UWAGA!
Rozdział zawiera sceny
erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.
Podchodzę do niej i popycham ją.
-Spierdalaj –syczę.
-Nie będziesz mi rozkazywać –mówi piskliwym głosem Eleanor.
-Właśnie, że będę. Zejdź mi z oczu –mam przymrużone oczy a
dłoń już zwiniętą w pięść.
-To samo mogę powiedzieć tobie –odpowiada a ja już nie
wytrzymuje i uderzam ją w policzek. Harry stoi i spokojnie przygląda się temu
wszystkiemu. Dziewczyna gładzi sobie lekko zaczerwieniony policzek. Muszę
przyznać, że siadło mi. Eleanor nie czeka minuty dłużej tylko uderza mnie z
pięści w twarz. Czuję, jak drętwieje mi nos. Przykładam dłoń do niego i czuje,
że płynie mi krew.
-Sama tego chciałaś suko!–warczę i rzucam się na nią.
Dziewczyna nie wytrzymuje mojego ciężaru i pada na ziemię a ja razem z nią. Siadam
na niej okrakiem i uderzam ją z pięści w twarz. –Trzymaj się od niego z daleko
szmato! –Eleanor uśmiecha się głupkowato, więc dostaje jeszcze raz. Już mam
zamiar pociągnąć ją za włosy, ale nagle ktoś podnosi mnie do góry. –Postaw mnie
na ziemię! –krzyczę i zaczynam się szamotać. Z sąsiedniego pokoju wybiega
chłopak i patrzy na całą sytuację. –Puść mnie Harry!
-Uspokój się Bella. –Harry mówi spokojnym głosem. Eleanor
podnosi się z podłogi i przykłada dłoń do nosa.
-Wszystko w porządku? –pyta sąsiad Harrego. –Co tu się
dzieje?
-Ta pierdolnięta suka nie potrafi trzymać łap przy sobie! –krzyczę
i wskazuję na dziewczynę Louisa. Boże mam nadzieję, że już nie są razem.
-A może to twój chłopak nie potrafi trzymać rąk przy sobie? –mówi
i uśmiecha się szyderczo. Jeszcze ma mało?!
-Harry przysięgam na Boga, że jak jeszcze raz ta suka coś
powie to zabije ją.
-Wystarczy dziewczyny –Harry mówi spokojnym głosem. –David wyprowadzisz
Eleanor?
-Jasne –chłopak kiwa głową. Boże od razu już mi ta jebana
szmata nie pasowała!
-Dzięki –odpowiada Harry i kiwa głową w jego stronę a mnie
wciąga do swojego pokoju. –Wszystko w porządku kochanie? –pyta troskliwym
głosem.
-Sama kurwa nie wiem –jestem cholernie zła. Na co dzień nie
przeklinam w ogólę. Ale teraz jestem taka zła, że mam ochotę roznieść cały
pokój. Adrelina buzuje w moich żyłach i dodatkowo mnie nakręca.
-Chodź umyjemy ci twarz –mówi i ciągnie mnie w stronę
łazienki. Sadza na umywalce i wyciąga z szafki potrzebne rzeczy. Wyciąga wacik
z pudełeczka i moczy go pod wodą.
-Jesteś zły? –pytam go, choć w sumie nie wiem dlaczego
miałby być.
-Nie jestem kochanie –odpowiada i uśmiecha się szeroko.
Ściera gazikiem moją krew pod nosem. –Podobało mi się to, jak o mnie walczyłaś…
I na dodatek stanęłaś po mojej stronie.
-Jak zobaczyłam ciebie to zrozumiałam, że to ona zaczęła.
Stałeś jak słup. Jakbyś ty ją całował twoje ręce na pewno by nie zwisały swobodnie
–mówię i lekko uśmiecham się. Czuje jak moja warga piecze. Odwracam głowę w
stronę lusterka i dostrzegam, że mam rozciętą wargę. –Auć.
-Co?
-Nie mogę się uśmiechać. Mam rozciętą wargę –wskazuje a
Harry delikatnie ją całuje. Pamiętam, jak to ja kiedyś przyszłam do niego i
opatrywałam jego rany na dłoni. Ale on wtedy nie bił się z nikim. Bił się sam
ze sobą. –Już lepiej. Dziękuje –szepczę i ponownie się uśmiecham. Będąc razem z
nim nie potrafię tego nie zrobić.
Harry bierze inny wacik i moczy go w zimnej wodzie a
następnie przykłada do mojej wargi. Jest jeszcze lepiej.
-Jesteś w tym taki delikatny i opanowany.
-Nie chcę cię dodatkowo skrzywdzić –wyrzuca obydwa zakrwawione
waciki do kosza. Chowa apteczkę do szafki i całuje mnie w czoło. –Jak nosek?
-Boli –odpowiadam. Harry chwyta moją dłoń i przybliża się do
mnie jeszcze bardziej.
-Kocham cię. Wiesz o tym prawda? –kiwam głową. –Cieszę się,
że chociaż raz nie z mojej winy cierpisz… No w sumie z mojej, ale to nie była moja
wina.
-To jest twoja wina Styles. Jesteś zbyt seksowny –odpowiadam
a on uśmiecha się.
-A ty mnie kochasz? –pyta niepewnie. Dlaczego miałabym nie?
-Oczywiście.
-Powiedz to.
-Kocham cię Harry –przyciągam go do siebie i delikatnie
całuje jego miękkie wargi. Ignoruję ból.
Harry kładzie ręce na moich biodrach i ściąga mnie z
umywalki. Stoję z nim twarzą w twarz i zdaję sobie sprawę, że mam na niego
wielką ochotę. Nagle Harry podnosi mnie a ja od razu oplatam go nogami. Styles
bez słów niesie mnie w stronę jego wygodnego łóżka i kładzie mnie na nim.
-Mam na ciebie wielką ochotę kochanie –mówi lekko
zachrypniętym głosem a ja nabieram cenne powietrze do płuc.
-Ja także –szepcze i uśmiecham się do niego. Harry zawisa
nade mną i delikatnie zaczyna mnie całować. Ponownie staram się zignorować ból.
Wkładam rękę pod jego T-shirt i delikatnie gładzę jego twardy brzuch. Harry
lekko przymyka oczy i pomrukuje.
Chwytam koniuszki jego bluzki i staram się ściągnąć ją z
niego. Niestety nie jestem w tym taka idealna. Harry jednym zwinnym ruchem
ściąga z siebie podkoszulek. Och jak ja kocham jego tors! Ujmuję jego twarz i
przyciągam żeby znów poczuć jego usta na moich.
Nawet nie wiem, kiedy Harry znajduję się pode mną. Siedzę na
nim okrakiem i czuję jego twardą męskość.
-Ściągaj tą bluzę Collins –uśmiecham się i jakoś udaje mi
się ściągnąć tą bluzę. Przejeżdżam palcem po jego torsie lekko przy tym
ocierając się o wzwód Harrego. –Kurwa –przekleństwo wyrywa się z ust Harrego.
Ściąga mnie z siebie i teraz to on jest na górze. Zawsze krótko debiutuję u
góry! Harry delikatnie kładzie się na mnie i zaczyna całować moje usta potem
schodzi do szyi a potem do biustu. Chwilę potem nie mam już na sobie stanika.
Harry delikatnie masuje moje piersi. Mam przymknięte oczy i cicho pojękuję.
Nagle czuję jak unosi moje leginsy i majtki i wkłada tam
rękę. Nie czekając na nic innego wkłada we mnie palca. Ja zachłystuję się
powietrzem i otwieram oczy.
-Jak zawsze gotowa na mnie –widzę, jak się uśmiecha i
delikatnie porusza palcami we mnie. Och! Jakie to przyjemne!
-Staram się –mówię dwa słowa, na które potrzebowałam tyle
siły. Nagle ktoś puka do drzwi.
-Ja pierdole – Harry ma wzrok zabójcy. Stukot w drzwi nie
ustaje. Harry wyciąga palec ze mnie i oblizuje go.
-Bella wiem, że tam jesteś! –słyszę spanikowany głos Perrie.
Sięgam po podkoszulek Harrego i narzucam na siebie. Ześlizguję się z łóżka i
otwieram drzwi. Do pokoju wchodzi spanikowana Perrie.
-Proszę pomóż mi… -mówi i wskazuję na strzykawkę.
-Co do chuja? –Harry marszczy brwi i patrzy to na mnie to na
Perrie.
-Nie mogę trafić w żyłę, Bella błagam cię pomóż mi! –Perrie daje
mi strzykawkę z substancją i wskazuję na rękę. Patrzę na jej prawą rękę, którą
nie pokrywają tatuaże tylko czerwone punkciki. Stoję jak zaczarowana trzymając
strzykawkę z narkotykiem. Tak Perrie z tym skończyła? Przez ten cały czas
okłamywała nas wszystkich. A co z Zaynem?
-Ja.. nie.. potrafię –dukam słowo po słowie. Jestem w szoku…
Nigdy jej o to nie podejrzewałam. Boże, co ja mam zrobić? –Perrie ja…
-Dasz radę –dziewczyna podchodzi do mnie. Jest cała spocona
i trzęsie się. – Proszę cię zrób to! Błagam!
-Pojedźmy do szpitala –mówię spokojnie i patrzę na Harrego.
Harry już nie siedzi na łóżku tylko stoi obok mnie.
-Nie! Proszę cię… Tylko wbij mi się w żyłę, bo mi za bardzo
trzęsą się ręce –Perrie uśmiecha się i kiwa głową wskazując na swoją rękę.
-Kurwa –Harry odbiera ode mnie strzykawkę. –Bella tego nie
zrobi. Ja też tego nie zrobię!
-Musicie! Ja nie mam do kogo iść… Ja… -Perrie zaczyna
nerwowo chichotać.
-A co do chuja stało się z Zaynem? –pyta Harry.
-Śpi.
-Jest u siebie?
-Tak –odpowiada. Do czego zmierza Harry? –Bella idź sprawdź,
co z Zaynem a ja zabieram Perrie.
-Nie! Nigdzie mnie nie zabierasz! –krzyczy Perrie i chce
uciec, ale Harry jest szybszy i chwyta ją za ramię.
-Kurwa Perrie daj sobie pomóc! –Harry wbija w nią swoje
zielone oczy i patrzy na nią błagalnie. Perrie przez chwile przestaje się szamotać.
Harry korzysta z chwili i bierze ją na ręce. –Idź sprawdź, co z Zaynem ja
zabieram ją do szpitala.
-Jasne –odpowiadam i dalej stoję tak jak stałam.
-Bella rusz się! –Harry krzyczy do mnie. Ja kiwam głową i
dopiero po chwili dociera do mnie, że muszę iść do Zayna.
-Okay –odpowiadam i biorę mój telefon. Harry niesie
szamoczącą się Perrie na rękach a ja trzęsącymi rękami zamykam drzwi i biegnę w
stronę pokoju Zayna.
Wpadam tam jak burza i pierwsze, co to uderza mnie smród.
Odruchowo cofam się, ale nabieram świeżego powietrza i wchodzę do pokoju.
-Zayn! –krzyczę i szukam go. Chłopak leży obok kanapy.
Podbiegam do niego i potrząsam nim. –Zayn słyszysz mnie?! Zayn?! –lekko potrząsam
chłopakiem, ale nie dostaję żadnej reakcji. Nachylam się i sprawdzam czy
oddycha. Kurwa Zayn, dlaczego musisz nie oddychać?!
Kątem oka dostrzegam, jak ktoś idzie korytarzem.
-Hey! –krzyczę i jakaś dziewczyna odwraca się. –Zadzwoń po
pogotowie i powiedz, żeby jak najszybciej przyjechali. Powiedz wszystko, co wiesz
i dodaj, że on nie oddycha –dziewczyna w oszołomieniu kiwa głową. –No już! –Ponaglam
ją i zaczynam moją pierwszą w życiu akcję ratunkową.
Po jakimś czasie pogotowie wpada do pokoju i przejmują go
ode mnie.
-Mamy go –mówi ratownik a ja odsuwam się od niego błagając żeby
tylko zaczął oddychać. Ratownicy zabierają go ze sobą.
-Gdzie go zabieracie?
-Do najbliższego szpitala –odpowiada i znika razem z
nieoddychającym Zaynem. Ja opieram się o kanapę i czuję, jak po moich
policzkach spływają łzy. Chyba dopiero teraz opuszcza mnie adrenalina. Co jeśli
nigdy nie zobaczę już Zayna?
Patrzę na mój telefon. Pięć nieodebranych połączeń i trzy
sms od Harrego. Wybieram jego numer.
-Bella –od razu odbiera. Boże jak bardzo bym chciała żeby tu
był przy mnie.
-Harry –szepczę łapiąc powietrze. –On nie oddychał…
-Co z nim się teraz stało?
-Pogotowie go zabrało. Ja… Starałam się mu przywrócić życie…
Ja.. Boże on chyba umarł!
-Hey! Bella posłuchaj mnie –Harry stara się mnie uspokoić. –Nikt
nie umrze rozumiesz mnie? Bella zrobiłaś wszystko, co mogłaś. To nie twoja
wina, że oni wpakowali się w to jebane bagno. Przyjechać po ciebie?
-Jakbyś mógł. Jestem w pokoju Zayna –odpowiadam i już mam
się rozłączyć.
-Kocham cię Bella –słyszę jego zachrypnięty głos.
-Ja ciebie też kocham Harry –odpowiadam i rozłączam się.
Nie wiem, ile czasu już tutaj siedzę, ale Harry wpada do
pokoju.
-Ja pierdole, ale tu jebie –mówi zatykając nos. Podchodzi do
mnie i kuca. –Bella –unosi kciukiem moją brodę. –Chodź stąd kochanie –szepcze i
bierze mnie na ręce i wynosi z pokoju.
Nawet nie wiem, kiedy jesteśmy u niego w pokoju.
-Chcesz wziąć prysznic? –pyta a ja kiwam głową. Chyba dalej
jestem w szoku. Harry niesie mnie do łazienki i włącza wodę. Zdejmuje z siebie
ubrania i ze mnie a potem wchodzimy pod prysznic. Harry delikatnie obywa moje
ciało. Tak wiele się dzisiaj wydarzyło… Jeszcze jakąś godzinę temu prawie
kochałam się z Harrym…
-Perrie jest w szpitalu, ale ma iść na odwyk. Dzwoniłem do
jej rodziców. Już pewnie są przy niej –Harry spłukuje ze mnie pianę. –Perrie
powiedziała, że cię kocha. A jej rodzice kazali tobie podziękować –kiwam głową.
Aż tak wiele zdążyło się tam u niego wydarzyć? –Bella błagam powiedz coś –Harry
unosi moją twarz i zmusza mnie bym na niego popatrzyła.
-Jeśli on umrze ja… Nie wiem, co się ze mną stanie.
-Nie rozumiesz, że to nie jest twoja wina? To nie ty kazałaś
mu się zaćpać na śmierć…
-Nawet nie zostawiłam im żadnego kontaktu…
-Pojedziemy i pogadamy z nimi –Harry wypuszcza powietrze i
zakręca kurek. Woda przestaje spływać po moim ciele. Styles wyciąga mnie spod
prysznica i wyciera moje nagie ciało. Czuję się jak dziecko. Po chwili wychodzi
i wraca ze świeżą bielizną. –Tu są twoje ubrania. Ubierzesz się czy mam to
zrobić?
-Poradzę sobie… Dziękuje –szepczę i staram się uśmiechnąć do
niego. Jest całkiem nagi. Nie mogę teraz myśleć o tych rzeczach, ale naprawdę
wygląda jak bożek… Mój młody bóg!
Ubieram świeżą bieliznę i wkładam jakieś spodnie. Musiałam
je kiedyś zostawić podczas nocowania u niego. Biorę jego T-shirt i ubieram go.
Na to jeszcze nakładam moją bluzę. Harry podchodzi do mnie już w bokserkach i
bierze moje poprzednie ubrania i wrzuca do kosza na pranie. Boże Harry ma coś
takiego! Niewiarygodne.
-Ślicznie wyglądasz –mówi i całuje mnie w policzek.
-Dziękuje –odpowiadam i delikatnie uśmiecham się. Poprawiam
włosy i zmywam resztki makijażu.
Wychodzę z łazienki i dostrzegam siedzącego na łóżku
Harrego.
-Chcesz tam jechać? –pyta a ja kręcę głową.
-W porządku. Dam znać rodzicom Zayna. Wskakuj do łózka mała –mówi
i podnosi kołdrę. Niepotrzebnie się ubierałam. Ściągam spodnie i bluzę. Zostaje
w jego podkoszulku. Wchodzę pod kołdrę. Zimno. –Zaraz wracam.
-Okay –szepczę i przymykam oczy. Harry wychodzi z pokoju i
zamyka za sobą drzwi. Czemu zawsze wszystko musi się tak komplikować? W ogóle,
co to był za dzień. Na początku zapowiadało się fajnie. Zbieraliśmy dynie i
wycinaliśmy wzorki. No właśnie gdzie jest nasza dynia? W sumie dynia to teraz moje najmniejsze zmartwienie.
Nagle do pokoju wchodzi Harry i wchodzi pod kołdrę. Od razu
przylegam do niego. W ogóle Harry jest jakiś taki spokojny…
-Odebrała jego mama. Już są w drodze –mówi i gładzi moje
włosy.
-Jeśli Zayn… -zaczynam.
-Przeżyje. Nawet nie myśl inaczej –mówi i całuje mnie w
czoło.
__________________
Noo, więc tak prezentuje się rozdział 27. Mam nadzieję, że choć trochę się podobał? :)
5 kom=next!
Akurat podniosłam klapkę laptopa i przyszło powiadomienie. Co za cudownie zwieńczenie tak męczącego weekendu! Ja tu myślałam, że będzie już jakaś gorąca akcja, tu ćpanie… ale niestety, zazwyczaj nie dostaje się w życiu tego, co się chce. Zaczęłam myśleć o moich znajomych, którzy ćpają. Z jednym z nich było naprawdę źle, ale wyszedł z tego z pomocą rodziców i całe szczęście jest tak samo zdolny jak przedtem. To przykre. U Ciebie, nawet nie mam się do czego przyczepić. Mój jakiś tam talent chowa się przy Twoim. Czekam, co wymyślisz dalej. xoxo
OdpowiedzUsuńFajnie napisane, nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Czekam :)
OdpowiedzUsuńBardzo cieekawe :) Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńZielona.com
Super! Szkoda, że tak malo miedzy nimi sie wydarzylo :D czekam na next!
OdpowiedzUsuńJednym słowem zajebisty :D
OdpowiedzUsuń