wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 45

Harry przez chwilę patrzy na mnie. Nie wiem czy ma zamiar mi powiedzieć cokolwiek czy nie. Jednak po chwili odzywa się.
-Musiałem spłacić długi za Louisa.
-Co to znaczy?
-Jak wiesz, Lou handlował narkotykami, więc to jest oczywiste, że pracował dla kogoś. Poprosił mnie żebym tak jakby sprzedał cały jego towar żeby nie miał długów.
-I ty się oczywiście zgodziłeś - kręcę głową.
-To jest mój przyjaciel Bella - odpowiada - tak poza tym to nie skończyłem opowiadać.
-To słucham dalej.
-Więc wczoraj pojechałem zawieźć im forsę. Spodobało się im, że tak łatwo i szybko mi poszło. Zaproponowali mi pracę, ale jej nie przyjąłem i za to dostałem.
-Niewiarygodne, że twój własny przyjaciel wkręcił cię w to - odpowiadam. Jestem zła na Louisa, że to przez niego Harry ma zmasakrowaną twarz i jest cały poobijany, bo gdyby nie wplątywał się w narkotykowe biznesy, Louis nie siedziałby za kratkami, a Harry wyglądałby normalnie.
-Dlatego tak często znikałeś?
-Nie do końca.
-Więc jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć? - patrzę na niego. Nie wiedziałam, że Harry Styles mój chłopak ma tyle sekretów przede mną. On wie o całym moim życiu, o mojej przyszywanej siostrze. Dosłownie wszystko. Właśnie teraz dotarło do mnie, że ja nic nie wiem o jego życiu...
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego?
-Bo jeśli wplatam cię w to, będziesz w niebezpieczeństwie. Oni wiedzą, że jesteś dla mnie ważna i będą chcieli to wykorzystać.
-Kto? - patrzę w jego oczy. -Lucas?
-On akurat jest nikim. Jest tylko marnym chłopczykiem na posyłki, ale między innymi on.
-To skoro niektórzy już wiedzą o mnie to czemu mi nie chcesz powiedzieć?
-Za dużo gadania, a teraz nie mam na to siły.
-Harry... Już i tak jestem w zagrożeniu - szeptam i patrzę w jego niebiesko zielone oczy. - Może lepiej będzie jeśli dowiem się z kim mam do czynienia?
-Ochronie cię - odpowiada surowo.
-Nie ochronisz mnie przed wszystkimi - gładzę jego dłoń - nie masz super mocy żeby mnie chronić przed wszystkimi.
-To nauczę cię, jak się bronić - mówi. Widzę, że jest zły i już powinnam przestać drążyć ten temat. Nie chcę się z nim kłócić, ale chcę wiedzieć dlaczego mogę zostać zaatakowana i przez kogo.
Wiem, że on chce mnie chronić, ale on tego nie rozumie, że nie ochroni mnie przed wszystkimi na świecie!
-Harry...
-Bella już skończ - przewraca oczami. Puszczam jego dłoń i wstaję ze szpitalnego łóżka.
-Okay. Skończyłam - odpowiadam i idę w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Jakbyś zapomniał to jestem studentką psychologii i położnictwa. Nie powinnam opuszczać tak wiele zajęć - uśmiecham się do niego i wychodzę trzaskając drzwiami.
Tak jestem na niego zła. I co na przykład zrobi teraz? Jak mnie ochroni?
To wszystko jest śmieszne. On w końcu musi zrozumieć, że nie jest wszechmogący.
Wychodzę ze szpitala i wracam na campus. Nie mam w cale zamiaru iść na zajęcia... Jestem zła i nic z tego bym nie zrozumiała.
Wsiadam do samochodu i puszczam głośno muzykę żeby zagłuszyć to wszystko, co się teraz dzieje w mojej głowie.
Dlaczego teraz tak wiele dzieje się w moim życiu? Jak tak dalej pójdzie nie zaliczę roku. Chyba będę musiała zrezygnować z czegoś. Psychologia jest dla mnie ważniejsza. Nawet nic z tego położnictwa nie wiem...

Parkuję samochód Harrego i wracam do mojego starego pokoju. Mój telefon dzwoni po raz kolejny, więc w końcu go wyłączam. Mam dość wszystkich.
W końcu  staję przed drewnianymi drzwiami i waham się tam wejść. W końcu będę musiała, bo mam zamieszkać razem z moim chłopakiem, więc muszę wziąć wszystkie moje rzeczy.
Powoli naciskam klamkę, ale na szczęście drzwi są zamknięte. Wyciągam kluczyk z koperty i wkładam do zamka. Przekręcam i wchodzę do mojego starego pokoju.
Jest nienagannie czysto. Od razu rzuca mi się w oczy biurko Ellie. Na nim panuje największy bałagan. Dostrzegam jakieś rysunki.
Podchodzę do biurka i zerkam na nie. Po chwili przyglądania się stwierdzam, że  to jestem ja i moja rodzina. Patrzę na datę...
Rysunki są namalowane zanim poszłam na studia. Zapewne wtedy, gdy ona dowiedziała się o nas i razem z Harrym przyjeżdżali pod nasz dom.
Przejeżdżam palcem po lekko zżółkłym papieże... To wszystko nie powinno się tak potoczyć. Muszę w końcu pogadać z rodzicami bez żadnych spięć.
Jednak to nie był cel mojej wizyty. Odchodzę od biurka i podchodzę do mojej szafki, gdzie miałam schowane trochę marihuany. Dawno nie paliłam, a potrzebuję odprężenia.
Wyciągam woreczek z trawką oraz wszystkie potrzebne przyrządy.
Usiadłam sobie przy moim biurku i zaczęłam robić skręta.
Po pewnym czasie w końcu go zrobiłam. Trochę wyszłam z wprawy, ale w końcu był. Nie czekałam chwili dłużej tylko od razu go zapaliłam.

Gdy w końcu go wypaliłam odprężyłam się. Od jakiegoś czasu w końcu się odprężyłam. Już zapomniałam, jakie to jest uczucie...
Położyłam się na łóżku i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam głowę i dostrzegłam Danielle.
-Bella? - popatrzyła na mnie, a ja się tylko zaśmiałam.
-Hey - odpowiedziałam i usiadłam.
-Paliłaś?
-Troszeczkę - uśmiechnęłam się do niej. Dziewczyna usiadła na moim łóżku.
-Co jest?
-Życie Danielle, życie - odpowiedziałam i zaśmiałam się. -Tyle problemów... Wiem, że mieliśmy wszyscy z tym skończyć, ale bardzo tego potrzebowałam.
-Gdzie Harry?
-W szpitalu - odpowiedziałam ze spokojem.
-Co? - Danielle popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem.
-Pobili go wczoraj. Mógł bardziej dostać - uśmiecham się do niej, a następnie przytulam - dlaczego ja go nadal kocham? Oszukuje mnie, zdradza - śmieję się.
-Uwierz mi, że ja też się nad tym zastanawiam - odpowiada i gładzi moje plecy.
Po chwili znów drzwi się otwierają i dostrzegam w nich Ellie.
-Siostrzyczka przyszła! - wstałam z łóżka i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją i zaśmiałam się - Jak tam? Cieszysz się, że spieprzyłaś całe moje życie? Spokojnie nie przejmuj się. Widocznie tak po prostu miało być - gładzę jej włosy i chichoczę pod nosem.
-W porządku? - Ellie patrzy na mnie, a potem na Danielle.
-Jasne! Dlaczego miałoby nie być? - odsuwam się od niej i znów szeroko uśmiecham. -Ja w sumie już sobie pójdę - podchodzę do biurka i biorę resztkę zielska.
-Może to zostawisz? - słyszę głos Danielle.
-O nie moja droga. Ja za to zapłaciłam! - podeszłam do niej i pocałowałam ją w usta - Kocham cię, ale wiesz o tym.
-Ja ciebie też kocham - odpowiedziała. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do Ellie.
-Spokojnie. Ciebie nie będę całować. Nie zasługujesz na to - klepię ją po plecach i macham im na pożegnanie.
Chyba częściej będę paliła. Słowa z łatwością opuszczają moje usta, a przede wszystkim niczym się nie przejmuję.

Wychodzę z budynku. Kurde jest na prawdę zimno... No tak w końcu już prawie grudzień. Oo! Za niedługo święta. Ciekawe, jak je spędzimy. Wszyscy przy jednym stole? Wszyscy kłamcy? To będzie zabawne! Każdy ma swoje sekrety, ale chyba moja rodzina i mój chłopak pokonali by wszystkich w sekretach.
Nie ma to jak dowiedzieć się po 21 latach nędznego życia, że masz siostrę! Przez tyle lat żyjesz w samotności, nie masz się z kim kłócić, nie masz od kogo pożyczyć ubrań... Zabawne, na prawdę!
Dociera do mnie, że stoję przed drzwiami i śmieje się sama do siebie.
-Zabawne - mówię do jakiegoś chłopaka, który przechodzi obok mnie. Chłopak patrzy na mnie, a ja tylko się uśmiecham do niego.
Wyciągam telefon i widzę kilkanaście połączeń od Harrego. Wybieram jego numer.
-Gdzie ty jesteś? - dosłownie warczy na mnie, a ja wybucham śmiechem.
-Spokojnie. Harry jestem dorosła i nie jestem przywiązana do ciebie na łańcuchu - znów chichoczę. Okay chyba trochę za dużo wypaliłam.
-Piłaś?
-Nie trafiłeś!
-Paliłaś?
-Mhm, tak troszeczkę - odpowiadam i przykładam rękę do ust - tylko się nie denerwuj, bo ci żyłka pęknie - mówię ze  spokojem i nagle wybucham śmiechem.
-Bella...
-Harry! Przestań! Dlaczego wszyscy mogą mieć normalne życie tylko nie ja? Zawsze coś nie tak! Mam dość tego! - krzyczę do telefonu i rozłączam się. Mam ochotę się napić. Harry mnie dodatkowo rozzłościł.
Wybieram numer Alexa. Chwilę się waham, ale w końcu dzwonię do niego.
-Cześć Bella.
-Hey! Mówiłam ci kiedyś, że masz seksowny głos przez telefon?
-Nie - odpowiada i słyszę, jak się śmieje - wszystko w porządku?
-Jasne! Zastanawiałam się tylko czy nie masz ochotę się napić?
-Bella jest dopiero 13, muszę iść na zajęcia.
-Och przestań! - machnęłam ręką pomimo tego, że mnie nawet nie widzi.
-Ty też powinnaś. Dawno cię nie było.
-Nie mogę... -przykrywam trochę usta i mówię przyciszonym głosem - trochę się zjarałam.
-Co?
-Nie ważne kolego - odpowiadam - to miłych wykładów! - kończę naszą rozmowę. Wkładam telefon do spodni i wsiadam do samochodu. Przygotowuję kolejnego skręta, ale go nie palę. Wyjeżdżam spod parkingu i jadę do pierwszej lepszej knajpki.

Parkuję na parkingu, wysiadam z samochodu i zamykam go. Wkładam kluczyki do kieszonki i wchodzę do baru. Nie wygląda na zły. Jest dopiero 13, jak zauważył Alex, ale jest sporo ludzi. Zapewne to są ci ludzie, którzy nie mogą zrobić już nic ze swoim życiem i przesiadują całymi dniami w barze i topią swoje smutki w szklankach z whisky.
Siadam obok jednego ze starszych mężczyzn.
-Poproszę to samo, co ten pan - wskazuję na szklankę mężczyzny i uśmiecham się do barmanki.
-Nie radzę zaczynać w tak młodym wieku - mówi, na co ja jeszcze bardziej chichoczę.
-Chyba za późno - odpowiadam i dostaję szklankę z whisky.  Niewielkimi łyczkami opróżniam szklankę. -Coś mocniejszego.
-Jaki jest powód młodej kobiety?
-Kłamstwa proszę pana... - odpowiadam całkiem poważnie - moi najbliżsi mnie oszukali, rozumie pan że ukrywali fakt że mam siostrę przez 21 lat?
-21? - mężczyzna robi wielkie oczy. -Jaki był ich powód?
-W sumie to jeszcze się nie dowiedziałam. Obraziłam się na nich, jak małe dziecko. Niestety chyba jeszcze nie dorosłam do takich rozmów.
-Możliwe.
-A pan dlaczego pije?
-Straciłem żonę, a moje dzieci uważają mnie za alkoholika i odsunęły mnie od siebie...
-Może warto pokazać im, że pan nie jest alkoholikiem? - patrzę w jego stare oczy. Można z łatwością dostrzec w nich smutek.
-Może - odpowiada i kończy swoją porcję whisky. -Dzisiaj jest ostatni dzień w tej knajpie - uśmiecha się do mnie, a ja kiwam głową z uznaniem. Chyba na prawdę nadaję się na psychologa. Uśmiecham się do niego.

Nawet nie wiem, kiedy ale jestem już pijana. Pan Gilbert, bo tak nazywa się mój kompan od picia już właśnie wychodzi i jest 17. Nawet nie wiem, kiedy ten czas mi zleciał... W barze pojawiło się więcej ludzi. Ja jestem już na prawdę pijana. Ledwo trzymam się na nogach. Wyciągam telefon i widzę, że dzwoni Harry.
-Hm? - nie mam siły mówić więcej. Jeśli zacznę coś mówić na pewno pozna, że jestem pijana. Bo moje zdania nie będą miały znaczenia, a tym bardziej będzie mi się strasznie plątał język.
-Wypisałem się ze szpitala i jadę po ciebie - Harry rozłącza się.
Co? Jak się wypisał ze szpitala? Na dodatek jedzie po mnie... Tak to jest zabawne! Uśmiecham się do siebie. Przecież nawet nie wie, gdzie jestem!
Wyciągam rękę wyżej żeby barmanka podeszła do mnie.
-Nie sprzedam ci już nic więcej - mówi ze spokojem.
-Nawet małego kieliszeczka?
-Nie. Jesteś już całkowicie zalana... Nie powinnam ci już dawno sprzedawać alkoholu.
-Rozumiem - odpowiadam i uśmiecham się do niej - w takim razie rachunek poproszę.
Nie wiem czy może mi sprzedać czy nie... Nie ważne. Jeśli tak mówi to na pewno coś w tym prawdy jest. Jestem pijana, a marihuana prawie opuściła mój organizm. Nie mam zamiaru się awanturować. Dla wszystkich to był ciężki dzień. Dla mnie cały tydzień.
-Proszę - kobieta podaje mi rachunek. Gdy widzę cyfry nie jestem pewna czy dobrze widzę.
 -50$? - patrzę ze zdziwieniem na rachunek.
-Pijesz jakieś cztery godziny mała - uśmiecha się do mnie. Wyciągam pomięte banknoty z kieszonki.
-Proszę - rzucam na stolik.
-Tu jest 30$, jeszcze trochę brakuje.
-Poczekaj zaraz wrócę z reszta - przewracam oczami i wstaję od baru. Wpadam na kogoś - przepraszam - mamroczę pod nosem. Unoszę głowę do góry i dostrzegam Harrego. -O kurwa - wyrywa mi się z ust.
Chłopak posyła mi uśmiech i wyciąga z portfela pieniądze.
-Dzięki - mówi barmanka i chowa pieniądze.
-Jak tam wykłady kochanie? - chwyta mnie za rękę. Ja nie potrafię złapać równowagi, więc prawię się wywracam. Harry mnie przytrzymuje i wyprowadza z baru.
Wsadza mnie do samochodu, jak małe dziecko. Potem zajmuje miejsce obok mnie.
-Nie wierzę! Dlaczego zawsze uciekasz od problemów? Dlaczego nie potrafisz postawić im czoła?! -Harry na mnie krzyczy, a do mnie dociera co drugie słowo.
-Cii - przykładam mu palec do ust i uśmiecham się. -Zapal sobie - wyciągam skręta ze spodni i mu podaję. Od wytrąca mi go z rąk. Ja zachowuję się jak ćpun. Schylam się po niego i przy okazji uderzam się w głowę.
-Wiesz, że to nie skończy się dobrze? Wieczne zalewanie się i dokładnie do tego narkotyków! Chcesz skończyć jak Zayn i Perrie? Proszę bardzo, ale ja nie chcę na to patrzeć...
-To mnie kurwa uratuj! - krzyczę na niego. Harry przenosi wzrok na mnie. -Pomóż mi Harry, po prostu mi pomóż z tym wszystkim... Nie potrafię sobie poradzić z tymi wszystkimi kłamstwami. To wszystko... - mówię przyciszonym głosem. Nagle Harry chwyta moją rękę i ciągnie mnie na swoje kolana.
-Przepraszam kochanie - szepta mi do ucha i całuje w czoło - pomogę  ci ze wszystkim. Nie pozwolę żebyś stoczyła się na samo dno... Na początku zaczniemy od alkoholu i twoich rodziców.
_____________________________
Okay, więc tak prezentuje się 45 rozdział. Nie wyszedł tak, jak chciałam... Ale wiem, że czekacie i wstawiam go. Mam nadzieję, że nie jest aż taki beznadziejny i choć trochę się Wam spodoba.
W ogóle poprzedni tydzień był szalony. Zayn, odejście od 1D... Mam nadzieję, że jakoś się trzymacie :* Pozdrawiam i dziękuje za czytanie.
Za niedługo stuknie 10 tys. wyświetleń! Wow! Dziękuję <3

7 kom=next!

7 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest bardzo dobry, więc nie wiem, co od niego chcesz. Harry jest hipokrytą, najpierw robi tajemnice, sam pije i pali, a teraz drze się na Bellę mimo, że ona jest 100 razy bardziej odpowiedzialna od niego. Z facetami tak właśnie jest. Dziwię się, że ona z nim wytrzymuje. Wiem, że tak się nie robi, ale teraz to ona powinna go zdradzić, za to wszystko. Ten facet zachowuje się tak, jakby miał ciężką depresję dwubiegunowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!!!!!
    Wow... więc to dlatego Harry został pobity... nie przypuszczałam że za coś takiego.... no i Bella chyba trochę przesadziła.. chociaż sama nie wiem co bym ja zrobiła w jej sytuacji... ehhh... ciężkie ma życie dziewczyna, nie ma co się oszukiwać.....

    No i ten ostatni tydzień...masakra!!! Po prostu tak bardzo się nie spodziewałam że Zayn może odejść z One Directon... myślałam że jak już się rozpadną to jak będą mieli po 30 lat i będą już(chociaż Zayn po ślubie) chcieli mieć całkiem zwykłe życie na jakimś zadupiu w pięknych domkach jednorodzinnych.... Nie mogę po prostu tego przeżyć i nadal płaczę jak słucham ich koncertów i piosenek.... Straszny tydzień!!!!!!!!!!

    Życzę mnóstwa weny oraz z coraz większą niecierpliwością czekam na nexta!! <3

    Ps. trzymajcie się jakoś wszyscy!! :*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje boski <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ci wyszedl ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymaj tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń