sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 38

-Harry! - mama mojego chłopaka upomina go, ale on puszcza to mimo uszu.
-Co za różnica czy teraz czy po ślubie?
-Jesteśmy chrześcijanami - moja mama mówi ze spokojem. Jestem zdziwiona, że jest spokojna i opanowana - a z tego, co wiem to chrześcijanie dopiero po ślubie mieszkają razem i tak dalej.
-Po chuj jakiś ślub. Jedynie zmieniasz nazwisko i nosisz jakiś pierścionek, który nic oznacza.
-Harry proszę cię - znów odzywa się mama Harrego. Ja chyba nie chce zabierać głosu w tej dziwnej rozmowie.
-No to mamy odmienne zdania - mama uśmiecha się do niego.
-Wie pani co? I tak już śpimy razem ze sobą - pierwszy raz czerwienie się - Bella nocuje u mnie często.
-Bella - moja mama patrzy na mnie ze zdziwieniem, a tata dławi się kawałkiem indyka.
-Ja... - zaczynam, ale w sumie nie wiem, co chciałam powiedzieć, więc tylko spuszczam głowę na dół. Harry gwałtownie wstaje od stołu.
-Czy państwu się to podoba czy nie i tak będziemy mieszkali razem wcześniej niż przed ślubem. Kocham państwa córkę i nie obchodzi mnie jakaś wiara... A tak na obronę mojej dziewczyny to wy tez nie jesteście święci!
-Harry wystarczy już! - mama Harrego piorunuje go wzrokiem, a on tylko wzrusza ramionami i odchodzi od stołu. Unoszę głowę i patrzę na moich rodziców. Co Harry miał na myśli?
-O czym on mówi?
-Nie ważne - odpowiada mama. Czyli jednak coś ukrywają przede mną. Czuję się w tym momencie bardzo źle. Mój chłopak wie o czymś o czym ja nie wiem...

Ja też wstaję od stołu, ale nie tak gwałtownie, jak Harry.
-Przepraszam - szeptam i szybkim krokiem opuszczam jadalnie i wychodzę z domu. Chcę uciec stąd, jak najdalej, ale nie znam tych okolic, więc siadam na schodach. Od razu otula mnie zimne powietrze. W sumie nie chce mi się płakać. Nie wiem, jak się ma czuć dziecko oszukiwane przez nie wiadomo ile lat...
Zastanawia mnie tylko o, co chodzi. Harry o tym wie. On nie zna moich rodziców, a oni nie znają jego. Chyba, że znów wszyscy udają, że się nie znają, a tak na prawdę wiedzą o sobie wszystko. Kurwa. Nawet nie wiadomo kto mówi prawdę i komu powinnam teraz ufać.
Otulam kolana i patrzę przed siebie. W końcu pękam i czuje, jak po moim policzku płynie samotna łza. Godzina przygotowania poszła na marne.
Nagle przede mną pojawia się postać. Unoszę głowę i patrzę na Harrego. Chłopak siada obok mnie, śmierdzi od niego papierosami.
-Przepraszam za to wszystko - mówi. Wstaję i siadam mu na kolanach, zarzucam ręce na szyje i wtulam się w jego ciepłe ciało.
-Przyjmuje przeprosiny - szeptam. Harry mocniej mnie obejmuje i całuje w czoło. Teraz czuję jego wodę kolońską pomieszaną z papierosami i miętową gumą do żucia. -Nie powinieneś zaczynać tego tematu.
-Wiem - odpowiada - teraz już wiem, dlaczego nie chciałaś zamieszkać ze mną. Zaczynać temat z twoją mamą to był błąd. Nie wiedziałem, że jest tak bardzo wierząca.
-No niestety jest. Nie wiem czy przejdzie u niej to moje nocowanie u ciebie. Pierwszy raz się zawstydziłam przy rodzicach.
-Przepraszam. Nie powinienem tego mówić.
-W porządku. Nie wiedziałeś, jaka była sytuacja.
-Ale mogłem trzymać język za zębami. Zepsułem cały świąteczny obiad.
-Może jeszcze da się go uratować - odsuwam się trochę od niego tak żeby widzieć, jego twarz. Widzę, że już wrócił mój uroczy i kochany Harry. Nie ma już tego zgniewanego i zirytowanego  Stylesa. Jego ciemna strona schowała się.
-Wątpię. Mama się pewnie teraz za mnie wstydzi a tata przewraca w grobie - uśmiecha się, ale wiem, że źle się z tym czuje. Widzę to po nim. Kciukiem unoszę jego głowę i czule całuje jego miękkie usta.
-Niestety taki już jesteś, ale i tak cię kocham - uśmiecham się do niego i jeszcze raz, tym razem wolnej całuje go.
-Ja ciebie też kocham, kochanie - Harry delikatnie przygryza moja wargę i gładzi moje udo. -Seksownie dziś wyglądasz - szepta mi do ucha. Momentalnie na moim ciele pojawia się gęsia skórka.
-Dziękuje kotku - odpowiadam i uśmiecham się. W między czasie bawię się jego wisiorkiem czyli literką. -Przynajmniej dowiedziałam się, jaki masz pogląd na ślub i te sprawy.
-Nie myśl, że nie chciałbym żebyś wyszła za mnie. Wręcz przeciwnie - uśmiecha się - chciałbym żebyś była moją żoną, ale jeszcze nie teraz.
-Ale już chciałbyś mieszkać ze mną.
-No tak - kiwa głową. - Jeśli twoi rodzicie nadal nie wyrażą na to zgody, albo nie zaakceptują tego to mogę nawet wziąć ślub z tobą dzisiaj.
-Głupi jesteś - śmieję się. Na ustach Harrego też tryumfuje szeroki uśmiech. Nieświadomie poprawił mi humor i dzięki niemu zapomniałam o kłamstwach rodziców.
-Po prostu zakochany - odpowiada i tym razem on mnie całuje. -Mam ochotę ściągnąć z ciebie tą spódniczkę - jego lekko zachrypnięty głos przyprawia mnie o mały zawał serca.
-To zrób to.
-Tutaj? - Harry unosi jedną brew, a ja przygryzam wargę.
-Tak - odpowiadam i uśmiecham się szeroko. Ręka Harrego wędruje pod spódnicę i zatrzymuję rękę na udach.
-Hey! - słyszę znajomy głos z oddali, więc odwracam głowę i dostrzegam Gemmę.
-Jak zawsze coś spierdoli - Harry wyciąga szybko rękę spod spódnicy, a ja wstaję z jego kolan. Na początku nie mogę poznać Gemmy. Zrobiła sobie niebiesko-fioletowe włosy.
-Wow! Co za zamiana! - podchodzę do niej i przytulam ją. -Ślicznie wyglądasz - uśmiecham się szeroko.
-Dziękuję. Ty też ślicznie, jak zawsze - odpowiada. Harry podchodzi do nas. Witamy się z jej narzeczonym. -Czemu jesteście na zewnątrz?
-Tak wyszło - Harry wzrusza ramionami.
-Co zrobiłeś?
-Z mamą Belli mamy odmienne zdanie na pewne sprawy.
-Och Harry... - Gemma kręci głową i chwyta Ashtona za rękę. -Chodźmy do środka.

Wchodzimy w czwórkę do jadalni. Nasi rodzice prowadzą ożywioną konwersację. Gdy wchodzimy do pomieszczenia ich oczy kierują się w naszą stronę, a rozmowa ucisza się.
-Dzień dobry - zaczyna Gemma. Dziewczyna wita się ze swoją mamą, potem z moimi rodzicami. y dyskretnie z Harrym opuszczamy jadalnie i idziemy do salonu. Obydwoje nie mamy ochoty tam być, więc po co się męczyć?
Siadam na kanapie, a Harry kładzie się na sofie. Głowę kładzie na moich kolanach. Włączamy telewizję, w której i tak nic nie ma. Bawię się włosami Harrego i staram się skupić na jakimkolwiek filmie. Jest mi trudno, bo Harry cały czas skacze po kanałach.
-Ale gówno. Jak zawsze kurwa - ciągnę go mocniej za loka.
-Hamuj te przekleństwa - nachylam się i całuję go.
-Dla ciebie wszystko kochanie - odpowiada, a ja uśmiecham się szeroko.
-Chcecie ciasto? - słyszę głos mojej mamy.
-Zaraz przyjdziemy - odpowiadam i przewracam oczami. -Nie mam ochoty tam wracać.
-Trzeba było nie mówić, że tam wrócimy - odpowiada i wstaję z sofy. Poprawia włosy, które mu zburzyłam. Wygląda seksowniej. -Chodź księżniczko - podaje mi dłoń. Wyłączam telewizor i splatam nasze dłonie. Wchodzimy do jadalni i znów wszystkie oczy skierowane są na nas.
-Chciałbym przeprosić za moje zachowanie - zaczyna Harry. Muszę przyznać, że trochę mnie tym zaskoczył.
-W porządku - odpowiada mój tata, moja mama także mu przytakuje.
-Siadajcie i jedzcie - zabiera głos moja mama. W sumie nie zdążyłam zjeść indyka, wiec jestem głodna. Kroję sobie wielki kawałek ciasta dyniowego i zajadam.

