poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 5



Zastukałam lekko w drzwi, ale nie usłyszałam słowa, które zaprosiłoby mnie do środka. Nie zastanawiałam się dłużej tylko nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Pierwsze, co w oczy rzucił mi się Harry siedzący na swoim łóżku z głową spuszczoną ku dołowi. Następnie dostrzegłam wielki bałagan w pokoju.
-Harry? –Spytałam szeptem. Podeszłam do niego i kciukiem podniosłam jego twarz. W jego oczach można było dostrzec ból. –Co tu się stało?
-Po prostu mnie przytul. –Odpowiedział niskim głosem. Na pewno dużo wypił, bo śmierdziało od niego alkoholem z domieszką papierosów. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Weszłam pomiędzy jego nogi i przytuliłam go. –Usiądź na moich kolanach. –Nakazał. Popatrzyłam na niego pytającym wzorkiem. Nie miałam ochoty siedzieć na Harrym. –Proszę. –Usłyszałam jego załamujący się głos. Wyciągnął do mnie rękę, na której dostrzegłam krew, dużo krwi.
-Harry musimy to opatrzeć. –Powiedziałam trzymając jego rękę. On tylko uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Jak mnie przytulisz możemy opatrzeć rany.
-Okay niech ci będzie. –Odparłam. Harry tym razem nie uśmiechnął się. Musiało się stać coś poważnego. Na pewno by to skomentował, albo uśmiechnął się szeroko. Usiadłam na nim okrakiem. Dobrze, że jest pijany może jutro nic nie będzie pamiętał. Harry objął mnie i wtulił swoją twarz w moje ciało. –Powiesz mi, co się stało?
-Jeszcze nie teraz.- Wyszeptał.
-Ty zrobiłeś ten bałagan w pokoju?
-Tak. Co do rany to biłem się z kimś na imprezie, bo mnie wkurwił i trochę rozbiłem szkła.- Usłyszałam przytłumioną wypowiedź Harrego.
-Mogę już zejść i to opatrzymy? Czuję się trochę niezręcznie siedząc okrakiem na tobie.
-Wiesz, że inne by się z tobą zamieniły? –Spytał odrywając twarz od mojego ciała.
-To mogłeś zadzwonić do innej żeby się tobą zaopiekowała a nie do mnie. –Odpowiedziałam wstając z jego kolan. Harry robił jakieś przedstawienie! W ogóle nie wiem, co ja tu robię? Już miałam wychodzić, gdy chwycił mnie za rękę.
-Nie zostawiaj mnie. –W jego oczach błysnęła łza. Harry Styles płacze?
-Dlaczego?
-Bo cię potrzebuję. –Odpowiedział i popatrzył prosto w moje oczy. Dlaczego ja nie potrafię go zostawić i odejść?
-To chodź do łazienki, opatrzymy dłonie.
-Dobra. –Wstał z łózka i poszedł prosto do łazienki. Harry mieszkał sam w pokoju zapewne dlatego, że jego rodzina miała trochę kasy. Nawet nie zaczekał na mnie, więc szybko potruchtałam za nim. Harry wyciągnął jakąś apteczkę z szafki. Oby, chociaż coś tam było… Podeszłam do niego. W świetle wyglądał całkiem inaczej. Jego nos był trochę czerwony, oczy szklane, włosy poszarpane. Wpuścił mnie przed siebie, więc zajęłam miejsce przed nim. Jedną rękę podał mi a drugą zagrodził wyjście. Teraz już nie miałam jak uciec.
-Tylko bądź delikatna. –Wyszeptał mi do ucha. Może da się wykonać… Trzymałam jego wielką dłoń. Na początku zmyłam pod wodą przyschniętą krew następnie wzięłam wodę utlenioną i zaczęłam przepłukiwać rany. Harry przybliżył się do mnie. Teraz opierał się swoim ciałem o moje. Nie należał do lekkich, ale co poradzić?
-Zabandażować ci to? –Spytałam odwracając się w jego stronę. W sumie to nie był najlepszy pomysł. Harry stał tak blisko mnie, że gdy się odwróciłam dzieliły mnie centymetry od jego twarzy.
-Nie jestem dzieckiem. –Odpowiedział i jego kąciki powędrowały ku górze. –Wiesz, że jesteś śliczna?
-Nie. Uważam, że do ślicznych osób nie należę. –Odarłam i zdołałam odsunąć się od niego.
-Nie pierdol Collins.
-Mówię prawdę. –Uśmiechnęłam się. –To powiesz mi, co się stało?
-Nie psuj nam tego uroczego momentu. –Podszedł do mnie. Ja zaśmiałam się.
-Według ciebie to jest urocze?
-No tak. Zawsze się kłócimy. To jedna z niewielu rozmów, gdzie żadne nas nie wkurza się na siebie. –Uśmiechnął się ukazując dołeczki. To był jego prawdziwy uśmiech, który widziałam ostatnio rano na zajęciach psychologii. To wydawało się tak dawno… Gdy stałam tak blisko niego uznałam, że bez tych tatuaży i kolczyka wyglądałby naprawdę uroczo. Myślę, że te dodatki robią z niego takiego „Bad Boy’a”.
