niedziela, 26 października 2014

Rozdział 26



Jakiś czas już chodziliśmy po wielkim polu między dyniami. Anne co chwilę zmieniała zdanie co do ilości dyń, więc Harry miał co raz gorszy humor.
-Oddychaj –szepczę do niego i uśmiecham się.
-Jedynie twoja obecność sprawia, że jeszcze jakoś się trzymam –odpowiada, więc daję mu całusa w policzek. Widzę, że Gemma także zastanawia się nad wyborem. Zostawiam Harrego samego z jego mamą i podchodzę do niej.
-Ciężki wybór co?
-Żebyś wiedziała. Chciałabym wybrać jakieś do naszego domu. Mojego i Ashtona.
-Mieszkacie razem?
-No tak. Jesteśmy zaręczeni. Nie pamiętasz? –Gemma macha mi ręką przed oczami. Na jej palcu błyszczy pierścionek zaręczynowi.
-No tak –uśmiecham się do niej. –Mieszkacie sami czy z jego rodzicami?
-Sami. Jego rodzice są w porządku, ale chcemy się usamodzielnić.
-Harry też chce żebyśmy zamieszkali razem. Jesteśmy dopiero miesiąc ze sobą i ja nie chce tego wszystkiego przyspieszać.
-Rozumiem cię –Gemma uśmiecha się. – Ale mój brat jest specyficzny. Myślę, że on chce cię ze wszystkich sił zatrzymać przy sobie.
-Ale ja nie zamierzam go opuszczać.
-Rozumiem cię, ale on nie jest przyzwyczajony do czegoś takiego. Jesteś jego pierwszą poważną dziewczyną –na ustach Gemmy znów pojawia się uśmiech. –Ja cię całkowicie rozumiem. Ale jego nie do końca.
-To jest nas dwie – odpowiadam i uśmiecham się do niej. –Planujecie już ślub?
-No coś tam już wspominaliśmy. Chcielibyśmy raczej na wiosnę żeby było cieplej. Więcej możliwości.
-Dokładnie –odpowiadam i nagle pojawia się obok mnie Harry z czterema dyniami.
-Zbieramy się –burczy pod nosem. Biedaczek pewnie wolałby iść na zajęcia niż być tutaj.
-Już mama wybrała? Ja nie zdążyłam –Gemma robi smutną minę.
-Ja też nie wybrałam jednej dyni dla siebie –mówię i także robię smutną minę.
-To ja idę z mamą za to zapłacić a wy się pospieszcie.
-Oczywiście kochanie –odpowiadam i rzucam okiem na dynie. Nie mam za wiele czasu a wybór jest ogromny. Gemma zdecydowała się na dwie dynie i już poszła za nie zapłacić. Po prostu wybiorę pierwszą lepszą.
 Proszę jednego z pracowników, aby wziął dynie, bo kupującym nie wolno tego robić.
Od razu młody chłopak mniej więcej w moim wieku pojawia się przy mnie i obdarza mnie wielkim uśmiechem.
-Mogłabym prosić tą dynię? –wskazuje na pomarańczową dynię, która leży naprzeciwko mnie.
-Jasne –uśmiecha się i schyla się po nią. Nagle obok mnie pojawia się Harry i obejmuje mnie w pasie.
-I jak kochanie, wybrałaś dynię dla nas?
-Tak Harry –uśmiecham się do niego. On i jego chorobliwa zazdrość. Pracownik trzyma dynię i patrzy na nas.
-Ja ją wezmę –mój chłopak dosłownie wyrywa dynię od pracownika i ciągnie ma za sobą.
-Dziękuje za pomoc i przepraszam –mówię pospiesznie a on tylko kiwa głową i widzę, jak jego twarz robi się coraz bardziej smutna. Nic na to nie poradzę, że mój chłopak jest chorobliwie zazdrosny i nawet nie mogę spokojnie załatwić formalności.
-Wcale nie musiałaś go przepraszać –Harry warczy przez zaciśnięte zęby.
-Jakbyś się zachowywał jak człowiek nie musiałabym go przepraszać.
