czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 34



Cofam się od drzwi i patrzę na nie. Czuje jak w moich oczach wzbierają łzy. Mrugam i od razu spływają mi po policzku. Nie, to nie może się tak skończyć! Podchodzę do drzwi i już mam nacisnąć klamkę, ale jednak się powstrzymuję. Ponownie się od nich cofam i tym razem biegnę w stronę wyjścia. Wpadam na kogoś. Podnoszę głowę i przez zapłakane oczy dostrzegam Alexa.
-Przepraszam, ale dzisiaj nie mogę zostać – mówię, a on patrzy się na mnie. Jest zdezorientowany. Wpadam w jego ramiona i po chwili się odsuwam.
-Bella wszystko w porządku? – pyta. Ja kręcę głową i dalej biegnę przed siebie. Czuję, jak w środku rozpadam się po raz kolejny na milion kawałeczków. Nie wiem, gdzie mam się podziać. Chcę być sama…
Wybieram chyba najdziwniejszą opcję, jaką mogę wybrać – Kościół. Szybkim krokiem zmierzam do pobliskiego Kościoła. O dziwio wiem, gdzie się znajduje. Po drodze mijam ludzi, którzy patrzą na mnie ze współczuciem, a inni ze zdziwieniem. Ocieram łzy ręką i wchodzę do świątyni. Siadam w jednej z ławek i cicho łkam.
-Boże, kompletnie nie wiem, co mam robić – szeptam i kręcę głową. –Chyba się w tym wszystkim pogubiłam.
Nigdy bym nie pomyślała, że wyląduje w Kościele. Ale może właśnie tego potrzebowałam. Samotności i ciszy. Jestem osobą wierzącą, ale nie jestem z tych osób, które chodzą do Kościoła w każdą niedzielę. 

Na moje nieszczęście pojawił się ksiądz.
-Mogę usiąść? – spytał. Nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam głową i zrobiłam dla niego miejsce. Ksiądz podał mi chusteczkę. Był starszym mężczyzną. Miał zmarszczki na twarzy, włosów nie miał za wiele, ale za to pogodny, szczery uśmiech. –Co cię trapi, dziecko?
-Miłość – odpowiedziałam, a on uśmiechnął się.
-Ach, miłość. Coś tak rzadkiego w tych czasach… Niech zgadnę. Rzucił cię?
-Nie – wyszeptałam i wytarłam łzy chusteczką. –To ja to zrobiłam.
-Ale nadal go kochasz i uważasz, że powinnaś do niego wrócić.
-Dokładnie – odwróciłam twarz w jego stronę. - Miałam okazję wrócić do niego, ale ciągle krążylibyśmy w kółku. Za każdym razem któreś z nas raniłoby…
-Ale pomimo tego i tak wrócilibyście do siebie.
-Bo chyba się kochamy.
-Prawdziwa miłość wszystko przetrwa. Nawet najgorsze kłótnie. Jeśli czujesz to wszystko tu – położył rękę na swojej piersi – to jest to prawdziwe uczucie, dziecko.
-Ale nie chcę go ranić.
-Nikt tego nie chcę. Czasem nie panujemy nad tym, co mówimy, robimy. Tacy są już ludzie. Możemy się zmienić, tylko trzeba dać sobie szansę. Nie wolno wszystkiego skreślać.
-Ja już to zrobiłam. Skreśliłam nas pomimo tego, że nie dałam nam szansy. Kolejnej szansy.
-Dawanie szansy po szansie nic nie da – uśmiechnął się. –Dajcie sobie ostatnią szansę, jeśli teraz nie wyjdzie to dopiero was skreśl.
-Tak mam zrobić?
-Nie musisz. Dałem ci tylko przykład – odpowiedział i znów się uśmiechnął. –Nie skreślaj niczego od razu – ksiądz wstał i dotknął mojego ramienia. –Wybieraj mądrze, dziecko.
-Postaram się – uśmiecham się do niego. –Dziękuje – mówię, a ksiądz tylko posyła mi ciepły uśmiech. Kto by pomyślał, że pójdę do Kościoła i będę rozmawiała z księdzem o swoim miłosnym życiu? Na pewno nie ja. To wszystko jest takie pokręcone. Nawet to, że siedzę tutaj i rozmawiam z księdzem, jak z moim psychologiem. 

Może ksiądz ma rację. Może powinniśmy dać sobie ostatnią szansę? Przecież ostatnio nie było tak źle między nami… Ale oczywiście coś się musiało stać. Tym razem to ja wszystko spieprzyłam. 

Nabieram powietrza do płuc i patrzę się przed siebie. Kocham go. To na pewno wiem. Wiem też, że nie będę mogła normalnie bez niego funkcjonować. Zawsze będę potrzebowała jego dotyku, pocałunku, słów. Zawsze będę potrzebowała Harrego. Psychicznie i fizycznie. Już zdążyłam się od niego uzależnić…

Wychodzę z Kościoła z jakimś postanowieniem. Przemyślę jeszcze to wszystko jeden dzień i mam nadzieję, że Harry też nas od razu nie skreślił, jak ja to zrobiłam. Gdy przypomnę sobie jego twarz od razu chce mi się płakać. Był taki smutny i bezbronny, jakbym odebrała mu coś ważnego. Widocznie ja też jestem dla niego ważna… Jakbym nie była to nie mówiłby, że mnie kocha! Boże, ale ze mnie idiotka! On mnie kocha, a ja go ranię i skreślam!