-To jak już jest tak uroczo to mogę już iść? –Popatrzyłam na niego. Uśmiech momentalnie znikł. Harry podszedł do mnie i posadził mnie na umywalce. Nie czułam się zbyt komfortowo dlatego, że byłam w krótkich spodenkach i bluzce, która sięgała mi do ud, Harry był zbyt blisko mnie, był pijany i trzymał swoje dłonie na moich udach.
-Nie chcę żebyś szła. Wiesz, że jestem trochę pijany i wiesz, że zawsze mam na ciebie ochotę… A ta twoja piżamka dodaje ci tylko uroku. –Powiedział ochrypłym głosem. Po moim ciele momentalnie rozeszła się gęsia skórka. Szlag! Nie tak moje ciało powinno zareagować. –Podoba mi się to, że tak reagujesz na mój dotyk, słowa. –Harry kontynuował a moje serce niebezpiecznie zwiększyło prędkość bicia.
-Po prostu mi zimno. –Mój głos lekko się załamał. Nie wiedziałam, że Harry tak działa na mnie. W sumie skłamałam go bo w tej chwili było mi gorąco.
-Nie kłam mnie Bella. –Uśmiechnął się i w jednym momencie Harry pocałował mnie. Zamiast go odepchnąć i uderzyć w twarz pozwoliłam mu mnie całować. Pozwoliłam jego językowi przejść przez moje zęby. Moje dłonie powędrowały na jego czuprynę, lekko pociągnęłam go za włos a on warknął. Przez ten moment, gdy Harry napierał na mnie w ogóle nie myślałam, co robię. Oplotłam jego biodra swoimi nogami i jeszcze bardziej przyciągnęłam go do siebie. Harry chciał mnie ściągnąć z umywalki i przenieść na łóżko, ale na szczęście się ocknęłam.
-Harry… -Wyszeptałam biorąc głęboki oddech. –Nie możemy.
-Możemy. –Powiedział i znów chciał mnie pocałować, ale odwróciłam twarz.
-Nie powinno się to wydarzyć. –Uśmiechnęłam się. –Jesteś pijany a ja zmęczona.
-Nie zwalaj tego na alkohol. –Prychnął. –Wiem, że obydwoje siebie pragniemy.
-To nie prawda. –Powiedziałam szybko. Dobra jednak prawda. Harry mnie pociąga, ale bezpieczniej jest kłamać. –Będzie lepiej jak już pójdę.
-Nie ładnie tak Bella. Najpierw mnie całujesz a teraz chcesz uciec?
-Jestem zmęczona. –Uśmiechnęłam się. –A po za tym to ty mnie pierwszy pocałowałeś.
-A mi zmarł tata. –Wypalił. Ja momentalnie zamarłam. Co? Zmarł jego tata? A ja byłam dla niego taka nieprzyjemna dziś. –I w ogóle Niall pewnie będzie zazdrosny.
-Nie jesteśmy razem. Poprosił mnie o przysługę. –Wyjaśniłam szybko. –Harry tak mi przykro, nie wiedziałam…
-Nie udawaj, że ci przykro. Nie znałaś go. –Powiedział patrząc prosto w oczy.
-Może go nie znałam, ale jest mi przykro, że zmarł ci tata. –Podeszłam do niego i przytuliłam go. Harry nawet nie drgnął. –Mogę coś dla ciebie zrobić?
-Zostać ze mną. –Tak.. Mogłam nie pytać. Co mogłabym zrobić dla Harrego koło 3 nad ranem? –Albo, chociaż dopóki nie usnę.
-Dobra. –Zgodziłam się. W ogóle, co się ze mną dzieje? Zgodziłam się pewnie dlatego, że tata Harrego zmarł. Nie chciałam pytać, jak i dlaczego… To był dla niego ciężki wieczór. Mam tylko nadzieję, że jakoś zapomni o pocałunku… Nadzieja umiera ostatnia prawda?
Harry ściągnął swoją koszulkę i wszedł pod kołdrę. Gdy tylko pomyślałam o wygodnym, ciepłym łóżku moje oczy same się zamykały.
-No chodź. Nie gryzę. –Powiedział klepiąc miejsce obok siebie. W ogóle to było nie fair, że mieszkał sam, miał swoją łazienkę i swoje duże łóżko. Wdrapałam się na miejsce obok niego i położyłam na skrawku łóżka. Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. –Przybliż się do mnie Bella.
-Wygodnie mi jest tutaj. –Odpowiedziałam zmęczonym głosem. Nie miałam siły się z nim przekomarzać. Nagle poczułam, jak ciągnie mnie w swoją stronę. Od jego nagiego torsu biło ciepło. Momentalnie zrobiło mi się ciepło i poczułam się bezpiecznie. Nie miałam już ochoty gadać. Chciałam tylko spać. Poczułam tylko, jak zakłada moje włosy za ucho i gładzi moją twarz opuszkami palców. To było przyjemne, idealne do uśpienia mnie. 

Obudziło mnie słońce wpadające przez żaluzje. Niechętnie otwarłam oczy i pierwsze, co to rzucił mi się inny wygląd pokoju. Chyba nie jestem u siebie… Po chwili dostrzegłam znajome mi tatuaże i twarz. Boże! Zapomniałam, że zostałam u niego na noc. Która jest godzina? W ogóle pewnie zaspałam na wykłady. 

Delikatnie odsunęłam się od niego starając się nie obudzić go. Nie powinien dziś iść na zajęcia. Zapewne i tak nie pójdzie, co się o niego martwię? Postawiłam nogi na zimnej posadzce. Już miałam zakładać buty, gdy nagle łóżko zaskrzypiało. Zamarłam. Odwróciłam się, ale Harry tylko coś mruknął pod nosem. Wsunęłam buty na stopy i podeszłam do drzwi. Już naciskałam klamkę.
-Nie ładnie wychodzić bez pożegnania. –Harry wymruczał. Jego poranny, zachrypnięty głos… Nogi same się uginają.
-Spałeś nie chciałam cię budzić. –Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam.
-Jasne. –Odpowiedział. –Żadnego porannego buziaczka?
-Marzyć zawsze można. –Odparłam i uśmiechnęłam się. To, że zmarł jego tata nie będę robiła wszystko, co chce.
-Wczoraj pozwoliłaś się całować. –Podniósł się na łokciach. –Nie byłem tak pijany żeby zapomnieć.
-Szkoda. To był błąd. Teraz muszę iść. Trzymaj się z dala od kłopotów Harry. –Powiedziałam wychodząc z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo. Nawet nie wiem, która jest godzina. Telefon zostawiłam w swoim pokoju. 

Szybkim krokiem wróciłam do swojego pokoju. Spotkałam parę studentów, którzy serdecznie uśmiechali się do mnie. W pokoju nie było nikogo. Nawet Perrie. Szlag! Wzięłam telefon z mojego łóżka. Była dokładnie 13.42. Super! Zajęcia zaraz dobiegną końca. Dopiero drugi dzień a ja już opuściłam. Wszystko wina Harrego. 

