Zastukałam lekko w drzwi, ale nie usłyszałam słowa, które
zaprosiłoby mnie do środka. Nie zastanawiałam się dłużej tylko nacisnęłam
klamkę i popchnęłam drzwi. Pierwsze, co w oczy rzucił mi się Harry siedzący na
swoim łóżku z głową spuszczoną ku dołowi. Następnie dostrzegłam wielki bałagan
w pokoju.
-Harry? –Spytałam szeptem. Podeszłam do niego i kciukiem
podniosłam jego twarz. W jego oczach można było dostrzec ból. –Co tu się stało?
-Po prostu mnie przytul. –Odpowiedział niskim głosem. Na
pewno dużo wypił, bo śmierdziało od niego alkoholem z domieszką papierosów.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Weszłam pomiędzy jego nogi i przytuliłam go.
–Usiądź na moich kolanach. –Nakazał. Popatrzyłam na niego pytającym wzorkiem.
Nie miałam ochoty siedzieć na Harrym. –Proszę. –Usłyszałam jego załamujący się
głos. Wyciągnął do mnie rękę, na której dostrzegłam krew, dużo krwi.
-Harry musimy to opatrzeć. –Powiedziałam trzymając jego
rękę. On tylko uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Jak mnie przytulisz możemy opatrzeć rany.
-Okay niech ci będzie. –Odparłam. Harry tym razem nie
uśmiechnął się. Musiało się stać coś poważnego. Na pewno by to skomentował,
albo uśmiechnął się szeroko. Usiadłam na nim okrakiem. Dobrze, że jest pijany
może jutro nic nie będzie pamiętał. Harry objął mnie i wtulił swoją twarz w
moje ciało. –Powiesz mi, co się stało?
-Jeszcze nie teraz.- Wyszeptał.
-Ty zrobiłeś ten bałagan w pokoju?
-Tak. Co do rany to biłem się z kimś na imprezie, bo mnie wkurwił
i trochę rozbiłem szkła.- Usłyszałam przytłumioną wypowiedź Harrego.
-Mogę już zejść i to opatrzymy? Czuję się trochę niezręcznie
siedząc okrakiem na tobie.
-Wiesz, że inne by się z tobą zamieniły? –Spytał odrywając
twarz od mojego ciała.
-To mogłeś zadzwonić do innej żeby się tobą zaopiekowała a
nie do mnie. –Odpowiedziałam wstając z jego kolan. Harry robił jakieś
przedstawienie! W ogóle nie wiem, co ja tu robię? Już miałam wychodzić, gdy
chwycił mnie za rękę.
-Nie zostawiaj mnie. –W jego oczach błysnęła łza. Harry Styles
płacze?
-Dlaczego?
-Bo cię potrzebuję. –Odpowiedział i popatrzył prosto w moje
oczy. Dlaczego ja nie potrafię go zostawić i odejść?
-To chodź do łazienki, opatrzymy dłonie.
-Dobra. –Wstał z łózka i poszedł prosto do łazienki. Harry
mieszkał sam w pokoju zapewne dlatego, że jego rodzina miała trochę kasy. Nawet
nie zaczekał na mnie, więc szybko potruchtałam za nim. Harry wyciągnął jakąś
apteczkę z szafki. Oby, chociaż coś tam było… Podeszłam do niego. W świetle
wyglądał całkiem inaczej. Jego nos był trochę czerwony, oczy szklane, włosy
poszarpane. Wpuścił mnie przed siebie, więc zajęłam miejsce przed nim. Jedną
rękę podał mi a drugą zagrodził wyjście. Teraz już nie miałam jak uciec.
-Tylko bądź delikatna. –Wyszeptał mi do ucha. Może da się
wykonać… Trzymałam jego wielką dłoń. Na początku zmyłam pod wodą przyschniętą
krew następnie wzięłam wodę utlenioną i zaczęłam przepłukiwać rany. Harry przybliżył
się do mnie. Teraz opierał się swoim ciałem o moje. Nie należał do lekkich, ale
co poradzić?
-Zabandażować ci to? –Spytałam odwracając się w jego stronę.
W sumie to nie był najlepszy pomysł. Harry stał tak blisko mnie, że gdy się
odwróciłam dzieliły mnie centymetry od jego twarzy.
-Nie jestem dzieckiem. –Odpowiedział i jego kąciki
powędrowały ku górze. –Wiesz, że jesteś śliczna?
-Nie. Uważam, że do ślicznych osób nie należę. –Odarłam i
zdołałam odsunąć się od niego.
-Nie pierdol Collins.
-Mówię prawdę. –Uśmiechnęłam się. –To powiesz mi, co się
stało?
-Nie psuj nam tego uroczego momentu. –Podszedł do mnie. Ja
zaśmiałam się.
-Według ciebie to jest urocze?
-No tak. Zawsze się kłócimy. To jedna z niewielu rozmów,
gdzie żadne nas nie wkurza się na siebie. –Uśmiechnął się ukazując dołeczki. To
był jego prawdziwy uśmiech, który widziałam ostatnio rano na zajęciach
psychologii. To wydawało się tak dawno… Gdy stałam tak blisko niego uznałam, że
bez tych tatuaży i kolczyka wyglądałby naprawdę uroczo. Myślę, że te dodatki
robią z niego takiego „Bad Boy’a”.
-To jak już jest tak uroczo to mogę już iść? –Popatrzyłam na
niego. Uśmiech momentalnie znikł. Harry podszedł do mnie i posadził mnie na
umywalce. Nie czułam się zbyt komfortowo dlatego, że byłam w krótkich
spodenkach i bluzce, która sięgała mi do ud, Harry był zbyt blisko mnie, był
pijany i trzymał swoje dłonie na moich udach.
-Nie chcę żebyś szła. Wiesz, że jestem trochę pijany i
wiesz, że zawsze mam na ciebie ochotę… A ta twoja piżamka dodaje ci tylko
uroku. –Powiedział ochrypłym głosem. Po moim ciele momentalnie rozeszła się
gęsia skórka. Szlag! Nie tak moje ciało powinno zareagować. –Podoba mi się to,
że tak reagujesz na mój dotyk, słowa. –Harry kontynuował a moje serce
niebezpiecznie zwiększyło prędkość bicia.
-Po prostu mi zimno. –Mój głos lekko się załamał. Nie
wiedziałam, że Harry tak działa na mnie. W sumie skłamałam go bo w tej chwili
było mi gorąco.
-Nie kłam mnie Bella. –Uśmiechnął się i w jednym momencie
Harry pocałował mnie. Zamiast go odepchnąć i uderzyć w twarz pozwoliłam mu mnie
całować. Pozwoliłam jego językowi przejść przez moje zęby. Moje dłonie
powędrowały na jego czuprynę, lekko pociągnęłam go za włos a on warknął. Przez
ten moment, gdy Harry napierał na mnie w ogóle nie myślałam, co robię. Oplotłam
jego biodra swoimi nogami i jeszcze bardziej przyciągnęłam go do siebie. Harry
chciał mnie ściągnąć z umywalki i przenieść na łóżko, ale na szczęście się
ocknęłam.
-Harry… -Wyszeptałam biorąc głęboki oddech. –Nie możemy.
-Możemy. –Powiedział i znów chciał mnie pocałować, ale
odwróciłam twarz.
-Nie powinno się to wydarzyć. –Uśmiechnęłam się. –Jesteś pijany
a ja zmęczona.
-Nie zwalaj tego na alkohol. –Prychnął. –Wiem, że obydwoje
siebie pragniemy.
-To nie prawda. –Powiedziałam szybko. Dobra jednak prawda.
Harry mnie pociąga, ale bezpieczniej jest kłamać. –Będzie lepiej jak już pójdę.
-Nie ładnie tak Bella. Najpierw mnie całujesz a teraz chcesz
uciec?
-Jestem zmęczona. –Uśmiechnęłam się. –A po za tym to ty mnie
pierwszy pocałowałeś.
-A mi zmarł tata. –Wypalił. Ja momentalnie zamarłam. Co?
Zmarł jego tata? A ja byłam dla niego taka nieprzyjemna dziś. –I w ogóle Niall
pewnie będzie zazdrosny.
-Nie jesteśmy razem. Poprosił mnie o przysługę. –Wyjaśniłam szybko.
–Harry tak mi przykro, nie wiedziałam…
-Nie udawaj, że ci przykro. Nie znałaś go. –Powiedział patrząc
prosto w oczy.
-Może go nie znałam, ale jest mi przykro, że zmarł ci tata. –Podeszłam
do niego i przytuliłam go. Harry nawet nie drgnął. –Mogę coś dla ciebie zrobić?
-Zostać ze mną. –Tak.. Mogłam nie pytać. Co mogłabym zrobić
dla Harrego koło 3 nad ranem? –Albo, chociaż dopóki nie usnę.
-Dobra. –Zgodziłam się. W ogóle, co się ze mną dzieje?
Zgodziłam się pewnie dlatego, że tata Harrego zmarł. Nie chciałam pytać, jak i
dlaczego… To był dla niego ciężki wieczór. Mam tylko nadzieję, że jakoś zapomni
o pocałunku… Nadzieja umiera ostatnia prawda?
Harry ściągnął swoją koszulkę i wszedł pod kołdrę. Gdy tylko
pomyślałam o wygodnym, ciepłym łóżku moje oczy same się zamykały.
-No chodź. Nie gryzę. –Powiedział klepiąc miejsce obok
siebie. W ogóle to było nie fair, że mieszkał sam, miał swoją łazienkę i swoje
duże łóżko. Wdrapałam się na miejsce obok niego i położyłam na skrawku łóżka.
Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. –Przybliż się do mnie Bella.
-Wygodnie mi jest tutaj. –Odpowiedziałam zmęczonym głosem.
Nie miałam siły się z nim przekomarzać. Nagle poczułam, jak ciągnie mnie w swoją
stronę. Od jego nagiego torsu biło ciepło. Momentalnie zrobiło mi się ciepło i
poczułam się bezpiecznie. Nie miałam już ochoty gadać. Chciałam tylko spać. Poczułam
tylko, jak zakłada moje włosy za ucho i gładzi moją twarz opuszkami palców. To
było przyjemne, idealne do uśpienia mnie.
Obudziło mnie słońce wpadające przez żaluzje. Niechętnie
otwarłam oczy i pierwsze, co to rzucił mi się inny wygląd pokoju. Chyba nie
jestem u siebie… Po chwili dostrzegłam znajome mi tatuaże i twarz. Boże!
Zapomniałam, że zostałam u niego na noc. Która jest godzina? W ogóle pewnie
zaspałam na wykłady.
Delikatnie odsunęłam się od niego starając się nie obudzić
go. Nie powinien dziś iść na zajęcia. Zapewne i tak nie pójdzie, co się o niego
martwię? Postawiłam nogi na zimnej posadzce. Już miałam zakładać buty, gdy
nagle łóżko zaskrzypiało. Zamarłam. Odwróciłam się, ale Harry tylko coś mruknął
pod nosem. Wsunęłam buty na stopy i podeszłam do drzwi. Już naciskałam klamkę.
-Nie ładnie wychodzić bez pożegnania. –Harry wymruczał. Jego
poranny, zachrypnięty głos… Nogi same się uginają.
-Spałeś nie chciałam cię budzić. –Odwróciłam się w jego
stronę i uśmiechnęłam.
-Jasne. –Odpowiedział. –Żadnego porannego buziaczka?
-Marzyć zawsze można. –Odparłam i uśmiechnęłam się. To, że
zmarł jego tata nie będę robiła wszystko, co chce.
-Wczoraj pozwoliłaś się całować. –Podniósł się na łokciach. –Nie
byłem tak pijany żeby zapomnieć.
-Szkoda. To był błąd. Teraz muszę iść. Trzymaj się z dala od
kłopotów Harry. –Powiedziałam wychodząc z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo.
Nawet nie wiem, która jest godzina. Telefon zostawiłam w swoim pokoju.
Szybkim krokiem wróciłam do swojego pokoju. Spotkałam parę
studentów, którzy serdecznie uśmiechali się do mnie. W pokoju nie było nikogo.
Nawet Perrie. Szlag! Wzięłam telefon z mojego łóżka. Była dokładnie 13.42.
Super! Zajęcia zaraz dobiegną końca. Dopiero drugi dzień a ja już opuściłam.
Wszystko wina Harrego.
Musiałam się z tym pogodzić. Wzięłam czyste ubrania i
poszłam do łazienki. Ubrałam sobie długą czarna spódnicę i bluzkę na szelkach.
Włosy spięłam w koka, umyłam twarz i zęby oraz nałożyłam tusz na rzęsy. Tyle
mam dobrego, że się wyspałam. Wyszłam z łazienki i podeszłam do lodówki. Głodna
byłam a ona trochę świeciła pustkami. Mój telefon zadzwonił. Podeszłam do niego
i dopiero skapnęłam się, że mam dwa połączenia i dwa sms. Danielle dzwoniła do
mnie i wysłała sms.
„Gdzie ty się podziewasz? Żyjesz w ogóle? Wyszłaś wczoraj i
nie wróciłaś. Martwię się, zadzwoń!”
Biedna Danielle, nawet nie wzięłam telefonu, bo Harry był ważniejszy.
Natychmiast odpisałam, że ze mną wszystko okay i opowiem jej, jak przyjdzie. Drugi
sms był od Stylesa.
„Kotku tak mi smutno bez ciebie i twojego języka :(”. Boże! Mógłby się
ogarnąć, zmarł jego tata… Chyba, że on tak odreagowuje.
Po jakimś czasie Danielle i Perrie wróciły z uczelni i od
razu rzuciły się na mnie. Na szczęście miały jedzenie. Byłam głodna. Wzięłam
kanapkę, kupioną w SubWay i zaczęłam im wszystko odpowiadać.
-Nie mogę uwierzyć, że się pocałowaliście. –Danielle siedziała
z otwartą buzią.
-A ja mogę i dodam coś… A nie mówiłam.
-Perrie proszę cię. To był impuls. –Powiedziałam
przegryzając kanapkę. –A to, że zostałam z nim to tylko dlatego, że nie dałby
mi spokoju.
-Wiesz, że winny się tłumaczy. –Perrie poruszała śmiesznie brwiami.
Ach! Te jej teorie… Nie miałam już siły się z nią przekomarzać, więc odpuściłam
i skończyłam jeść.
-Chyba idę się spacer. –Wstałam z łóżka i ubrałam buty.
-Teraz Harry nazywa się spacer? –Perrie spytała śmiejąc się.
-Dokładnie tak! –Klasnęłam w dłonie. –Idę się po prostu przejść.
Noc w jednym łóżku z Harrym to za dużo.
-Ja bym nie przeżyła. Jesteś pewna, że cię nie zgwałcił? –Spytała
Danielle.
-Chyba jestem. –Powiedziałam śmiejąc się. Ledwo zamknęłam za
sobą drzwi i dostrzegłam Harrego idącego w stronę naszego pokoju. Jedynym
wyjściem z akademika była droga, którą przemierza Styles. Odwróciłam się na
pięcie i już myślałam, ze mnie nie widział.
-Collins! Wiem, że to ty! –Usłyszałam jego głos.
-Szlag! –Zaklęłam pod nosem. Odwróciłam się i dostrzegłam go
idącego w moją stronę.
-Chcę pogadać. –Powiedział patrząc na mnie. –I prosić cię o
coś…
-Mnie?
-Tak ciebie. –Odpowiedział patrząc na mnie. –Powiem ci, ale
chodź pójdziemy gdzieś się przejść.
-A, co jeśli nie chcę?
-A nie wybierałaś się na spacer czy coś? –Popatrzył na moje
nogi. Znajdowały się na nich wyjściowe buty. W akademiku nie chodzę w butach
tylko na boso.
-Tak na samotny spacer.
-To teraz możesz iść na spacer ze swoim kotkiem. –Powiedział
łapiąc mnie za rękę.
-Harry proszę… Dla mnie to wystarczająco dużo, że zostałam
wczoraj u ciebie na noc. –Ściszyłam głos. –I spałam w twoim łóżku i się
całowaliśmy.
-Dobra w sumie dziś nie mam ochoty ci dogryzać. –Powiedział i
uśmiechnął się. Wow! Cóż za zmiana…
-To, jaką masz tą prośbę? –Spytałam patrząc na niego.
_______________________
_______________________
4 kom. =
next
Przecież wiesz, że mi się podoba. Dziś jest poniedziałek, a ja już mam dosyć. Mam za sobą beznadziejny dzień, a reszta tygodnia nie zapowiada się lepiej. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to wstawiłaś, bo to pierwszy raz, kiedy dziś na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dziękuję. Jak zawsze nie widzę żadnych błędów, to jest niesamowite.
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rozdział . Był on BOSKI .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zielona.com
I znowu czwarta ;-)
OdpowiedzUsuńPrzecudowny!!! Wspaniałe się czytało..
Czekam na więcej...