Chcę pobiec do niego i wtulić się w jego silne ramiona, chcę żeby mi powiedział, że te kilka dni to był po prostu zły sen i nic się nie wydarzyło. Nie poszliśmy na imprezę tylko zostaliśmy w pokoju i leniuchowaliśmy razem… Wiem, że tak się nie stanie, bo to nie film tylko życie.

Wracam do akademika, wchodzę do pokoju i siadam na moim łóżku. Danielle wyciąga słuchawki z uszu i patrzy na mnie.
-Wróciliście do siebie?
-Nie – odpowiadam i patrzę na nią. – Chciał do mnie wrócić, ale powiedziałam, że to bez sensu i odeszłam od niego potem poszłam do Kościoła.
-Do kościoła?
-Tak – kiwam głową i teraz patrzę się w ścianę.
-Bella wróć do niego. Nie mogę patrzeć na taką wersję ciebie. Dziwnie to mówić, ale bez Harrego nie jesteś prawdziwą Bellą. On już jest częścią twojego życia i nie zmienisz tego.
-Przestań – szepczę i czuję, jak mój podbródek się trzęsie. Zaraz się rozpłacze. –Tak bardzo go kocham – podciągam nogi pod brodę i kiwam się powoli.
-Bella zaczynam się martwić o ciebie. Jeśli oboje chcecie do siebie wrócić, to jaki jest problem?
-Bo i tak któreś z nas powie coś czego nie chce i znów się rozstaniemy.
-Takie już są związki Bella.
-Ale ty i Liam nie jesteście tacy, jak my.
-Bo my jesteśmy spokojniejszymi ludźmi. Wy macie swoje temperamenty, obydwoje jesteście uparci. Ty jesteś damską wersją Harrego a on męską wersją ciebie.
-Ładne, kiedy to wymyśliłaś? – uśmiecham się do niej.
-Teraz. Mówię to, co o was myślę. Uważam też, że powinniście wrócić do siebie, bo obydwoje siebie potrzebujecie. Bez siebie nie jesteście tymi samymi osobami…
-Czuję, jakby Birdy napisała piosenkę „Terrible Love” o mnie i Harrym – odpowiadam, a Danielle chichocze pod nosem. Wstaję z łóżka i biorę moją piżamę, a następnie idę pod prysznic. Jest wcześnie, ale z takim nastrojem to raczej już nigdzie nie pójdę. 

Po ciepłym prysznicu wchodzę pod kołdrę. Przeglądam na telefonie moje zdjęcia Harrego i żałuje, że nie wróciłam do niego. Tak bardzo go potrzebuję. Chciałabym żeby teraz pocałował mnie w czoło i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Nagle dostaję sms. 

„Wiem, że skończyłaś ze mną, ale wiedz, że gdy będziesz czegoś potrzebowała przyjdź do mnie. Dla mojego ZING zrobię wszystko xx”

Czytam sms i uśmiecham się do telefonu. Chyba naprawdę mu na mnie zależy. Biedny przecież ma tatuaż powiązany ze mną. Wiedziałam, że to głupota.
Dziękuje Harry. Będę o tym pamiętała…xx”
„Błagam Cię, przemyśl jeszcze to wszystko. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Chcę Cię mieć przy sobie Bella…”
„Obiecuję, że przemyślę. Dzisiaj o tym dużo myślałam. Dobranoc, Harry”

Zastanawiałam się czy dodawać, że go kocham… W sumie nie wiem, dlaczego tego nie napisałam. Mam nadzieję, że on to wie.
„Dobranoc Skarbie. Kocham Cię nawet, jeśli ty już mnie nie kochasz. Bez Ciebie nie istnieję.”
A jednak nie wie, że go kocham.
„Ja Ciebie też kocham, nigdy nie przestałam.”
Bez sensu są te nasze rozstania skoro i tak się kochamy i wrócimy do siebie. Jedynie nie potrzebnie cierpimy. Widocznie tacy już jesteśmy. Czytam jeszcze kilka razy nasze wiadomości i czuje zmęczenie, więc odkładam telefon na półkę i zamykam oczy. Chcę już usnąć i nie myśleć o tym wszystkim. 

Budzę się rano. Mrugam kilka razy i dociera do mnie szara rzeczywistość. Znów chcę iść spać i zapomnieć o tym całym bałaganie w moim życiu miłosnym. Sięgam po telefon. Żadnego sms. Godzina 11.20. 

Wygrzebuję się spod kołdry. Dzisiaj mam się zobaczyć z Gemmą i pomóc jej ustalać coś ze ślubem. W ogóle nie mam na to ochoty, a tym bardziej nastroju. Ale nie chcę jej odmawiać. Potrzebuję kontaktu z kimś „świeżym”.

Robię moje stałe czynności. Zajęcia mam dopiero o 13, więc po ogarnięciu się idę do pobliskiej kafejki na jakieś śniadanie. Muszę coś jeść. Nie mogę się głodzić, bo to mi nic nie da. Chyba i tak trochę schudłam przez ten szalony tydzień.

Zamawiam jakąś kanapkę i kawę. Muszę się pobudzić. Siadam przy stoliku i znów myślę. To jest chyba moje ulubione zajęcie ostatnio. Moje myśli wędrują ku Louisowi, Perrie i nawet myślę o Zaynie, choć nie mam ochoty o nim myśleć. Ale i tak chciałabym żeby oni wszyscy wrócili i żebyśmy byli znów wszyscy razem. 

Wszystko dzieje się tak szybko. Nawet nie wiem, kiedy minęły dwa miesiące. Zanim się obejrzę będą święta. Za niedługo Święto Dziękczynienia. Ugh! Czas zdecydowanie leci za szybko… Kończę moje jedzenie i dopijam kawę następnie opuszczam kafejkę. 

Wychodzę na zewnątrz i dostrzegam, że zbierają się ciemne chmury. Nawet nie pomyślałabym, że może padać. Szybko idę do Sali w razie gdyby zaczęło padać. Zapomniałam, że dzisiaj psychologia. W Sali siedzi już Harry i jego wzrok odnajduje mój. Obok niego jest wolne miejsce. Chcę usiąść obok niego, ale nie wiem nawet jak się mam zachowywać.
-Wolne? – słyszę, jak jakaś dziewczyna pyta się Harrego i wskazuje na miejsce obok niego. Po campusie chodzą plotki, że ja i Harry to przeszłość.
-Nie – Harry odwarkuje dziewczynie. Rozumiem, że ja tam mam usiąść. Podchodzę do niego i mocno ściskam notatnik w rękach. Harry śledzi każdy mój ruch swoimi szaro zielonymi oczami.
-Wolne? – miało to być pytanie, a wyszedł cichy szept.
-Oczywiście – Harry odpowiada, a ja siadam obok niego. Nigdy w życiu nie czułam się dziwniej. Nie wiem, co jest między nami, nie wiem jak się zachować, nie wiem co powiedzieć, więc wybieram spokojne siedzenie i milczenie. –Bella – odwracam twarz w jego stronę i patrzę na niego. –Wrócimy do siebie prawda?
-Chyba tak – odpowiadam, a on spuszcza wzrok. Chyba oczekiwał innej odpowiedzi. Do Sali wchodzi wykładowca. Szmery cichną i zaczynają się wykłady. W ogóle nie mogę się na nich skupić. Siedzenie tutaj półtorej godziny będzie totalną bezsensownością. 

Od czasu do czasu zerkam na Harrego. Za każdym razem, gdy popatrzę na niego on się patrzy na mnie swoimi smutnymi oczami. Jest mi go tak bardzo żal. 

Po wykładach uciekłam od niego, jak najszybciej. Znów nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Wpadłam do swojego pokoju i na szczęście zastałam Danielle.
-Hey. Mógłby mnie Liam gdzieś podwieźć?
-Jasne. Tylko daj mi znać o której.
-Okay – odpowiedziałam i wpadłam do łazienki. W sumie nawet ja nie wiem, o której. Wysłałam sms do Gemmy. Dziewczyna od razu odpisała mi gdzie i o której. Okazało się, że mam jeszcze dwie godziny do spotkania, więc wyszłam z łazienki i zaczęłam przeglądać Internet. Tak rzadko to robię… 

Godzina minęła mi tak szybko, że ledwo zdążyłam ogarnąć portale społecznościowe, a już musiałam odejść od laptopa. Wybieram na dziś koszulę w kratę i czarne rurki. Jest dzisiaj chłodno i deszczowo. W końcu jesień. 

Zabieram ubrania do łazienki i przygotowuję się. Spinam włosy w kucyk i robię kreski na oku. Ubieram wybrane ubrania, myję zęby, psikam się perfumem i wychodzę z łazienki. Ubieram czarne trampki i wyciągam z szafy skórzaną kurtkę. Do pokoju wchodzi Liam. Danielle całuje go na powitanie, a ja tylko przytulam. W sumie nawet nie mam ochoty już całować żadnych przyjaciół, prócz Harrego. Ale on jest moim chłopakiem.

W drodze na spotkanie z Gemmą wymieniamy parę zdań z Liamem. Ogólnie gadamy na typowe tematy.
-Przyjechać po ciebie? – w sumie nie mam za daleko. Jak się okazało to nie całe 30 minut drogi.
-Dam ci znać – odpowiadam. –Dziękuję Li.
-Nie ma sprawy – mówi i uśmiecha się. Zamykam drzwi i Liam odjeżdża. Wchodzę do kafejki i  od razu dostrzegam Gemmę ze stertami gazet i papierów.
-Hey – podchodzę do niej. Dziewczyna wstaje od stołu i przytula mnie.
-Cześć. Nareszcie jesteś. Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też – odpowiadam i uśmiecham się.
-Zamówiłam ci sok, bo nie wiedziałam, co będziesz chciała.
-Sok jest w porządku – mówię i uśmiecham się. Gemma przyniosła laptopa, gazety i jakieś projekty. Dzisiaj ustalimy mniej więcej wygląd jej sukni i jaką dekorację. My tylko wybierzemy, a dekoracją Sali zajmie się dekoratorka, a suknię będzie miała szytą na zamówienie.
-Oczywiście musimy też wybrać suknie dla druhen – mówi i wskazuje na kolejny katalog.
-Jasne – kiwam głową i popijam sok. Tego jest tak wiele. Ja chyba nigdy nie chcę wychodzić za mąż.
-Mamy z Ashem dwie koncepcje. Albo czarno biało albo całkiem odwrotnie. Na świeżym powietrzu tak naturalnie i kwieciście.
-No ja bym wybrała czarno biało, ale w sumie to wasze wesele – uśmiecham się do niej – A tak w ogóle to będzie twój najszczęśliwszy dzień, więc wybierzmy kolory.
-Masz racje – Gemma uśmiecha się szeroko. W jej policzkach pojawiają się dołeczki. Ona i Harry są tak do siebie podobni!

