sobota, 31 maja 2014

Rozdział 6



Wyszliśmy z budynku mieszkalnego i usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce.
-To dowiem się, jaką masz tą sprawę?
-Chciałbym żebyś poszła ze mną na pogrzeb.
-To naturalne, że przyjdę. –Odpowiedziałam szybko.
-Ale żebyś poszła ze mną, usiadła w ławce i takie tam pierdoły.
-Och… -Popatrzyłam się na niego. Nie spodziewałam się czegoś takiego. –Myślałam, że przyjdę z naszymi przyjaciółmi i tam usiądę z nimi.
-Znaczy zrobisz, jak chcesz, ale wolę żebyś pojechała ze mną. –Uśmiechnął się. –Pogrzeb jest jutro, więc daj mi znać dzisiaj jeszcze jakbyś mogła.
-Jasne. Zastanowię się. –Odpowiedziałam. Zobaczyłam jak Louis zmierza w naszym kierunku. –Ale oni też przyjdą prawda?
-Jasne. Zaraz z nimi pogadam a ty możesz powiedzieć dziewczynom. –Odparł.
-Okay to ja się zbieram. Cześć. –Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Minęłam się z Louisem i przywitałam.
Postanowiłam, że pójdę do sklepu i w końcu kupię sobie coś, co będę miała na dłużej. W kieszonce akurat miałam jakieś pieniądze, więc czemu nie?
Idąc w stronę sklepu myślałam o propozycji Harrego. W sumie, jaką mu to robiło różnice? Może Harry nie lubił być sam? Rok temu nie przepadaliśmy za sobą. Kolegowaliśmy się i niewiele rozmawialiśmy. Dopiero pod koniec pierwszego roku zaczęło się między nami układać. Spędzaliśmy trochę więcej czasu, żartowaliśmy i więcej gadaliśmy. Teraz zaczęło się ciekawiej. Nawet całowałam się z nim i spałam w jednym łóżku… W sumie to chyba za wiele… I to wszystko w jedną noc. Tak to zdecydowanie za wiele! 

W sklepie szybko zrobiłam zakupy. Kupiłam sobie jakiś mały chleb, masło i jakieś dodatki. Nie zapłaciłam wiele, bo miałam zniżkę. Tutejsza sprzedawczyni jest bardzo miła i mnie lubi, więc nie mam problemu z płaceniem dużo za zakupy. 

Po zrobieniu zakupów wróciłam do akademika, bo teraz ciążyły mi zakupy i nie wygodnie by mi się spacerowało. W pokoju był tylko Zayn.
-Hey. –Powiedziałam zdejmując buty.
-Cześć. –Odpowiedział i uśmiechnął się. Ja podeszłam do stolika i zaczęłam rozpakowywać zakupy do naszej mini lodóweczki. –Gdzie wszyscy?
-Danielle i Liam wyszli gdzieś a Perrie bierze prysznic.
-Yhym, czyli znów zostaje sama w pokoju. –Podsumowałam i zrobiło mi się smutno. Każdy gdzieś wychodził tylko nie ja. Czas poszukać sobie chłopaka! Tak… Dobre żarty.
-Nie zostaniesz sama. Mamy zamiar z Perrie oglądnąć sobie jakiś film tutaj.
-O to super. –Uśmiechnęłam się.
-Jak chcesz to możesz z nami. –Zaproponował. Z chęcią pokiwałam głową i wyciągnęłam z papierowej torby chipsy. Na twarzy Zayna od razu pojawił się wielki uśmiech.
–Wiedziałeś, komu zaproponować oglądnie filmu. –Powiedziałam i oboje zaśmialiśmy się. Z łazienki wyszła Perrie.
-Bella! Oglądasz z nami film? –Spytała patrząc na mnie i na wielką paczkę chipsów.
-Tak oglądam. Zayn już mnie namówił. –Uśmiechnęłam się i usiadłam na swoim łóżku.
Zanim oni wybrali film trochę minęło, ale zdecydowali się w końcu na oglądnięcie drugi raz „Kac Vegas”.
-Przyznaję, że jeszcze nigdy nie oglądałam, więc z chęcią oglądnę. –Powiedziałam. Zayn i Perrie popatrzyli na mnie zdziwieni. –No, co? Nie lubię sama oglądać filmów.
-Dobra nie gadaj tylko chodź tu do nas. –Powiedziała klepiąc miejsce obok siebie. Łóżka w akademikach nie należały do największych. Na szczęście wszyscy byliśmy szczupli. Mój jeden półdupek trochę wisiał, ale nie przeszkadzało mi to.
-Wiecie, że tata Harrego zmarł?
-Nie. –Perrie popatrzyła na mnie zdziwiona. –Czemu wcześniej tego nie powiedziałaś?
-Bo jakoś wyleciało mi to z głowy.
-A, kiedy pogrzeb? –Spytał Zayn.
-Jutro. Nie wiem, o które i gdzie. –Odpowiedziałam na niezadane pytanie. –Harry ma mi napisać. W ogóle wymyślił sobie żebym z nim poszła.
-Bo leci na ciebie.
-Perrie… -Wyszeptałam mrużąc oczy. Nie musiała mówić tego przy Zaynie.
-Dobra dziewczyny. Koniec tematu. –Powiedział Zayn włączając film.
-No, ale przyznaj, że ich coś do siebie ciągnie. –Perrie nie dawała za wygraną.
-Może troszeczkę, ale nie będę niczego potwierdzał na sto procent. –Odpowiedział. –A teraz już nic nie mów kochanie, bo oglądamy film.
-Dobra już się zamykam kotku. –Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
-Słodziaki wy moje. –Powiedziałam a oni uśmiechnęli się szeroko. Byli po prostu stworzeni dla siebie.
-Ty i Harry też wyglądalibyście słodko.
-Perrie. –Powiedzieliśmy w jednym czasie z Zaynem.
-Dobra już nic nie mówię. –Uśmiechnęła się i już nic nie powiedziała. Na szczęście. Miałam już dość słuchania tego, że ja i Harry. Nie ma czegoś takiego i nie będzie. Wczorajsza noc była pomyłką. Mam nadzieję, że się nigdy nie powtórzy. 