Po jakimś czasie rodzinne spotkanie dobiega końca. Gemma i Ashton wracają do swojego domu, a reszta nas zostaje w domu Harrego. Moi rodzice będą tu nocowali. Jest dopiero 18, a ja już padam na twarz.
-To jak będzie z pokojami?
-Mogę ustąpić wam mojej sypialni - mówi Anne do moich rodziców.
-Przestań - mama macha ręką. - Możemy się przespać nawet na kanapie w salonie.
-Są dwa wolne pokoje. Możecie spać w pokoju Gemmy.
-I już mamy rozwiązanie - mówi mój tata. Ja siedzę obok Harrego i przyglądam się całej rozmowie.
-A my będziemy spali u mnie - Harry zabiera głos.
-No nie wiem... - zaczyna mama i patrzy na mnie. Ja nie wiem, co mam odpowiedzieć. Chciałabym spać z Harrym, jak robię to każdego wieczoru. Czuję się przy nim bezpiecznie.
-Niech już pani odpuści. I tak śpimy ze sobą. To nic złego spać w jednym łóżku z osobą, którą się kocha - patrzę na reakcje rodziców. Moja mama niezauważalnie kiwa głową, a tata ma taki sam wyraz twarzy, jak przed chwilą. Zawsze z mimiki taty trudno było cokolwiek odczytać.
-Dobrze. Dzisiaj się na to zgodzę, ale proszę... W pozostałe dni nie zostawaj na noc u Harrego. Dobrze Bella?
-Dobrze - odpowiadam. Po, co w ogóle kłamie? I tak od razu po powrocie będę nocowała u Harrego. Może mojej mamie będzie lepiej żyć ze świadomością, że nocuję u siebie, bo przecież dałam jej moje słowo.
Nagle dzwoni telefon Harrego. Wyciąga go z kieszeni i wychodzi z pokoju. Tata włącza telewizor i wszyscy przenosimy wzrok na płaski telewizor.
-Bella możemy porozmawiać? - mama szepta w moją stronę. Kiwam głową i opuszczamy pokój. Idziemy do kuchni. -Ciężko jest cię złapać samą. Harry cały czas cię pilnuje.
-Taki już jest - uśmiecham się do niej i siadam na barowym stołku. Mama siada obok mnie i ujmuje moją dłoń.
-Harry ma rację. Nie jesteśmy tacy święci, jakich zgrywamy - na twarzy mojej mamy pojawia się nerwowy śmiech. -Nie chcę już bardziej psuć tego wieczoru, więc jeszcze dzisiaj ci tego nie powiem. Ale chcę żebyś wiedziała, że cię bardzo kocham.
-Czemu to mówisz?
-Chcę żebyś wiedziała to. I chcę żebyś przysięgła, że po poznaniu prawdy nie zostawisz nas.
-Przerażasz mnie... - szeptam i patrzę na nią z przerażeniem.
-Przepraszam. Nie mogę ci tego teraz powiedzieć. Dowiesz się w odpowiednim czasie.
-Dlaczego nie teraz?
-Chciałabym być z tobą sam na sam - mama się uśmiecha i wskazuje na Harrego, który siedzi na fotelu i patrzy się na mnie.
-Och - kiwam głową. Mama ma rację. Harry cały czas jest przy mnie.
-Widać, że wam zależy na sobie... To jest piękne, że w tych czasach istnieje takie prawdziwe uczucie. Po tym, jak Harry zaczął tą rozmowę, która doprowadziła do dziwnej sytuacji między nami wszystkimi i tak byłaś w niego wtulona.
-Widziałaś nas?
-Chciałam iść do ciebie, ale Harry mnie uprzedził - uśmiecha się, a ja kiwam głową - widziałam, jak byłaś w niego wtulona a on obejmował cię.
-Kocham go...
-To dobrze. Mam nadzieję, że cię nigdy nie zrani.
Och mamo... Gdybyś wiedziała ile razy on mnie zranił...

Resztę wieczoru spędzamy przed telewizorem oglądając dość ciekawy film. Mama Harrego pierwsza odpada. Przed 23 idzie wziąć prysznic, a następnie kładzie się spać. Jakiś czas później moja mama nas opuszcza, a na sam koniec mój tata. Potem uznajemy, że i tak nie ma nic ciekawego w telewizji, więc idziemy obydwoje pod prysznic. Wszyscy już śpią, więc swobodnie bierzemy prysznic i idziemy spać. Jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy usypiam.


Budzą mnie głosy dochodzące z dołu. Otwieram oczy i sięgam po telefon. Dochodzi dopiero 9. Harry nadal śpi. Dlaczego on ma taki twardy sen? Chwilę go obserwuje, a potem zdaje sobie sprawę, że już nie usnę. Nie chce go budzić, ale niestety nie mogę wyjść, bo Harry przywalił mnie swoją ręką.
Nudzę się, więc obrysowuje każdy jego tatuaż.
-Czemu już nie śpisz małpko? -poranny głos Harrego jest niesamowity.
-Małpko? - uśmiecham się szeroko, a on otwiera swoje zielono niebieskie oczy.
-Tak. Kochana małpko, lepiej?
-Lepiej - odpowiadam i uśmiecham się szeroko. -Jak mnie wypuścisz, to będziesz mógł dalej sobie spać.
-Nie chcę żebyś mnie opuszczała - odpowiada i mocniej mnie obejmuje. -Teraz już nigdy nie wyjdziesz stąd.
-Mogę zacząć krzyczeć - uśmiecham się, a Harry głośno się śmieje. Zabiera swoją rękę z mojego ciała i odczuwam ulgę. Wygrzebuję się spod kołdry i ubieram ubrania. Następnie schodzę na dół i jem śniadanie.
Wszyscy zachowują się tak, jakby wczorajsza wymiana zdań nie miała miejsca. Trochę irytujące, bo ja nadal pamiętam dziwne gadanie mojej mamy i jakieś pieprzony sekrety mojej rodzinki...

Po jakimś czasie dołącza do nas Harry. Mój nie poranny ptaszek. Jestem zdziwiona, że wstał o tak wczesnej porze.
Wszyscy wspólnie decydujemy o tym, że pojedziemy do sklepów. Dzisiaj jest Black Friday, więc warto się wybrać. Można upolować niezłe rzeczy. Harry oczywiście coś mruczy pod nosem i nie jest za bardzo zadowolony. Mój tata także. Ale niestety trzy kobiety przeciwko dwóm mężczyznom. Są przegłosowani.

Gdy wszyscy są gotowi jedziemy na zakupy. Ja jadę z Harrym, a nasi rodzice jadą razem. Moglibyśmy jechać jednym samochodem, ale w końcu wyszło inaczej.
Na dodatek nie mogliśmy znaleźć wolnego miejsca na parkingu. Jest dopiero 11, a ludzi jest bardzo dużo.
Nareszcie udaje się Harremu znaleźć miejsce parkingowe i w końcu możemy iść na zakupy. Muszę znaleźć cos mu na prezent. Raczej dzisiaj mu nic nie znajdę ani nie kupię, bo założę się, że nie opuści mnie na krok.
W sumie nawet nie wiem, co mu kupić na gwiazdkę. Na obecną chwilę nic nie przychodzi mi do głowy...

Po kilku godzinach stania w kolejce mam już dość tych zakupów. Nawet w pieprzonym KFC jest dużo ludzi. Wydaje mi się, że za niedługo braknie wszystkim tlenu w tych wszystkich sklepach... Odpuszczamy sobie KFC i idziemy poszukać innej restauracji z mniejszą kolejką.
Niestety wszędzie jest wszystko zapchane, więc idziemy do pierwszej lepszej i bierzemy byle co.
-To nie był dobry pomysł.
-Mówiłem - odpowiada Harry, a ja przewracam oczami. Niestety muszę przyznać mu rację. Nie lubię, gdy on ma rację.

Gdy kończymy jedzenie spotykamy naszych rodziców, którzy są obładowani torbami z zakupami. W większości wszystko nosi mój tata. My mamy zaledwie trzy torby, w których znajdują się ubrania. Nie miałam weny na chodzenie po sklepach i stania w tych wszystkich kolejkach.

Po kilkugodzinnym chodzeniu po sklepach uznajemy, że już nie mamy siły. Rodzice upierają się, że to oni chcą odstawić mnie do akademika. Harry odwozi swoją mamę, a rodzice odwożą mnie. Droga dłuży mi się. Gdy jadę z Harrym czas mija mi tak szybko. Gdy jadę z moimi rodzicami czuję się jakbyśmy stali w miejscu.

Po jakimś czasie w końcu jesteśmy pod akademikiem. Rodzice upierają się, że chcą wejść ze mną.  Pewnie muszą wszystko skontrolować. Ten Black Friday wziął mi całą energię, więc wolnym krokiem zmierzam do mojego pokoju... W końcu jesteśmy. Naciskam klamkę i drzwi się otwierają. Od razu rzucają mi się kolorowe włosy Ellie. Dziewczyna odwraca głowę i zamiera. To chyba jakieś żarty... Oni też się znają?
-Ellie... - szepta mama.
-Znacie się? - jestem zdezorientowana.
-Bella... - mama uśmiecha się nerwowo. - Nie wiem czy będzie inny czas na powiedzenie tego, co musi być powiedziane. Ellie to twoja siostra.
Czuję się, jakby nagle wszystko się zatrzymało, a w mojej głowie tylko brzmią słowa mojej mamy... Moja siostra...
-Słucham?!
___________________________
W końcu w miarę wyjaśniło się kim jest Ellie! Ale mogę Wam powiedzieć, że to jeszcze nie wszystko. Jeszcze nasza Ellie ma kilka sekretów :) Pozdrawiam i zapraszam do komentowania!


6 kom=next!

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 37

Budzę się u boku Harrego kolejny raz. Muszę przyznać, że całkowicie mi się to podoba i coraz bardziej się do tego przyzwyczajam. Wygrzebuję się spod kołdry i objęć mojego chłopaka. Kieruje się prosto do łazienki.
Załatwiam swoje potrzeby i zabezpieczam się na krwawe dni, które są już bardzo blisko. Myję twarz i zęby, a następnie rozczesuję włosy. Po stałych czynnościach wracam do Harrego.
Całuję go w czoło, a on coś mruczy pod nosem.
-Dzień dobry kochanie - szeptam. On dalej ma zamknięte oczy, ale na jego ustach pojawia się słodki uśmiech. -Idę po coś na śniadanie.
-Sama nigdzie nie idziesz - opowiada i otwiera oczy. -Poczekaj. Ogarnę się i pójdziemy razem.
-Dobra, jak chcesz - uśmiecham się do niego i wstaję z łózka. Wybieram ubrania na dzisiaj i zaczynam się przebierać. Wiem, że Harry mnie obserwuje więc robię to powoli.
-Kurwa - mówi zaspanym głosem. Odwracam się w jego stronę i lekko przygryzam wargę. -Doprowadzisz mnie do szaleństwa swoim zachowaniem.
-Nie gadaj głupot - mówię i zakładam podkoszulek. -Koniec pokazu - uśmiecham się do niego, a on wygrzebuje się spod kołdry.
Idziemy razem do łazienki. Robię delikatny makijaż lekko zakrywając malinkę. Nadal są sine, ale korektor trochę je maskuje.
-Chcesz trochę pod oko? - macham Harremu przed twarzą korektorem.
-Nie kotku - odpowiada i zaczyna się śmiać. -Ubiorę po prostu ciemne okulary.
-Dobrze, jak chcesz.
-Ale dziękuje za propozycję - mówi i całuje mnie w czoło. Na moich ustach od razu gości uśmiech.

Gdy jesteśmy gotowi wychodzimy z mieszkania. Jest niedziela, więc jeszcze jeden wolny dzień od wykładów.
Jedziemy samochodem Harrego do jakiejkolwiek knajpki oddalonej od campusu.
Styles w knajpie ściąga okulary. Kelnerka z zaciekawieniem przygląda się mojemu chłopakowi. Jest mniej więcej w naszym wieku, więc jestem zazdrosna. Harry jest mój i tylko mój. Splatam nasze dłonie i przybliżam się do niego. Dziewczyna przenosi wzrok z mojego Harrego na mnie i skanuje moją postawę.
-Stolik dla dwojga - mówi Harry. Kelnerka o imieniu Jennifer znów gapi się na niego.
-Proszę za mną - odzywa się. Idziemy za Jennifer, która prowadzi nas w głąb sali. -Proszę, stolik dla dwojga. Jak już się zdecydujecie na coś zawołajcie mnie.
-Oczywiście - odpowiada Harry i uśmiecha się do kelnerki. Dziewczyna odpowiada mu tym samym i odchodzi od stolika kręcąc tyłkiem.
-Nawet z podbitym okiem dziewczyny lecą na ciebie - mówię i przeglądam kartę z jedzeniem.
-Nie bądź zazdrosna kochanie. Wiesz, że należę tylko do ciebie Bella.
-Wiem - odpowiadam pewnym siebie głosem i uśmiecham się do niego szeroko.

Po zjedzonym śniadaniu wracamy na campus. Chcieliśmy jeszcze pospacerować, ale niestety pogoda nam na to nie pozwoliła. Zaczęło padać, więc musieliśmy wrócić do pokoju Harrego. Jeszcze do tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch, więc marzyłam tylko o tym żeby położyć się na łóżku i zwinąć w kulkę.
Weszliśmy do pokoju, ściągnęłam buty i od razu położyłam się na łóżko.
-Wszystko w porządku?
-Trochę boli mnie brzuch - odpowiadam i zwijam się w kulkę. Harry kładzie się obok mnie i przyciąga mnie do siebie.
-Mogę cokolwiek zrobić dla ciebie?
-Chyba tylko załatwić mi tabletki przeciwbólowe - uśmiecham się. Lubię, jak jest taki kochany i troszczy się o mnie. Harry podnosi mi bluzkę i zaczyna całować mój bolący brzuch. -Wiesz, że jesteś najlepszy?
-Wiem - odpowiada i całuje mnie w usta. -Wiesz, że cię kocham prawda?
-Wiem. Ja ciebie też kocham Harry - odpowiadam i delikatnie gładzę go po policzku.
Po tych czułych wyznaniach mój  chłopak idzie do łazienki po tabletki przeciwbólowe i przynosi mi je. Połykam tabletkę i popijam wodą.

Resztę dnia głownie spędzamy w łóżku rozmawiając, oglądając TV. Harry co jakiś czas masuje mój brzuch i koi ból. Jest cudownym chłopakiem.

W poniedziałek obydwoje odpuszczamy sobie wykłady. Ja nie mam siły podnieść się z łóżka, a Harry uznaje, że nie chce się pokazywać z podbitym okiem, więc zostajemy w jego pokoju kolejny dzień.

Nadchodzi wtorek i ja czuję się lepiej, ale Harry uznaje, że zostanie jeszcze dzisiaj w łóżku. Jego oko wygląda lepiej. Nie wygląda już tak źle, jak wczoraj. No, ale nie będę go zmuszała do niczego. Przygotowuję się i wcześniej wychodzę, aby jeszcze coś zjeść.
W drodze na campus spotykam Danielle i Liama.
-Hey - mówię i uśmiecham się do nich szeroko.
-Proszę, proszę kogo ja w końcu widzę? Odkąd pogodziłaś się z Harrym zniknęłaś - mówi Danielle i robi smutną minę.
-Przepraszam. Co tam u was słychać?
-Całkiem nieźle - odpowiada Liam. -Właśnie szliśmy coś zjeść. Idziesz z nami?
-Jasne - uśmiecham się do nich i idziemy do pobliskiej kafejki.
Każdy zamawia to na, co ma ochotę i w końcu biorę coś do ust. Nawet nie wiedziałam, że byłam taka głodna.
-Macie jakiekolwiek wieści do naszych przyjaciół?
-Ja wiem tylko, że Niall mówił, że Zayn ma dostać przepustkę na święto dziękczynienia - odpowiada Liam. Na imię "Zayn" czuję, jak moje serce mi przyspiesza.
-Co do Perrie to właśnie przyszedł list. Czekałam na ciebie i go nie otwierałam.
-Zaraz go przeczytamy - mówię i uśmiecham się do niej. - Ja wiem od Harrego, że Louis siedzi za kratkami cztery miesiące, a po wyjściu będzie pod nadzorem kuratora.
-Wow, ale się porobiło - mówi Liam. Ja i Danielle kiwamy głową i na chwile między nami jest cisza.
-Chciałabym żeby znów było tak jak rok temu - kończę jedzenie i uśmiecham się na wspomnienia.
-Tak... Ja też - odpowiada Danielle, a tym razem Liam kiwa głową.
-Dobra ja się zbieram. Do zobaczenia później - chłopak Danielle wstaje od stolika i całuje ją w czoło.
-Na razie Liam - mówię i uśmiecham się do niego. Chłopak odpowiada mi tym samym i wychodzi z kafejki. Dani od razu wyciąga list z torebki i siada bliżej mnie następnie otwiera list i rozkłada go.

" Droga B&D 
Nie wiem ile już tutaj siedzę, ale wiem jedno. Chcę już stąd wyjść. Dopiero teraz uzyskałam pozwolenie na napisanie listu. Uważali, że byłam załamana i mogłabym sobie zrobić krzywdę długopisem. Popierdoleni ludzie. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że bardzo tęsknie za Wami i chciałabym Was uściskać i znów pogadać na głupie tematy. W tym ośrodku zrozumiałam, że mam problem z narkotykami. Myślę, że terapia mi pomaga i jak najszybciej opuszczę to gówniane miejsce.Chciałam ci też Bella podziękować za uratowanie Zayna. Jeśli by wtedy nie przeżył na pewno nie byłabym wstanie żyć bez niego. Jesteście dla mnie wszystkim. Kocham Was i tęsknie za Wami bardzo. Chcę mi się płakać. Jeśli będę się dobrze sprawować w końcu będę mogła przyjmować gości. Postaram się uczynić to, jak najszybciej. Pozdrówcie wszystkich głupoli. Tęsknie... 
Perrie :) "  

Po przeczytaniu listu chce mi się płakać. Właśnie dotarło do mnie, jak bardzo mi brakuje mojej Perrie... Nieświadomie przytulam się do Danielle.
-Mi też jej brakuje - dziewczyna obejmuje mnie ramieniem i obydwie pociągamy nosem. Następnie chwile rozmawiamy o tym wszystkim i postanawiamy jej odpisać po wykładach.
Płacimy za posiłek i wychodzimy z kafejki i każda z nas idzie na swoje wykłady.

Po zajęciach znów spotykam się z Danielle i obydwie odpisujemy na list. Piszemy ogólnie, co u nas się zmieniło. Piszę, że znów się posprzeczałam z Harrym, ale już wróciliśmy do siebie. Danielle pisze, że u niej i u Liama nigdy nie było lepiej. Piszemy o Louise i Zaynie. Nie wiemy czy Perrie ma jakiekolwiek wiadomości o Maliku. Dodajemy też, że niestety mamy nową współlokatorkę - Ellie. Perrie na pewno ją zna, ale już nic nie komentuję. Jestem zła, że nikt mi nie chce nic o niej powiedzieć.

Gdy kończymy list idę go wysłać, a po drodze wstępuje do jakiegoś baru i biorę na wynos coś do jedzenia dla mnie i dla Harrego. W drodze do jego pokoju wyciągam telefon. Padła mi bateria. Niech to szlag. Wkładam go z powrotem do torby i delikatnie stukam w drzwi. Nie czekam dłużej niż dwie sekundy. Drzwi otwierają się i widzę złego Harrego.
-Gdzie ty się do cholery podziewasz?
-Byłam kupić kolację i byłam chwilę z Dani - odpowiadam i wchodzę do pokoju. -Na dodatek padł mi telefon.
-Kurwa Bella nawet nie wiesz, jak się martwiłem - Harry przyciąga mnie do siebie i mocno obejmuje.
-Przepraszam - mówię i zaczynam go całować. Na chwilę zapomniałam o tym całym gównie związanym z pobiciem Lucasa i Harrego.
-Nie przepraszaj, ale następnym razem nie zapominaj, że są ludzie którzy martwią się o ciebie.
-Oczywiście - odpowiadam i całuję go w policzek. Pożyczam ładowarkę Harrego i podpinam telefon do ładowania. Gdy urządzenie się włącza zaczynają przychodzić sms. 5 wiadomości i 11 nieodebranych połączeń. Chyba naprawdę się martwił. -Masz pozdrowienia od Perrie.
-Skąd wiesz?
-Dostałyśmy list od niej i właśnie po wykładach odpisywałyśmy na niego.
-Och - Harry kiwa głową -Jak z nią?
-Już lepiej, ale chyba traktują ją jak chorą psychicznie, a nie uzależnioną - odpowiadam i zabieram się za jedzenie.

Resztę dnia spędzamy na nic nie robieniu. W sumie nie zostało za wiele dnia, bo wróciłam koło 20 do pokoju, więc po godzinie poszliśmy wziąć prysznic i leżeliśmy w łóżku.
-Harry opowiesz mi o Ellie?
-Nie dasz mi z nią spokoju, prawda?
-Dopóki nie dowiem się wszystkiego to nie - przekręcam się tak żeby widzieć jego twarz.
-Okay mogę coś powiedzieć - uśmiecham się i wpatruję się w niego z zaciekawieniem. -No więc poznałem ją w tym buntowniczym wieku. Nagle zjawiła się w naszej szkole i przyczepiła do naszej paczki. Zakumplowała się z Perrie, więc musieliśmy ją przyjąć do siebie. Na początku nikt nie przepadał za nią, bo przez nią zmieniła się Perrie.
-Czyli nie zawsze była taka szalona?
-Nie - Harry uśmiecha się. -Zanim zjawiła się Ellie Perrie była grzeczną dziewczynką.
-Trudno w to uwierzyć - mówię, a Harry uśmiecha się.
-Gdy zauważyliśmy, że Perrie się zmienia powiedzieliśmy to jej, ale ona zaczęła pierdolić, że to nie przez Ellie i bla bla bla.
-Może to były ważne słowa - szturcham go w ramię i patrzę na niego ze złością.
-To co mówi Perrie nigdy nie jest ważne - przewracam oczami i czekam aż Harry zacznie kontynuować. - Gdy jakoś uwierzyliśmy w to, że Ellie nie jest przyczyną zmiany Perrie to teraz ja zostałem obiektem zainteresowań tej idiotki. Może nie uwierzysz, ale to właśnie dzięki niej jestem teraz jaki jestem.
-Dzięki niewinnej Ellie? To ona zmieniła cię w takiego aroganta i buntownika?
-Mhm. Ona nauczyła mnie palić, pić to z nią pierwszy raz się pieprzyłem.
-Och... - szeptam.
-Wystarczy ci na dziś.
-Harry - jęczę. To pewnie nawet nie jest połowa historii.
-Już wiesz więcej niż dziesięć minut temu Bella. Wystarczy ci na jakiś czas - mówi i uśmiecha się szeroko. - Już wiesz, że to ona zmieniła nas wszystkich w buntowników z tatuażami i kolczykami.
-Ale ty już nie nosisz swojego kolczyka.
-Bo przypominał mi Ellie. To ona mi go zrobiła, byliśmy pijani - kiwam głową i dociera do mnie ile ona musiała dla niego znaczyć. Chciałabym wiedzieć, co takiego zrobiła, że ją wszyscy znienawidzili. Co takiego mogła zrobić słodka, przestraszona Ellie?
-Obiecasz, że opowiesz mi kiedyś dalszą część historii?
-Obiecuję - odpowiada i całuje mnie w czoło. -Ale chcę żebyś wiedziała, że i tak ciebie kocham najbardziej i nikogo tak mocno nie kochałem, jak ciebie. Nawet Ellie.
-Ja ciebie też kocham najbardziej - uśmiecham się i unoszę się na rękach żeby go pocałować.
Gadamy jeszcze jakiś czas i idziemy spać.

Środa mija zdecydowanie zbyt szybko. Obydwoje idziemy na wykłady. Ja zaczynam coraz bardziej denerwować się jutrzejszym obiadem z okazji święta dziękczynienia. Nie wiem, co sobie ubrać. Nie mam takich eleganckich ubrań. Nie mogę się skupić przez to na wykładach. Jeszcze, co chwile wraca do mnie wczorajsza rozmowa o Ellie. Cały czas myślę, co ona takiego wykombinowała?

Po wykładach mówię Harremu o moim problemie, a on zaczyna się śmiać.
-Bella przestań. Możesz sobie ubrać nawet to, co masz teraz na sobie. Dla mnie będzie idealnie.
-Harry, ale to jest święto dziękczynienia. Nasi rodzice będą. To nie byle jaki obiad...
-Ja nie zamierzam się stroić.
-Ani mi się waż przyjść w czarnym podkoszulku. Proszę cię ubierz się elegancko, okay?
-Dlaczego?
-Proszę cię zrób to dla mnie - staję na palcach i całuję go. - Dziękuję, a teraz idę przygotować sobie coś na jutro.
-Zostawisz mnie?
-A mamy jutro coś przywieźć? Jakieś ciasto, czy cokolwiek?
-Nic mama nie wspominała. Zostawisz mnie teraz samego?
-Harry muszę się przygotować. Jak chcesz to możesz iść do mnie - odpowiadam.
-Chyba wolę iść do siebie - mówi i uśmiecha się. Wyciąga z kieszeni paczkę papierosów.
-To zostawiam cię samego z twoimi znajomymi - uśmiecham się do niego, a Harry przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Jego ręką zjeżdża coraz niżej. Po chwili już ściska mój tyłek.
-Biegnij kotku.
-Do zobaczenia jutro kochanie - uśmiecham się i jeszcze daje mu całusa w policzek, a następnie odchodzę od mojego Harrego. Odwracam się, a on dalej stoi patrząc na mnie i wypuszcza dym.
-Seksownie wyglądasz! - krzyczę, a on szeroko się uśmiecha.
-Ty wyglądasz seksowniej - odpowiada i na moich ustach też gości szeroki uśmiech.


W pokoju nie ma nikogo. Nie za dobrze. Nie ma mi kto doradzić. Otwieram szafę i wpatruję się w nią oczekując jakiegokolwiek oświecenia. Nie wiem czy ubrać sobie sukienkę czy może dopasować coś do spódnicy?
Nie wiem ile stoję przed lustrem i mierze ubrania, ale zanim zaczynałam było jeszcze widno na zewnątrz. Teraz jest już ciemno i jestem głodna. Na szczęście do pokoju wchodzi Ellie z jedzeniem. Mam teraz mieszane uczucia w stosunku do niej. To ona zniszczyła dobrą naturę Harrego i teraz udaje, jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
-Hey - dziewczyna wchodzi do pokoju -Wow... Co tu się stało?
-Szukam coś do ubrania na jutro - odpowiadam i siadam na podłodze na ubraniach. -Nie wiem czy ubrać sobie spódnice czy sukienkę.
-Spódnicę - odpowiada i podaje mi jedzenie.
-Dziękuję - odbieram od niej torbę z jedzeniem i zaczynam jeść. Ellie bierze moją skórzaną spódnicę i czarną koszulę z eleganckim kołnierzykiem.
-Tak będzie elegancko. Dodasz jeszcze coś od siebie w postaci biżuterii i ostrego makijażu i będzie świetnie.
-Naprawdę?
-Oczywiście - odpowiada i uśmiecha się.
-Dzięki - mówię przełykając jedzenie. -Ellie mogę się o coś zapytać?
-Jasne.
-Czemu udajesz, że nikogo nie znasz?
-Bo w przeszłości nie byłam zbyt dobra dla nich i to przeze mnie stali się tacy, jak są teraz. Chciałabym zacząć wszystko od nowa. Nie ma czym się chwalić.
-Mhm - kiwam głową i uśmiecham się do niej. Wyrzucam torbę po jedzeniu i sprzątam ubrania. Kurczę wystarczyło spytać Ellie i już bym na pewno więcej wyciągnęła od niej niż od Harrego. Prasuję ubrania na jutro i idę wziąć prysznic. Tak dawno nie spałam w swoim łóżku. Ale muszę przyznać, że i tak wolałabym być teraz w łóżku z Harrym.

Czwartek nadszedł nieubłaganie szybko. Gdy się budzę w pokoju nie ma nikogo. Przebudziłam się tak koło 6 nad ranem, jak ktoś już wstał. Zapewne dziewczyny wróciły do swoich rodzin. Wygrzebuję się z łóżka i patrzę na zegarek. Jest 11.40.
"Hey kochanie. Na którą mam być gotowa?"
"O 14 mamy tam być, więc tak na 13 bądź gotowa xx"
Odkładam telefon na półkę i wyciągam z szafki jakieś krakersy. Jem kilka, a następnie idę pod prysznic.
Ubieram świeżą bieliznę i zaczynam prostować włosy.
Gdy kończę prostować włosy jest już 12.20 więc ubieram się. Zakładam czarną, skórzaną spódnicę do tego elegancką czarną koszulę z ozdobnym kołnierzykiem i złotymi guziczkami, zakładam zakolanówki potem wracam do łazienki i zabieram się za makijaż.
Gdy jestem prawie przy końcu ktoś wchodzi do mojego pokoju.
-Bella? - słyszę głos Harrego.
-W łazience! - odkrzykuję i robię ostatnie poprawki. Perfumuję ciało, gdy Harry wchodzi do łazienki.
-O kurwa - wyrywa się z ust Harrego. Odwracam się w jego stronę. Harry ma na sobie czarne trampki, czarne zwężane spodnie, biały podkoszulek i czarną marynarkę. Na szyi wisi krzyż i literka "B". 
-Może być? - pytam.
-Wyglądasz zjawiskowo - odpowiada i chce mnie pocałować, ale ja odsuwam się od niego.
-Zepsujesz makijaż kochanie - mówię i wychodzę z łazienki. Harry przewraca oczami. Ubieram buty i w końcu jestem gotowa.
-Dobra chodź, bo już jest po 13.

Wychodzimy z pokoju i idziemy na parking, gdzie stoi samochód Harrego. Zaczynam się denerwować spotkaniem z moimi rodzicami i w ogóle całym tym obiadem.
Jazda samochodem leci jeszcze szybciej niż zazwyczaj. Nawet nie wiem, kiedy jesteśmy już pod domem Harrego. W drzwiach stoi już mama Harrego. Jest trochę przed 14, mój chłopak pędził jak na wyścigach samochodowych zupełnie nie wiem dlaczego.

Harry otwiera mi drzwi i wysiadam z samochodu. Anne czeka już na nas na werandzie.
-Jak dawno was nie widziałam - mówi i przytula nas.
-Panią tez miło widzieć - odpowiadam, a ona uśmiecha się szeroko.
-Żadna pani tylko Anne. Wyglądasz prześlicznie Bella. Nie mogę się napatrzeć.
-Dziękuję, pani też wygląda pięknie - uśmiecham się do niej.
-Synku ty też wyglądasz jak człowiek - mama Harrego się uśmiecha, a on przewraca oczami.
-O twoi rodzice Bella - Anne wskazuje na przyjeżdżający samochód. Odwracam się i dostrzegam mój samochód. Za kierownicą siedzi tata, a obok niego mama. Ale się za nimi stęskniłam!
Ledwo wysiadają z samochodu, a ja biegnę w ich stronę i wpadam w ich ramiona.
-Bella, kochanie! -woła mama i wtula się we mnie. -Ale zmizerniałaś.
-Wydaje ci się - mówię i prowadzę ich na werandę. Witają się z Harrym i Anne. Widzę, jaki Harry jest spięty, więc splatam nasze dłonie i przybliżam się do niego.
-Wejdźmy do środka, nie będziemy przecież stali na werandzie.
Wchodzimy do środka i już czuję zapach indyka. Ale cudownie pachnie! Mama przywiozła ze sobą ciasto dyniowe. W jej wykonaniu jest najlepsze!

Od tych wszystkich zapachów już zdążyłam zgłodnieć. Nasi rodzice prowadzą ożywioną konwersację w kuchni, a my przygotowujemy do końca stół.
-Mamo długo jeszcze? - pyta Harry opierając się o framugę drzwi.
-Już siadajcie z Bella. Już podaję - słyszę odpowiedź Anne, więc zajmuje miejsce przy stole. Obok mnie siedzi Harry. Na przeciwko nas miejsce zajmują moi rodzice. Obok Harrego siada jego mama. Mój tata pomaga Anne w krojeniu indyka. Przez chwilę rozmowa dotyczy ogólnych rzeczy, ale niestety Harry postanawia wejść na grząski teren.
-Chciałbym zamieszkać z państwa córką - mówi stanowczo.
-Harry... - szeptam i kręcę głową. Wiem, że to się dobrze nie skończy.
-Naturalnie, że zamieszkacie razem po ślubie - odpowiada mama spokojnie.
-Co kurwa? - z ust Harrego wyrywa się niekontrolowane przekleństwo. Chyba to wszystko nie skończy się najlepiej...
________________________________
No w końcu wrzucam rozdział. Po ciężkim tygodniu nauki dopadła mnie wena i coś tam napisałam. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Zapraszam do zaobserwowania mojego bloga. Dziękuję :)

6 kom=next!






 
 

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 36

Po słowach Harrego usypiam, ale nie na długo. Budzę się kilka razy w ciągu nocy i patrzę na Harrego, który spokojnie śpi. Pomimo tego, że śpię w jego ramionach i czuje się bezpiecznie nie mogę spać i cały czas się denerwuje. Nie wiem, jakim cudem udaje mi się usnąć po raz trzeci, ale to robię.

Budzę się któryś raz. Jest już rano. Harrego nie ma obok mnie. Jestem bardzo zmęczona.
-Harry? - wołam, ale nikt się nie odzywa. Nie ma go w pokoju? -Harry?- próbuję jeszcze raz, ale nadal mi nikt nie odpowiada.
Sięgam po telefon i wybieram jego numer. Po pierwszym sygnale odbiera.
-Co się dzieje?
-Gdzie jesteś?
-Poszedłem po coś do jedzenia. Zaraz będę kochanie - mówi i rozłącza się. Jakoś dalej mnie to nie uspokoiło. Mam dziwne przeczucie, że wydarzy się coś nie dobrego. Wygrzebuję się spod kołdry i idę do łazienki. Myję buzię i zęby, a następnie rozczesuje włosy. Harry nadal nie wrócił... Wychodzę z łazienki i biorę moje wczorajsze ubrania. Zamiast koszuli ubieram podkoszulek Stylesa. Znów muszę przynieść kilka moich ubrań do pokoju Harrego.

Gdy jestem już ogarnięta mojego chłopaka nadal nie ma. Biorę telefon i próbuję się dodzwonić do niego, ale nie odbiera. Zaraz chyba zwariuję. Dzwonię kolejny i kolejny raz. Gdzie on się do cholery podziewa? Staram się czymś zająć, ale nie bardzo mi to wychodzi. Chodzę po pokoju, siadam na łóżku i znów wstaję i chodzę po pokoju. Próbuje jeszcze raz dodzwonić się do niego, ale nadal nic. Na pewno coś mu się stało. Na pewno po niego przyszli i coś mu zrobili... Nawet nie wiem, gdzie on poszedł po to jedzenie. Odkąd pierwszy raz zadzwoniłam do niego minęło jakieś pół godziny...

Wstaję kolejny raz z łóżka i już mam dzwonić do niego, ale ktoś wchodzi do pokoju. Odwracam się i dostrzegam Harrego. Tak można powiedzieć. Z jego nosa leci krew, ma podbite oko. Tyle tylko rzuca mi się w oczy.
-Zanim cokolwiek powiesz... - Harry zaczyna i odkłada torbę z jedzeniem na łóżko.
-Harry - szeptam i podchodzę do niego. Wiedziałam, że cos mu zrobią! -Boże, wiedziałam.
-Bella spokojnie - Harry dotyka mój policzek opuszkami palców. Na jego knykciach znów jest krew. Czuję, jak po policzkach płyną mi łzy. -Nie płacz kochanie, nic mi się nie stało - Harry przyciąga mnie do siebie i zamyka w uścisku. Wtulam się w niego i wybucham płaczem. -Spokojnie - chłopak szepcze, ale nie potrafię się uspokoić. Ktoś raniąc go, zranił mnie... Powoli odsuwam się od niego.
-Opatrzymy to - mówię i patrzę w jego zielono szare oczy. Widzę w nich smutek.
-Nie chciałem cię zranić.
-Przecież tego nie zrobiłeś, po prostu... - przecieram oczy i policzki - ktoś zranił ciebie, a ja nie mogę na to patrzeć.
-Ale już jestem tutaj i w sumie nic mi nie jest. Trochę mnie obili, ale to wszystko.
-Chodź - szeptam i ciągnę go do łazienki. Harry posłusznie idzie za mną, a ja wyciągam apteczkę z szafki. -Za niedługo będziemy musieli kupić nowe gazy, bo już prawie nie ma nic.
-Muszę przestać być niegrzecznym chłopcem.
-Lubię mojego niegrzecznego chłopca - mówię, a Harry się uśmiecha. Siada na sedesie, a ja zaczynam zmywać zaschniętą krew z jego twarzy.
-Boże, ale jesteś piękna - unoszę wzrok i patrzę na niego. Harry jest zapatrzony we mnie. Na serce od razu robi mi się cieplej. Lubię, jak mówi od tak takie rzeczy.
-Przestań - odpowiadam, a on uśmiecha się szeroko.
-Możesz po prostu podziękować.
-Mogę, ale nie będę. Nie uważam to za prawdę.
-Czemu wy kobiety nie możecie uwierzyć, że to jest prawda?
-Bo takie już jesteśmy - odpowiadam i uśmiecham się. Delikatnie przemywam okolice ust. Nagle Harry mocno chwyta mój nadgarstek. Jeśli by chciał spokojnie mógłby go zmiażdżyć. -Harry...
-Przepraszam - mówi i puszcza mój nadgarstek.
-Jesteś bardzo delikatny - patrzę na niego i rozmasowuje nadgarstek.
-Wiem. Zachowałem się, jak dziewczyna.
-Dokładnie - odpowiadam i uśmiecham się.
-No już przestań - mówi i uśmiecha się szeroko. Teraz wygląda trochę lepiej. Ma tylko podbite oko i rozciętą wargę.
-Dużo ich było?
-Tylko trzech, ale kurwa nie mogłem sobie poradzić - Harry kręci głową.
-To chyba racjonalne. Nie jesteś supermenem żeby pokonać ich od tak.
-Wiem - odpowiada i wstaje. Dopiero przed chwilą miałam nad nim władzę. Teraz stoi i patrzy na mnie z góry. Jest taki wysoki. -Ale ciebie i tak bym obronił - mówi i przyciąga mnie do siebie, a następnie zaczyna czule całować moją szyję. Przymykam oczy, a z moich ust wydobywa się cichy jęk. -Lubię to, jak reagujesz na mnie - otwieram oczy, a on szczerzy się jak głupi.
-Tak już na mnie działasz. Nic na to nie poradzę.
-Lubię też, jak jesteś mokra - Harry uśmiecha się jeszcze szerzej. -Ale, jak jęczysz moje imię to doprowadza mnie do szaleństwa - chłopak przyciska mnie do swojego ciała tak, że czuję jego twardego członka. Przygryzam delikatnie wargę, a on nagle sadza mnie na szafce i zaczyna całować. Wszystko dzieje się tak szybko. Coś spada na podłogę, ale nie wiem, co to jest. Jestem zbyt zajęta Harrym. Oplatam go w pasie i przyciągam do siebie. Chcę go mieć, jak najbliżej. Harry wkłada ręce pod podkoszulkę, są takie zimne, że od razu na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Wplatam palce, w jego włosy i delikatnie za nie ciągnę. Nagle dzwoni telefon Harrego, ale my dalej się całujemy. Potem jeszcze raz.
-Odbierz - odrywam się od niego.
-Nie - odpowiada i bierze mnie na ręce i przenosi na łóżko. Telefon przestaje dzwonić, więc uznajemy, że to nic ważnego. Harry leży na mnie, ale nie całym swoim ciężarem, jak zawsze. Więc delikatnie poruszam biodrami i ocieram się o jego członka. Nagle telefon dzwoni kolejny raz. -Kurwa!
-Odbierz - mówię. Harry wyciąga telefon z kieszeni.
-Ale nie dysz tak głośno Bella - mówi, a ja przewracam oczami.
-No - dobrze, że nie wita się tak ze mną - byłem zajęty... nie wiem - patrzy na mnie swoim głodnym wzrokiem, podnoszę się i przychodzi mi do głowy głupi pomysł. Przybliżam się do niego i zaczynam całować go po szyi, ręce kładę blisko jego krocza - pogadam z nią... obok mnie - Harry przymyka oczy i zaczyna ciężej oddychać - oddzwonię do ciebie, cześć.
Gdy tylko Harry odkłada telefon odsuwam się od niego.
-Nie ładnie tak mnie rozpraszać - mówi, a ja niewinnie się uśmiecham.
-Według mnie bardzo ładnie - odpowiadam i nieświadomie przygryzam wargę. Harry przybliża się do mnie i swoimi zębami uwalnia moją wargę. -Chciałbym cię teraz zerżnąć, ale nie mam kurwa gumki przy sobie.
-Och Harry - jęczę i staram się nie roześmiać. Wygląda tak bezbronnie. Widać, że walczy ze sobą.
-Przestań - nakazuje.
-Harry - znów jęczę jego imię i tym razem się uśmiecham.
-Wiesz, że pożałujesz tego - mówi i patrzy na mnie, a ja uśmiecham się szerzej.
-I tak cię kocham - odpowiadam i całuję go w usta. Harry uśmiecha się i popycha mnie na poduszki. Przyciska usta do mojej szyi i zaczyna mocno ssać. Wiercę się pod nim, ale niestety i tak jest silniejszy ode mnie. Nawet nie powinnam się starać, bo i tak nic z tego.
Po chwili Harry odsuwa się ode mnie i całuje piekące miejsce. Następnie patrzy na mnie i uśmiecha się.
-Prawie dzieło sztuki - już się boję. Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Po wczorajszej nocy mam niewielką malinkę, a teraz po drugiej stronie szyi widnieje wielka malinka. Jeszcze nigdy mi takiej nie zrobił. Jest praktycznie na pół szyi.
-Zabiję cię Harry! - krzyczę z łazienki i słyszę jego śmiech.
-Też cię kocham kotku - odpowiada i śmieje się. Wychodzę z łazienki, a on widząc mnie jeszcze głośniej wybucha śmiechem. -Uroczo wyglądasz.
-Wyglądam, jakby wciągnął mnie odkurzacz...
-No już się nie złość. Przynajmniej będziesz wiedziała żeby ze mną nie zaczynać - podchodzę do niego i lekko uderzam go w brzuch. Harry przymyka oczy.
-Przepraszam nie chciałam - przykładam rękę do ust. Nie chciałam go zranić. Wtulam się w niego.
-Nic się nie stało - odpowiada i całuje mnie w czoło. -A tak poza tym, jak mnie molestowałaś to dzwoniła mama. Chce wiedzieć, co robimy ze świętem dziękczynienia.
-Umm nie wiem.
-No kazała nam to ustalić.
-Zazwyczaj jestem w domu.
-Chcemy spędzić je z twoją rodziną u nas - mówi. Podnoszę się i siadam na przeciwko niego.
-Musiałabym pogadać z rodzicami.
-To zadzwoń do nich. To jest w ten czwartek, więc radze ich uprzedzić.
-Zapomniałam - przymykam oczy i nabieram powietrzę. Czas tak szybko płynie. -Boże, jak ja się pokaże z tym czymś?
-Do tego czasu zblednieje - uśmiecha się i przyciąga mnie do siebie. Jakiś czas leżymy i gadamy o naszej teraźniejszości i przyszłości. Mogłabym leżeć tak cały czas. Przytulona do silnego ciała Harrego. Pomimo niezbyt udanego poranka teraz jest cudownie.

Zanim dzwonię do rodziców Harry włącza jakieś gry, w które gramy jakiś czas. Harry nie wiedział, że jestem dobra w wyścigach i wygrałam z nim kilka razy. Mówił, że dawał mi fory, ale w to nie wierze. Gdy byłam młodsza grałam z moimi kuzynami w takie gry, a potem sama się w to wkręciłam i miałam na komputerze jakieś wyścigi.
-Wiesz, że dawałem ci fory.
-Jasne - odpowiadam i śmieję się. -Po prostu przyznaj, że wygrałam kilka razy.
-Nie. Dawałem ci fory - mówi wyciągając jedzenie z torby, które kupił rano. Spędzając z nim czas nie ma czasu na jedzenie.
-Czemy wy mężczyźni nie potraficie przyznać się do przegranej?
-Bo tacy już jesteśmy - odpowiada i obydwoje uśmiechamy się. Harry kupił dwa pudełka pączków. Wyglądają naprawdę smakowicie.
Pochłaniam chyba trzy lukrowe pączki i boli mnie brzuch. Przypominam sobie, że chyba dzisiaj powinnam mieć miesiączkę. Czuję się trochę niezręcznie.
-Harry... Potrzebuję podpaski.
-Co? - Harry patrzy na mnie i dławi się jedzeniem.
-Nie powinnam wspominać o tym przy jedzeniu, ale naprawdę ich potrzebuję. Muszę iść do siebie. Wezmę je i ubrania na dzisiaj.
-Kupimy.
-Harry... - przewracam oczami i wstaję z łóżka. -Nie prościej jest iść do mojego pokoju? Poza tym i tak muszę wziąć ubrania.
-No tak - odpowiada i wstaje z łóżka. Ubieram buty i biorę telefon. Harry robi to samo. W ciszy opuszczamy jego pokój i idziemy do mnie.

Wchodzimy do pokoju, w którym jest tylko Ellie. Dziewczyna siedzi przy biurku i coś szkicuje. Wydaje mi się, jakbym nie była tu wieczność.
-Cześć - mówię, Ellie się odwraca.
-O cześć. Już jesteście razem, słodko.
-Taa - Harry przewraca oczami i kładzie się na moim łóżku. -Pospiesz się.
-Co ci się stało? - dziewczyna z zaciekawieniem patrzy na Harrego. Ja pakuję się, jak najszybciej potrafię.
-Nie twój pierdolony interes.
-Harry - patrzę na niego ze zdziwieniem. On tylko wzrusza ramionami.
-Przepraszam, nie powinnam się pytać.
-Masz kurwa racje - przewraca oczami i wyciąga telefon z kieszeni. Ciągle nie wiem, co do końca między nimi było.  Nadal nie znam całej prawdy i dalej mnie to wszystko interesuje. Widzę, że Harry nie przepada za nim, ale Ellie nadal jest w nim zakochana.
Pakuję podpaski, czystą bieliznę i ubrania. Odsuwam szufladę i wyciągam batona.
-Chcesz?
-Chyba nie - odpowiada i wstaje z łóżka. -To wszystko?
-Tak - kiwam głową, a Harry wychodzi z pokoju nie żegnając się z Ellie.
-Do zobaczenia - mówię - przepraszam za niego.
-Jasne. Nic się nie dzieje - uśmiecha się. - Do zobaczenia.
Zamykam drzwi, a Harry stoi i patrzy się na mnie.
-Po chuja ją przepraszałaś.
-Nie zaczynaj - tym razem to ja przewracam oczami i odpakowuje batona. Harry wyrywa mi go z ręki i ugryza. Teraz ledwo, co zostało dla mnie. -Pytałam się czy chcesz to nie chciałeś.
-Tak wyszło - odpowiada i znów idziemy w ciszy do jego pokoju. Chciałabym wiedzieć, dlaczego on tak bardzo za nią nie przepada, a ona udaje, że nikogo nie zna.
Wchodzimy do pokoju i Harry kładzie się na łóżku. Wiem, że on teraz musi się uspokoić, więc wyciągam telefon i dzwonię do mamy.
-Bella - słyszę radosny głos mojej mamy.
-Cześć mamo, co u ciebie?
Rozmawiamy jakieś pół godziny. Mama opowiadała mi, co wydarzyło się u niej, więc trochę zeszło. Odkładam telefon na półkę i siadam na łóżku obok Harrego.
-Moi rodzice przyjadą do ciebie.
-To super - mówi i uśmiecha się - zaraz zadzwonię do mamy.
-Okay - odpowiadam i kładę się na łóżku. To wszystko jest dziwne. Jakąś godzinę temu graliśmy w gry i było tak cudownie, a teraz Harry jest tak jakby obrażony nawet nie wiem o co. Nie mam do niego siły. Chłopak daje mi pilota i bierze telefon.
Skaczę po kanałach, ale oczywiście nie mogę nic znaleźć. W końcu natrafiam na jakiś film, który wydaję się być całkiem w porządku.

