sobota, 31 maja 2014

Rozdział 6



Wyszliśmy z budynku mieszkalnego i usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce.
-To dowiem się, jaką masz tą sprawę?
-Chciałbym żebyś poszła ze mną na pogrzeb.
-To naturalne, że przyjdę. –Odpowiedziałam szybko.
-Ale żebyś poszła ze mną, usiadła w ławce i takie tam pierdoły.
-Och… -Popatrzyłam się na niego. Nie spodziewałam się czegoś takiego. –Myślałam, że przyjdę z naszymi przyjaciółmi i tam usiądę z nimi.
-Znaczy zrobisz, jak chcesz, ale wolę żebyś pojechała ze mną. –Uśmiechnął się. –Pogrzeb jest jutro, więc daj mi znać dzisiaj jeszcze jakbyś mogła.
-Jasne. Zastanowię się. –Odpowiedziałam. Zobaczyłam jak Louis zmierza w naszym kierunku. –Ale oni też przyjdą prawda?
-Jasne. Zaraz z nimi pogadam a ty możesz powiedzieć dziewczynom. –Odparł.
-Okay to ja się zbieram. Cześć. –Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Minęłam się z Louisem i przywitałam.
Postanowiłam, że pójdę do sklepu i w końcu kupię sobie coś, co będę miała na dłużej. W kieszonce akurat miałam jakieś pieniądze, więc czemu nie?
Idąc w stronę sklepu myślałam o propozycji Harrego. W sumie, jaką mu to robiło różnice? Może Harry nie lubił być sam? Rok temu nie przepadaliśmy za sobą. Kolegowaliśmy się i niewiele rozmawialiśmy. Dopiero pod koniec pierwszego roku zaczęło się między nami układać. Spędzaliśmy trochę więcej czasu, żartowaliśmy i więcej gadaliśmy. Teraz zaczęło się ciekawiej. Nawet całowałam się z nim i spałam w jednym łóżku… W sumie to chyba za wiele… I to wszystko w jedną noc. Tak to zdecydowanie za wiele! 

W sklepie szybko zrobiłam zakupy. Kupiłam sobie jakiś mały chleb, masło i jakieś dodatki. Nie zapłaciłam wiele, bo miałam zniżkę. Tutejsza sprzedawczyni jest bardzo miła i mnie lubi, więc nie mam problemu z płaceniem dużo za zakupy. 

Po zrobieniu zakupów wróciłam do akademika, bo teraz ciążyły mi zakupy i nie wygodnie by mi się spacerowało. W pokoju był tylko Zayn.
-Hey. –Powiedziałam zdejmując buty.
-Cześć. –Odpowiedział i uśmiechnął się. Ja podeszłam do stolika i zaczęłam rozpakowywać zakupy do naszej mini lodóweczki. –Gdzie wszyscy?
-Danielle i Liam wyszli gdzieś a Perrie bierze prysznic.
-Yhym, czyli znów zostaje sama w pokoju. –Podsumowałam i zrobiło mi się smutno. Każdy gdzieś wychodził tylko nie ja. Czas poszukać sobie chłopaka! Tak… Dobre żarty.
-Nie zostaniesz sama. Mamy zamiar z Perrie oglądnąć sobie jakiś film tutaj.
-O to super. –Uśmiechnęłam się.
-Jak chcesz to możesz z nami. –Zaproponował. Z chęcią pokiwałam głową i wyciągnęłam z papierowej torby chipsy. Na twarzy Zayna od razu pojawił się wielki uśmiech.
–Wiedziałeś, komu zaproponować oglądnie filmu. –Powiedziałam i oboje zaśmialiśmy się. Z łazienki wyszła Perrie.
-Bella! Oglądasz z nami film? –Spytała patrząc na mnie i na wielką paczkę chipsów.
-Tak oglądam. Zayn już mnie namówił. –Uśmiechnęłam się i usiadłam na swoim łóżku.
Zanim oni wybrali film trochę minęło, ale zdecydowali się w końcu na oglądnięcie drugi raz „Kac Vegas”.
-Przyznaję, że jeszcze nigdy nie oglądałam, więc z chęcią oglądnę. –Powiedziałam. Zayn i Perrie popatrzyli na mnie zdziwieni. –No, co? Nie lubię sama oglądać filmów.
-Dobra nie gadaj tylko chodź tu do nas. –Powiedziała klepiąc miejsce obok siebie. Łóżka w akademikach nie należały do największych. Na szczęście wszyscy byliśmy szczupli. Mój jeden półdupek trochę wisiał, ale nie przeszkadzało mi to.
-Wiecie, że tata Harrego zmarł?
-Nie. –Perrie popatrzyła na mnie zdziwiona. –Czemu wcześniej tego nie powiedziałaś?
-Bo jakoś wyleciało mi to z głowy.
-A, kiedy pogrzeb? –Spytał Zayn.
-Jutro. Nie wiem, o które i gdzie. –Odpowiedziałam na niezadane pytanie. –Harry ma mi napisać. W ogóle wymyślił sobie żebym z nim poszła.
-Bo leci na ciebie.
-Perrie… -Wyszeptałam mrużąc oczy. Nie musiała mówić tego przy Zaynie.
-Dobra dziewczyny. Koniec tematu. –Powiedział Zayn włączając film.
-No, ale przyznaj, że ich coś do siebie ciągnie. –Perrie nie dawała za wygraną.
-Może troszeczkę, ale nie będę niczego potwierdzał na sto procent. –Odpowiedział. –A teraz już nic nie mów kochanie, bo oglądamy film.
-Dobra już się zamykam kotku. –Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
-Słodziaki wy moje. –Powiedziałam a oni uśmiechnęli się szeroko. Byli po prostu stworzeni dla siebie.
-Ty i Harry też wyglądalibyście słodko.
-Perrie. –Powiedzieliśmy w jednym czasie z Zaynem.
-Dobra już nic nie mówię. –Uśmiechnęła się i już nic nie powiedziała. Na szczęście. Miałam już dość słuchania tego, że ja i Harry. Nie ma czegoś takiego i nie będzie. Wczorajsza noc była pomyłką. Mam nadzieję, że się nigdy nie powtórzy. 

Muszę przyznać, że film był świetny. Z chęcią obejrzę kolejne części. Nawet Zayn i Perrie zaprosili mnie na seans filmowy razem z nimi, ale odmówiłam, bo wiem, że chcą na pewno być sami.
Pożegnałam się z Zaynem i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. W sumie dzisiaj to nawet się nie spociłam, ale tak dziwnie się nie myć… Biedni ludzie, którzy nie mają wody! 

Po czynnościach w łazience przypomniałam sobie, że Harry prosił mnie o odpowiedź. Nie myślałam dużo o tym, ale co ja mam zrobić? Nie potrafię odmawiać ludziom, którzy proszą mnie o pomoc. W pokoju nie było już ani Zayna ani Perrie, więc byłam sama. Wysłałam Harremu wiadomość, że zgadzam się iść z nim na pogrzeb. Od razu dostałam wiadomość, na którą mam być gotowa. Zadzwoniłam jeszcze do mamy i opowiedziałam jej o kilku dniach na uniwersytecie i powiedziałam jej o pogrzebie taty Harrego. Następnie położyłam się spać, bo w sumie ostatnio zarwałam nockę.

Obudził mnie budzik. Otworzyłam niechętnie oczy i wyłączyłam go. No tak przecież ja mam dzisiaj zajęcia. Poszłam prosto do łazienki i ogarnęłam się. Nie miałam ochoty stroić się. Nawet na zewnątrz nie świeciło słońce, które pobudziłoby mnie do życia. 

Ubrałam sobie pierwsze lepsze ubrania i poszłam na uczelnie. Nawet nie zauważyłam, czy dziewczyny były w pokoju czy nie. Dzisiaj miałam niewiele wykładów, ale wiedziałam, że dziś mam zajęcia z psychologii. Weszłam do Sali i zajęłam pierwsze lepsze miejsce. Czekając na profesora zaczęłam rysować w notatniku. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam głowę i dostrzegłam obcego chłopaka.
-Wolne? –Spytał niskim, lekko zachrypniętym głosem.
-Jasne, siadaj. –Odpowiedziałam uśmiechając się. Miał czarne włosy, brązowe oczy, był wysoki i szczupły. Spod bluzki na rękach wychodziły tatuaże a w uszach widniały tunele. –Jesteś nowy?
-W sumie to tak. Przeniosłem się tu. –Powiedział i przygryzł kolczyka w wardze. –A tak w ogóle jestem Alex.
-Ja Bella. Miło mi. –Podałam mu dłoń i uśmiechnęłam się.
-Masz piękny uśmiech. –Powiedział a na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech.
-Dzięki. –Odpowiedziałam. Nagle pojawił się Harry.
-Stary to moje miejsce. –Powiedział patrząc na Alexa. Wiedziałam, że tak będzie.
-Jeśli chcesz siedzieć przy Belli to jest miejsce z drugiej strony. –Odpowiedział a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Zachciało mi się chłopaków to mam.  Harry pokiwał głową i usiadł obok mnie.
-Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Przyszedłem tylko na psychologię, żeby cię troszkę zdenerwować. –Uśmiechnął się szeroko. –Co to za typek?
-To jest Alex. Właśnie jest nowym studentem. –Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę nowego. Zanim przyszedł profesor wymieniłam z nim kilka zdań i zaprosiłam na imprezę, która ma się odbyć w piątek u nas w bractwie.
Harry przez całą lekcję nie odezwał się do mnie, wiec uznałam, że ja też nie będę się do niego odzywała. Potem po wykładach z psychologii moje drogi z Harrym rozeszły się. Każdy poszedł w swoją stronę. Wyglądał na obrażonego. 

Po wszystkich wykładach szybko wróciłam do pokoju żeby się przygotować. Nie miałam za wiele czasu. Wyciągnęłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy. Poprawiłam makijaż, rozpuściłam włosy i włożyłam na stopy czarne szpilki. Po chwili dostałam sms od Harrego, że stoi już i czeka na mnie. Wzięłam małą torebkę, schowałam tam telefon i chusteczki. Zamknęłam pokój i poszłam na zewnątrz. Na parkingu stał już czarny Mustang. Nie czekając na nic wsiadłam.
-Hey. –Powiedziałam.
-Siemanko. –Odpowiedział i zilustrował mnie wzrokiem. –Nie wyglądasz najgorzej.
-Dzięki. Ty za to całkiem przystojnie. –Powiedziałam uśmiechając się. Harry miał na sobie garnitur i czarny, cienki krawat. Wyglądał naprawdę nieźle! –Dobra koniec. Jedź już.
-Spieszy ci się?
-Nie, tylko uważam, że mógłbyś jechać zamiast stać pod campusem.
-Okay. –Powiedział. Przez całą drogę mało rozmawialiśmy. Pytał coś o Alexa, ale w sumie ja niewiele wiem.
Po jakimś czasie podjechaliśmy pod kapliczkę. Stała tam kobieta ubrana w czarną sukienkę i obok niej dziewczyna w naszym wieku.
-To moja siostra i mama. –Powiedział wyrywając mnie z zamyślenia. Pokiwałam głową i wysiadłam z samochodu. Zaraz przy mnie pojawił się Harry i objął mnie w tali. Co jest?
-Harry, co ty?
-Cicho. –Powiedział. Popatrzyłam się na niego i chciałam wyrwać się z jego objęć.
-Nareszcie jesteście. Czekałyśmy na was. –Powiedziała jego mama i uśmiechnęła się. –Miło cię poznać Bella. Jestem Anne.
-Tak mi też miło, ale my… -Niestety nie dokończyłam.
-To jest Gemma, moja córka i siostra Harrego. –Pokiwałam głową i uścisnęłam dłoń Gemmy. Boże, jacy oni są podobni! Musiałam się pogodzić z tym, że na razie mama Harrego będzie uważała, że z nim jestem.

Weszliśmy do kapliczki, gdzie było naprawdę sporo ludzi. Jedynie parę wyróżniało się z tłumu. Oczywiście nasi przyjaciele. Danielle i Perrie patrzyły na mnie z zaskoczeniem. Ja tylko pokręciłam głową i zrobiłam minę, jakby mnie coś bolało. Dziewczyny dalej nie wiedziały, o co chodzi. 

Msza zleciała dość szybko. Gemma i Anne płakały przez całą mszę. Harry siedział i patrzył się w jeden punkt. Dlaczego nie chciał sobie ulżyć i trochę popłakać? 

Potem poszliśmy na cmentarz i pochowaliśmy ojca Harrego. Szkoda, że nie miałam okazji go nigdy poznać. Gdy trumna była opuszczona Styles ścisnął mocniej moją dłoń. Przybliżyłam się do niego i pogładziłam po plecach… Nawet nie wiedziałam, jak miałam się zachowywać. Harry popatrzył na mnie z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłam odczytać. I mówią, że mężczyźni są prości w obsłudze… Chyba nie znają Harrego!
Następnie ludzie zaczęli składać rodzinie kondolencje i potem Anne zaprosiła na skromny poczęstunek gości.
-Zabiorę się z Danielle. –Powiedziałam.
-Ani mi się kurwa waż. –Odpowiedział. –Proszę cię, chociaż raz mnie nie denerwuj.
-Dobrze królewiczu. –Prychnęłam.
-O, co ci chodzi?
-Jeszcze się pytasz, o co? Harry twoja mama myśli, że jesteśmy razem. Nasi przyjaciele nie wiedzą, co się dzieje, bo ty coś wyprawiasz… Jadąc tu myślałam, że po prostu mam cię wspierać! Staram się, jak mogę a tobie jeszcze źle. –Powiedziałam.
-Uspokój się, bo mnie głowa boli. –Przyłożył mi palec do ust. –Wyszło, jak wyszło a teraz wsiadaj do samochodu i nie mów już. –Przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu. –I nie przewracaj tymi oczami, bo mnie to irytuje.
-To może jeszcze nie będę oddychała, bo to pewnie też cię irytuje?!
-Jedyne, co mnie nie irytuje to te twoje usteczka i ciało, z którym robiłbym wszystko gdybyś była taka jak inne.
-To wybacz, bo nie jestem taka jak inne. –Odpowiedziałam i odwróciłam głowę w stronę szyby. Harry w końcu odjechał spod kapliczki. Myślałam, że dojedziemy na miejsce w spokoju, ale chyba jednak się tak nie zapowiadało. Zatrzymał się na jakimś zjeździe i wysiadł z samochodu. Słyszałam jak przeklina i wydziera w niebogłosy. Wysiadłam z samochodu.
-I jeszcze powiedz, że to ja cię zdenerowałam? –Zamknęłam drzwi od samochodu i oparłam się o niego. Ups! To nie było dobre posuniecie. Harry zmierzał w moim kierunku. Kierował nim tylko gniew. Kurde boje się.
Podszedł do mnie i walnął pięścią z całej siły w samochód. Podskoczyłam w miejscu, ale udawałam, że się go nie boję.
-Tak to jest twoja wina, bo nigdy nie wiesz, kiedy się zamknąć. –Zagrodził mi wyjście i był zdecydowanie zbyt blisko. –Wkurwia mnie to, że jesteś, jaka jesteś. Szczególnie to, że jesteś taka piękna. –Przejechał opuszkami palców po moim policzku. –Że masz takie idealne ciało, że jesteś taka pewna siebie, przemądrzała i lubisz mi się stawiać. –Pierwszy raz nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
-Możemy już jechać?
-Nie chcę tam jechać. –Odpowiedział i przybliżył się jeszcze bardziej. Moje serce zaczęło szybciej bić a nogi ugięły się pode mną. Jego zieleń oczu, niski ochrypły głos doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Ale ja chcę tam jechać. –Wyszeptałam patrząc mu prosto w oczy.
-Mogę cię pocałować? –Spytał. Co za pytanie? Totalnie mnie zaskoczyło. Czy on się pyta, czy może mnie pocałować? Wczoraj jakoś się nie hamował.  Oczywiście, że nie możesz.
-Tak. –Wyszeptałam. Bella? Co ty wygadujesz? Harry nachylił się i delikatnie musnął moje usta. Akurat nikt nie jechał.. Serio? W ogóle, co to za droga? Pewnie specjalnie wybrał taką drogę, gdzie nikt nie jeździ.
Język Harrego już zawitał u mnie. W ogóle, czemu ja mu na to pozwalam? Harry podniósł mnie a ja oplotłam go nogami w pasie.
-Gdyby nie to, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy w końcu bym cię przeleciał. –Powiedział i uśmiechnął się. Opanowało mnie pożądanie. Pragnęłam Harrego. Pragnęłam go. Przywarłam ponownie do jego ust. Harry posadził mnie na masce samochodu i zaczął gładzić moje udo. Każdy jego dotyk rozpalał we mnie tysiące iskierek. Włożyłam rękę w jego burze loków i lekko go pociągnęłam.
-Lubię jak tak robisz. –Uśmiechnął się i ponownie mnie pocałował. Jego język był strasznie nachalny. Gdy oderwał się od moich ust zaczął całować mnie po szyi.
-Harry… -Wyszeptałam. –Czekaj my nie możemy. –Powiedziałam. Poczułam, jak lekko przygryza i ssie moją skórę na szyi. –Harry. –Powiedziałam stanowczo. Chłopak oderwał się ode mnie.  Jego źrenice były powiększone a oddech przyspieszony.
-Co ty ze mną wyprawiasz Bella? –Powiedział patrząc na mnie.
-Harry nie powinniśmy się znów całować i to jeszcze w dzień pogrzebu twojego taty. –Styles zaśmiał się.
-Kotku nie ważne czy jest pogrzeb czy ślub… Na ciebie zawsze będę miał ochotę i nie mam zamiaru się hamować. –Uśmiechnął się ukazując dołeczki.
-Harry przyjaciele nie całują się.
-Możemy być przyjaciółmi z przywilejami. –Na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Pokręciłam głową i zeszłam z maski samochodu.
-Na pewno nie będziemy czymś takim. Po prostu nie całuj mnie już nigdy więcej…
-Jasne, jak sobie chcesz. –Odpowiedział i wsiadł do samochodu. Zajęłam miejsce obok niego.
-I tak jesteś moja Isabelle. –Uśmiechnął się. –Zaznaczyłem swoje terytorium. –Wskazał na moją szyję. Spojrzałam w lusterko w samochodzie. Zabije go.
-Kurde Harry to malinka! Jak ja się teraz pokaże? –Popatrzyłam na niego. Malinka była ciemno bordowa i nie należała do najmniejszych.
-Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś moja… -Powiedział trzymając dłoń na moim udzie. 
_______________________
Moim zdaniem wyszedł słabo... :/ 

4 kom=next
 

4 komentarze:

  1. Ostatnie zdanie rozwaliło system! Serio, normalnie się uśmiechnęłam. Od razu skojarzyło mi się z psem, który podnosi nogę i zaznacza swój teren, ale mówię to w pozytywnym sensie. Bardzo lubie Twoją twórczość, co zapewne wiesz, bo ciągle Ci to powtarzam. Nie wiem, co chcesz od tego rozdziału. Mi się bardzo podoba. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa na pewno słabo ci poszło ... to akurat nie wierzę . Mi się podobało i czekam na kolejny rozdziała jak zwykle .
    Trzymaj się.
    Zielona.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski! Dużo emocji, ciekawa fabuła... Aż nie mogę opisać to słowami. Nie mogę się doczekać, jak potoczy się akcja dalej. Czekam na nexxta i życzę weny :)
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Boshe!!! G-E-N-I-A-L-N-Y!!!! Uwielbiam *-*

    OdpowiedzUsuń