sobota, 21 marca 2015

Rozdział 44

Gdy tylko Harry się rozłącza od razu dzwonię po taksówkę. Nie mam teraz czasu szukać kogoś, kto mógłby mnie podwieźć . To jest kolejny znak żeby kupić samochód.
Nawet nie wiem, kiedy ostatnio podróżowałam taksówką. Zawsze to Harry był moim szoferem.
Chowam telefon do kieszeni i zbiegam na dół.
Zanim taksówka przyjeżdża dostaję sms z miejscem, gdzie znajduje się Harry. Nawet nie wiem, gdzie to jest.
Po jakimś czasie w końcu taksówka podjeżdża, a ja wpadam do niej.
-Dobry wieczór- mówię nerwowo i podsuwam pod nos kierowcy telefon z adresem. -Jak najszybciej - nakazuje.
-Oczywiście - odpowiada starszy mężczyzna i rusza spod campusu.
Cała droga do mojego chłopaka wydaję się bardzo dłużyć. Nie wiem, co się stało, nie wiem gdzie jest nic nie wiem. Jak zawsze. Harry mi niewiele mówi, a ja zawsze muszę mówić wszystko.

Nagle taksówkarz zatrzymuje się przy ciemnych uliczkach.
-To tutaj.
-Jest pan pewny? - chcę się upewnić. W tej okolicy znajduje się tylko jedna lampa i na dodatek prawie przestaje świecić.
-Tak, to ten adres - odpowiada ze spokojem. Wyciągam pieniądze z kieszeni, daje mu wszystko, co mam. Nie wiem czy za mało czy za dużo, ale gdy wysiadam z taksówki mężczyzna nic nie mówi.
Patrzę tylko, jak odjeżdża ze spokojem, a ja rozglądam się nerwowo po okolicy.
Jest tutaj na prawdę nie przyjemnie. Co Harry tutaj robi?
Wybieram, jego numer i czekam, aż odbierze, ale nic. Ruszam przed siebie i nie przestaję dzwonić. Skądś dociera do mnie dzwonek komórki chłopaka.
Wchodzę w uliczkę, która znajduje się miedzy dwoma ceglanymi budynkami i biegnę przed siebie. Po chwili moim oczom ukazuje się jego samochód, a dzwonek jest coraz głośniejszy.
-Harry! - krzyczę, ale nikt mi nie odpowiada. Podbiegam do samochodu i widzę, jak obok niego leży nieprzytomny Harry. Schylam się i lekko nim potrząsam. -Harry! - z moich ust wydobywa się desperacki jęk. -Obudź się Harry! - krzyczę i coraz mocniej nim szarpię. Po chwili on otwiera oczy i patrzy na mnie nie przytomnym wzorkiem.
-Bella - szepcze. Dotykam jego policzka i nie wiem, co mam zrobić. Jego twarz jest pokiereszowana. Ma sine oko, rozcięty łuk brwiowy i wargę. Jedyne, co przychodzi mi na myśl to wzięcie go do szpitala. Nie wiem, czy z jego resztą ciała jest w porządku.
-Pojedziemy do szpitala - informuję go i staram się go podnieść. Ale okazuję się cięższy niż myślałam.
-Nie - Harry robi grymas na twarzy.
-Bez dyskusji - mówię surowo i podnoszę go wkładając to całą moją siłę.
Otwieram tylne drzwi i wrzucam go do samochodu, jak worek ziemniaków. Z pewnością Harry mi trochę pomógł, bo wątpię, że zrobiłabym to sama.
Zajmuję miejsce kierowcy i szybko wbijam w GPS pierwszy lepszy szpital.
Uruchamiam silnik i z piskiem opon opuszczam to przerażające miejsce.
-Tylko zostań ze mną Harry! Nie zamykaj oczu! - krzyczę na cały samochód. Słyszę tylko, jak Harry coś mamrocze pod nosem, ale nie mogę niczego zrozumieć.
Nie wiem, kiedy ostatnio prowadziłam samochód, ale na szczęście tego się nie zapomina.

Po jakimś czasie w końcu dojeżdżam pod szpital. Parkuje byle, gdzie i wyskakuję z pojazdu. Otwieram tylne drzwi i wyciągam Harrego z samochodu.
Zarzucam jego rękę na mój kark i obejmuję go w pasie. Większość ciężaru Harrego spoczywa na moim słabym ciele. Żałuję, że nie ćwiczyłam więcej. Na pewno mogłabym być spokojnie silniejsza. Harry ma otwarte oczy i cały czas coś mamrocze pod nosem, ale nie mogę nic z tego zrozumieć. Pomaga mi w dotarciu do budynku.
Drzwi rozsuwają się i wtaczamy się do środka.
-Ktoś mi pomoże? - pytam resztkami sił. Pielęgniarka od razu sięga po wózek, który stoi obok niej i podsuwa go pode mnie. Delikatnie sadzam Harrego na nim.
-Co się stało? - pyta kobieta.
-Tak go znalazłam - odpowiadam i nabieram powietrza. Targanie ciała Harrego nie należy do łatwych i przyjemnych rzeczy.
-Dobrze, już się nim zajmuję - Harry szuka mojej dłoni, więc mu ją podaję.
Dochodzimy do pomieszczenia, gdzie kobieta ma go opatrzyć.
-Niech pani tutaj poczeka - uśmiecha się do mnie. Niechętnie puszczam dłoń Harrego i obydwoje znikają za drzwiami.
Ledwo siadam na krzesło, gdy słyszę krzyki Harrego. O Boże, wiedziałam, że to się nie skończy zbyt dobrze.
Nagle drzwi się otwierają i wychodzi kobieta, która kazał mi poczekać.
-Nie pani wejdzie - mówi. Przewracam oczami. Hary zachowuje się, jak małe dziecko, które nie potrafi zostać na chwilę bez swojej mamy.
Wchodzę do pomieszczenia. Harry odszukuje mnie wzrokiem i widzę, jak jego twarz łagodnieje. Podchodzę do niego i karcę go wzrokiem.
-Nie zachowuj się, jak dziecko - warczę. Widzę, że jest słaby i jego kąciki lekko unoszą się do góry.
-Mogę już pana wytrzeć z tej krwi?
-Wolałbym żeby zrobiła to ona - Harry wskazuje na mnie.
-Proszę cię Harry. Chociaż raz nie rób problemów - chwytam jego dłoń i delikatnie ściskam. -Chociaż raz.
-No dobrze - odpowiada i widzę, że jest zdenerwowany. Nawet pół przytomny potrafi robić problemy i denerwować się na wszystkich.
Kobieta nie czeka chwili dłużej tylko od razu przystępuje do swojej pracy.
Nie wiem, dlaczego Harry zawsze robi takie problemy. Jesteśmy w szpitalu to normalne, że zajmą się nim inne osoby niż ja.

Gdy twarz Harrego wygląda prawie tak samo jak zawsze zostajemy przekierowani do lekarza. Pielęgniarka wykonała swoją pracę. Wyczyściła twarz Harrego z krwi i nalepiła mu biały plaster na rozcięty łuk brwiowy. Widocznie nie był taki głęboki, bo nie założyła mu szwów.
Jest już późno, więc nie ma kolejek do lekarza. Delikatnie stukam w drzwi, gdy słyszę "proszę" naciskam klamkę i wchodzę razem z nim.
Oczywiście nie jestem członkiem rodziny i nie mam wielkiego prawa przebywać z nim u lekarza to Harry i tak stawia na swoim. Kiedyś w końcu będę mogła powiedzieć, że jestem jego żoną, ale na razie to bardzo odległe czasy.
Lekarka robi mu rutynowe badania. Jest młoda, a na jej palcu nie widnieje żaden pierścionek, więc widzę, jak patrzy na Harrego pomimo tego, że jego twarz jest inna niż zazwyczaj.
Tak jestem zazdrosna... Zauważam, że coraz częściej o wszystkie kobiety jestem zazdrosna. Myślę, że to wynika z tego, że Harry ma skłonność do zdradzania mnie. Ja zrobiłam to raz, ale Harrego jakoś częściej ciągnie do innych kobiet.
-Jest pan trochę poobijany - lekarka cały czas patrzy na niego. Jakby mnie tutaj nie było.
-Czyli mogę wrócić do domu?
-Myślę, że nie zaszkodziłoby panu zostać na obserwację - posyła mu uśmiech.
-Ja też tak uważam - w końcu odzywam się. Kobieta przenosi wzrok na mnie i ilustruje mnie wzrokiem.
-Nic mi nie jest kochanie - Harry splata nasze palce. Przenoszę wzrok na niego i uśmiecham się do niego.
-Lepiej mieć pewność - odpowiadam i patrzę w jego zielono niebieskie oczy.
Wychodzimy z gabinetu lekarskiego i nie bardzo wiemy, co robić. Chyba musimy iść do recepcji i powiedzieć, że Harry ma być przyjęty na oddział. Pewnie trzeba będzie się zarejestrować. Będę musiała jechać po jakieś ubrania. Te, co ma na sobie są zaplamione krwią.

Gdy wszystkie potrzebne formalności załatwiamy nagle zjawia się obok nas lekarka, która pożerała wzrokiem mojego chłopaka.
-Zaprowadzę pana do sali - uśmiecha się do niego - pani w tym czasie może jechać po potrzebne ubrania. -och! Co za suka! Jeszcze będzie mi rozkazywać...
-Wrócę, jak najszybciej będę mogła - mówię do Harrego i patrzę na niego. Czemu to nie mógł być chamski lekarz tylko piękna, młoda lekarka z okrągłymi piersiami i idealnym ciałem?
-Uważaj na siebie skarbie - Harry mruczy mi do ucha - kocham cię Bella.
-Ja ciebie też kocham Harry - nieświadomie podnoszę głos i zostawiam delikatny pocałunek na jego rozciętej wardze. Styles uśmiecha się szeroko i całuje mnie w czoło. Puszczam jego dłoń i odchodzę od niego.
Wychodzę ze szpitala. Wsiadam do samochodu, który stoi na środku parkingu. Na szczęście nikt nie wlepił mi mandatu. W sumie tutaj nikomu nie przeszkadza... Dobra nie ważne.
Zajmuję miejsce kierowcy i wbijam adres campusu. Okazuje się, że to nawet nie daleko. Włączam radio i odjeżdżam spod szpitala.

Adrenalina chyba całkowicie opuściła moje ciało, bo czuję nagły przypływ chęci spania. Muszę się skoncentrować na prowadzeniu samochodu. Nie chcę wylądować w szpitalu w znacznie gorszym stanie niż Harry.
Na szczęście dojeżdżam cała i zdrowa pod campus. Opuszczam samochód i szybkim krokiem udaję się do pokoju Harrego. Nawet nie wiem, co mam mu wziąć. Biorę kilka par bokserek, jakieś spodnie dresowe i kilka T-shirtów oraz inne potrzebne rzeczy. Dociera do mnie, że będę musiała zadzwonić do jego mamy. Na pewno każda matka chciałaby wiedzieć, że jej syn jest w szpitalu.

Droga powrotna mija mi znacznie szybciej niż droga do campusu. Tym razem prawidłowo parkuję samochód i zamykam go. Wkładam kluczyki do kieszonki i biorę torbę z rzeczami Harrego. Wysyłam sms do Harrego w jakiej sali się znajduję. Zanim dostaję odpowiedź kupuję sobie jakiś napój z automatu. Czuję się zmęczona.
"Pokój numer 120 kochanie, czekam xx" - uśmiecham się i kieruję się w stronę windy. Z tego, co się orientuję ten pokój znajduje się na trzecim piętrze, więc nie chcę mi się iść pieszo tym bardziej, że nawet nie mam na to siły.
Metalowe drzwi rozsuwają się, wysiadam z windy i szukam pokoju 120.
Odnajduje je i nagle ogarnia mnie niepokój. Martwię się, że jeśli tam wejdę to zastanę tam Harrego i lekarkę robiącą coś czego bym nie chciała oglądać.
Nabieram powietrza i zdecydowanie naciskam klamkę.
Moim oczom ukazuję się Harry. Sam. Chłopak otwiera oczy i podnosi się z łóżka.
-Dali mi leki przeciwbólowe i chce mi się strasznie spać - mówi niskim głosem. Lubię ten niski głos. Zamykam za sobą drzwi i odkładam picie na bok.
-Wzięłam ci jakieś dresy. Możesz się przebrać i odpoczywać - kładę torbę obok niego. Harry odsuwa ją i wyciąga ubrania.
-Przepraszam za to, że cię w  to wciągnąłem - chłopak przyciąga mnie do siebie.
-O czym mówisz?
-O całym naszym związku - odpowiada i uśmiecha się do mnie. Przewracam oczami i nachylam się nad nim.
-Niczego nie żałuję Harry. Niczego - całuję jego usta - kocham cię i zależy mi na tobie najbardziej na świecie. Nie chcę cię nigdy stracić - Harry wstaje i mnie przytula. Wtulam się w jego klatkę piersiową i czuję się bezpiecznie.
-Mi też na tobie bardzo zależy i nie chcę cię stracić - całuje mnie w głowę.
Stoimy tak jeszcze chwilkę, po czym Harry przebiera się przy mnie w czyste ubrania i kładzie się do łózka.
-Będziesz tu cały czas?
-Oczywiście - odpowiadam i czuję, jak moje powieki są coraz cięższe.
-Chodź do mnie.
-Nie zmieścimy się  - uśmiecham się do niego, ale Harrego i tak to nie obchodzi. Jednym ruchem mnie przyciąga i ląduje obok niego na łóżku. Wtulam się w jego ciepłe ciało.
-Jednak się zmieściliśmy - odpowiada i całuje mnie w czoło - tak bardzo się cieszę, że cię mam.
-Ja też Harry - uśmiecham się sama do siebie - dobranoc.
-Dobranoc skarbie - chciałabym go spytać, kto mu to zrobił, ale niestety nie mam już siły na mówienie czegokolwiek. Zamykam oczy i odpływam.

Słyszę jakieś rozmowy wokół mnie. Otwieram powoli oczy i nie za bardzo wiem, gdzie jestem. Wiem tylko, że przytłacza mnie ręka Harrego. Mrugam kilka razy i dostrzegam Anne.
Och jesteśmy w szpitalu... Odkładam rękę Harrego na bok i schodzę z łózka. Harry nadal śpi.
-Dzień dobry - mówię niepewnie. Boję się, że jego mama zaraz na mnie naskoczy.
-Boże całe szczęście, że nic ci nie jest - mówi i przyciąga mnie do siebie, a następnie mocno ściska.
-Dlaczego miałoby mi się coś stać? - pytam. Jestem trochę zdezorientowana.
-Zadzwonili do mnie, że Harry jest w szpitalu i pomyślałam, że skoro on to pewnie ty też. Jedyne, co przyszło mi do głowy to wypadek.
-Na szczęście jestem cała - odpowiadam i w końcu Anne mnie puszcza.
-Co nim?
-Wszystko w porządku - uśmiecham się do niej - jest tylko trochę poobijany.
-Co się stało?
-Sama chciałabym wiedzieć - odpowiadam i wypuszczam powietrze. Harry nie mówi mi za wiele... Chciałbym powiedzieć Anne, co się stało z jej synem i kto jest za to odpowiedzialny, ale niestety nie mogę.
-Spieszę się do pracy, ale jak się tylko obudzi to powiedz, że tu byłam i na pewno go jeszcze dzisiaj odwiedzę.
-Oczywiście - odpowiadam i uśmiecham się do niej. Żegnamy się i wychodzę z nią. Anne jedzie do swojej pracy, a ja idę do bufetu. Jestem głodna.

Gdy wracam do sali, Harry już nie śpi. Patrzy na mnie i uśmiecha się szeroko.
-Nie wyglądasz zbyt dobrze - mówi na powitanie.
-Ty także - odpowiadam i siadam na łóżku. Chwytam jego dłoń. -Więc powiedz mi, kto cię tak urządził. Tylko bez żadnych kłamstw.
_______________________________________
Mam nadzieję, że się Wam podobało :)
7 kom=next! 

7 komentarzy:

  1. Ojejku świetny rozdział . Kocham i czekam na dalszą część :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity! Juz sie nie moge doczekac wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. dluga przerwa… ale spialas si na medal. najbardziej podoba mi sie to, ze w koncu sie cos wyjasni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny!!!! Nie moge sie juz foczekac az Harry powie co mu sie stalo.... moze bedzie to cos z jego "praca" albo no nie wiem cos z Bella(?)... Zycze weny oraz z niecierpliwoscia czekam na nexta!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow *.* juz chce wiedziec co dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze suuupeeer :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity <3

    OdpowiedzUsuń