Żałowałam, że nie mam mamy z nami, ale nic nie mogłam
poradzić na to, że szef nie dał jej dnia wolnego. Dobrze, że chociaż pojawił
się mój tata. Jestem ciekawa, jak zareaguje na to, że Harry jest moim
wybrankiem. We wakacje czasem mu opowiadałam o moim życiu tutaj, ale jeszcze
wtedy nie wiązałam nadziei na związek z Harrym. Szczerze mówiąc wcale nie
wiązałam nadziei i nawet się nad tym nie zastanawiałam. Przyzna, że Styles
wpadł mi oko odkąd zobaczyłam go po raz pierwszy, ale nie od początku nam się
układało. Teraz nie wyobrażam sobie, że podchodząc do niego nie pocałuję go ani
on mnie nie chwyci za rękę.
Na wszystkie te wspomnienia kąciki ust same się unoszą do
góry.
-O, czym myślisz? –Spytał tata. Zapomniałam, że jest tu ze
mną.
-O początkach tutaj i ogólnie o wszystkim.
-To chyba dobre wspomnienia skoro się uśmiechasz.
-Tak. Większość z nich nigdy nie chciałabym zapomnieć.
–Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam
pasy i włączyłam radio. Leciały w nich jakieś stare przeboje. Nie zmieniałam
stacji, bo uznałam, że stadion mojego Collegu nie znajduje się daleko.
-Daleko stąd?
-Nie. Poprowadzę cię. –Odparłam. –W sumie to moglibyśmy iść
na piechotę, ale zważając na to, że wyrobiłam się trochę później niż
zamierzałam możemy jechać samochodem.
-Bo jakbyś się nie malowała na pewno wyszlibyśmy wcześniej.
–Tata włożył kluczyk do stacyjki i odjechał spod mojego chwilowego miejsca
zamieszkania.
-Tato mam tylko podkład i wytuszowane rzęsy. –Powiedziałam
przewracając oczami. –Jakbyś zobaczył inne dziewczyny to byś się zdziwił.
-Nie zaprzeczę. –Uśmiechnął się i w końcu pojechaliśmy.
Droga nie zajęła nam wiele czasu, więc nawet nie opłacało
się zaczynać jakiś tematów. Opowiedziałam tacie ogólnie, co wydarzyło się przez
ten miesiąc i, że zapisałam się na zajęcia, które maja na celu przygotowanie
mnie do kariery położniczej. Tata na myśl porodu zrobił śmieszną minę. Jestem
ich jedyną córką i tata miał tylko jedną okazję zobaczyć poród. Stwierdził, że
po jakimś czasie w końcu będę miała dość noworodków i narzekających mam. Ale
chcę to robić i nie zamierzam rezygnować.
Po jakimś czasie w końcu dotarliśmy na miejsce. Było już
naprawdę dużo osób. Wysłałam sms do Danielle, która zawsze jest pod telefonem
czy znajdą się jakieś dwa miejsca. Dziewczyna odpisała, że nie mogła się nas
doczekać i broni je jak pies swojej kości.
Danielle była całkiem inna od tej paczki, do której należy.
Liam także był całkiem inny. Nie oszukujmy się… Reszta jest arogancka, chamska
i potrafią być niezłymi chujami, ale w sumie nie zamieniłabym ich na innych
przyjaciół. Gdybym jeszcze raz trafiła na campus i przydzielono mnie do
Danielle i Perrie i zaproponowałaby mi imprezę, poszłabym jeszcze raz i poznała
paczkę, do której sama należę. Dlatego często zastanawiałam się, dlaczego
Danielle i Liam trzymają z nimi….
W końcu odnaleźliśmy ich w tym tłumie. Nie wiem czemu, ale
wszyscy moi przyjaciele lubili moją rodzinkę, więc ucieszyli się na widok
mojego taty. W sumie on także cieszył się, że może ich ponownie spotkać. Może
jednak nie byli takimi chamskimi osobami?
Ja też przywitałam się z nimi. Okazało się, że obok siedzi
Anne i Gemma, ale bez swojego chłopaka. Od razu przedstawiłam im mojego tatę.
-W końcu mogę poznać ojca tak wspaniałej dziewczyny.
–Powiedziała Anne uśmiechając się.
-Cóż ja jeszcze nie poznałem pani syna, ale nie wątpię, że
jest gorszy od mojej córki. –Tata uśmiechnął się do Anne i usiadł obok niej.
Złożył jej kondolencję i zaczęli rozmawiać o pracy i o tych rzeczach, którzy
dorośli gadają. Zgarnęłam Gemmę do siebie.
-Nie wiesz za ile zacznie się mecz?
-Umm… -Dziewczyna wyciągnęła telefon z kieszeni i spojrzała
na godzinę. –Za jakieś dziesięć minut. Zdążysz jeszcze iść do niego.
-Dzięki. –Odpowiedziałam i zaśmiałam się. Skąd wiedziała, że
chcę iść do niego? Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni i napisałam do Harrego,
że idę do niego. Kazałam pilnować swojego miejsca i poszłam do szatni. Harry
stał już przed drzwiami w stroju drużyny.
-Cześć kochanie. –Powiedziałam podchodząc do niego. Na jego
twarzy od razu zagościł wielki uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie.
-No cześć. –Uśmiechnął się i pocałował mnie. W moim brzuchu
poczułam tak zwane motylki. Harry całował mnie często i już powinnam się
przyzwyczaić, ale jednak nadal budził we mnie te same emocje. –Co cię do mnie
sprowadza?
-Chciałam ci życzyć powodzenia i powiedzieć, że jestem. No i
w sumie są wszyscy.
-Wszyscy? –Popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Nasi przyjaciele, mój tata, twoja mama i Gemma. Moja mama
niestety nie dała rady i kazała cię przeprosić.
-Okay nic się przecież nie dzieje. –Uśmiechnął się i
pocałował mnie w czoło. –Dobra zmykaj już, bo jeszcze trenerka chce nam coś
przekazać.
-Harry ciebie trenuje mężczyzna. Sprawdziłam to.
–Przewróciłam oczami a on się zaśmiał.
-Już chciałem cię trochę wkurzyć. –Zrobił niezadowoloną
minę.
-Tak. Wiem. Robisz to najlepiej. –Uśmiechnęłam się i
przyparłam go do ściany a następnie zostawiłam pocałunek na jego miękkich
wargach. –Strzel coś.
-Dla ciebie zawsze. –Odpowiedział i uśmiechnął się.
Odwróciłam się, aby odejść a on zdążył jeszcze klepnąć mnie w tyłek.
Podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się w jego stronę unosząc palec do góry i
pokazując, że tak nie wolno. Harry zaśmiał się na głos. To był najcudowniejszy
dźwięk na ziemi.
-Do zobaczenia po meczu! –Krzyknęłam.
-Oczywiście. –Usłyszałam jego głos i dźwięk zamykanych
drzwi. Szłam korytarzem, aby dostać się na trybuny. Dostrzegłam idącego Alexa.
-Hey. Też dziś grasz? –Spytałam.
-Cześć. No tak. W pierwszym składzie. –Odpowiedział i
uśmiechnął się.
-To powodzenia i życzę ci także udanego pierwszego występu.
-Dzięki Bella. –Powiedział i zaśmiał się. Ja mu pokazałam,
ze trzymam kciuki i w końcu dotarłam na trybuny minutę przed rozpoczęciem.
Podczas przepychania się na moje miejsce Perrie chwyciła
mnie za rękę.
-Co tak długo? Zdążył cię jeszcze przelecieć? –Spytała
chichocząc. Perrie zawsze miała takie oczy, jak… Paliła marihuanę. Co do
cholery? Miała to przecież ostawić! Zayn siedział obok rozłożony, jak u siebie
na pełnym chillu.
-Nie. Nie robimy tego przy wszystkich. –Powiedziałam
wyrywając rękę z jej uścisku. Usiadłam wkurzona obok Danielle i Gemmy.
-Coś się stało? –Spytała Dani.
-Wydaje mi się, że Perrie paliła jointa. Zachowuje się typowo
tak, jak pali zielsko.
-To nie możliwe… Przecież obiecała nam… -Danielle pokręciła
głową.
-Obiecała, ale widocznie nie dotrzymała obietnicy. –Odparłam
i odwróciłam głowę. Akurat zawodnicy wyszli z szatni na stadion. Harry grał z
numerkiem 8. Nie wiem czy wybrał sobie taki numerek czy po prostu mu taki
przydzielono. Harry miał dość długie włosy, więc górną część zebrał w kucyk,
przez co wyglądał śmiesznie. Widziałam, że zerka w moją stronę, więc pokazałam
mu kciuk w górę. Alex także odnalazł mnie wzrokiem i uśmiechnął się do mnie.
Odpowiedziałam mu tym samym.
Nachyliłam się nad Gemmą i powiedziałam tacie, który to
Harry. On tylko pokiwał głową i zaczął szukać go wzrokiem. Harry grał, jako
napastnik a Alex, jako pomocnik… Nie wiem, co z tego wyniknie.
Sędzia zagwizdał i zaczął się mecz. Na początku gra nie była
zbyt ciekawa, ale to dlatego, że dopiero jest początek.
Już po jakimś czasie piłka prowadzona przez Harrego była pod
bramką przeciwnika. Styles nie czekał dłużej tylko kopnął z całej siły. Niestety
piłka odbiła się od poprzeczki i nie wpadła do bramki. Widziałam złość na
twarzy Harrego oraz mogłam się założyć, że z jego ust lecą tylko wiązanki
przekleństw. Ale to jeszcze nie koniec. Wierzę, że zdobędzie tą bramkę.
Musiałam przyznać, że nasza drużyna piłkarska była naprawdę
dobra. W większości nasi mieli piłkę przy sobie a nasz bramkarz trochę się
nudził. Najgorsze było to, że gdy Alex albo Harry mieli piłkę nigdy nie podali
do siebie mimo, że często nie byli obstawiani. Było to zabawne, ale i głupie.
Grają razem, ale to wygląda jakby grali przeciwko sobie.
Do końca pierwszej połowy było 0:0. Na miejscu trenera
pogadałabym z Harrym i z Alexem. Przez ich nieporozumienia mogą nie wygrać
meczu. Mam nadzieję, że po przerwie zmieni się to. Dzięki meczowi na chwilę
zapomniałam o tym, że Perrie prawdopodobnie znów zapaliła…
Gemma pytała w przerwie, kim jest ten chłopak, z którym jej
brat rywalizuje. Wyjaśniłam jej po krótce, kim jest. Jednak najważniejsze dla
niej było to, że kiedyś Alex miał do czynienia ze mną.
-To wszystko wyjaśnia. –Powiedziała i uśmiechnęła się. –Tak
w ogóle współczuję ci.
-Dlaczego?
-Myślałam, że zdajesz sobie sprawę, że jesteś skazana na
mojego braciszka do końca życia. –Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową.
-Nie mów tak. To nie prawda.
-Prawda Bella. –Gemma uśmiechnęła się. –Harry nie zakochuję
się, w kim popadnie. Z tego, co widzę na tobie bardzo mu zależy.
-Mi też na nim zależy. Nie chcę go stracić, ale trochę jest
to męczące, że nie mogę gadać z kolegami.
-Dlatego powiedziałam, że ci współczuje. –Odpowiedziała i
odwróciła głowę w stronę boiska, bo właśnie z powrotem wyszły drużyny.
Do pierwszej akcji w drugiej połowie cały czas myślałam o
tym, co powiedziała Gemma. Wiem, że Harry jest trochę zaborczy i tak dalej. Ale
może pojawić się pierwsza lepsza dziewczyna i może mnie rzucić dla niej. Nie
wierzę w to, że będzie mi zawsze wierny. W sumie już to raz pokazał, więc
uznałam, że Gemma nie ma racji.
Nagle tłum zerwał się z miejsc i skapnęłam się, o co chodzi.
Mój chłopak był przy piłce i pędził w stronę bramki przeciwnika. Podniosłam się
ze swojego miejsca.
-Dajesz Harry! –Krzyknęłam z całych sił. Nagle Harry kopnął
z całej siły i piłka znalazła się w bramce. Przez sekundę nie wierzyłam w to,
ale po chwili do mnie to dotarło. Mój chłopak strzelił gola! Wszyscy rzucili
się na Harrego. On przybił im piątki prócz Alexowi. Jego wzrok powędrował w
moją stronę. Ja uniosłam kciuk w górę i uśmiechnęłam się szeroko.
Resztę meczu Harry był często przy piłce, ale oczywiście
nikomu nie chciał podać. Trener chyba niewiele wpłynął, bo Alex i Harry dalej
nie starali się grać w tej samej drużynie.
Końcowy wynik meczu był 1:0. Dzięki mojemu chłopakowi, który
władował z całej siły piłkę do bramki. Wstałam ze swojego miejsca i przedarłam
się przez wiwatujący tłum wprost do Harrego. Chłopak wziął mnie na ręce a ja
owinęłam nogi wokół jego pasa i pocałowałam go namiętnie. Nie przeszkadzało mi
to, że wszyscy na nas patrzą.
-Jestem cały spocony.
-Już za późno. –Powiedziałam śmiejąc się. –Gratuluję.
-To było dla ciebie kochanie. –Powiedział i postawił mnie na
nogi jeszcze raz całując.
-I jak mi poszło? –Usłyszałam Alexa za plecami. Odwróciłam
się i go dostrzegłam.
-Całkiem dobrze. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. –Jak na
pierwszy raz to dobrze.
-Dzięki Bella. –Odparł i uśmiechnął się szeroko.
-Co to było do chuja? –Odwróciłam się i tym razem moim oczom
ukazał się wkurzony Harry.
-Po prostu pogratulowałam mu dobrego meczu. –Uśmiechnęłam
się i chwyciłam jego dłoń. –A ty, o co się już gniewasz?
-Nie chcę żebyś z nim gadała. –Przyciągnął mnie do siebie. W
ogóle zapomniałam, że tata czeka na mnie.
-Harry zamieniłam z nim tylko dwa zdania. –Przewróciłam
oczami. –Dobra ja muszę iść, bo tata czeka na mnie. Mam nadzieję, ze
przyjdziesz do mnie i go poznasz.
-Oczywiście. –Powiedział wypuszczając mnie z objęć.
-To do zobaczenia. –Odparłam i oddaliłam się od niego.
Usłyszałam, jak Harry tylko powiedział bardzo wyszukane słowo: „Taa”. Czasem po
prostu nie miałam siły do niego. Często miałam ochotę powiedzieć mu żeby się
ogarnął, ale on wtedy by się obraził i ja musiałabym przepraszać za coś, czego
nie zrobiłam. No, ale co poradzić? Taka jego natura.
Odnalazłam tatę, który siedział już w samochodzie. Zanim
weszłam do pojazdu dostałam sms. Odblokowałam telefon i weszłam na wiadomości.
Była od Harrego.
„Jak się ogarnę to wpadnę do twojego pokoju.”
Odpisałam mu tylko okay i wsiadłam do samochodu.
-Coś się stało?
-Umm nie nic. –Odparłam i uśmiechnęłam się do niego.
Zapięłam się pasem i czekałam aż tata ruszy spod stadionu.
-Muszę przyznać, że jakoś was w ogóle nie widziałem razem,
ale gdy was zobaczyłem stwierdziłem, że ładnie wyglądacie. –Odwróciłam twarz w
jego stronę.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo on wydaje się taki agresywny a ty taka delikatna. Jesteś
moją córeczką Bella. –Powiedział. Ja ujęłam jego dłoń i przytuliłam go. –Mam
nadzieję, że cię nie skrzywdzi.
-Tak ja też mam taką nadzieję. –Odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się. Raczej nigdy nie zapomnę o tym, że jakaś laska siedziała na
jego kolanach a jemu to się podobało… No, ale było minęło.
W ciszy wróciliśmy do akademika. W pokoju nie zastaliśmy nikogo.
W sumie mi to pasowało, bo nie miałam ochoty podtrzymywać rozmowy a cisza
między mną a moim tatą była dobra.
Usiadłam przy niewielkim stoliku i tata zrobił to samo.
-Harry ma zamiar nas odwiedzić?
-Umm tak. Tylko umyje się i tu wpadnie. –Odparłam.
-To możemy jechać coś zjeść. –Pokiwałam głową. Mi to
całkowicie odpowiadało, bo tutaj praktycznie nic nie było do jedzenia. –A jak
tam twoje finanse?
-W porządku. Wydaję tylko pieniądze na jedzenie. Gdy potrzebuję
to wypłacam z konta tak jak mówiliście.
-To dobrze. Zawsze coś dajemy na konto żebyś miała, za co żyć,
ale przeważnie jeszcze jest dużo pieniędzy. –Uśmiechnęłam się do taty i nagle
do pokoju wszedł Harry. Mój tata zerwał się na nogi i podszedł do niego. Na
twarzy Harrego dostrzegłam małe przerażenie, ale szybko się opanował.
-Jestem Andrew ojciec Isabelli. –Tata podał mu rękę.
-Ja Harry Styles. –Odparł i uścisnął dłoń mojego taty. Harry
uśmiechnął się do mnie, wiec ja zrobiłam to samo. Może już te złości mu
przeszły.
-Wychodzimy coś zjeść. Idziesz z nami Harry? –Spytał tata
patrząc na niego.
-Oczywiście. –Powiedział i uśmiechnął się do mojego taty.
Podeszłam do niego i splotłam nasze dłonie. Na jego twarzy od razu zagościł
promienisty uśmiech.
Ustaliliśmy, że pójdziemy do jakiejś pierwszej lepszej
knajpki. Muszę przyznać, że Harry był mnie zestresowany spotkaniem z moim tatą
niż mamą. Ja cały czas żałuję, że nie miałam okazji poznać jego taty wcześniej.
Tata zadawał podobne pytania, co mama. Ale oczywiście spytał
o jego ulubione drużyny i tak dalej. Widziałam, że Harry był już zmęczony, ale
dalej żwawo prowadził konwersację. Natomiast ja siedziałam cicho i tylko im
przytakiwałam.
-Coś się stało Bella? –Spytał tata.
-Nie. –Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się. –Dogadujecie się
tak świetnie, że nie muszę podtrzymywać waszej rozmowy moimi tematami. Cieszę się,
że znaleźliście wspólny język.
-Ja też się cieszę. Jest jedynym chłopakiem, który przypadł
mi do gustu.
-Tato… -Jęknęłam. –Nie miałam wielu chłopaków. Zaledwie
trzech. –Widziałam jak Harry uśmiecha się obok mnie.
-Dobra córciu już cię nie stresuje tym moim gadaniem. –Uśmiechnęłam
się do niego.
-Dziękuję.
Po wspólnej kolacji tata podrzucił nas pod akademik. Harry
poprosił mnie żebym dzisiaj nocowała u niego, bo stęsknił się za mną.
Weszliśmy do jego pokoju i ja walnęłam się prosto na łóżko.
Nie wiem czym, ale byłam strasznie zmęczona. Ten dzień wydawał mi się taki
długi… Poczułam, jak materac ugina się pod ciężarem Harrego.
-Zmęczona? –Spytał.
-Mhm. –Wymruczałam. Nie miałam siły nawet odpowiedzieć mu,
dlaczego.
-Zrobić ci masaż? –Odwróciłam się w jego stronę.
-To chyba tobie się należy, bo ty dziś spisałeś się na
medal. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Harry nachylił się nade mną
i musnął moje usta zostawiając niedosyt.
-Chyba masz rację. Ale zanim mnie wymasujesz najpierw umyję
się.
-Pojdę z tobą. –Wstałam z łóżka i spojrzałam na niego.
Siedział w szoku. –Coś nie tak?
-Pierwszy raz nie muszę wpychać się do łazienki, gdy chce się
z tobą myć.
-Dzisiaj jest twój dzień. –Uśmiechnęłam się i wzięłam świeżą
bieliznę.
Czas spędzony pod prysznicem z nim wydaje się trwać długo.
Zanim przestaniemy się przekomarzać i obdarzać pocałunkami minie trochę czasu.
Potem obydwoje chcemy się myć… W sumie ten prysznic zajął nam prawie godzinę.
Po prysznicu Harry położył się na brzuchu na łóżku a ja
usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam masować mu plecy. Nigdy tego nie robiłam,
ale chyba mi dobrze szło, bo Harry coś tam mruczał pod nosem.
-Byłaś na jakimś kursie?
-Nie. Robię to tak jak sobie umyślę. –Odpowiedziałam i zaśmiałam
się.
-To muszę przyznać, że jesteś w tym naprawdę cudowna.
-Dziękuje kochanie. –Odparłam. Nachyliłam się i pocałowałam
go w policzek.
Gdy skończyłam go masować on chciał się odwdzięczyć tym
samym, ale ja wolałam żeby mnie pogłaskał po rękach. Uwielbiałam, gdy ktoś to
robił, szybciej usypiałam.
Obudził mnie poranny budzik. Jakoś udało mi się wyjść z
łóżka i poszłam prosto do łazienki przygotowywać się na zajęcia. Gdy wyszłam z
niej Harry już był ubrany. Ja zapomniałam wziąć ubrań, więc wyszłam w samej
bieliźnie.
-Ale przyjemny widok z samego rana. –Powiedział przyciągając
mnie do siebie. Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go. –Mogłoby tak być
codziennie.
-Będzie. –Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. –Za parę lat. –Harry
przewrócił oczami i poszedł do łazienki. Gdy z niej wyszedł poszliśmy razem na
zajęcia.
Reszta dnia minęła nam dość szybko. Harry dostał dwa sms
mówiąc, że są od Gemmy. Powiedział mi, że w sobotę muszę iść sama na imprezę, ale
on dołączy do mnie później. Powiedział, ze musi coś załatwić. Martwiłam się, że
może to być związane z tymi sms, ale nie chciałam drążyć tematu.
Sobotni wieczór nadszedł bardzo szybko. Harry spędził ze mną
pół dnia i wyszedł mówiąc, że musi się spakować. Nie zdążyłam spytać, po co się
musi pakować… Jego zachowanie było dzisiaj dość podejrzane.
Przygotowałam się na imprezę i poszłam z Danielle. Nie
miałam okazji pogadać z Perrie o trawce, bo jej nie widziałam od meczu.
Na imprezie było już mnóstwo osób. Cały czas zastanawiałam
się, gdzie podziewa się Harry, gdy nagle przede mną wyrósł Niall.
-Chcesz? –Spytał wysuwając dłoń przede mnie. Na jego ręce
leżała biała niewielka tabletka. –Coś na poprawę humoru. –Zachęcał mnie swoim
słodkim uśmiechem. W sumie, co mi zaszkodzi raz w życiu wziąć coś mocniejszego
niż Marihuanna?
_________________________
5 kom=next!
Chciałam także podziękować za to, że jeszcze czytacie to opowiadanie :* Dziękuję i zapraszam do komentowania i dalszego czytania tej historii :*