwadzieścia.
-Harry... Przecież ktoś może być młodszy, ale psychicznie
może być starszy.
-Nie! Nawet nie zaczynaj z tym swoim psychologicznym punktem
widzenia!
-Po to studiuję psychologię żeby właśnie obalać takie gówna.
–Odpowiedziałam i zaśmiałam się.
-Ale mi nie podnoś ciśnienia.
-Okay. Już nic nie mówię. –Pocałowałam go w czoło i
uśmiechnęłam się. Gdy Harry się złościł między jego oczami pojawiała się taka
charakterystyczna zmarszczka. –Pokażesz mi swój pokój?
-Po, co? –Harry zmarszczył brwi.
-Bo chcę zobaczyć pokój buntownika. –Zaśmiałam się a Harry zepchnął
mnie ze swoich kolan. –Hey! –Krzyknęłam śmiejąc się.
-Tylko nie buntownik. –Prychnął i wstał z ławki.
-Czyli pokażesz mi? –Spytałam powstrzymując śmiech.
-Taa. –Harry przeczesał włosy. –Chodź.
-Yey! –Krzyknęłam i zaśmiałam się. Harry tylko pokręcił
głową.
Gdy weszliśmy do domu Gemma i Ashton byli ubrani w kurtki.
-Wychodzicie? –Spytałam.
-Jedziemy do rodziców Ashtona. –Odpowiedziała Gemma.
Pożegnałam się z nimi i jeszcze raz im pogratulowałam. Harry
oczywiście zbył swoją siostrę, jakby to była jakaś jego koleżanka i nieznajomy
chłopak.
-Harry dzwoniła babcia i prosiła mnie żebym do niej przyjechała.
Zostaniecie sami na jakiś czas?
-Jasne. Nie ma problemu. –Odpowiedział i uśmiechnął się
szeroko. Już wiedziałam, co mu lata po głowie. Walnęłam go w ramię. –No, co?
-Już dobrze wiesz, co. –Odparłam i uśmiechnęłam się.
-Tylko bądźcie grzeczni.
-Mamo, proszę cię. –Harry pokręcił głową a ja tylko
zaśmiałam się. Anne pożegnała się z nami i po chwili zostaliśmy sami.
-To pokaż mi swój pokój. –Powiedziałam podekscytowana. Sama
nie wiem, dlaczego aż tak bardzo chciałam zobaczyć jego pokój.
-Ach no tak… Pokój. –Przewrócił oczami i poszedł na górę.
Pierwsze drzwi po lewej prowadziły do jego królestwa. Harry wszedł pierwszy. Od
razu weszłam za nim prawie stając mu na bucie. Moim oczom ukazał się pokój
większy, który ma w akademiku. Wielkie łóżko stało przy ścianie, na której była
nocna panorama Nowego Jorku. Były tutaj dwa okna, które były zasłonięte
żaluzjami.
-Ty nie przepadasz za światłem?
-Taa jakoś nie bardzo. –Odparł siadając na łóżku. W pokoju
panował pół mrok. Pewnie, dlatego, że przeważały tutaj ciemne kolory i światło
słoneczne praktycznie wcale tu nie wpadało.
-No taki buntowniczy pokój. –Podeszłam do niego i zaśmiałam
się.
-Nie pierdol. –Powiedział i przyciągnął mnie do siebie. –Siadaj.-Harry
wskazał na swoje kolana. Nie chciałam już go odpychać. –Nie przyzwyczaj mnie do
tego, że jesteś taka grzeczna i posłuszna.
-Dzisiaj mam jakiś dobry dzień. –Uśmiechnęłam się.
-Mmm muszę to chyba wykorzystać. –Powiedział rozpinając moją
bluzkę.
-Jestem cała twoja. –Wyszeptałam mu do ucha. Harry tylko
uśmiechnął się szeroko i zdjął ze mnie bluzkę.
-Idealna w każdym calu. –Powiedział i pocałował mnie.
_________________________________________
Trochę krótki wyszedł, ale zawsze długie nie mogą być :) W ogóle to jestem pozytywnie zaskoczona, że aż 7 komentarzy pojawiło się pod tamtym rozdziałem :) Dziękuję :*
5 kom=next
Ojej, licze na jakieś pikantne szczegóły. Mam dziś 18ste urodziny, więc chyba mi się należy, w końcu mogę czytać juz takie rzeczy! Boże, jak to dziwnie brzmi… Świetny rozdział. jest dopiero 2.18, a juz ktoś wywołał 3 raz uśmiech dziś na mojej twarzy. Dziękuję Ci. Cudownie się to czyta, bo piszesz z nieprawdopodobną lekkością, a to wszytsko wydaje się być takie naturalne i niewymuszone. Nie może się doczekać, co tam dalej będzie.
OdpowiedzUsuńMiód ! Malina !
OdpowiedzUsuńZielona.com
Świetne, takie romantyczne. No to teraz wszystko zacznie się układać i oni będą szczęśliwi. Coś czuje, że będzie teraz coraz bardziej ciekawie. Weny :)
OdpowiedzUsuńJoasia
Boooooooskiiiii!!!!
OdpowiedzUsuńP.s. mam nadzieje ze w next beda sie w koncu pieprzyc!! ;)
OdpowiedzUsuńOmfg thank u sweetie
OdpowiedzUsuń