Po jakimś czasie Harry wraca do mnie.
-Już wszystko ustalone. Twoi rodzice będą mogli zostać na noc.
-To fajnie - odpowiadam i uśmiecham się do niego. Harry kładzie się na łóżku opierając się o nie i obejmuje mnie dłonią. Przybliżam się do niego i w ciszy oglądamy film.
-Przepraszam za moje zachowanie - mówi w czasie reklamy.
-W porządku.
-Nie... Powinienem się bardziej kontrolować- odpowiada. Podnoszę się i patrzę w jego oczy.
-No troszeczkę - mówię i uśmiecham się do niego. Harry przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło. Wtulam się w jego tors i myślę o tym, jak będą wyglądać tegoroczne święta dziękczynienia...
______________________
Trochę taki spokojny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Jak widzicie w końcu jest szablon i chciałabym bardzo podziękować dziewczynie, która go zrobiła. Nareszcie blog wygląda świetnie! Dziękuje <3 i zapraszam na jej bloga: http://shelterff.blogspot.com/

6 kom=next! 
 

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 35

UWAGA!
 
Rozdział zawiera sceny erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.
 
 

Harry podchodzi do chłopaka i popycha go.

-Co jest kurwa?
-Dotknąłeś ją sukinsynie - Harry spluwa na niego, a Lucas zaczyna się śmiać. Harry odwraca się w moją stronę i uśmiecha, następnie z całej siły uderza chłopaka w twarz z pięści. Lucas zatacza się do tyłu i trzyma się za nos. Harry nie czeka sekundy dłużej i znów uderza go w twarz. Następnie ujmuje jego głowę i z kolana uderza go w twarz. Jest ciemno, ale wygląda to nie dobrze. Wiem, że straciłam mojego opanowanego Harrego.
Lucas już się nie śmieje tylko jęczy z bólu.

-Myślisz, że się ktoś przejmie tobą śmieciu? - Harry prycha i śmieje się. Następnie kopie go w brzuch. Chłopak upada na ziemie. Harry jeszcze raz go kopie. Muszę go jakoś powstrzymać. Podchodzę do mojego rozwścieczonego chłopaka i dotykam go w ramię.
-Myślę, że już mu wystarczy - Harry patrzy na mnie swoim szalonym wzrokiem. Trochę się go boje, ale muszę go powstrzymać.
-Sukinsynie - jęczy Lucas. Och zamknij się idioto! Próbuję ci pomóc!
-Co kurwa powiedziałeś? - Harry odwraca się w jego stronę. Tak dobrze szło! -Jesteś nikim w tym świecie. Nie masz prawa tak mówić - Styles uśmiecha się i jeszcze raz z całej siły uderza go w brzuch.
-Przestań! Zabijesz go! - zaczynam panikować. Lucas już nic nie mówi tylko coś jęczy pod nosem. Zaraz chyba straci przytomność.
-I tak by się nikt nie przejął.
-Chcesz go mieć na sumieniu? - chwytam go za rękę i staram się zająć jego myśli czymś innym niż bicie Lucasa.
-Bella przestań.
-To ty przestań Harry. Musimy zadzwonić po pogotowie.
-Nie żartuj sobie - Harry śmieje się -I co powiesz? Że twój chłopak pobił tego śmiecia?
-Nie - odpowiadam. -Powiedziałabym, że przechodziłam i go znalazłam.
-Zaraz zjadą się gliny i będą dociekać kto to zrobił.
-Może masz rację - patrzę na niego i szybko się zastanawiam, co zrobić.
-Mam lepszy pomysł - mówi i wyciąga telefon ze spodni. Chwile coś robi, a następnie przykłada urządzenie do ucha - Tu Harry Styles. Możesz odebrać swoje śmieci... Tam gdzie miał spotkać się z moją dziewczyną. Do zobaczenia chuju. - chowa telefon do kieszonki i patrzy się na mnie swoimi szalonymi oczami. Nie. To nadal nie jesteś mój Harry.
-To wszystko?
-Jasne - uśmiecha się i chce chwycić mnie za dłoń, ale robię szybki unik. -Co jest?
-Masz jego krew na sobie - odpowiadam. To jest pierwszy powód. Nie chcę mieć jego krwi na moich rękach. Wystarczy, że czuję się winna pobicia tego całego Lucasa. Drugim powodem jest to, że trochę się go boję. Jest taki nieprzewidywalny. Przed pięcioma minutami przytulał mnie i mówił do mnie kochanie, a przed chwilą był gotowy zabić tego w sumie niewinnego chłopaka.
-No tak - patrzy na swoje dłonie i na szczęście przyznaje mi rację. Uśmiecha się do mnie i prowadzi mnie do swojego samochodu.

Otwiera mi drzwi. Szybko wsiadam i od razu czuję papierosy. Zapomniałam, że pali. Po chwili Harry dołącza do mnie. Zapinam pasy i wypuszczam wstrzymywanie powietrze. -W porządku?
-Jasne - odpowiadam i posyłam mu szybki uśmiech. Kurde chyba wcale nie jest w porządku. Przed chwilą ktoś mi groził i widziałam, jak mój chłopak dosłownie bije kogoś na kwaśne jabłko. -Harry czym ty się do cholery zajmujesz? - musiałam zadać mu to pytanie.
-Może kiedyś się dowiesz.
-Chcę dowiedzieć się teraz - burczę pod nosem. -Przed chwilą ktoś mi groził.
-Zająłem się tym, spokojnie.
-Zawsze będziesz kogoś bił aż straci przytomność?
-Nie - odpowiada i widzę, jak mocniej zaciska dłoń na kierownicy. Wiem, że nie powinnam go bardziej denerwować, ale muszę się dowiedzieć. -Będę po prostu o ciebie dbał i będę cię pilnował.
-Jak? Do ubikacji też ze mną wejdziesz?
-Kurwa nie zaczynaj! - dobra, jak słyszę ten ton, to wiem, że muszę przestać.
-Okay. Odpuszczę ci, ale wiedz, że wrócę do tego.
-Dziękuję - mówi i przewraca oczami. Nienawidzę takiego Harrego. -Czemu kurwa siedzisz tak daleko? - dopiero po jego słowach zdaję sobie sprawę, że siedzę przyciśnięta do drzwi. Sama nie wiem, dlaczego.
-Może lubię - odpowiadam - Ogarnij się trochę, Harry.
-Przepraszam - mówi i kładzie rękę na mojej nodze. Wzdrygam się na jego dotyk. Widzę na jego dłoniach zaschnięta krew Lucasa i robi mi się nie dobrze. -Jestem chujem, ale to wiesz.
-Wiem - odpowiadam i odwracam twarz w jego stronę. -Nie lubię, jak jesteś taki... Wolę mojego kochanego Harrego.
-Wiem, ja też nie lubię być takim chujem w stosunku do ciebie - odpowiada i mocniej ściska moją nogę. -Przepraszam za to wszystko, ale chcę się troszczyć o ciebie, jak najlepiej.
-To przestań na mnie krzyczeć.
-Zacznę od tego - odpowiada i uśmiecha się. Ja też uśmiecham się do niego. Nie mam siły się z nim kłócić. W sumie nienawidzę tego robić. Ten tydzień był makabryczny. -Obiecasz mi, że jak się pokłócimy to mnie nie zostawisz?
-Ostatnio miałam od ciebie odejść i nie wracać do ciebie.
-Przeszłość - mówi, a ja uśmiecham się. -Teraz wiem, że nie wytrzymam bez ciebie resztę mojego życia. Jesteś na mnie skazana Bella.
-Ty też jesteś na mnie skazany. Ten tydzień był masakrą.
-No tak. Szczególnie, że jakieś dwa razy urwał ci się film.
-Skąd wiesz?
-Odwoziłem cię dwa razy po imprezie do domu - odpowiada. Szczerze mnie to zdziwiło. Nie wiedziałam, jak znalazłam się w pokoju, ale jakiś nie bardzo miało to dla mnie znaczenie.
-Serio?
-Serio - odpowiada i nagle się zatrzymuje. Jazda z nim zawsze mi płynie szybko.
Czekam aż Harry otworzy mi drzwi i dopiero wysiadam. Trochę się martwię tą całą sprawą z Lucasem. Co będzie, jeśli ktoś przyjdzie po Harrego za to, co zrobił?

Następnie wchodzimy do pokoju Harrego.
-O Boże - wyrywa się z moich ust.
-Wiem. Zaraz to ogarnę - mówi i nerwowo zaczyna sprzątać ten bałagan. Po pokoju walają się jego ubrania, pudełka po pizzy i alkohol. Na półce obok łóżka dostrzegam nasze zdjęcia i mój wisiorek z literką "H". W pokoju śmierdzi papierosami.
-Otworzę okno -mówię i przebijam się przez ubrania leżące na podłodze. Gdy wykonuję tą czynność pomagam mojemu chłopakowi ogarnąć pokój.
Harry chowa alkohol do szafki i bierze czyste ubrania z komody.

-Pójdę się umyć. Nie uciekaj nigdzie.
-Nie ucieknę - zapewniam go i siadam na łóżku, a Harry znika w łazience. Wyciągam telefon i piszę sms do Alexa.
"Przepraszam, że zachowałam się, jak idiotka, ale tak się dzieje z zakochanymi"
"Nie ma sprawy. Gdy wszedłem do szatni zdałem sobie sprawę, dlaczego taka byłaś. Już wszystko w porządku?"
"Tak. Dziękuje za wszystko Alex xx"
"Nie ma sprawy Bella xx".

Nie wiedziałam, że Alex tak szybko odpisze. W sumie cieszę się, że nie jest na mnie zły. Choć w jakimś stopniu na pewno jest, że wróciłam do Harrego. Ale niestety to jest silniejsze ode mnie. Ta cała miłość, jest dziwna. Wiesz, że ktoś cię krzywdzi, albo ty jego i nie potrafisz odejść od niego. To wszystko takie dziwne...
Harry nadal się myje, więc postawiam napisać do Danielle.
"Chyba zostanę u Harrego na noc. Już po kryzysie"

"Okay. Bardzo się cieszę. W końcu odzyskam moją Belle!"
Uśmiecham się do telefonu i odkładam go na półkę. Biorę natomiast wisiorek z półki i staram się założyć go, ale nie mogę sobie poradzić.
-Pomóc ci? - odwracam się w stronę Harrego. Jakim cudem nie słyszałam, że wyszedł z łazienki?
-Jasne - uśmiecham się do niego i przygryzam wargę. Harry ma jeszcze mokre włosy i tylko bokserki. Wygląda tak seksownie.

Styles podchodzi do mnie. Ponoszę włosy, a on zakłada mi wisiorek.
-Mówiłem ci, że ślicznie dziś wyglądasz?
-Chyba nie - odpowiadam i uśmiecham się. Harry delikatnie gładzi mój policzek opuszkami palców. Po moim ciele od razu przebiega miły dreszczyk. Chłopak wkłada rękę pod moją koszulę i czule całuje mnie po szyi. Brakowało mi tego wszystkiego...
Harry siada na łóżku, a ja siadam na nim okrakiem. Powoli rozpina moją koszulę w kratę, a ja uśmiecham się szeroko.
-Co się tak cieszysz?
-Bo stęskniłam się za tobą - odpowiadam, a on śmieje się na głos. Wplatam dłonie w jego włosy i delikatnie je ciągnę. Harry ściąga ze mnie koszulę.
-Tak lepiej - mruczy mi do ucha i całuje moje piersi. -Lubię ten biustonosz - mówi i lekko przygryza moją skórę. Zamykam oczy i lekko odchylam głowę do tyłu. Harry przybliża mnie do siebie tak, że chyba bliżej się nie da. Przenoszę ręce na jego plecy i delikatnie wbijam w nie paznokcie.
Styles kładzie mnie na łóżku i ściąga mnie spodnie i buty.
-Tak o wiele lepiej -uśmiecha sie i zawisa nade mną. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się kochaliśmy, więc jestem bardzo spragniona jego dotyku. Harry znów całuje moje piersi a potem szyję. Na sam koniec dociera do moich ust i zaczyna je czule całować. Harry praktycznie leży na mnie, więc czuje jego twardy członek. Powoli unoszę biodra ku górze i ocieram się o niego. Styles przymyka oczy i mruczy coś pod nosem. Robię to bardzo powoli. Chcę żeby on też miał jakąś przyjemność z tego.
Harry nagle przytrzymuje moje biodra i uśmiecha się do mnie. Odpina mi biustonosz i znów delikatnie całuje moje piersi. Ta jego delikatność doprowadza mnie do szaleństwa!
-Harry błagam - jęczę pod jego dotykiem.
-Spokojnie kochanie - odpowiada i uśmiecha się. Jeszcze chwile drażni moje ciało pocałunkami i z nienacka wkłada we mnie dwa palce. Z wrażenia otwieram szerzej oczy, a on uśmiecha się szeroko. -Ciekawa reakcja -mówi, a ja niestety nie mogę nic z siebie wydobyć, bo zaczyna poruszać palcami.
-Boże.
-Nie to tylko ja, Harry - mówi i znów się uśmiecham. Dziwny ten nasz seks. Więcej śmiechu niż jęczenia.
-Przestań - mówię i przygryzam wargę żeby się nie roześmiać. Harry nagle wyciąga ze mnie palce i bierze je do buzi.
-Pyszna, jak zawsze - mówi i znów nachyla się nade mną. Swoimi zębami wyciąga moją wargę i lekko ją ciągnie, a następnie całuje mnie i ściąga ze mnie ostatnią rzecz-majtki.

Ostatni raz ssie moją szyję i lekko ją przygryza potem całuje w piekące miejsce. Malinka. Jego znak, za którym nie bardzo przepadam.
Pomagam mu ściągnąć bokserki i patrzę, jak zakłada prezerwatywę. Rozluźniam się trochę zanim wejdzie we mnie. Zawsze ten początek jest dziwy, jak dla mnie. Harry powoli wchodzi we mnie i dyskomfort mija szybciej niż myślałam. Styles uśmiecha się szeroko i powoli się porusza we mnie. Owijam nogi wokół jego ciała i zamykam oczy.
-Kocham cię - szepcze i trąca mnie nosem.
-Ja ciebie też, Harry - odpowiadam i łapię powietrzę. Ta jego powolna delikatność doprowadza mnie do szaleństwa.
-Powtórz moje imię - nakazuje.
-Harry - jęczę. Miałam powtórzyć, a wyszło coś innego. Hary od razu coraz szybciej wchodzi i wychodzi ze mnie, a ja coraz głośniej jęczę jego imię i wbijam mu paznokcie w plecy.
-Kurwa - Harry jak zawsze klnie pod nosem, a ja teraz tylko ciężko oddycham. Wbijam mu mocniej paznokcie i dochodzę. Harry zaraz po mnie opada na moje ciało. Na jego czole błyszczą kropelki potu. Styles opiera czoło o moje i jeszcze na koniec składa czuły pocałunek.
Wychodzi ze mnie powoli i ściąga zużytą prezerwatywę.
-To było takie delikatne - mówię i zaczynam się ubierać. -Nie wyobrażałam sobie, że potrafisz być taki delikatny.
-Widzisz. Starałem się kochanie. Wszystko dla ciebie.
-Dziękuję. Za to właśnie cię kocham - Harry uśmiecha się szeroko. -Idę pod prysznic.
-Idę z tobą.

Nie sprzeciwiam się mu. Chcę żeby mi towarzyszył pod prysznicem. Tygodniowa przerwa między nami zrobiła swoje. Takie "rozstania" w naszym związku utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem już uzależniona od niego.
Po wspólnym prysznicu idziemy spać. Nie mogę usnąć, więc wiercę się pod objęciami Harrego.
-Co jest?
-Nie mogę spać.
-Dlaczego?
-Denerwuję się tym wszystkim, że ktoś chce mi zrobić krzywdę i tak dalej - mówię i wtulam się w niego.
-Nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę, żeby drugą połowę mnie zniszczył jakiś chuj.
-Nie przeklinaj - wcale mi to nie przeszkadza, ale sama nie wiem, dlaczego to powiedziałam.
-Przepraszam. Złe nawyki.
-Klnij, nie przeszkadza mi to - Harry całuje mnie w czoło.
-I jak tu zrozumieć kobiety? - pyta a ja się uśmiecham.
-Co z Louisem?
-Dzisiaj miał w końcu rozprawę - Harry wypuszcza powietrzę. Wiem, że to jest dla niego cieżkie, bo Louis jest jego najlepszym przyjacielem. -Musi odsiedzieć cztery miesiące w więzieniu. Na szczęście nie udowodniono mu, że sprzedawał narkotyki nieletnim. Po wyjściu będzie pod nadzorem kuratora.
-Narkotyki to jedno wielkie gówno.
-Dokładnie. Dla zabawy fajne, ale jeśli wpadniesz w nałóg to przepadniesz razem z nimi - Harry przeciera ręką oczy i wtula się we mnie.
-Obiecasz mi, że nic nam nie grozi?
-Obiecuję, że nic ci nie grozi.
-Mi i tobie, tak?
-Tak Bella. Nie pozwolę skrzywdzić siebie, a tym bardziej ciebie. Jesteś moim tlenem, a gdy ktoś odbierze człowiekowi tlen, ten umiera... - szepcze mi do ucha i całuje w czoło.
___________________________
Wiem, że wyszedł krótki, ale za to się pogodzili ^^ Dziękuję za 10 komentarzy, chyba ktoś był niecierpliwy. Życzę Wam szczęśliwego nowego roku i spełnienia wszystkich marzeń :* Dziękuję :*

6 kom=next!