Muszę przyznać, że film był świetny. Z chęcią obejrzę kolejne części. Nawet Zayn i Perrie zaprosili mnie na seans filmowy razem z nimi, ale odmówiłam, bo wiem, że chcą na pewno być sami.
Pożegnałam się z Zaynem i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. W sumie dzisiaj to nawet się nie spociłam, ale tak dziwnie się nie myć… Biedni ludzie, którzy nie mają wody! 

Po czynnościach w łazience przypomniałam sobie, że Harry prosił mnie o odpowiedź. Nie myślałam dużo o tym, ale co ja mam zrobić? Nie potrafię odmawiać ludziom, którzy proszą mnie o pomoc. W pokoju nie było już ani Zayna ani Perrie, więc byłam sama. Wysłałam Harremu wiadomość, że zgadzam się iść z nim na pogrzeb. Od razu dostałam wiadomość, na którą mam być gotowa. Zadzwoniłam jeszcze do mamy i opowiedziałam jej o kilku dniach na uniwersytecie i powiedziałam jej o pogrzebie taty Harrego. Następnie położyłam się spać, bo w sumie ostatnio zarwałam nockę.

Obudził mnie budzik. Otworzyłam niechętnie oczy i wyłączyłam go. No tak przecież ja mam dzisiaj zajęcia. Poszłam prosto do łazienki i ogarnęłam się. Nie miałam ochoty stroić się. Nawet na zewnątrz nie świeciło słońce, które pobudziłoby mnie do życia. 

Ubrałam sobie pierwsze lepsze ubrania i poszłam na uczelnie. Nawet nie zauważyłam, czy dziewczyny były w pokoju czy nie. Dzisiaj miałam niewiele wykładów, ale wiedziałam, że dziś mam zajęcia z psychologii. Weszłam do Sali i zajęłam pierwsze lepsze miejsce. Czekając na profesora zaczęłam rysować w notatniku. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam głowę i dostrzegłam obcego chłopaka.
-Wolne? –Spytał niskim, lekko zachrypniętym głosem.
-Jasne, siadaj. –Odpowiedziałam uśmiechając się. Miał czarne włosy, brązowe oczy, był wysoki i szczupły. Spod bluzki na rękach wychodziły tatuaże a w uszach widniały tunele. –Jesteś nowy?
-W sumie to tak. Przeniosłem się tu. –Powiedział i przygryzł kolczyka w wardze. –A tak w ogóle jestem Alex.
-Ja Bella. Miło mi. –Podałam mu dłoń i uśmiechnęłam się.
-Masz piękny uśmiech. –Powiedział a na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech.
-Dzięki. –Odpowiedziałam. Nagle pojawił się Harry.
-Stary to moje miejsce. –Powiedział patrząc na Alexa. Wiedziałam, że tak będzie.
-Jeśli chcesz siedzieć przy Belli to jest miejsce z drugiej strony. –Odpowiedział a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Zachciało mi się chłopaków to mam.  Harry pokiwał głową i usiadł obok mnie.
-Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Przyszedłem tylko na psychologię, żeby cię troszkę zdenerwować. –Uśmiechnął się szeroko. –Co to za typek?
-To jest Alex. Właśnie jest nowym studentem. –Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę nowego. Zanim przyszedł profesor wymieniłam z nim kilka zdań i zaprosiłam na imprezę, która ma się odbyć w piątek u nas w bractwie.
Harry przez całą lekcję nie odezwał się do mnie, wiec uznałam, że ja też nie będę się do niego odzywała. Potem po wykładach z psychologii moje drogi z Harrym rozeszły się. Każdy poszedł w swoją stronę. Wyglądał na obrażonego. 

Po wszystkich wykładach szybko wróciłam do pokoju żeby się przygotować. Nie miałam za wiele czasu. Wyciągnęłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy. Poprawiłam makijaż, rozpuściłam włosy i włożyłam na stopy czarne szpilki. Po chwili dostałam sms od Harrego, że stoi już i czeka na mnie. Wzięłam małą torebkę, schowałam tam telefon i chusteczki. Zamknęłam pokój i poszłam na zewnątrz. Na parkingu stał już czarny Mustang. Nie czekając na nic wsiadłam.
-Hey. –Powiedziałam.
-Siemanko. –Odpowiedział i zilustrował mnie wzrokiem. –Nie wyglądasz najgorzej.
-Dzięki. Ty za to całkiem przystojnie. –Powiedziałam uśmiechając się. Harry miał na sobie garnitur i czarny, cienki krawat. Wyglądał naprawdę nieźle! –Dobra koniec. Jedź już.
-Spieszy ci się?
-Nie, tylko uważam, że mógłbyś jechać zamiast stać pod campusem.
-Okay. –Powiedział. Przez całą drogę mało rozmawialiśmy. Pytał coś o Alexa, ale w sumie ja niewiele wiem.
Po jakimś czasie podjechaliśmy pod kapliczkę. Stała tam kobieta ubrana w czarną sukienkę i obok niej dziewczyna w naszym wieku.
-To moja siostra i mama. –Powiedział wyrywając mnie z zamyślenia. Pokiwałam głową i wysiadłam z samochodu. Zaraz przy mnie pojawił się Harry i objął mnie w tali. Co jest?
-Harry, co ty?
-Cicho. –Powiedział. Popatrzyłam się na niego i chciałam wyrwać się z jego objęć.
-Nareszcie jesteście. Czekałyśmy na was. –Powiedziała jego mama i uśmiechnęła się. –Miło cię poznać Bella. Jestem Anne.
-Tak mi też miło, ale my… -Niestety nie dokończyłam.
-To jest Gemma, moja córka i siostra Harrego. –Pokiwałam głową i uścisnęłam dłoń Gemmy. Boże, jacy oni są podobni! Musiałam się pogodzić z tym, że na razie mama Harrego będzie uważała, że z nim jestem.

Weszliśmy do kapliczki, gdzie było naprawdę sporo ludzi. Jedynie parę wyróżniało się z tłumu. Oczywiście nasi przyjaciele. Danielle i Perrie patrzyły na mnie z zaskoczeniem. Ja tylko pokręciłam głową i zrobiłam minę, jakby mnie coś bolało. Dziewczyny dalej nie wiedziały, o co chodzi. 

Msza zleciała dość szybko. Gemma i Anne płakały przez całą mszę. Harry siedział i patrzył się w jeden punkt. Dlaczego nie chciał sobie ulżyć i trochę popłakać? 