-Co ja takiego zrobiłem?! –Harry uniósł głos. Nie dobrze. Zaraz będzie scenka przez zazdrość Harrego.
-Wszystko w porządku? –podchodzi do nas mama Harrego.
-Jasne –mówię i uśmiecham się. –Harry po prostu nie panuje nad sobą.
-Synku idź zapłać za tą dynie –Anne gładzi go po ramieniu a on patrzy na nią wzrokiem zabójcy. Harry sam robi problem.
-Mamo daj nam sekundkę –Harry daje dynie Anne a ona odchodzi, aby zapłacić za nią. Boże jest mi głupio, że przez jedną osobę narobiło się tyle problemów.
-Harry proszę cię ogarnij się. Robisz problem, którego nie ma. Proszę cię.
-Po prostu nie chcę żeby ktokolwiek zjadał cię wzrokiem.
-I co wydłubiesz mu oczy?
-Nie. Ale bardzo chciałbym – przewracam oczami. –I nie przewracaj oczami.
-A ty przeproś mamę za swoje bezczelne zachowanie.
-Nie będziesz mi rozkazywała.
-Wzajemnie –prycham i odwracam się od niego. No i musieliśmy zrobić scenę, bo Harry nie potrafi się zachować.
-Nie odwracaj się ode mnie, bo nie skończyłem.
-Ale ja skończyłam –odchodzę od niego w stronę Anne i Gemmy.
-Kurwa –słyszę jak Harry klnie pod nosem. Nie odwracam się do niego. Nie chcę żeby myślał, że ma nade mną jakąkolwiek władzę.
-Ile kosztowała dynia? –pytam mamę Harrego i staram się panować nad sobą. Nagle Harry zjawia się obok mnie i wyciąga pieniądze z portfela. –Nie musisz płacić za mnie.
-Wiecie, że pomimo tej waszej małej kłótni i tak jesteście uroczy? –wszyscy teraz patrzą na Gemmę. –Naprawdę jesteście uroczy. Możecie zaprzeczać, ale widać, że i tak wam na sobie zależy.
-Kończyłaś psychologię?
-Tak. Jestem na ostatnim roku –Gemma uśmiecha się szeroko do mnie. –Wracamy do domu?
-Jasne –Anne zabiera głos w naszej dyskusji. –Na reszcie –szepce pod nosem, ale każdy z nas to słyszy, więc przyglądamy się jej. –Nie wiedziałam, ze to kiedyś powiem, ale mój synek potrafi być męczący –Gemma, ja i Anne zaczynami się śmiać, ale niestety tylko my.
-Wracajmy już! –Harry ponownie unosi swój głos.
-Wracajmy dla dobra wszystkich –mówię a wszyscy zgadzają się ze mną.
Po chwili siedzę już w samochodzie razem z Harrym i czekamy aż Anne i Gemma odjadą pierwsze.
-O, czym gadałyście z Gemmą?
-O wszystkim i o niczym –uśmiecham się do niego. –A tak dokładniej o twojej siostrze i Ashtonie.
-Mają razem zamieszkać.
-Tak o tym też rozmawiałyśmy –Harry odjeżdża spod nieszczęsnego pola dyniowego i kieruje się w stronę swojego domu. –Wspominałam o tym, ze ty też chcesz mieszkać ze mną.
-I co?
-I Gemma mnie poprała. Też uznała, że jest jeszcze za wcześnie.
-Wy dziewczyny… -Harry kręci głową i włącza radio. Kładę dłoń na udzie Harrego. –Co zamierzasz zrobić? –Harry odwraca głowę w moją stronę z wielkim uśmiechem. Ten jak zawsze tylko o jednym.
-Zamierzałam ci powiedzieć, że ustalaliśmy to, kiedy zamieszkamy razem.
-No tak. Jak minie więcej czasu… I wiem, że nie zmienisz zdania –odpowiada i nagle zatrzymuje się. Nie wiedziałam, że dojazd spod pola dyń zajmie niewiele czasu. –Jesteśmy.
Spędzamy dość długi czas w domu rodzinnym Harrego. Wszyscy wycinamy wzroki na dyniach… Nawet Harry! Tak trudno w to uwierzyć, ale naprawdę to robi. 

Gdy kończymy bawić się w artystów jest już dość późno. Do mojego nosa wpada cudowny zapach.
-Co tak pięknie pachnie?
-Ciasto dyniowe –do pokoju wchodzi Anne z wielkim uśmiechem. Kiedy ona zdążyła zrobić ciasto dyniowe? –Jeśli poczekacie jeszcze trochę to akurat przestygnie i wam spakuje.
-Oczywiście, że zaczekamy –odpowiadam i uśmiecham się do niej.
-Ja niestety będę się zbierała, ale wpadniemy jutro z Ashem na ciasto.
-Bardzo się cieszę –odpowiada Anne i tuli swoją córkę. Gemma podnosi swoje wycięte dynie.
-Świetnie się dzisiaj z wami bawiłam.
-Ja także. Pozdrów Ashtona –mówię i uśmiecham się szeroko.
-Do zobaczenia Harry –Gemma macha w stronę Harrego.
-Taa na razie –chłopak unosi głowę i uśmiecha się. Tym swoim cudownym, prawdziwym uśmiechem! Jednak potrafi być dobry dla swoich bliskich. Po chwili Gemma opuszcza dom i zostajemy we trójkę.
-Harry, kochanie rozpalisz mi w kominku?
-Jasne –Harry wstaje z podłogi i kieruje się w stronę kominka. Ja natomiast sprzątam resztki po dyniach. Wchodzę do kuchni, gdzie znajduje się Anne.
-Podoba mi się to, jak zmieniasz Harrego.
-Nie zmieniam go –odpowiadam i uśmiecham się.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się zmienił.
-Ja mam wrażenie, że wcale się nie zmienił –uśmiecham się.
-Za niedługo pewnie to dostrzeżesz. Łagodnieje przy tobie.
-Harry Styles łagodny? To się ze sobą kłóci.
-Harry Styles przy tobie Bella jest łagodny. Jest dla ciebie inny, bo cię kocha. Czasem ma problem z ukazywaniem tego, ale taki już jest.
-Czemu mnie obgadujecie? –Harry opiera się o framugę drzwi.
-Nieprawda –zaprzecza Anne.
-Wymieniamy tylko o tobie uwagi –podchodzę do niego i całuję go w policzek. Harry przyciąga mnie do siebie a ja wtulam się w niego.
-Wyglądacie zupełnie jak ja i twój tata w waszym wieku –odwracam się w stronę Anne, która stoi oparta o blat. –Wy obydwoje przywracacie mi wiele wspomnień. Twój ojciec był prawie taki sam jak ty Harry.
-Naprawdę?
-Oczywiście w czasach młodości. Wszyscy go znali w akademiku i szanowali. Ale byłam zupełnie inna niż ty Bella. Totalne twoje przeciwieństwo –uśmiecham się do niej a ona kontynuuje –To on mnie wybrał. Jedną z największych szarych myszek na uniwersytecie. Twój ojciec także był bardzo o mnie zazdrosny, co mnie bardzo męczyło, ale dzięki temu wiedziałam, ze mu na mnie zależy i nie chce mnie stracić.
-Dzisiejsza kłótnia… -zaczął Harry.
-Tak ona mi przypomniała o czasach młodości moich i twojego ojca. Dzięki wam moje wspomnienia są bardzo żywe –pomimo tego, że mama Harrego się uśmiecha po jej policzku płynie samotna łza. Podchodzę do niej i obejmuje ją.
-Cieszę się, że chociaż raz nasza kłótnia na coś się przydała –słyszę śmiech Harrego. Odrywam się od Anne i odwracam się w jego stronę. Stoi cały uśmiechnięty. Wygląda przepięknie jak zawsze.
-Będziemy się zbierali.
-Dobrze to zapakuje wam ciasto –powiedziała Anne. Wyszliśmy z kuchni i podeszliśmy do kominka. Było tutaj tak ciepło.
-Współczuje twojej mamie tego, że musi mieszkać sama.
-Twoi rodzice też mieszkają sami.
-Harry, ale oni mają siebie nawzajem. A twoja mama jest sama w tym pustym, wielkim domu –Harry przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło.
-Ja też się tak czuję, jak muszę wrócić sam do akademika.
-Nikt ci nie kazał mieć pojedynczego pokoju –Harry uśmiecha się.
-Ale możesz to zmienić –ujmuje moją twarz i delikatnie całuje.
-Za jakiś czas to zmienię. Obiecuję –uśmiecham się i wtulam twarz w jego dłonie.
-Gotowe –słyszę głos Annie, więc odsuwam się od Harrego.
-Dziękuję –podchodzę do Anne i odbieram od niej ciasto. –Harry weźmiesz dynie?
-Oczywiście.
-Dziękuje za ten wspólnie spędzony czas. Świetnie się bawiłam.
-Ja także –odpowiada Anne i uśmiecha się. –Wpadajcie częściej.
-Jasne –odpowiadam i wychodzimy z domu Harrego.
Jestem zmęczona, więc mało mówię przez całą drogę.
-I jak się podzielimy ciastem? –pyta Harry a ja uśmiecham się do niego.
-Podzielimy na pół –odpowiadam a on śmieje się.
-Zostajesz dzisiaj u mnie na noc?
-Mogę zostać, jeśli ładnie poprosisz –odpowiadam i uśmiecham się do niego. Nawet nie wiem, kiedy znajdujemy się na campusie. Harry przyciągnął mnie do siebie. Wdrapałam się na jego kolana i usiadłam na nim okrakiem. –Tu jest zdecydowanie więcej miejsca –uśmiecham się a on zaczyna delikatnie całować mnie po szyi.
-Więc jak będzie?
-Już skończyłeś mnie prosić? –przygryzam wargę a on patrzy na mnie z pożądaniem.
-Mam ochotę cię pieprzyć w tym samochodzie –Harry delikatnie uwalnia moją wargę spod moich zębów i zaczyna mnie całować. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że ja także go pożądam. 

Harry zaczyna delikatnie ściskać moją pupę. Z moich ust wydobywa się cichy jęk.
-Lubię jak słabniesz pod moim dotykiem –Harry szepcze mi do ucha a po moim ciele przebiega gęsia skórka. Zatapiam palce w jego włosach i delikatnie ciągnę za nie.
-Chyba mnie przekonałeś do tego, żeby zostać u ciebie. Idę po swoje rzeczy.
-Teraz?
-Tak w tej chwili –schodzę z niego i uśmiecham się szeroko. –Ja także lubię mieć nad tobą władzę kotku –cały samochód wypełnia melodyjny śmiech Harrego. –Zagrzej łóżko kochanie –uśmiecham się do niego i wysiadam z samochodu. Boże tak bardzo go kocham! 

Wbiegam szybko do swojego pokoju i zaczynam pakować potrzebne rzeczy. Nie ma nikogo w pokoju jak zawsze… Muszę pogadać z Danielle o Perrie, bo nie podoba mi się jej ostatnie zachowanie. 

Spakowana zamykam pokój i biegiem idę do pokoju Harrego. Wchodzę do drugiego budynku, gdzie mieszka Harry. Przed drzwiami mojego chłopaka stoi dziewczyna i chłopak, którzy się całują. Przetwarzam obraz w mojej głowie i dociera do mnie, że to mój chłopak i dziewczyna Louisa. Po chwili Harry odpycha ją.
-Kurwa odbiło ci idiotko? –Harry odwraca głowę i dostrzega mnie. –Bella to nie wygląda tak jak myślisz.
-Czyżby? –Ta szmata odwraca się w moją stronę i szeroko uśmiecha. Zaraz ją zabije!
______________________________

5 kom=next!


Czytasz=komentujesz!

 

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 25



-Ktoś go wydał, że sprzedaje narkotyki. Na dodatek znaleźli sprzęt do narkotyków w jego pokoju –Harry potarł swoje skronie. Wyglądał na naprawdę zmęczonego. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Po chwili poczułam jak Harry mocno przyciska mnie do siebie i powoli oddycha. –Seksownie wyglądasz w moim podkoszulku.
-Dziękuje –odpowiadam i uśmiecham się. –Pożyczę go sobie, jeśli nie masz nic przeciwko.
-Oczywiście, że nie. Wolałbym go zedrzeć z ciebie i kontynuować to, co nam przerwano –odsuwam się od niego i szeroko uśmiecham.
-Chyba innym razem. Jest już późno i jestem zmęczona… Ty zapewne też.
-Tak chodźmy spać do mnie.
-Co? –patrzę na niego ze zdziwieniem.
-No chodźmy do mojego pokoju. Nie mam zamiaru spać z Danielle –przypomniałam sobie, że nasze łóżka są zsunięte.
-Boże Harry przecież można spokojnie rozsunąć łóżka i iść spać. Jest koło trzeciej nad ranem a ty mówisz żeby specjalnie iść do ciebie, jakby nie dało się rozsunąć łóżek.
-Bo nie chce spać z Danielle.
-Nikt nie mówi, że będziesz –mówię i walczę z tym żeby nie usnąć. Jestem padnięta. Zaczynam ziewać. Harry przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło.
-Chodź spać –szepcze mi do ucha a po moim ciele przebiega gęsia skórka. Wychodzimy z łazienki i w miarę cicho przesuwamy łóżko. Dani tylko coś mruczy pod nosem. Ona to ma sen!

Gdy wszystko w końcu jest gotowe wchodzę pod kołdrę. Harry ściąga spodnie i podkoszulek. Zostaje w samych bokserkach.
-Idę się chociaż przemyć.
-Szybko, bo usnę bez ciebie. Twoja jest granatowa szczoteczka do zębów i weź sobie nowy ręcznik ten z drugiej półki, bo tam są moje.
-Dobrze kochanie –Harry całuje mnie w czoło i idzie do łazienki. Po chwili już słyszę, jak leci woda. Ja walczę z tym żeby nie usnąć, bo chce go wypytać jeszcze o Louisa. 

Harry po jakimś czasie wychodzi z łazienki a ja otwieram oczy. Minutę dłużej i już bym usnęła. Ponownie ziewam a Harry kładzie się obok mnie. Ma mokre włosy. 

Styles leży na plecach a ja położyłam się bokiem a głowę podparłam ręką.
-Czemu nie idziesz spać?
-Bo chcę cię jeszcze wypytać o Lou. Co z nim teraz będzie?
-Ja niestety nic nie mogłem zrobić, bo jego rodziców jeszcze nie było. Ale na razie będzie siedział w areszcie, bo muszą sprawdzić czy nie sprzedał narkotyków nieletnim.
-Jak to sprawdzą? –pytam i delikatnie obrysowuję jego tatuaże na klatce piersiowej.
-Nie wiem Bella. Jeśli się okaże, że sprzedał komuś nieletniemu nie będzie za fajnie.
-Może dostać więcej?
-No tak… -Harry wypuszcza powietrze z płuc i wzrok przenosi na mnie. Jestem wystarczająco blisko jego twarzy, aby dokładnie widzieć jego oczy.
-Wiesz, że wszystko będzie dobrze? Jakoś się z tego wyplącze a my może jakoś będziemy mogli pomóc -uśmiecham się i delikatnie muskam jego usta.
-Wiem kotku –jego głos jest niski i zachrypnięty. –Dziękuje, że jesteś teraz ze mną i nie gniewasz się o Eleanor.
-Dzisiaj już nie mam siły się gniewać o cokolwiek.
-Dobra chodźmy spać. Dobranoc Bella.
-Dobranoc Harry –nachylam się i zostawiam pocałunek na jego miękkich wargach. Układamy się w pozycji łyżeczki żeby żadne z nas nie spadło z łóżka. Niestety moje łózko nie jest tak duże jak Harrego.
-Kocham cię –słyszę po chwili jego głos. Od razu na sercu robi mi się ciepło. Chciałabym teraz skakać z radości. Nigdy mi się nie znudzą te dwa słowa wypowiadane przez niego.
-Ja ciebie też kocham –odpowiadam i splatam jego dłoń z moją. Znów jest idealnie, ale nie wiem na jak długo. Teraz nie będę się tym przejmowała, bo jestem za bardzo zmęczona. 

Słyszę irytującą melodię w moim telefonie, która oznacza, że pora wstać. Mam ochotę rzucić tym telefonem. Harry coś tam pomrukuje pod nosem a ja sięgam po telefon i wyłączam budzik. Staram się wygrzebać z objęć, ale moje wiercenie pogorszyło tylko sytuacje. Harry jeszcze mocniej zacieśnił uścisk i wtulił się we mnie.
-Harry muszę wstać na zajęcia –szeptam starając się obrócić. –Harry… -podnoszę głos.
-Mamy dzisiaj na trzynastą zajęcia –odpowiada i ponownie wtula się we mnie. Ach! No tak zapomniałam. Przestawiam budzik i znów staram się usnąć. Nie muszę długo się męczyć, bo dalej jestem taka zmęczona, że usypiam od razu.

Kolejny raz budzi mnie potrzeba. Muszę wyjść do ubikacji, bo się zesikam pod siebie zaraz. Delikatnie się przekręcam i sprawdzam godzinę. Spałam dodatkowo dwie godziny niż zazwyczaj. To w sumie całkiem dobry wynik. Spoglądam na Harrego. Jego włosy są pokręcone, oczy ma zamknięte, usta lekko rozchylone a jego klatka piersiowa powoli się unosi i opada. Mój ideał! 

Jakimś cudem udaje mi się wyjść spod kołdry. Idę szybkim krokiem do łazienki i załatwiam swoje potrzeby. Następnie przemywam twarz i zęby. Rozczesuje włosy i układam je. Wychodzę z łazienki i wyciągam z szafy leginsy i jakąś bluzę. Muszę iść do sklepu, bo nie mam nic do jedzenia. Ubieram buty i po cichu wychodzę z pokoju. 

Przypominam sobie, że trochę dalej niż sklep spożywczy jest „Dunkin Donuts”. Po drodze chłonę widoki jesieni. Większość liści już spadło z drzew i stworzyły żółto – czerwoną drogę. Niektóre już są zgrabione i zapakowane do pomarańczowych worków, które mają przypominać dynie. No tak zapomniałam, że Halloween się zbliża. 

Chłonę promienie słoneczne i delektuje się idealną jesienną pogodą. Nawet nie wiem, kiedy mi zleciała ta droga. Przeszłam więcej niż zazwyczaj, ale wcale tego nie czułam. 

Przed lokalem stoi kilka jesiennych ozdób. Wchodzę do środka i od razu uderza mnie słodki smak. W środku tak samo są dynie i jakieś inne jesienne ozdoby. Podchodzę i składam zamówienie. 

Po jakimś czasie dostaje 10 pączków i dwie kawy. Płacę rachunek i wychodzę z moją zdobyczą. Na sam zapach już jestem głodna. Chcę tylko już być w moim pokoju i zajadać pączki. Czasem przydałby się samochód. Chyba muszę sobie jakiś sprawić. 

Wchodzę do pokoju i Harry otwiera oczy.
-Gdzie byłaś? –Pyta i przeciera oczy.
-W „Dunkin Donuts” –odpowiadam i wskazuję na torbę. –Wzięłam nam pączki i kawę.
-Brzmi idealnie –mówi i uśmiecha się. Boże on jest taki piękny! Podchodzę do niewielkiego stoliczka, kładę torby i wyciągam pączki oraz kawę. W tym czasie Harry wędruje do łazienki w samych bokserkach. Z zachwytem chłonę jego nagie ciało. Mogłabym siedzieć cały dzień i patrzeć na niego w bokserkach.
-Co? – pyta a ja wzruszam ramionami.
-Lubię na ciebie patrzeć –odpowiadam a on uśmiecha się ukazując swoje urocze dołeczki.
-To się cieszę –podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Lubię jak to robi. –Poczekaj na mnie chwileczkę.
-Okay –odpowiadam a on znika w łazience. Mija kilka minut i wychodzi mój bożek. Jest ubrany w ten podkoszulek, w którym spałam. Jego włosy są doprowadzone do ładu. Muszę przyznać, że takie w porannym wydaniu też są słodkie i piękne. Harry siada obok mnie i pije kawę. Po chwili otwiera pudełko z pączkami.
-Co to? –patrzy na pączki i uśmiecha się. Zerkam na nie. Są w kształcie dyni.
-Halloween –odpowiadam i uśmiecham się.
-No tak. Zapomniałem o tym gównie –uśmiecha się i sięga po pączka. Ja robię to samo. Smakują idealnie! 

Po dwóch pączkach totalnie ustaję. Harry pochłania jeden za drugim praktycznie za jednym razem.
-To pewnie za mało, jak dla ciebie nie?
-Jest w porządku –odpowiada i uśmiecha się. –Są pyszne. Dziękuje kochanie za wspaniałe śniadanie –sięga po moją rękę i ciągnie mnie na swoje kolana. Posłusznie siadam na jego kolanach i oplatam jego szyję. Harry nie czeka dłużej tylko całuje mnie namiętnie. Jego język smakuje pączkami i kawą. 

Wplatam palce w jego włosy i delikatnie za nie ciągnę. Harry cicho jęczy. Nagle ktoś wchodzi do pokoju a ja odrywam się od niego.
-Kurwa –słyszę, jak wyrywa się z ust Harrego przekleństwo. Do pokoju wchodzi Perrie.
-Boże, jak dawno cię nie widziałam –patrzę na nią ze zdziwieniem.
-Co z Louisem?
-Jest chwilowo w więzieniu –odpowiadam i wstaje z kolan Harrego. Perrie jest spanikowana. –Ej spokojnie wyjdzie z więzienia, co jest?
-Nic, nic –kręci głową i podchodzi do stolika. Bierze kawę i pije spory łyk.
-Kurwa to moja kawa –Harry burczy pod nosem.
-Oj nie wiedziałam –odpowiada i uśmiecha się do niego. Nagła zmiana humoru? Nie rozumiem, co się tutaj dzieje. –Dobra idę dajcie mi znać, jak Louis wyjdzie z więzienia.
-Jasne –mówię i stoję zdziwiona. Perrie wychodzi z pokoju. –Co to było?
-Nie wiem –Harry patrzy na mnie zdziwiony. –Pewnie kupowała od niego dragi.
-Ona nie ćpa.
-Bella ocknij się.
-Przecież ją znam i mieszkam.
-Ile razy w ciągu tygodnia śpi w swoim łóżku?
-Hmm –sama nie wiem… Chyba jednak mogłabym policzyć na palcach ile ogólnie od rozpoczęcia roku spała w swoim łóżku. –Nie wiem.
-No właśnie. Jej częste zmiany humoru, nieobecność, panika gdy dowiedziała się, że Lou jest w więzieniu… O czym to może świadczyć?
-Że nadal bierze narkotyki…
-Bam! Brawo kochanie –Harry podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. –Nie zbawisz całego świata.
-Chyba nie, ale zawsze można próbować.
-Tak w ogóle dzwoniła Gemma. Chce dzisiaj iść z nami i mamą wybierać dynie.
-Świetnie! –klaszczę w dłonie i uśmiecham się od ucha do ucha.
-Mamy zajęcia…
-Możemy nie iść.
-Co proszę? Bella chcesz opuścić zajęcia? –Harry udaje zdziwionego.
-Raz można –odpowiadam i ponownie się uśmiecham. Zakładam ponownie trampki i spinam włosy w kucyka. Chowam telefon do kieszonki w bluzie. –Jestem gotowa.
-Wiesz, że to będzie najnudniejsza rzecz w twoim życiu?
-Nieprawda. To będzie świetna zabawa –uśmiecham się do niego.
-No tak. Z tobą może być. Dobra chodźmy –wychodzimy z pokoju a ja cieszę się jak idiotka sama nie wiem czym. Samochód Harrego stoi na parkingu. Chcę sobie sama otworzyć drzwi, ale zapomniałam, że teraz Harry będzie mi je otwierał.
-Dziękuję – mówię i uśmiecham się. Siadam na wygodnym fotelu i zapinam pasy. Harry zajmuje miejsce obok mnie i odpala samochód i automatycznie włącza się głośna muzyka. –Jezus…
-Przepraszam – Harry szybko przycisza muzykę. –Dziewczyna Louisa zaczęła mnie irytować, wiec słuchaliśmy muzyki.
-To dobrze –uśmiecham się w środku. Irytował ją! Nareszcie… 