Musiałam się z tym pogodzić. Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam sobie długą czarna spódnicę i bluzkę na szelkach. Włosy spięłam w koka, umyłam twarz i zęby oraz nałożyłam tusz na rzęsy. Tyle mam dobrego, że się wyspałam. Wyszłam z łazienki i podeszłam do lodówki. Głodna byłam a ona trochę świeciła pustkami. Mój telefon zadzwonił. Podeszłam do niego i dopiero skapnęłam się, że mam dwa połączenia i dwa sms. Danielle dzwoniła do mnie i wysłała sms.
„Gdzie ty się podziewasz? Żyjesz w ogóle? Wyszłaś wczoraj i nie wróciłaś. Martwię się, zadzwoń!”
Biedna Danielle, nawet nie wzięłam telefonu, bo Harry był ważniejszy. Natychmiast odpisałam, że ze mną wszystko okay i opowiem jej, jak przyjdzie. Drugi sms był od Stylesa.
„Kotku tak mi smutno bez ciebie i twojego języka :(. Boże! Mógłby się ogarnąć, zmarł jego tata… Chyba, że on tak odreagowuje.
Po jakimś czasie Danielle i Perrie wróciły z uczelni i od razu rzuciły się na mnie. Na szczęście miały jedzenie. Byłam głodna. Wzięłam kanapkę, kupioną w SubWay i zaczęłam im wszystko odpowiadać.
-Nie mogę uwierzyć, że się pocałowaliście. –Danielle siedziała z otwartą buzią.
-A ja mogę i dodam coś… A nie mówiłam.
-Perrie proszę cię. To był impuls. –Powiedziałam przegryzając kanapkę. –A to, że zostałam z nim to tylko dlatego, że nie dałby mi spokoju.
-Wiesz, że winny się tłumaczy. –Perrie poruszała śmiesznie brwiami. Ach! Te jej teorie… Nie miałam już siły się z nią przekomarzać, więc odpuściłam i skończyłam jeść.
-Chyba idę się spacer. –Wstałam z łóżka i ubrałam buty.
-Teraz Harry nazywa się spacer? –Perrie spytała śmiejąc się.
-Dokładnie tak! –Klasnęłam w dłonie. –Idę się po prostu przejść. Noc w jednym łóżku z Harrym to za dużo.
-Ja bym nie przeżyła. Jesteś pewna, że cię nie zgwałcił? –Spytała Danielle.
-Chyba jestem. –Powiedziałam śmiejąc się. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi i dostrzegłam Harrego idącego w stronę naszego pokoju. Jedynym wyjściem z akademika była droga, którą przemierza Styles. Odwróciłam się na pięcie i już myślałam, ze mnie nie widział.
-Collins! Wiem, że to ty! –Usłyszałam jego głos.
-Szlag! –Zaklęłam pod nosem. Odwróciłam się i dostrzegłam go idącego w moją stronę.
-Chcę pogadać. –Powiedział patrząc na mnie. –I prosić cię o coś…
-Mnie?
-Tak ciebie. –Odpowiedział patrząc na mnie. –Powiem ci, ale chodź pójdziemy gdzieś się przejść.
-A, co jeśli nie chcę?
-A nie wybierałaś się na spacer czy coś? –Popatrzył na moje nogi. Znajdowały się na nich wyjściowe buty. W akademiku nie chodzę w butach tylko na boso.
-Tak na samotny spacer.
-To teraz możesz iść na spacer ze swoim kotkiem. –Powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Harry proszę… Dla mnie to wystarczająco dużo, że zostałam wczoraj u ciebie na noc. –Ściszyłam głos. –I spałam w twoim łóżku i się całowaliśmy.
-Dobra w sumie dziś nie mam ochoty ci dogryzać. –Powiedział i uśmiechnął się. Wow! Cóż za zmiana…
-To, jaką masz tą prośbę? –Spytałam patrząc na niego.
_______________________


4 kom. = next
 

4 komentarze:

  1. Przecież wiesz, że mi się podoba. Dziś jest poniedziałek, a ja już mam dosyć. Mam za sobą beznadziejny dzień, a reszta tygodnia nie zapowiada się lepiej. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to wstawiłaś, bo to pierwszy raz, kiedy dziś na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dziękuję. Jak zawsze nie widzę żadnych błędów, to jest niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za kolejny rozdział . Był on BOSKI .
    Pozdrawiam
    Zielona.com

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu czwarta ;-)
    Przecudowny!!! Wspaniałe się czytało..
    Czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń