niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 27



UWAGA!
Rozdział zawiera sceny erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.



Podchodzę do niej i popycham ją. 
-Spierdalaj –syczę.
-Nie będziesz mi rozkazywać –mówi piskliwym głosem Eleanor.
-Właśnie, że będę. Zejdź mi z oczu –mam przymrużone oczy a dłoń już zwiniętą w pięść.
-To samo mogę powiedzieć tobie –odpowiada a ja już nie wytrzymuje i uderzam ją w policzek. Harry stoi i spokojnie przygląda się temu wszystkiemu. Dziewczyna gładzi sobie lekko zaczerwieniony policzek. Muszę przyznać, że siadło mi. Eleanor nie czeka minuty dłużej tylko uderza mnie z pięści w twarz. Czuję, jak drętwieje mi nos. Przykładam dłoń do niego i czuje, że płynie mi krew.
-Sama tego chciałaś suko!–warczę i rzucam się na nią. Dziewczyna nie wytrzymuje mojego ciężaru i pada na ziemię a ja razem z nią. Siadam na niej okrakiem i uderzam ją z pięści w twarz. –Trzymaj się od niego z daleko szmato! –Eleanor uśmiecha się głupkowato, więc dostaje jeszcze raz. Już mam zamiar pociągnąć ją za włosy, ale nagle ktoś podnosi mnie do góry. –Postaw mnie na ziemię! –krzyczę i zaczynam się szamotać. Z sąsiedniego pokoju wybiega chłopak i patrzy na całą sytuację. –Puść mnie Harry!
-Uspokój się Bella. –Harry mówi spokojnym głosem. Eleanor podnosi się z podłogi i przykłada dłoń do nosa.
-Wszystko w porządku? –pyta sąsiad Harrego. –Co tu się dzieje?
-Ta pierdolnięta suka nie potrafi trzymać łap przy sobie! –krzyczę i wskazuję na dziewczynę Louisa. Boże mam nadzieję, że już nie są razem.
-A może to twój chłopak nie potrafi trzymać rąk przy sobie? –mówi i uśmiecha się szyderczo. Jeszcze ma mało?!
-Harry przysięgam na Boga, że jak jeszcze raz ta suka coś powie to zabije ją.
-Wystarczy dziewczyny –Harry mówi spokojnym głosem. –David wyprowadzisz Eleanor?
-Jasne –chłopak kiwa głową. Boże od razu już mi ta jebana szmata nie pasowała!
-Dzięki –odpowiada Harry i kiwa głową w jego stronę a mnie wciąga do swojego pokoju. –Wszystko w porządku kochanie? –pyta troskliwym głosem.
-Sama kurwa nie wiem –jestem cholernie zła. Na co dzień nie przeklinam w ogólę. Ale teraz jestem taka zła, że mam ochotę roznieść cały pokój. Adrelina buzuje w moich żyłach i dodatkowo mnie nakręca.
-Chodź umyjemy ci twarz –mówi i ciągnie mnie w stronę łazienki. Sadza na umywalce i wyciąga z szafki potrzebne rzeczy. Wyciąga wacik z pudełeczka i moczy go pod wodą.
-Jesteś zły? –pytam go, choć w sumie nie wiem dlaczego miałby być.
-Nie jestem kochanie –odpowiada i uśmiecha się szeroko. Ściera gazikiem moją krew pod nosem. –Podobało mi się to, jak o mnie walczyłaś… I na dodatek stanęłaś po mojej stronie.
-Jak zobaczyłam ciebie to zrozumiałam, że to ona zaczęła. Stałeś jak słup. Jakbyś ty ją całował twoje ręce na pewno by nie zwisały swobodnie –mówię i lekko uśmiecham się. Czuje jak moja warga piecze. Odwracam głowę w stronę lusterka i dostrzegam, że mam rozciętą wargę. –Auć.
-Co?
-Nie mogę się uśmiechać. Mam rozciętą wargę –wskazuje a Harry delikatnie ją całuje. Pamiętam, jak to ja kiedyś przyszłam do niego i opatrywałam jego rany na dłoni. Ale on wtedy nie bił się z nikim. Bił się sam ze sobą. –Już lepiej. Dziękuje –szepczę i ponownie się uśmiecham. Będąc razem z nim nie potrafię tego nie zrobić. 

Harry bierze inny wacik i moczy go w zimnej wodzie a następnie przykłada do mojej wargi. Jest jeszcze lepiej.
-Jesteś w tym taki delikatny i opanowany.
-Nie chcę cię dodatkowo skrzywdzić –wyrzuca obydwa zakrwawione waciki do kosza. Chowa apteczkę do szafki i całuje mnie w czoło. –Jak nosek?
-Boli –odpowiadam. Harry chwyta moją dłoń i przybliża się do mnie jeszcze bardziej.
-Kocham cię. Wiesz o tym prawda? –kiwam głową. –Cieszę się, że chociaż raz nie z mojej winy cierpisz… No w sumie z mojej, ale to nie była moja wina.  
-To jest twoja wina Styles. Jesteś zbyt seksowny –odpowiadam a on uśmiecha się.
-A ty mnie kochasz? –pyta niepewnie. Dlaczego miałabym nie?
-Oczywiście.
-Powiedz to.
-Kocham cię Harry –przyciągam go do siebie i delikatnie całuje jego miękkie wargi. Ignoruję ból.
Harry kładzie ręce na moich biodrach i ściąga mnie z umywalki. Stoję z nim twarzą w twarz i zdaję sobie sprawę, że mam na niego wielką ochotę. Nagle Harry podnosi mnie a ja od razu oplatam go nogami. Styles bez słów niesie mnie w stronę jego wygodnego łóżka i kładzie mnie na nim.
-Mam na ciebie wielką ochotę kochanie –mówi lekko zachrypniętym głosem a ja nabieram cenne powietrze do płuc.
-Ja także –szepcze i uśmiecham się do niego. Harry zawisa nade mną i delikatnie zaczyna mnie całować. Ponownie staram się zignorować ból. Wkładam rękę pod jego T-shirt i delikatnie gładzę jego twardy brzuch. Harry lekko przymyka oczy i pomrukuje. 

Chwytam koniuszki jego bluzki i staram się ściągnąć ją z niego. Niestety nie jestem w tym taka idealna. Harry jednym zwinnym ruchem ściąga z siebie podkoszulek. Och jak ja kocham jego tors! Ujmuję jego twarz i przyciągam żeby znów poczuć jego usta na moich. 

Nawet nie wiem, kiedy Harry znajduję się pode mną. Siedzę na nim okrakiem i czuję jego twardą męskość.
-Ściągaj tą bluzę Collins –uśmiecham się i jakoś udaje mi się ściągnąć tą bluzę. Przejeżdżam palcem po jego torsie lekko przy tym ocierając się o wzwód Harrego. –Kurwa –przekleństwo wyrywa się z ust Harrego. Ściąga mnie z siebie i teraz to on jest na górze. Zawsze krótko debiutuję u góry! Harry delikatnie kładzie się na mnie i zaczyna całować moje usta potem schodzi do szyi a potem do biustu. Chwilę potem nie mam już na sobie stanika. Harry delikatnie masuje moje piersi. Mam przymknięte oczy i cicho pojękuję. 

Nagle czuję jak unosi moje leginsy i majtki i wkłada tam rękę. Nie czekając na nic innego wkłada we mnie palca. Ja zachłystuję się powietrzem i otwieram oczy.
-Jak zawsze gotowa na mnie –widzę, jak się uśmiecha i delikatnie porusza palcami we mnie. Och! Jakie to przyjemne!
-Staram się –mówię dwa słowa, na które potrzebowałam tyle siły. Nagle ktoś puka do drzwi.
-Ja pierdole – Harry ma wzrok zabójcy. Stukot w drzwi nie ustaje. Harry wyciąga palec ze mnie i oblizuje go.
-Bella wiem, że tam jesteś! –słyszę spanikowany głos Perrie. Sięgam po podkoszulek Harrego i narzucam na siebie. Ześlizguję się z łóżka i otwieram drzwi. Do pokoju wchodzi spanikowana Perrie.
-Proszę pomóż mi… -mówi i wskazuję na strzykawkę.
-Co do chuja? –Harry marszczy brwi i patrzy to na mnie to na Perrie.
-Nie mogę trafić w żyłę, Bella błagam cię pomóż mi! –Perrie daje mi strzykawkę z substancją i wskazuję na rękę. Patrzę na jej prawą rękę, którą nie pokrywają tatuaże tylko czerwone punkciki. Stoję jak zaczarowana trzymając strzykawkę z narkotykiem. Tak Perrie z tym skończyła? Przez ten cały czas okłamywała nas wszystkich. A co z Zaynem?
-Ja.. nie.. potrafię –dukam słowo po słowie. Jestem w szoku… Nigdy jej o to nie podejrzewałam. Boże, co ja mam zrobić? –Perrie ja…
-Dasz radę –dziewczyna podchodzi do mnie. Jest cała spocona i trzęsie się. – Proszę cię zrób to! Błagam!
-Pojedźmy do szpitala –mówię spokojnie i patrzę na Harrego. Harry już nie siedzi na łóżku tylko stoi obok mnie.
-Nie! Proszę cię… Tylko wbij mi się w żyłę, bo mi za bardzo trzęsą się ręce –Perrie uśmiecha się i kiwa głową wskazując na swoją rękę.
-Kurwa –Harry odbiera ode mnie strzykawkę. –Bella tego nie zrobi. Ja też tego nie zrobię!
-Musicie! Ja nie mam do kogo iść… Ja… -Perrie zaczyna nerwowo chichotać.
-A co do chuja stało się z Zaynem? –pyta Harry.
-Śpi.
-Jest u siebie?
-Tak –odpowiada. Do czego zmierza Harry? –Bella idź sprawdź, co z Zaynem a ja zabieram Perrie.
-Nie! Nigdzie mnie nie zabierasz! –krzyczy Perrie i chce uciec, ale Harry jest szybszy i chwyta ją za ramię.
-Kurwa Perrie daj sobie pomóc! –Harry wbija w nią swoje zielone oczy i patrzy na nią błagalnie. Perrie przez chwile przestaje się szamotać. Harry korzysta z chwili i bierze ją na ręce. –Idź sprawdź, co z Zaynem ja zabieram ją do szpitala.
-Jasne –odpowiadam i dalej stoję tak jak stałam.
-Bella rusz się! –Harry krzyczy do mnie. Ja kiwam głową i dopiero po chwili dociera do mnie, że muszę iść do Zayna.
-Okay –odpowiadam i biorę mój telefon. Harry niesie szamoczącą się Perrie na rękach a ja trzęsącymi rękami zamykam drzwi i biegnę w stronę pokoju Zayna.

Wpadam tam jak burza i pierwsze, co to uderza mnie smród. Odruchowo cofam się, ale nabieram świeżego powietrza i wchodzę do pokoju.
-Zayn! –krzyczę i szukam go. Chłopak leży obok kanapy. Podbiegam do niego i potrząsam nim. –Zayn słyszysz mnie?! Zayn?! –lekko potrząsam chłopakiem, ale nie dostaję żadnej reakcji. Nachylam się i sprawdzam czy oddycha. Kurwa Zayn, dlaczego musisz nie oddychać?!
Kątem oka dostrzegam, jak ktoś idzie korytarzem.
-Hey! –krzyczę i jakaś dziewczyna odwraca się. –Zadzwoń po pogotowie i powiedz, żeby jak najszybciej przyjechali. Powiedz wszystko, co wiesz i dodaj, że on nie oddycha –dziewczyna w oszołomieniu kiwa głową. –No już! –Ponaglam ją i zaczynam moją pierwszą w życiu akcję ratunkową. 

Po jakimś czasie pogotowie wpada do pokoju i przejmują go ode mnie.
-Mamy go –mówi ratownik a ja odsuwam się od niego błagając żeby tylko zaczął oddychać. Ratownicy zabierają go ze sobą.
-Gdzie go zabieracie?
-Do najbliższego szpitala –odpowiada i znika razem z nieoddychającym Zaynem. Ja opieram się o kanapę i czuję, jak po moich policzkach spływają łzy. Chyba dopiero teraz opuszcza mnie adrenalina. Co jeśli nigdy nie zobaczę już Zayna? 

Patrzę na mój telefon. Pięć nieodebranych połączeń i trzy sms od Harrego. Wybieram jego numer.
-Bella –od razu odbiera. Boże jak bardzo bym chciała żeby tu był przy mnie.  
-Harry –szepczę łapiąc powietrze. –On nie oddychał…
-Co z nim się teraz stało?
-Pogotowie go zabrało. Ja… Starałam się mu przywrócić życie… Ja.. Boże on chyba umarł!
-Hey! Bella posłuchaj mnie –Harry stara się mnie uspokoić. –Nikt nie umrze rozumiesz mnie? Bella zrobiłaś wszystko, co mogłaś. To nie twoja wina, że oni wpakowali się w to jebane bagno. Przyjechać po ciebie?
-Jakbyś mógł. Jestem w pokoju Zayna –odpowiadam i już mam się rozłączyć.
-Kocham cię Bella –słyszę jego zachrypnięty głos.
-Ja ciebie też kocham Harry –odpowiadam i rozłączam się.

Nie wiem, ile czasu już tutaj siedzę, ale Harry wpada do pokoju.
-Ja pierdole, ale tu jebie –mówi zatykając nos. Podchodzi do mnie i kuca. –Bella –unosi kciukiem moją brodę. –Chodź stąd kochanie –szepcze i bierze mnie na ręce i wynosi z pokoju. 

Nawet nie wiem, kiedy jesteśmy u niego w pokoju. 
-Chcesz wziąć prysznic? –pyta a ja kiwam głową. Chyba dalej jestem w szoku. Harry niesie mnie do łazienki i włącza wodę. Zdejmuje z siebie ubrania i ze mnie a potem wchodzimy pod prysznic. Harry delikatnie obywa moje ciało. Tak wiele się dzisiaj wydarzyło… Jeszcze jakąś godzinę temu prawie kochałam się z Harrym…
-Perrie jest w szpitalu, ale ma iść na odwyk. Dzwoniłem do jej rodziców. Już pewnie są przy niej –Harry spłukuje ze mnie pianę. –Perrie powiedziała, że cię kocha. A jej rodzice kazali tobie podziękować –kiwam głową. Aż tak wiele zdążyło się tam u niego wydarzyć? –Bella błagam powiedz coś –Harry unosi moją twarz i zmusza mnie bym na niego popatrzyła.
-Jeśli on umrze ja… Nie wiem, co się ze mną stanie.
-Nie rozumiesz, że to nie jest twoja wina? To nie ty kazałaś mu się zaćpać na śmierć…
-Nawet nie zostawiłam im żadnego kontaktu…
-Pojedziemy i pogadamy z nimi –Harry wypuszcza powietrze i zakręca kurek. Woda przestaje spływać po moim ciele. Styles wyciąga mnie spod prysznica i wyciera moje nagie ciało. Czuję się jak dziecko. Po chwili wychodzi i wraca ze świeżą bielizną. –Tu są twoje ubrania. Ubierzesz się czy mam to zrobić?
-Poradzę sobie… Dziękuje –szepczę i staram się uśmiechnąć do niego. Jest całkiem nagi. Nie mogę teraz myśleć o tych rzeczach, ale naprawdę wygląda jak bożek… Mój młody bóg!

Ubieram świeżą bieliznę i wkładam jakieś spodnie. Musiałam je kiedyś zostawić podczas nocowania u niego. Biorę jego T-shirt i ubieram go. Na to jeszcze nakładam moją bluzę. Harry podchodzi do mnie już w bokserkach i bierze moje poprzednie ubrania i wrzuca do kosza na pranie. Boże Harry ma coś takiego! Niewiarygodne.
-Ślicznie wyglądasz –mówi i całuje mnie w policzek.
-Dziękuje –odpowiadam i delikatnie uśmiecham się. Poprawiam włosy i zmywam resztki makijażu. 

Wychodzę z łazienki i dostrzegam siedzącego na łóżku Harrego.
-Chcesz tam jechać? –pyta a ja kręcę głową.
-W porządku. Dam znać rodzicom Zayna. Wskakuj do łózka mała –mówi i podnosi kołdrę. Niepotrzebnie się ubierałam. Ściągam spodnie i bluzę. Zostaje w jego podkoszulku. Wchodzę pod kołdrę. Zimno. –Zaraz wracam.
-Okay –szepczę i przymykam oczy. Harry wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi. Czemu zawsze wszystko musi się tak komplikować? W ogóle, co to był za dzień. Na początku zapowiadało się fajnie. Zbieraliśmy dynie i wycinaliśmy wzorki. No właśnie gdzie jest nasza dynia? W sumie dynia to teraz moje najmniejsze zmartwienie. 

Nagle do pokoju wchodzi Harry i wchodzi pod kołdrę. Od razu przylegam do niego. W ogóle Harry jest jakiś taki spokojny…
-Odebrała jego mama. Już są w drodze –mówi i gładzi moje włosy.
-Jeśli Zayn… -zaczynam.
-Przeżyje. Nawet nie myśl inaczej –mówi i całuje mnie w czoło. 
 __________________
Noo, więc tak prezentuje się rozdział 27. Mam nadzieję, że choć trochę się podobał? :) 


5 kom=next!
 

5 komentarzy:

  1. Akurat podniosłam klapkę laptopa i przyszło powiadomienie. Co za cudownie zwieńczenie tak męczącego weekendu! Ja tu myślałam, że będzie już jakaś gorąca akcja, tu ćpanie… ale niestety, zazwyczaj nie dostaje się w życiu tego, co się chce. Zaczęłam myśleć o moich znajomych, którzy ćpają. Z jednym z nich było naprawdę źle, ale wyszedł z tego z pomocą rodziców i całe szczęście jest tak samo zdolny jak przedtem. To przykre. U Ciebie, nawet nie mam się do czego przyczepić. Mój jakiś tam talent chowa się przy Twoim. Czekam, co wymyślisz dalej. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie napisane, nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo cieekawe :) Czekam na next ;)
    Zielona.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Szkoda, że tak malo miedzy nimi sie wydarzylo :D czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym słowem zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń