sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3



-Harry…- Wyszeptałam, bo już nawet nie miałam siły mówić głośniej. Chciałam mu powiedzieć coś, co by go powstrzymało przed tym idiotycznym zachowaniem, ale coraz bardziej chciało mi się spać. Poczułam jak materac ugiął się pod innym ciężarem. Chciałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady.
-Żartowałem. –Usłyszałam potem poczułam, jak całuje mnie w czoło a następnie usłyszałam, jak zamykają się drzwi. W duszy podziękowałam Bogu i w końcu spokojnie mogłam odpłynąć. 

Obudziły mnie ciche rozmowy, ale nie chciało mi się otwierać oczu. Wiem, co będzie, gdy je otworze. Nieziemski ból głowy i chęć zwymiotowania niczego, bo od wyjazdu z domu nic nie jadłam prócz paczki m&m's. Po chwili wiedziałam, że już nie usnę, więc powoli otwarłam oczy. Dostrzegłam Danielle i Liama siedzących i wymachujących rękami.
-Hey. –Powiedziałam a raczej zacharczałam. Mój głos był niski i zachrypnięty.
-Cześć. –Odpowiedzieli oboje.
-Przepraszam, pewnie cię obudziliśmy. –Powiedziała Dani.
-Nie… Sama się obudziłam. –Odparłam i uśmiechnęłam się. Prawdą było, że oni mnie obudzili, ale wiedziałam, że Danielle będzie przykro i pół dnia będzie przeżywała, że to jej wina i tak dalej. –Która jest godzina?
-Będzie gdzieś… -Liam wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. –Dokładnie 13.42.
-Serio? –Otwarłam szerzej oczy. Liam pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie. Wygrzebałam się spod kołdry. Kurde spałam tyle czasu w imprezowych ubraniach. Chciałam wstać z łózka i iść ogarnąć się do łazienki, ale moją głowę rozsadzał ból głowy. Od razu złapałam się za nią.
-Kac morderca nie ma serca. –Zaśmiał się Liam.
-Tak bardzo śmieszne. –Odparłam i wstałam z łóżka. Boże zaraz się zrzygam… Wzięłam głęboki oddech i na chwilę przeszło. Wzięłam dresy i poszłam do łazienki. Gdy zobaczyłam się w lustrze zaniemówiłam. Wyglądałam jak zombie i czułam się jak gówno. Idealne określenie. Włosy były pół tłuste, oczy podkrążone, makijaż nadal na twarzy i cała twarz „pognieciona” od spania. Pierwsze, co to wyskoczyłam z ubrań i zmyłam makijaż. Zrobiło mi się ponownie nie dobrze i tym razem zwymiotowałam. Na szczęście muszla klozetowa była blisko, więc nie musiałam biec. 

Gdy podniosłam się znad klozetu weszłam pod prysznic i porządnie umyłam się. Gdy skończyłam odświeżającą czynność ubrałam czarne leginsy i T-shirt z logiem jakiegoś zespołu a potem umyłam zęby. Wyszłam z łazienki i nie dostrzegłam już Liama, ale płaczącą Danielle.
-Co się stało? –Spytałam mrużąc oczy, ponieważ słońce wpadało przez okna do pokoju a moja głowa zaraz chyba eksploduje.
-Pokłóciliśmy się. –Wyszlochała. Usiadłam obok niej i przytuliłam ją.
-O, co się pokłóciliście?
-Nie ważne.
-Przecież mi możesz powiedzieć. –Zachęcałam ją głaskając po plecach.
-Bo on mnie chyba zdradził.
-Liam? –Zrobiłam wielkie oczy. To nie możliwe! Oni są tacy idealni, na pewno Liam jej nie zdradził.
-Tak, ale on mi mówił, ze to nie on, że pomyliłam go sobie z kimś…
-Może pomyliłaś?
-Nie było go wtedy ze mną! –Krzyknęła a z jej oczy wypłynęło jeszcze więcej łez. Musiała sobie go pomylić, to nie możliwe.
-Może to był ktoś podobny do niego. –Uśmiechnęłam się. Nigdy nie wiedziałam, co mówić, jak ktoś płakał. Nie byłam w tym dobra.
-Nie broń go.
-Nie bronie tylko uważam, że jesteście idealni, jako para i Liam nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Przecież on cię kocha. –Uśmiechnęłam się i pogłaskałam ją po ramieniu.
-Serio? –Spytała wbijając wzrok we mnie.
-Serio, serio. –Odpowiedziałam a dziewczyna uśmiechnęła się. –I  w ogóle, jak możecie kłócić się szeptem? –Zaśmiałam się.
-Nie chcieliśmy cię obudzić. –Uśmiechnęła się. Boże jak ja kocham tych ludzi! Nie znam bardziej opiekuńczych osób.
-Kocham was. –Powiedziałam i przytuliłam ją mocno. –Nie wiesz czy mamy jakąś aspirynę?
-Raczej nie, ale ty nawet nic nie jadłaś.
-Chyba będę musiała skoczyć do sklepu. –Odpowiedziałam. Dziewczyna poparła mnie, ale nie chciała iść ze mną uznała, że pójdzie do Liama i pogodzą się. Chyba jednak zajęcia z psychologii coś mi dały. Ubrałam sobie trampki, wzięłam okulary przeciw słoneczne, pieniądze, telefon i wyszłam z pokoju zamykając go. A tak w ogóle, gdzie jest Perrie? Ach! Pewnie nocowała u Zayna. Standard. 

Szłam powoli do sklepu starając się przypomnieć sobie, co wydarzyło się wczoraj. Pamiętam, że poszłam na imprezę i przywitałam się z wszystkimi i zaczęłam pić. Mam jeszcze jakieś przebłyski z Harrym, ale niewielkie. Mam tylko nadzieję, że do niczego nie doszło. Wolałabym przeżyć swój pierwszy raz świadoma tego i z kimś, kogo kocham. 

Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam sobie dwie butelki picia. Już wiem, czego potrzebowałam przez ostatnią godzinę. Tak bardzo chciało mi się pić a w pokoju nie było nawet malutkiej butelki. Kupiłam sobie coś słodkiego, jakąś bułkę i oczywiście aspirynę. Zapłaciłam i pierwsze, co napiłam się wody. Pragnienie ugaszone! Wracając do akademika przegryzłam bułkę i od razu zażyłam aspirynę. Nigdy więcej nie pije! Tak… W sumie zawsze to powtarzam, ale przez jakiś czas nie pije tak dużo. 

Idąc w stronę akademika nagle zatrzymał się jakiś samochód. Nie rozpoznawałam go. Kto miał Mustanga? Odwróciłam głowę i dostrzegłam znajome tatuaże.
-Wsiadasz czy będziesz się gapiła jak na ufo?
-Wsiadam. –Odpowiedziałam. Boże, jakie to auto małe i ciasne. Przez te zakupy musze się gnieść. –Trochę mały ten samochód.
-To samo mówiłaś wczoraj. –Powiedział i uśmiechnął się. Jechałam już w tym samochodzie? Muszę coś jeszcze od niego wyciągnąć.
-Tak i co jeszcze mówiłam wczoraj?
-Że jestem najprzystojniejszy i najseksowniejszy na całym świecie. –Odpowiedział a ja wybuchłam śmiechem.
-Wiesz… Wydaje mi się, że nawet jakbym była pijana to bym tego nie powiedziała. –Harry uśmiechnął się. –I ty pewnie dostarczyłeś mnie do mojego łóżka?
-Tak. Przy okazji ponabijałem się z ciebie. –Odparł dumnie. Tak było się, z czego śmiać…
-Tak, więc dziękuje. –Zrobiłam grymas na twarzy. Nie lubiłam mu dziękować i mieć u niego długi wdzięczności.
-Jak masz zamiar wymiotować to nie do mojego nowego samochodu. –Powiedział grożąc mi palcem. Ja tylko zaśmiałam się i podziękowałam Bogu, że już dotarliśmy. Harry wysiadł z samochodu. O nie! Czyli teraz musze spędzić z nim czas… Super. Styles nawet nie zaczekał na mnie, ale w sumie nie śpieszyło mi się do niego. 

Harry wszedł pierwszy do mojego pokoju i położył się na moim łóżku. Ja weszłam za nim i uderzył mnie smród alkoholu. Boże to pewnie ze mnie wyparowało. Pierwsze, co to otwarłam wszystkie możliwe okna.
-Rozumiem, że już więcej nie pijesz?
-Tak mogę tak mówić, ale wiem, że będzie inaczej. –Odpowiedziałam. Wyciągnęłam z reklamówki mój batonik i zaczęłam go jeść.
-Nie podzielisz się?
-Oczywiście, że nie. –Uśmiechnęłam się. Harry podszedł do mnie i wyrwał mi batonik. –Hey! To moje. –Wstałam i już miałam podejść do niego, gdy on ugryzł prawie pół batonika.
-Dobry i za darmo. –Uśmiechnął się. No na pewno! Boże, jak ja go nie znoszę! Dobra koniec tego. Podeszłam do niego i już miałam mu wyrwać go z dłoni, gdy on uniósł go wyżej.
-Cholera Harry! Wiesz, że jesteś wyższy ode mnie i ja nie mam z tobą szans?
-To skacz. –Zaśmiał się.
-Na pewno. Nie będę się poniżać dla ciebie. –Prychnęłam i wróciłam na swoje miejsce-czyli drewniane krzesło przy stoliku, ponieważ Harry okupował moje łóżko.
-Kiedyś będziesz. –Uśmiechnął się a ja tylko pokręciłam głową. Nigdy nie będę poniżać się dla niego, niech sobie nie wyobraża za dużo. –Kotku chodź tu do mnie, bo mi tak smutno bez ciebie. –Harry zrobił minkę małego zagubionego psiaczka.
-Po pierwsze nie jestem kotkiem, jak dla ciebie a po drugie jakoś bezpieczniej czuję się tu.
-Bezpieczniej? 
-Wiesz nigdy nie wiem, gdzie te twoje łapki zawędrują. –Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam przeglądać Internet.
-Masz rację. –Usłyszałam jego głos. –Te leginsy idealnie opinają twój tyłek.
-Harry proszę cię przestań. –Powiedziałam.
-Najchętniej ściągnąłbym je z ciebie. –Boże on i jego zboczone wizje… Podbiegłam do niego i już miał mówić dalej, gdy szybko przyłożyłam rękę do jego ust. Poczułam jak się uśmiecha.
-Tak jest idealnie. –Uśmiechnęłam się do niego. Nagle Harry pociągnął mnie za rękę. Niech to szlag! Nie byłam na to przygotowana. Upadłam prosto na niego.
-Teraz jest idealnie. –Powiedział i uśmiechnął się ukazując dołeczki. Nagle do pokoju weszła Perrie.
-Hey!… Ups nie chciałam wam przeszkadzać. –Powiedziała zakrywając sobie oczy. Zachowywała się jak małe dziecko.
-Nie przeszkadzasz my wcale…
-Właśnie, że przeszkadzasz Pez. –Powiedział Harry a ja chciałam zejść z niego, ale niestety Styles miał za dużo siły.
-Nie przeszkadzasz. Harry się wygłupia jak zawsze. –Uśmiechnęłam się w jego stronę. –Możesz mnie puścić?
-A co, jeśli powiem, że nie?
-Zacznę krzyczeć. –Odparłam.
-Proszę cię puść ją, nie chcesz słyszeć jak krzyczy. –Perrie podeszła do nas i poprosiła Harrego. Nagle uścisk poluzował się a ja w końcu mogłam zejść z niego i niezręczna sytuacja skończyła się.
-Dzięki. –Powiedziałam uśmiechając się do Perrie.
-Nie ma, za co. Oszczędziłam wszystkim słuchu. –Odpowiedziała i podeszła do lodówki. –Nikt nic nie kupił?
-Ja mam tylko picie i jedną bułkę. A po za tym mogłaś zjeść coś u Zayna.
-Tsa jakby on miał jedzenie. –Dziewczyna prychnęła i podeszła do Harrego.
-Na pewno nie. –Chłopak pokręcił głową. Perrie jeszcze o nic nie zapytała a ten już miał gotową odpowiedź.
-Proszę weź mnie do supermarketu… Dam ci na paliwo?
-Dobra w takim układzie mogę cię zawieźć. –Uśmiechnął się. Perrie pokręciła głową. Żebrak jeden… Perrie ubrała buty i wyszła z pokoju.
-Bella?
-No? –Odwróciłam się do Harrego.
-Ja bym chciał usłyszeć, jak krzyczysz. –Powiedział niskim zachrypniętym głosem i dodał do tego wielki uśmiech.
-Spadaj już Styles! –Krzyknęłam i rzuciłam w niego butem, ale on zdążył zniknąć za drzwiami i niestety nie dostał nim. Szkoda. 

Resztę dnia spędziłam na przygotowywaniu się na jutrzejsze zajęcia. Mam nadzieję, że zdam drugi rok. W tym roku chyba będę musiała się bardziej przyłożyć do nauki a imprezy odłożyć na bok, ale zobaczymy jak to będzie.
W ciągu dnia wypiłam obydwie butelki, dobrze, że Perrie zrobiła zakupy. Danielle wróciła późnym wieczorem cała w skowronkach.
-I pogodziliście się?
-Tak. Udowodnił mi, że to nie był on i przeprosiłam go i jest cudownie. –Uśmiechnęła się szeroko.
-To dobrze. –Powiedziałam i przytuliłam ją mocno.
-Kto się pogodził? –Spytała Perrrie. Ach no tak przecież rano jej nie było. Szybko wprowadziłyśmy ją w temat i ona tak samo uznała, że Liam nie mógłby jej zdradzić, bo za bardzo ją kocha.
-Danielle kroi nam się nowy związek. –Powiedziała Perrie a ja na nią popatrzyłam nie wiedząc, dlaczego powiedziała to do Dani a nie do nas.
-Kto?
-Isabelle z Harrym. –Ja i Danielle wybuchłyśmy śmiechem.
-Proszę cię. Nie przepadam za jego towarzystwem. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Ja i Harry to dopiero żart!
-Oj nie broń się tak Bella. Widać, że lgniecie do siebie. –Powiedziała Danielle.
-Co? –Popatrzyłam na nią próbując powstrzymać śmiech.
-No tak. Harry cię lubi. –Uśmiechnęła się.
-Potwierdzam. –Powiedziała Perrie.
-Tak dobre żarty. Obydwoje nie przepadamy za sobą.
-To, czemu zawsze przebywacie najwięcej czasu razem? –Spytała Danielle.              
-Bo… -Nie wiedziałam, co powiedzieć. To nie dobry znak. Może dziewczyny miały rację, że jednak się lubimy. Wczoraj byłam pijana i pewnie, dlatego byłam blisko niego. –Bo on lubi mi dokuczać.
-Jasne, jasne. –Powiedziała Perrie.
-Dobra nie ważne. –Odpowiedziałam. –Idę się myć. –Uśmiechnęłam się.
Po szybkim prysznicu przygotowałam sobie ubranie na jutrzejszy dzień i poszłam spać. Obudziłam się w środku nocy i zobaczyłam, że mam sms od mamy, która pytała, co u mnie. Odpisałam jej, ze wszystko w porządku, choć była 3.10. Pewnie pomyśli, że imprezuję… Już za późno, sms poszedł. Napiłam się wody i ponownie usnęłam. 

Obudził mnie budzik. Ugh i znów wracamy do szarej rzeczywistości. Niechętnie podniosłam się z łóżka i wyłączyłam budzik. Danielle była już na nogach. Nie miałam siły mówić, więc tylko jej pomachałam. Odpowiedziała tym samym. Poszłam do łazienki i ubrałam sobie przygotowane ubrania. Mam nadzieję, że dziś będzie ciepło, bo mój strój nie przewiduję sweterków ani kurtki. 

Rozczesałam włosy i zostawiłam je w takim nieładzie, umyłam zęby i zrobiłam delikatny makijaż. Potem wyszłam z łazienki i wzięłam suchą bułkę i przegryzłam ją. Pierwsze zajęcia miałam o 10. Miałam jeszcze jakieś pół godziny, ale musiałam dojść na zajęcia, więc musiałam się zbierać.
-Perrie wstawaj! Masz zajęcia! –Danielle starała się obudzić Perrie. Ta jak zawsze śpi. Ubrałam buty, wzięłam zeszyt, długopis i telefon. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam na zajęcia.
-Collins! –Usłyszałam swoje nazwisko i odwróciłam się. Za mną biegł Niall.
-Co się stało?
-Mam do ciebie sprawę. –Powiedział uśmiechając się. 
____________________
Napiszcie czy podobał Wam się rozdział :) 

4 komentarze=kolejny rozdział
 

6 komentarzy:

  1. Melduje się na posterunku, wierny komentator :) Przecież wiesz, że mi się podoba. Nie mogę się doczekać co wymyślisz dalej, więc czym prędzej mam nadzieję, że czytelnicy się zbiorą i będą komentować. Buziaki moja ulubiona autorko ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny jak zawsze ;) cóż mogę więcej dodać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście , że mi się podobał :) Masz niezwykły dar do pisania i dobrze , że go nie marnujesz jak moja koleżanka :) Ciekawie co Niall powie Isabelli ?
    Pozdrawiam gorąco i myślę , iż spodoba ci się moja propozycja , którą wysłałam ci na kotku :)
    @Zielona.com

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!! GENIALNE!! KOCHAM TO FF!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobał się i to bardzo. Z jedynej strony to dobrze, że urywasz w takich momentach, wzbudzając naszą ciekawość. Fajnie że sporo się działo w tym rozdziale. Czekam na następną część i życzę weny,
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  6. JDDFADTADR Chcę więcej to FF jest niesamowite <3 xx

    OdpowiedzUsuń