Nie wiem, ile spędzamy czasu w kafejce, ale gdy patrzę przez okno jest już ciemno. Potem zerkam na telefon i widzę godzinę 20.54. Jesteśmy tu ponad 3 dobre godziny i w sumie ustaliłyśmy niewiele. Wybrałyśmy suknie dla druhen i w jakim stylu będzie wesele. I mniej więcej mamy zrobioną suknię Gemmy. Tak wiele jeszcze zostało do zrobienia… To nie moje wesele, ale już mnie to wszystko przeraża. Ile to będzie kosztować. No, ale wesele się powinno mieć raz w życiu!
-Podwieźć cię?
-Nie, przejdę się. Nie pada, a mam nie daleko – odpowiadam i uśmiecham się.
-Dziękuję i do zobaczenia Bella. Pozdrów Harrego!
-Do zobaczenia. Jasne, pozdrowię go – odpowiadam i macham jej na pożegnanie. Nie wspomniałam nic o naszej sytuacji, bo w sumie sama nie wiem, co jest obecnie między nami…

Powoli ruszam w kierunku campusu, gdy nagle słyszę, jak ktoś mnie woła. Odwracam się i dostrzegam chłopaka. Nie znam go. Rozglądam się dookoła. Oczywiście nikogo nie ma prócz nas.
-Bella Collins? – chłopak podchodzi do mnie. Ja niepewnie kiwam głową. Uliczna latarnia oświeca jego twarz. Nie znam go. –Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.
-Kim jesteś? – pytam i patrzę prosto w jego ciemne oczy. Nie wygląda na miłego gościa.
-Kolegą Harrego i chcę żebyś mu coś przekazała.
-Nie jesteśmy już razem.
-Gówno mnie to obchodzi! – powoli odsuwam się od niego, ale on łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. –Przekaż mu, że ma się z tego wycofać.
-Z czego?
-On będzie wiedział, o co chodzi kotku – głaszczę mój policzek, a ja staram mu się wyrwać. – Powiedz mu, że jeśli nie zrezygnuje to twoje życie będzie zagrożone.
-Moje? – patrzę na niego i czuję, że moje nogi uginają się pode mną.
-Twoje. Bo na tobie najbardziej mu zależy. W sumie nie dziwie się. Jesteś piękna.
-Jeszcze coś? – patrzę na niego, a on kładzie rękę na moim pośladku. Chyba sobie kurwa żartuje! Dobra… Teraz, albo nigdy. Z całych sił wymierzam kopa w jego kroczę. Chłopak zgina się w pół, a ja szybko wyciągam telefon i wybieram numer do Harrego. Proszę cię odbierz!
-Bella.
-Harry przyjedź, proszę cię – mówię szybko, bo widzę, że chłopak podnosi się i wbija we mnie wzrok. Podaję mu adres i rozłączam się.
-Ty mała dziwko! –chłopak warczy. Chcę uciec, ale moje nogi niestety nie współpracują ze mną. Zamiast nóg mam dwie waty i modlę się żeby Harry przyjechał, jak najszybciej. Dlaczego nie chciałam wrócić z Gemmą? Chłopak już jest przy mnie. Ujmuje mój podbródek i unosi go do góry mocno ściskając. –Stylesa też tak traktujesz?
-Gówno cię to obchodzi!– odpowiadam i wyrywam się. On przytrzymuje moje ramię.
-Jaka wyszczekana. Harry lubi takie – uśmiecha się. –Ale wiem, że nie lubi, jak ktoś bawi się jego zabawkami.
-Nie jestem jego zabawką.
-To nie lubi, jak ktoś bawi się jego dziwkami – chłopak śmieje się.
-Nie jest moją dziwką, Lucas – słyszę znajomy głos. Chłopak mnie puszcza, a ja od razu biegnę do Harrego. Wpadam w jego ramiona, a on mocno tuli mnie do siebie.
-W porządku, kochanie? – pyta czułym głosem, a ja kiwam głową.
-Nie znałem cię od tej strony Styles!
-Zostań tu – mówi i całuje mnie w czoło. Wiem, co zaraz się wydarzy… 
________________________

Mam nadzieję, że się podobało. Dziękuje za ponad 6 tyś. wyświetleń. Dziękuje też, że czytacie te wypociny :) :*

6 kom=next!
 

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 33



Nie wiem, co mu powiedzieć, więc siedzę i milczę.
-Więc całowaliście się?
-Tak – szeptam, a do moich oczu napływają łzy. Harry siedzi i kiwa głową. Oczekiwałam trochę innej reakcji. –Harry?
-W porządku… - mówi i wstaje. Wiem, że nie jest w porządku. Czekam tylko na jego wybuch. Harry podchodzi do drzwi i je otwiera. Ze spokojem wychodzi z pokoju, ale zanim zamyka drzwi patrzy na mnie. – Nie wiedziałem, że z ciebie taka kurwa, kochanie – uśmiecha się i tym razem zamyka już drzwi. Ja słyszę, jak moje serce rozpada się na milion drobnych kawałeczków. –Kurwa mać! – słyszę jeszcze donośny głos Harrego, wzdrygam się na jego dźwięk. 

Odkładam resztę jedzenia i czuje… W sumie nic nie czuje. Czuję się, jakbyś ktoś uderzył mnie mocno w głowę i nie wiem, co mam robić. To wszystko było takie dziwne… W sumie Harry mi już raz powiedział, że jestem „pierdoloną szmatą”, więc teraz nie powinnam się czuć tak bardzo źle. 

Wstaję z łóżka i podchodzę do szafy. Wyciągam z niej wszystkie moje ubrania. Ściągam podkoszulek Harrego z siebie i kładę go na łóżko. Ubieram jakiś mój podkoszulek, a resztę ubrań pakuję do reklamówki. Znajduję karteczkę i długopis.
Myślę, że tak będzie dla nas lepiej, jeśli odejdę od ciebie. Przepraszam. B.”
Kładę karteczkę na zdjętym podkoszulku i czuję, jak po moim policzku płynie łza. Przypominam sobie też o naszyjniku od niego. Nie wiem, co z nim zrobić. Chciałabym go zatrzymać, ale wiem, że za każdym razem jak popatrzę na niego to będzie mi się chciało płakać. 

Decyduję się na ściągnięcie wisiorka. Ręce mi się trzęsą, więc trochę czasu schodzi mi zanim go zdejmę. Gdy w końcu mi się udaje, kładę go obok karteczki. Przecieram mokre policzki dłonią, biorę telefon i reklamówkę z ubraniami i wychodzę z pokoju. Czuję jakbym zaraz miała zwymiotować. Szybkim krokiem idę wracam do mojego pokoju i modle się żeby nikogo w nim nie było. 

Naciskam klamkę, a drzwi się nie otwierają. Znak, że nikogo nie ma. Wyciągam kluczyk z koperty i otwieram drzwi. Wchodzę do pokoju i rzucam reklamówkę na bok. Zamykam drzwi i osuwam się na dół. Podciągam nogi pod brodę i zaczynam płakać. Słone łzy spływają po moich policzkach. Czuję się beznadziejnie. Jestem winna. Teraz to ja nawaliłam, ja go zraniłam. 

Nie mam siły wstać, więc praktycznie czołgam się do łazienki i zamykam w niej. Puszczam wodę i rozbieram się, a następnie wchodzę pod prysznic z nadzieją, że zmyję z siebie to beznadziejne poczucie winy… Chciałabym cofnąć czas i nigdy tego nie zrobić. Świadomość, że Harry nigdy nie przyciągnie mnie do siebie i nie pocałuje w czoło jeszcze bardziej mnie dobija. Już nigdy nie zobaczę jego szerokiego uśmiechu. Nawaliłam na całej linii i straciłam najważniejszą osobę w moim życiu… On nigdy mnie nie zdradził, a ja okazałam się szmatą…

Wychodzę spod prysznica, wycieram się i ubieram z powrotem te same ubrania. Wychodzę z łazienki i kładę się na łóżku. Przykrywam kołdrą aż po głowę. Kulę się i znów płaczę. Gdy już jestem zmęczona usypiam… 

Budzę się z ogromnym bólem głowy. Dociera do mnie, co się stało. Głowa mi pęka. Jedyne, o czym mogę myśleć to tabletka. Rozglądam się po pokoju.
-Hey – mówię zachrypniętym głosem. Danielle unosi głowę i patrzy na mnie z uśmiechem. – Dasz mi jakąś aspirynę?
-Jasne – odpowiada i wstaje od stołu. Po chwili przynosi mi wodę i tabletkę. Podnoszę się i szybko łykam tabletkę. –Płakałaś?
-Tak – mówię i do moich oczu znów napływają łzy. – Odeszłam od Harrego.
-Co? Przecież… Co on znów zrobił?
-Tym razem to ja nawaliłam… - podnoszę głowę i patrzę na nią. Czuję, jak po moim policzku znów płynie łza. Danielle ociera ją opuszkiem palca. Siada na moim łóżku i mocno mnie tuli do siebie. –Jestem szmatą Danielle – łkam.
-To nie prawda Bella. Nawet tak nie mów, rozumiesz?
-Ale to prawda – wybucham jeszcze głośniejszym płaczem. Dani mocniej mnie oplata i delikatnie nas kołysa.
-Cokolwiek zrobiłaś nie masz prawa się tak nazywać.
-Całowałam się z Zaynem! – unoszę głos, bo chcę żeby ona to zrozumiała, jaka jestem.
-Z Zaynem? – Danielle powtarza, jak echo. Zaraz pewnie odsunie mnie od siebie i zwyzywa jeszcze bardziej…
-Tak – szeptam, a ona gładzi moje plecy.
-Byliście pijani… A Harrego oczywiście nie było. Nie myśl tak o sobie Bella… Jesteś cudowną dziewczyną.
-Nieprawda. Jestem najgorsza Danielle…
-Jesteś najlepsza, proszę cię nie mów już tych głupstw – gładzi moje włosy. Ja jeszcze kilka razy powtarzam, że jestem najgorszą szmatą, a Danielle zaprzecza. 

Po jakimś czasie nie mam już siły. Lezę na jej kolanach, a ona gładzi moje włosy.
-Kocham cię Danielle.
-Ja ciebie też Bella. Prześpij się trochę – gładzi teraz mój policzek. Podnoszę się i wchodzę pod kołdrę. Ona siada przy mnie i znów gładzi moje włosy i całuje mnie w czoło. –Będzie dobrze… - szepta i delikatnie się uśmiecha. Ja wiem, że to tylko puste słowa, ale każdy potrzebuje je usłyszeć. 

Resztę dnia spędzam w łóżku płacząc. Już nie tak głośnym płaczem, jak przy Danielle, ale łzy same płyną po moich policzkach. Na szczęście Ellie nie pyta się, co się stało. Możliwe, że Harry pobiegł do niej i powiedział jej wszystko i teraz ona uważa mnie za totalną sukę. 

Rano budzę się i do mojej głowy dociera, że jest niedziela i nie muszę nigdzie wychodzić. Leże cały dzień w łóżku i nic nie jem. Przytulam się do wielkiego pluszaka, którego dostałam od Harrego. Mój telefon od wczoraj milczy. Zastanawiam się, jak Harry się czuje? Co teraz robi i czy nadal jestem dla niego kimś ważnym…

Nadchodzi poniedziałek, a ja nie mam ochoty wychodzić z łóżka. Wczoraj nic nie zjadłam, dzisiaj też nawet nie jestem głodna. Zaczynam zajęcia po południu, więc mogę leżeć w łóżku. Myślę o Harrym. Znowu. Dzisiaj już nie płaczę, bo chyba nie mam czym. Koło 12 wstaję z łóżka. Postanawiam wziąć się w garść i już więcej o tym nie myśleć. Widocznie tak miało być. 

Wybieram ubrania i idę do łazienki. Wyglądam naprawdę, jak wrak człowieka. Jestem biała i mam zapuchnięte czerwone oczy. Wczoraj się nie myłam, więc nie jestem zbyt świeża. Jestem strasznie zmarniona na twarzy. Biorę szybki prysznic, nakładam makijaż żeby, chociaż w małym stopniu zakryć to, jak wyglądam. Ubieram czarne rurki i jakiś czarny sweterek. Myje zęby, rozczesuje włosy i wychodzę z łazienki. Biorę notatnik i telefon. Już mam wychodzić, gdy przypominam sobie o okularach. Zakładam na nos czarne okulary i maszeruję przez campus. Mam nadzieję, że nie spotkam nigdzie Harrego… 

Kurczowo ściskam mój notatnik i patrzę pod nogi. Nigdy bym nie pomyślała, że człowiek może się aż tak bardzo źle czuć. Wyrzuty sumienia jeszcze bardziej mnie dobijają… Unoszę głowę i dostrzegam jego. Harry. Do moich oczu napływają łzy. Mrugam szybko żeby się ich pozbyć. Harry idzie w moim kierunku i patrzy na mnie. Mam jakąś nadzieję, że się do mnie odezwie, ale niestety… Mija mnie i trąca ramieniem dość mocno, tak że wypuszczam z dłoni notatnik. 

Schylam się znów z nadzieją, że mi pomoże, ale niestety nic. Ktoś jednak się schyla i mi podaje notatnik. Alex.
-Dzięki – odbieram od niego notatnik i staję z nim twarzą w twarz.
-Dawno się nie widzieliśmy – mówi, a ja kiwam głową. – Bella wszystko w porządku? – podnoszę okulary i zakładam je na głowie. Alex patrzy na mnie z przerażeniem? –Jezus, co ci się stało?
-Rozstałam się z Harrym – odpowiadam i mam ochotę rzucić mu się w ramiona i powiedzieć żeby uciekał ode mnie, bo przy mnie nie spotka go nic dobrego.
-Wrócicie do siebie.
-Nie tym razem – kręcę głową. –Ale dzięki, że się mnie przestraszyłeś. Myślałam, że kosmetyki choć trochę zatuszowały to, jak bardzo źle wyglądam…
-Coś zatuszowały, ale ja wiem, jak wyglądałaś kiedyś. Wyglądasz jakbyś wróciła z… sam nie wiem kąd.
-Dzięki – powtarzam i staram się nie rozpłakać przy nim.
-Nie ma sprawy – odpowiada i uśmiecha się do mnie. Lubię go. – Wpadniesz na trening? Nie chcę żebyś siedziała sama w pokoju i płakała.
-Harry.
-Spokojnie. Nie pojawił się odkąd zagrał swój mecz – znów się uśmiecha. –Wpadnij w czwartek o 19 na stadion.
-Przemyślę to – odpowiadam i uśmiecham się do niego. Naprawdę się uśmiecham. –Dziękuje Alex.
-Nie ma sprawy – odpowiada i dotyka mojego ramienia. –Zawsze do usług –mówi i odchodzi zostawiając mnie samą. Gdy on mnie opuszcza udaję się w końcu na zajęcia.

Wracam wieczorem z zajęć i cieszę się, że Harry opuścił dzisiejszą psychologię. Trochę mnie to zabolało, jak dzisiaj obojętnie przeszedł obok mnie i trącił mnie ramieniem, jak jakąś obcą dziewczynę… Zraniłam go, wiem. 

Wracam do pokoju i postanawiam coś zjeść. W sumie niewiele jem. Dziubie danie, które zrobiła dla mnie Danielle.
-Widziałam go dzisiaj.
-I jak?
-Przeszedł obok mnie, jak obok kupy gówna – odpowiadam i uśmiecham się. Mam dość użalania się nad sobą. Wstaję od stołu, biorę telefon i wychodzę z pokoju. Idę do pobliskiego baru i zamawiam drinki. Może alkohol mi jakoś pomoże… Czuję się, jak stary mężczyzna zmęczony życiem, który aż musi się napić. Wypijam kilka drinków. Odczuwam już, że jestem pijana. Nie miałam takiego zamiaru, ale tak wyszło. Zostawiam pieniądze z napiwkiem i wychodzę z baru. Chciałabym wiedzieć, co on teraz robi…
Wracam do pokoju i kładę się na łóżku.
-Piłaś? – odwracam się w stronę Danielle.
-Troszeczkę – mamroczę pod nosem i pokazuje palcami.
-Właśnie widzę. Cuchnie od ciebie alkoholem… -Danielle patrzy na mnie z litością. Nie chcę tego. Czuje jak ściąga mi buty i przykrywa kocem. –Śpij – szepcze, a ja już nie mam siły jej odpowiedzieć, bo odpływam.

Rano budzę się z bólem głowy. Cholera znów piłam. Jak tak dalej pójdzie to zostanę alkoholiczką. Jeszcze tego mi brakuje. Wygrzebuje się spod kołdry i idę po jakieś picie. Opróżniam pół butelki i gryzę kawałek bułki, a następnie połykam tabletkę przeciw bólową. 

Tak samo jak wczoraj idę wziąć prysznic, wymalować się i ogólnie ogarnąć. Postanawiam odpuścić sobie dzisiejsze wykłady z psychologii, więc nie spieszę się w moich przygotowaniach. Psikam się perfumami i wychodzę z pokoju. 

W drodze na wykłady spotykam Alexa.
-Bella śmierdzisz alkoholem – mówi i krzywi się.
-Nie przesadzaj – odpowiadam i uderzam go w ramię. –Jest dzisiaj jakaś impreza?
-Na pewno coś jest w okolicy. Wybierasz się?
-Chyba tak – odpowiadam i idę na zajęcia. Przeżywam to trochę inaczej niż inne dziewczyny. Miałam dwa dni słabości, ale nigdy więcej… 

Po zajęciach przygotowuję się do wyjścia na imprezę.
-Impreza w tygodniu?
-Jasne – odpowiadam i wychodzę. Idę piechotą. Nie wiem, jak wrócę. Możliwe, że nie wrócę i prześpię się na kogoś podwórku. Docieram na imprezę. Kojarzę większość ludzi z Halloweenowej imprezy, choć urwał mi się film. Dołączam do piwnego ping-ponga. Całkiem nieźle mi idzie. Musiałam się rozgrzać. Następnie idę znów bić rekordy.
-Wrócił nasz mistrz – słyszę. Wszyscy patrzą na mnie, a ja uśmiecham się do nich i zajmuje miejsce. Chłopak nalewa wódkę do kieliszków, a ja czekam tylko na „START”. 

Nie wiem ile już wypiłam, ale kręci mi się w głowie. Idę na parkiet potańczyć żeby trochę alkohol ze mnie wyparował, ale nie idzie mi to najlepiej. Zataczam się na prawo i lewo, obijam się o ludzi aż w końcu się przewracam. Ktoś pomaga mi wstać, a ja chichotam pod nosem. Ktoś podnosi mnie z ziemi.

-Dziękuje – bełkocze pod nosem i idę w stronę alkoholu. Piję jeszcze parę drinków i film mi się urywa…

Budzę się u siebie w pokoju. Nie wiem, jak tu się znalazłam. Ostatnie, co pamiętam to mój przewrót i jak ktoś mnie podniósł. Znów powtarzam to samo. Wypijam pół butelki wody, biorę kęsa bułki, połykam tabletkę, idę pod prysznic, ogarniam się i znów zajęcia. 

Czuję się lepiej niż dwa dni wcześniej. Jeśli nie zobaczę Harrego to będzie jeszcze lepiej. Gdy go nie widzę nie czuję się winna. Cały campus już wie, że coś między nami nie gra, ale mnie to nie obchodzi. To nie są ich sprawy.
Po zajęciach znów postanawiam wyjść na imprezę, ale Danielle mnie powstrzymuje.
-Co ty wyprawiasz Bella?
-Korzystam z życia – odpowiadam i uśmiecham się do niej.
-Co zrobiłaś z moją Bellą? Nie stawaj się bezuczuciowa przez chłopaka…
-Nic z nią nie zrobiłam. Po prostu przestałam się przejmować – odpowiadam i chcę wziąć ubrania, ale Danielle wyciąga mi je z rąk. –Co ty wyprawiasz?!
-Powstrzymuję cię przed głupotami. Bella to nie jesteś ty! –Danielle rzuca ubrania we mnie i wchodzi do łazienki. Ja stoję i patrzę się w drzwi. Ma rację. To nie jestem ja… To jakaś bezuczuciowa, pusta, zraniona dziewczynka. Przyciskam ubrania do ciała i zdaję sobie sprawę, jaka byłam głupia. Alkohol nie pomógł mi w niczym. Jedynie zapomniałam o tym wszystkim na jakiś czas. To nie jest dobre wyjście, do niczego dobrego mnie nie doprowadzi. Danielle ma rację… Nagle dostaje sms. Wyciągam telefon i muszę przyznać, że czuję rozczarowanie, jak widzę napis „Gemma”.
„Spotkanie w piątek aktualne?”
„Jasne” – odpisuje jej i chowam telefon do kieszonki. Idę w stronę łóżka i siadam na nim. W moje oczy rzuca się zdjęcie z budki. Biorę je do ręki i przyglądam się nam. Byliśmy na nich naprawdę szczęśliwi. Dwie zakochane osoby… Odkładam zdjęcie i przytulam się do miśka… Znów jest mi smutno i brakuje mi Harrego. Tak bardzo za nim tęsknie… Nadal go kocham i nigdy nie przestanę. Chciałabym żeby Zayn nigdy tego mu nie powiedział. Zapewne teraz leżałabym obok niego, a on patrzył by na mnie swoimi zielonymi oczami, które tak bardzo kocham!

Danielle opuszcza łazienkę, więc idę i biorę prysznic. Dociera do mnie, że nawet o niego nie walczyłam tylko zrezygnowałam. Byłam głupia. Od razu mogłam się starać, teraz jest już za późno. Wychodzę z łazienki i idę spać. 

Znów powtarzam mój rytuał tylko teraz nie muszę brać tabletki i nie wypijam pół butelki. Czuję się lepiej niż wczoraj. Ogarniam się i idę na zajęcia. Po zajęciach idę na trening Alexa. Na boisku go jeszcze nie ma, więc idę do szatni. Delikatnie otwieram drzwi i wchodzę do szatni. Moim oczom ukazuję się Harry. Zamieram. Moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Harry stoi w samych spodenkach. Odwracam wzrok i powoli się wycofuje.
-Przepraszam już wychodzę – mówię, a on patrzy na mnie. Odwracam się i już mam wychodzić, gdy słyszę jego głos.
-Bella, poczekaj – odwracam się i nie wiem, co mam robić. Dawno się tak dziwnie nie czułam w jego obecności.
-Nie zachowujmy się jakbyśmy się nie znali.
-Masz rację – mówię i podchodzę do niego. Przecież ja go kocham, a on chyba mnie. Nie raz uprawialiśmy seks, więc teraz nie możemy udawać, że się nie znamy.
-Bella… -Harry zaczyna, ale ja jestem szybsza.
-Przepraszam Harry. Tak bardzo cię przepraszam. Masz rację jestem kurwą – zanim kończę moje zdanie Harry ujmuje moją twarz i całuje mnie. Całuje mnie tak, jakby od tego zależało nasze życie.
-Nie jesteś – odrywa się ode mnie i opiera czoło o moje. –Przepraszam, że to powiedziałem, ale chyba chciałem cię zranić.
-W porządku – odpowiadam i gładzę go po policzku. Tak bardzo mi tego brakowało… Wiem, że nie powinniśmy się całować. Nie powinniśmy nawet do siebie wracać. Prędzej czy później i tak się pokłócimy, albo któreś z nas kogoś mocno zrani. Widzę, że na jego szyi wisi literka „B”.
-Gdy wróciłem do pokoju i zobaczyłem ten liścik to… - Harry zamyka oczy, a ja nie mogę patrzeć, jak on cierpi.
-Harry nie możemy wrócić do siebie.
-Ale ja nie istnieje bez ciebie – jego słowa dobijają mnie.
-Nieprawda – kręcę głową i głaszczę go po policzku. –Nie możemy wrócić do siebie, bo i tak znów się pokłócimy czy zdradzimy.
-Możemy nad tym pracować.
-To jest bez sensu, takie krążenie w kółko – mówię z łzami. –Lepiej tak będzie dla nas.
-Nie decyduj za nas oboje – mówi i kładzie głowę na moim ramieniu.
-Tak będzie lepiej – szeptam i staram się nie rozpłakać.
-Kocham cię Bella.
-Ja ciebie też kocham, najbardziej na świecie i dlatego nie chcę cię ranić – odsuwam się od niego i widok Harrego mnie załamuje. Mam ochotę rzucić się w jego ramiona i stać tak całą wieczność. –Pójdę już… - powoli oddalam się od niego. Stoję do niego plecami i czuję, jak po moich policzkach płyną łzy.
-Nie odchodź – słyszę jego łamiący się głos. Otwieram drzwi i wychodzę zostawiając go tam samego… Zamykam drzwi i mam ochotę się rozpaść. 
______________________________

Miał trochę inaczej wyjść, no ale… Nie jestem idealną pisarką… 
Jeśli się Wam podoba to polecajcie innym i komentujcie. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! 


6 kom=next!