Jedziemy dość długo. Myślałam, że najpierw skoczymy do jego domu a dopiero potem na wybieranie dyni, ale jednak nie. Więc droga mi się dłużyła. W sumie lubie jeździć z Harrym samochodem i patrzeć na niego. Wygląda tak pięknie i spokojnie jak jest skupiony. Zrobiłam mu znów kilka zdjęć i przypomniałam sobie o tych, które znalazłam w jego szafce.
-Nie chodzisz już na treningi siatkówki? –Harry nagle odwraca twarz w moją stronę. Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-No jakoś tak wyszło, że nie mam czasu.
-Ja też nie byłem na kilku treningach, więc kiedyś będę musiał wpaść.
-Mogę iść z tobą –Harry odszukuje mojej dłoni i splata nasze palce.
-Będę miał większą motywacje wtedy, więc z chęcią cię wezmę kochanie – ponownie się uśmiecham a Harry podnosi nasze dłonie i całuje moją rękę. Jest taki uroczy!

Nagle Harry zjeżdża z drogi i skręca w żwirową dróżkę. Na samym jej końcu znajduje się budynek oraz wielkie pole z różnorodnymi dyniami. Harry parkuje samochód a ja dosłownie wyskakuje z niego. Od razu podbiega do mnie Gemma i przytula mnie.
-Hey dawno cię nie widziałam –mówi i mocno mnie tuli do siebie.
-Cześć. Masz rację minęło trochę czasu –dziewczyna mnie puszcza z objęć. Harry dołącza do nas i obejmuje mnie w tali. Podchodzi do nas także Anne. –Dzień dobry.
-Dzień dobry Bella. Witaj synku –Anne stara się przytulić mnie i Harrego, ale on stoi i jak słup. Szkoda, że nie traktuje swojej mamy lepiej.
-Cześć mamo i Gemmo –mówi znudzonym głosem. Ach ten jego zapał!
-Gotowi jesteście?
-Jasne. Chodźmy. Nie mogę się doczekać! –Mówię podekscytowana.
-Taa będzie super zabawa.  
-Harry zachowuj się.. Zrób to dla mnie.
-Dla ciebie wszystko kochanie –Harry przyciąga mnie i lekko cmoka w usta a potem w nos.
-Chodźcie gołąbki! –słyszę głos Anne, która nas ponagla. Harry przewraca oczami. Od wczoraj wszyscy nam przerywają nasze czułości. Mi się chce już śmiać, ale wiem, że Harry gdyby miał moc zabijania wzrokiem na pewno by to zrobił. 

Ruszam przed siebie i ciągnę Harrego za sobą. Zapowiada się super zabawa z naburmuszonym Harrym… 
________________
Chyba trochę nudny wyszedł, ale czasem trzeba trochę spokoju... ;) 


5 kom=next!
 
W tym linku: ( http://happytilldie-fanfiction.blogspot.com/p/imagine_2.html ) będziecie mogły znaleźć wszystkie Imagine, które napisałam. Jest tam na razie mój pierwszy Imagine. Postaram się dodać w miarę szybko wszystkie pozostałe.