Potem poszliśmy na cmentarz i pochowaliśmy ojca Harrego. Szkoda, że nie miałam okazji go nigdy poznać. Gdy trumna była opuszczona Styles ścisnął mocniej moją dłoń. Przybliżyłam się do niego i pogładziłam po plecach… Nawet nie wiedziałam, jak miałam się zachowywać. Harry popatrzył na mnie z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłam odczytać. I mówią, że mężczyźni są prości w obsłudze… Chyba nie znają Harrego!
Następnie ludzie zaczęli składać rodzinie kondolencje i potem Anne zaprosiła na skromny poczęstunek gości.
-Zabiorę się z Danielle. –Powiedziałam.
-Ani mi się kurwa waż. –Odpowiedział. –Proszę cię, chociaż raz mnie nie denerwuj.
-Dobrze królewiczu. –Prychnęłam.
-O, co ci chodzi?
-Jeszcze się pytasz, o co? Harry twoja mama myśli, że jesteśmy razem. Nasi przyjaciele nie wiedzą, co się dzieje, bo ty coś wyprawiasz… Jadąc tu myślałam, że po prostu mam cię wspierać! Staram się, jak mogę a tobie jeszcze źle. –Powiedziałam.
-Uspokój się, bo mnie głowa boli. –Przyłożył mi palec do ust. –Wyszło, jak wyszło a teraz wsiadaj do samochodu i nie mów już. –Przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu. –I nie przewracaj tymi oczami, bo mnie to irytuje.
-To może jeszcze nie będę oddychała, bo to pewnie też cię irytuje?!
-Jedyne, co mnie nie irytuje to te twoje usteczka i ciało, z którym robiłbym wszystko gdybyś była taka jak inne.
-To wybacz, bo nie jestem taka jak inne. –Odpowiedziałam i odwróciłam głowę w stronę szyby. Harry w końcu odjechał spod kapliczki. Myślałam, że dojedziemy na miejsce w spokoju, ale chyba jednak się tak nie zapowiadało. Zatrzymał się na jakimś zjeździe i wysiadł z samochodu. Słyszałam jak przeklina i wydziera w niebogłosy. Wysiadłam z samochodu.
-I jeszcze powiedz, że to ja cię zdenerowałam? –Zamknęłam drzwi od samochodu i oparłam się o niego. Ups! To nie było dobre posuniecie. Harry zmierzał w moim kierunku. Kierował nim tylko gniew. Kurde boje się.
Podszedł do mnie i walnął pięścią z całej siły w samochód. Podskoczyłam w miejscu, ale udawałam, że się go nie boję.
-Tak to jest twoja wina, bo nigdy nie wiesz, kiedy się zamknąć. –Zagrodził mi wyjście i był zdecydowanie zbyt blisko. –Wkurwia mnie to, że jesteś, jaka jesteś. Szczególnie to, że jesteś taka piękna. –Przejechał opuszkami palców po moim policzku. –Że masz takie idealne ciało, że jesteś taka pewna siebie, przemądrzała i lubisz mi się stawiać. –Pierwszy raz nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
-Możemy już jechać?
-Nie chcę tam jechać. –Odpowiedział i przybliżył się jeszcze bardziej. Moje serce zaczęło szybciej bić a nogi ugięły się pode mną. Jego zieleń oczu, niski ochrypły głos doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Ale ja chcę tam jechać. –Wyszeptałam patrząc mu prosto w oczy.
-Mogę cię pocałować? –Spytał. Co za pytanie? Totalnie mnie zaskoczyło. Czy on się pyta, czy może mnie pocałować? Wczoraj jakoś się nie hamował.  Oczywiście, że nie możesz.
-Tak. –Wyszeptałam. Bella? Co ty wygadujesz? Harry nachylił się i delikatnie musnął moje usta. Akurat nikt nie jechał.. Serio? W ogóle, co to za droga? Pewnie specjalnie wybrał taką drogę, gdzie nikt nie jeździ.
Język Harrego już zawitał u mnie. W ogóle, czemu ja mu na to pozwalam? Harry podniósł mnie a ja oplotłam go nogami w pasie.
-Gdyby nie to, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy w końcu bym cię przeleciał. –Powiedział i uśmiechnął się. Opanowało mnie pożądanie. Pragnęłam Harrego. Pragnęłam go. Przywarłam ponownie do jego ust. Harry posadził mnie na masce samochodu i zaczął gładzić moje udo. Każdy jego dotyk rozpalał we mnie tysiące iskierek. Włożyłam rękę w jego burze loków i lekko go pociągnęłam.
-Lubię jak tak robisz. –Uśmiechnął się i ponownie mnie pocałował. Jego język był strasznie nachalny. Gdy oderwał się od moich ust zaczął całować mnie po szyi.
-Harry… -Wyszeptałam. –Czekaj my nie możemy. –Powiedziałam. Poczułam, jak lekko przygryza i ssie moją skórę na szyi. –Harry. –Powiedziałam stanowczo. Chłopak oderwał się ode mnie.  Jego źrenice były powiększone a oddech przyspieszony.
-Co ty ze mną wyprawiasz Bella? –Powiedział patrząc na mnie.
-Harry nie powinniśmy się znów całować i to jeszcze w dzień pogrzebu twojego taty. –Styles zaśmiał się.
-Kotku nie ważne czy jest pogrzeb czy ślub… Na ciebie zawsze będę miał ochotę i nie mam zamiaru się hamować. –Uśmiechnął się ukazując dołeczki.
-Harry przyjaciele nie całują się.
-Możemy być przyjaciółmi z przywilejami. –Na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Pokręciłam głową i zeszłam z maski samochodu.
-Na pewno nie będziemy czymś takim. Po prostu nie całuj mnie już nigdy więcej…
-Jasne, jak sobie chcesz. –Odpowiedział i wsiadł do samochodu. Zajęłam miejsce obok niego.
-I tak jesteś moja Isabelle. –Uśmiechnął się. –Zaznaczyłem swoje terytorium. –Wskazał na moją szyję. Spojrzałam w lusterko w samochodzie. Zabije go.
-Kurde Harry to malinka! Jak ja się teraz pokaże? –Popatrzyłam na niego. Malinka była ciemno bordowa i nie należała do najmniejszych.
-Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś moja… -Powiedział trzymając dłoń na moim udzie. 
_______________________
Moim zdaniem wyszedł słabo... :/ 

4 kom=next
 

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 5



Zastukałam lekko w drzwi, ale nie usłyszałam słowa, które zaprosiłoby mnie do środka. Nie zastanawiałam się dłużej tylko nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Pierwsze, co w oczy rzucił mi się Harry siedzący na swoim łóżku z głową spuszczoną ku dołowi. Następnie dostrzegłam wielki bałagan w pokoju.
-Harry? –Spytałam szeptem. Podeszłam do niego i kciukiem podniosłam jego twarz. W jego oczach można było dostrzec ból. –Co tu się stało?
-Po prostu mnie przytul. –Odpowiedział niskim głosem. Na pewno dużo wypił, bo śmierdziało od niego alkoholem z domieszką papierosów. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Weszłam pomiędzy jego nogi i przytuliłam go. –Usiądź na moich kolanach. –Nakazał. Popatrzyłam na niego pytającym wzorkiem. Nie miałam ochoty siedzieć na Harrym. –Proszę. –Usłyszałam jego załamujący się głos. Wyciągnął do mnie rękę, na której dostrzegłam krew, dużo krwi.
-Harry musimy to opatrzeć. –Powiedziałam trzymając jego rękę. On tylko uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Jak mnie przytulisz możemy opatrzeć rany.
-Okay niech ci będzie. –Odparłam. Harry tym razem nie uśmiechnął się. Musiało się stać coś poważnego. Na pewno by to skomentował, albo uśmiechnął się szeroko. Usiadłam na nim okrakiem. Dobrze, że jest pijany może jutro nic nie będzie pamiętał. Harry objął mnie i wtulił swoją twarz w moje ciało. –Powiesz mi, co się stało?
-Jeszcze nie teraz.- Wyszeptał.
-Ty zrobiłeś ten bałagan w pokoju?
-Tak. Co do rany to biłem się z kimś na imprezie, bo mnie wkurwił i trochę rozbiłem szkła.- Usłyszałam przytłumioną wypowiedź Harrego.
-Mogę już zejść i to opatrzymy? Czuję się trochę niezręcznie siedząc okrakiem na tobie.
-Wiesz, że inne by się z tobą zamieniły? –Spytał odrywając twarz od mojego ciała.
-To mogłeś zadzwonić do innej żeby się tobą zaopiekowała a nie do mnie. –Odpowiedziałam wstając z jego kolan. Harry robił jakieś przedstawienie! W ogóle nie wiem, co ja tu robię? Już miałam wychodzić, gdy chwycił mnie za rękę.
-Nie zostawiaj mnie. –W jego oczach błysnęła łza. Harry Styles płacze?
-Dlaczego?
-Bo cię potrzebuję. –Odpowiedział i popatrzył prosto w moje oczy. Dlaczego ja nie potrafię go zostawić i odejść?
-To chodź do łazienki, opatrzymy dłonie.
-Dobra. –Wstał z łózka i poszedł prosto do łazienki. Harry mieszkał sam w pokoju zapewne dlatego, że jego rodzina miała trochę kasy. Nawet nie zaczekał na mnie, więc szybko potruchtałam za nim. Harry wyciągnął jakąś apteczkę z szafki. Oby, chociaż coś tam było… Podeszłam do niego. W świetle wyglądał całkiem inaczej. Jego nos był trochę czerwony, oczy szklane, włosy poszarpane. Wpuścił mnie przed siebie, więc zajęłam miejsce przed nim. Jedną rękę podał mi a drugą zagrodził wyjście. Teraz już nie miałam jak uciec.
-Tylko bądź delikatna. –Wyszeptał mi do ucha. Może da się wykonać… Trzymałam jego wielką dłoń. Na początku zmyłam pod wodą przyschniętą krew następnie wzięłam wodę utlenioną i zaczęłam przepłukiwać rany. Harry przybliżył się do mnie. Teraz opierał się swoim ciałem o moje. Nie należał do lekkich, ale co poradzić?
-Zabandażować ci to? –Spytałam odwracając się w jego stronę. W sumie to nie był najlepszy pomysł. Harry stał tak blisko mnie, że gdy się odwróciłam dzieliły mnie centymetry od jego twarzy.
-Nie jestem dzieckiem. –Odpowiedział i jego kąciki powędrowały ku górze. –Wiesz, że jesteś śliczna?
-Nie. Uważam, że do ślicznych osób nie należę. –Odarłam i zdołałam odsunąć się od niego.
-Nie pierdol Collins.
-Mówię prawdę. –Uśmiechnęłam się. –To powiesz mi, co się stało?
-Nie psuj nam tego uroczego momentu. –Podszedł do mnie. Ja zaśmiałam się.
-Według ciebie to jest urocze?
-No tak. Zawsze się kłócimy. To jedna z niewielu rozmów, gdzie żadne nas nie wkurza się na siebie. –Uśmiechnął się ukazując dołeczki. To był jego prawdziwy uśmiech, który widziałam ostatnio rano na zajęciach psychologii. To wydawało się tak dawno… Gdy stałam tak blisko niego uznałam, że bez tych tatuaży i kolczyka wyglądałby naprawdę uroczo. Myślę, że te dodatki robią z niego takiego „Bad Boy’a”.
-To jak już jest tak uroczo to mogę już iść? –Popatrzyłam na niego. Uśmiech momentalnie znikł. Harry podszedł do mnie i posadził mnie na umywalce. Nie czułam się zbyt komfortowo dlatego, że byłam w krótkich spodenkach i bluzce, która sięgała mi do ud, Harry był zbyt blisko mnie, był pijany i trzymał swoje dłonie na moich udach.
-Nie chcę żebyś szła. Wiesz, że jestem trochę pijany i wiesz, że zawsze mam na ciebie ochotę… A ta twoja piżamka dodaje ci tylko uroku. –Powiedział ochrypłym głosem. Po moim ciele momentalnie rozeszła się gęsia skórka. Szlag! Nie tak moje ciało powinno zareagować. –Podoba mi się to, że tak reagujesz na mój dotyk, słowa. –Harry kontynuował a moje serce niebezpiecznie zwiększyło prędkość bicia.
-Po prostu mi zimno. –Mój głos lekko się załamał. Nie wiedziałam, że Harry tak działa na mnie. W sumie skłamałam go bo w tej chwili było mi gorąco.
-Nie kłam mnie Bella. –Uśmiechnął się i w jednym momencie Harry pocałował mnie. Zamiast go odepchnąć i uderzyć w twarz pozwoliłam mu mnie całować. Pozwoliłam jego językowi przejść przez moje zęby. Moje dłonie powędrowały na jego czuprynę, lekko pociągnęłam go za włos a on warknął. Przez ten moment, gdy Harry napierał na mnie w ogóle nie myślałam, co robię. Oplotłam jego biodra swoimi nogami i jeszcze bardziej przyciągnęłam go do siebie. Harry chciał mnie ściągnąć z umywalki i przenieść na łóżko, ale na szczęście się ocknęłam.
-Harry… -Wyszeptałam biorąc głęboki oddech. –Nie możemy.
-Możemy. –Powiedział i znów chciał mnie pocałować, ale odwróciłam twarz.
-Nie powinno się to wydarzyć. –Uśmiechnęłam się. –Jesteś pijany a ja zmęczona.
-Nie zwalaj tego na alkohol. –Prychnął. –Wiem, że obydwoje siebie pragniemy.
-To nie prawda. –Powiedziałam szybko. Dobra jednak prawda. Harry mnie pociąga, ale bezpieczniej jest kłamać. –Będzie lepiej jak już pójdę.
-Nie ładnie tak Bella. Najpierw mnie całujesz a teraz chcesz uciec?
-Jestem zmęczona. –Uśmiechnęłam się. –A po za tym to ty mnie pierwszy pocałowałeś.
-A mi zmarł tata. –Wypalił. Ja momentalnie zamarłam. Co? Zmarł jego tata? A ja byłam dla niego taka nieprzyjemna dziś. –I w ogóle Niall pewnie będzie zazdrosny.
-Nie jesteśmy razem. Poprosił mnie o przysługę. –Wyjaśniłam szybko. –Harry tak mi przykro, nie wiedziałam…
-Nie udawaj, że ci przykro. Nie znałaś go. –Powiedział patrząc prosto w oczy.
-Może go nie znałam, ale jest mi przykro, że zmarł ci tata. –Podeszłam do niego i przytuliłam go. Harry nawet nie drgnął. –Mogę coś dla ciebie zrobić?
-Zostać ze mną. –Tak.. Mogłam nie pytać. Co mogłabym zrobić dla Harrego koło 3 nad ranem? –Albo, chociaż dopóki nie usnę.
-Dobra. –Zgodziłam się. W ogóle, co się ze mną dzieje? Zgodziłam się pewnie dlatego, że tata Harrego zmarł. Nie chciałam pytać, jak i dlaczego… To był dla niego ciężki wieczór. Mam tylko nadzieję, że jakoś zapomni o pocałunku… Nadzieja umiera ostatnia prawda?
Harry ściągnął swoją koszulkę i wszedł pod kołdrę. Gdy tylko pomyślałam o wygodnym, ciepłym łóżku moje oczy same się zamykały.
-No chodź. Nie gryzę. –Powiedział klepiąc miejsce obok siebie. W ogóle to było nie fair, że mieszkał sam, miał swoją łazienkę i swoje duże łóżko. Wdrapałam się na miejsce obok niego i położyłam na skrawku łóżka. Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. –Przybliż się do mnie Bella.
-Wygodnie mi jest tutaj. –Odpowiedziałam zmęczonym głosem. Nie miałam siły się z nim przekomarzać. Nagle poczułam, jak ciągnie mnie w swoją stronę. Od jego nagiego torsu biło ciepło. Momentalnie zrobiło mi się ciepło i poczułam się bezpiecznie. Nie miałam już ochoty gadać. Chciałam tylko spać. Poczułam tylko, jak zakłada moje włosy za ucho i gładzi moją twarz opuszkami palców. To było przyjemne, idealne do uśpienia mnie. 

Obudziło mnie słońce wpadające przez żaluzje. Niechętnie otwarłam oczy i pierwsze, co to rzucił mi się inny wygląd pokoju. Chyba nie jestem u siebie… Po chwili dostrzegłam znajome mi tatuaże i twarz. Boże! Zapomniałam, że zostałam u niego na noc. Która jest godzina? W ogóle pewnie zaspałam na wykłady. 

Delikatnie odsunęłam się od niego starając się nie obudzić go. Nie powinien dziś iść na zajęcia. Zapewne i tak nie pójdzie, co się o niego martwię? Postawiłam nogi na zimnej posadzce. Już miałam zakładać buty, gdy nagle łóżko zaskrzypiało. Zamarłam. Odwróciłam się, ale Harry tylko coś mruknął pod nosem. Wsunęłam buty na stopy i podeszłam do drzwi. Już naciskałam klamkę.
-Nie ładnie wychodzić bez pożegnania. –Harry wymruczał. Jego poranny, zachrypnięty głos… Nogi same się uginają.
-Spałeś nie chciałam cię budzić. –Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam.
-Jasne. –Odpowiedział. –Żadnego porannego buziaczka?
-Marzyć zawsze można. –Odparłam i uśmiechnęłam się. To, że zmarł jego tata nie będę robiła wszystko, co chce.
-Wczoraj pozwoliłaś się całować. –Podniósł się na łokciach. –Nie byłem tak pijany żeby zapomnieć.
-Szkoda. To był błąd. Teraz muszę iść. Trzymaj się z dala od kłopotów Harry. –Powiedziałam wychodząc z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo. Nawet nie wiem, która jest godzina. Telefon zostawiłam w swoim pokoju. 

Szybkim krokiem wróciłam do swojego pokoju. Spotkałam parę studentów, którzy serdecznie uśmiechali się do mnie. W pokoju nie było nikogo. Nawet Perrie. Szlag! Wzięłam telefon z mojego łóżka. Była dokładnie 13.42. Super! Zajęcia zaraz dobiegną końca. Dopiero drugi dzień a ja już opuściłam. Wszystko wina Harrego. 

Musiałam się z tym pogodzić. Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam sobie długą czarna spódnicę i bluzkę na szelkach. Włosy spięłam w koka, umyłam twarz i zęby oraz nałożyłam tusz na rzęsy. Tyle mam dobrego, że się wyspałam. Wyszłam z łazienki i podeszłam do lodówki. Głodna byłam a ona trochę świeciła pustkami. Mój telefon zadzwonił. Podeszłam do niego i dopiero skapnęłam się, że mam dwa połączenia i dwa sms. Danielle dzwoniła do mnie i wysłała sms.
„Gdzie ty się podziewasz? Żyjesz w ogóle? Wyszłaś wczoraj i nie wróciłaś. Martwię się, zadzwoń!”
Biedna Danielle, nawet nie wzięłam telefonu, bo Harry był ważniejszy. Natychmiast odpisałam, że ze mną wszystko okay i opowiem jej, jak przyjdzie. Drugi sms był od Stylesa.
„Kotku tak mi smutno bez ciebie i twojego języka :(. Boże! Mógłby się ogarnąć, zmarł jego tata… Chyba, że on tak odreagowuje.
Po jakimś czasie Danielle i Perrie wróciły z uczelni i od razu rzuciły się na mnie. Na szczęście miały jedzenie. Byłam głodna. Wzięłam kanapkę, kupioną w SubWay i zaczęłam im wszystko odpowiadać.
-Nie mogę uwierzyć, że się pocałowaliście. –Danielle siedziała z otwartą buzią.
-A ja mogę i dodam coś… A nie mówiłam.
-Perrie proszę cię. To był impuls. –Powiedziałam przegryzając kanapkę. –A to, że zostałam z nim to tylko dlatego, że nie dałby mi spokoju.
-Wiesz, że winny się tłumaczy. –Perrie poruszała śmiesznie brwiami. Ach! Te jej teorie… Nie miałam już siły się z nią przekomarzać, więc odpuściłam i skończyłam jeść.
-Chyba idę się spacer. –Wstałam z łóżka i ubrałam buty.
-Teraz Harry nazywa się spacer? –Perrie spytała śmiejąc się.
-Dokładnie tak! –Klasnęłam w dłonie. –Idę się po prostu przejść. Noc w jednym łóżku z Harrym to za dużo.
-Ja bym nie przeżyła. Jesteś pewna, że cię nie zgwałcił? –Spytała Danielle.
-Chyba jestem. –Powiedziałam śmiejąc się. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi i dostrzegłam Harrego idącego w stronę naszego pokoju. Jedynym wyjściem z akademika była droga, którą przemierza Styles. Odwróciłam się na pięcie i już myślałam, ze mnie nie widział.
-Collins! Wiem, że to ty! –Usłyszałam jego głos.
-Szlag! –Zaklęłam pod nosem. Odwróciłam się i dostrzegłam go idącego w moją stronę.
-Chcę pogadać. –Powiedział patrząc na mnie. –I prosić cię o coś…
-Mnie?
-Tak ciebie. –Odpowiedział patrząc na mnie. –Powiem ci, ale chodź pójdziemy gdzieś się przejść.
-A, co jeśli nie chcę?
-A nie wybierałaś się na spacer czy coś? –Popatrzył na moje nogi. Znajdowały się na nich wyjściowe buty. W akademiku nie chodzę w butach tylko na boso.
-Tak na samotny spacer.
-To teraz możesz iść na spacer ze swoim kotkiem. –Powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Harry proszę… Dla mnie to wystarczająco dużo, że zostałam wczoraj u ciebie na noc. –Ściszyłam głos. –I spałam w twoim łóżku i się całowaliśmy.
-Dobra w sumie dziś nie mam ochoty ci dogryzać. –Powiedział i uśmiechnął się. Wow! Cóż za zmiana…
-To, jaką masz tą prośbę? –Spytałam patrząc na niego.
_______________________


4 kom. = next