Cofam się od drzwi i patrzę na nie. Czuje jak w moich oczach
wzbierają łzy. Mrugam i od razu spływają mi po policzku. Nie, to nie może się
tak skończyć! Podchodzę do drzwi i już mam nacisnąć klamkę, ale jednak się
powstrzymuję. Ponownie się od nich cofam i tym razem biegnę w stronę wyjścia.
Wpadam na kogoś. Podnoszę głowę i przez zapłakane oczy dostrzegam Alexa.
-Przepraszam, ale dzisiaj nie mogę zostać – mówię, a on
patrzy się na mnie. Jest zdezorientowany. Wpadam w jego ramiona i po chwili się
odsuwam.
-Bella wszystko w porządku? – pyta. Ja kręcę głową i dalej
biegnę przed siebie. Czuję, jak w środku rozpadam się po raz kolejny na milion
kawałeczków. Nie wiem, gdzie mam się podziać. Chcę być sama…
Wybieram chyba najdziwniejszą opcję, jaką mogę wybrać –
Kościół. Szybkim krokiem zmierzam do pobliskiego Kościoła. O dziwio wiem, gdzie
się znajduje. Po drodze mijam ludzi, którzy patrzą na mnie ze współczuciem, a
inni ze zdziwieniem. Ocieram łzy ręką i wchodzę do świątyni. Siadam w jednej z
ławek i cicho łkam.
-Boże, kompletnie nie wiem, co mam robić – szeptam i kręcę
głową. –Chyba się w tym wszystkim pogubiłam.
Nigdy bym nie pomyślała, że wyląduje w Kościele. Ale może
właśnie tego potrzebowałam. Samotności i ciszy. Jestem osobą wierzącą, ale nie
jestem z tych osób, które chodzą do Kościoła w każdą niedzielę.
Na moje nieszczęście pojawił się ksiądz.
-Mogę usiąść? – spytał. Nie mogłam mu odmówić. Kiwnęłam
głową i zrobiłam dla niego miejsce. Ksiądz podał mi chusteczkę. Był starszym mężczyzną.
Miał zmarszczki na twarzy, włosów nie miał za wiele, ale za to pogodny, szczery
uśmiech. –Co cię trapi, dziecko?
-Miłość – odpowiedziałam, a on uśmiechnął się.
-Ach, miłość. Coś tak rzadkiego w tych czasach… Niech
zgadnę. Rzucił cię?
-Nie – wyszeptałam i wytarłam łzy chusteczką. –To ja to
zrobiłam.
-Ale nadal go kochasz i uważasz, że powinnaś do niego
wrócić.
-Dokładnie – odwróciłam twarz w jego stronę. - Miałam okazję
wrócić do niego, ale ciągle krążylibyśmy w kółku. Za każdym razem któreś z nas
raniłoby…
-Ale pomimo tego i tak wrócilibyście do siebie.
-Bo chyba się kochamy.
-Prawdziwa miłość wszystko przetrwa. Nawet najgorsze
kłótnie. Jeśli czujesz to wszystko tu – położył rękę na swojej piersi – to jest
to prawdziwe uczucie, dziecko.
-Ale nie chcę go ranić.
-Nikt tego nie chcę. Czasem nie panujemy nad tym, co mówimy,
robimy. Tacy są już ludzie. Możemy się zmienić, tylko trzeba dać sobie szansę.
Nie wolno wszystkiego skreślać.
-Ja już to zrobiłam. Skreśliłam nas pomimo tego, że nie
dałam nam szansy. Kolejnej szansy.
-Dawanie szansy po szansie nic nie da – uśmiechnął się. –Dajcie
sobie ostatnią szansę, jeśli teraz nie wyjdzie to dopiero was skreśl.
-Tak mam zrobić?
-Nie musisz. Dałem ci tylko przykład – odpowiedział i znów
się uśmiechnął. –Nie skreślaj niczego od razu – ksiądz wstał i dotknął mojego
ramienia. –Wybieraj mądrze, dziecko.
-Postaram się – uśmiecham się do niego. –Dziękuje – mówię, a
ksiądz tylko posyła mi ciepły uśmiech. Kto by pomyślał, że pójdę do Kościoła i
będę rozmawiała z księdzem o swoim miłosnym życiu? Na pewno nie ja. To wszystko
jest takie pokręcone. Nawet to, że siedzę tutaj i rozmawiam z księdzem, jak z
moim psychologiem.
Może ksiądz ma rację. Może powinniśmy dać sobie ostatnią
szansę? Przecież ostatnio nie było tak źle między nami… Ale oczywiście coś się
musiało stać. Tym razem to ja wszystko spieprzyłam.
Nabieram powietrza do płuc i patrzę się przed siebie. Kocham
go. To na pewno wiem. Wiem też, że nie będę mogła normalnie bez niego
funkcjonować. Zawsze będę potrzebowała jego dotyku, pocałunku, słów. Zawsze
będę potrzebowała Harrego. Psychicznie i fizycznie. Już zdążyłam się od niego
uzależnić…
Wychodzę z Kościoła z jakimś postanowieniem. Przemyślę
jeszcze to wszystko jeden dzień i mam nadzieję, że Harry też nas od razu nie
skreślił, jak ja to zrobiłam. Gdy przypomnę sobie jego twarz od razu chce mi
się płakać. Był taki smutny i bezbronny, jakbym odebrała mu coś ważnego. Widocznie
ja też jestem dla niego ważna… Jakbym nie była to nie mówiłby, że mnie kocha!
Boże, ale ze mnie idiotka! On mnie kocha, a ja go ranię i skreślam!
Chcę pobiec do niego i wtulić się w jego silne ramiona, chcę
żeby mi powiedział, że te kilka dni to był po prostu zły sen i nic się nie
wydarzyło. Nie poszliśmy na imprezę tylko zostaliśmy w pokoju i leniuchowaliśmy
razem… Wiem, że tak się nie stanie, bo to nie film tylko życie.
Wracam do akademika, wchodzę do pokoju i siadam na moim
łóżku. Danielle wyciąga słuchawki z uszu i patrzy na mnie.
-Wróciliście do siebie?
-Nie – odpowiadam i patrzę na nią. – Chciał do mnie wrócić,
ale powiedziałam, że to bez sensu i odeszłam od niego potem poszłam do
Kościoła.
-Do kościoła?
-Tak – kiwam głową i teraz patrzę się w ścianę.
-Bella wróć do niego. Nie mogę patrzeć na taką wersję
ciebie. Dziwnie to mówić, ale bez Harrego nie jesteś prawdziwą Bellą. On już
jest częścią twojego życia i nie zmienisz tego.
-Przestań – szepczę i czuję, jak mój podbródek się trzęsie.
Zaraz się rozpłacze. –Tak bardzo go kocham – podciągam nogi pod brodę i kiwam
się powoli.
-Bella zaczynam się martwić o ciebie. Jeśli oboje chcecie do
siebie wrócić, to jaki jest problem?
-Bo i tak któreś z nas powie coś czego nie chce i znów się
rozstaniemy.
-Takie już są związki Bella.
-Ale ty i Liam nie jesteście tacy, jak my.
-Bo my jesteśmy spokojniejszymi ludźmi. Wy macie swoje temperamenty,
obydwoje jesteście uparci. Ty jesteś damską wersją Harrego a on męską wersją
ciebie.
-Ładne, kiedy to wymyśliłaś? – uśmiecham się do niej.
-Teraz. Mówię to, co o was myślę. Uważam też, że powinniście
wrócić do siebie, bo obydwoje siebie potrzebujecie. Bez siebie nie jesteście
tymi samymi osobami…
-Czuję, jakby Birdy napisała piosenkę „Terrible Love”
o mnie i Harrym – odpowiadam, a Danielle chichocze pod nosem. Wstaję z łóżka i biorę
moją piżamę, a następnie idę pod prysznic. Jest wcześnie, ale z takim nastrojem
to raczej już nigdzie nie pójdę.
Po ciepłym prysznicu wchodzę pod kołdrę. Przeglądam na telefonie moje
zdjęcia Harrego i żałuje, że nie wróciłam do niego. Tak bardzo go potrzebuję. Chciałabym
żeby teraz pocałował mnie w czoło i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Nagle dostaję sms.
„Wiem,
że skończyłaś ze mną, ale wiedz, że gdy będziesz czegoś potrzebowała przyjdź do
mnie. Dla mojego ZING zrobię wszystko xx”
Czytam sms i uśmiecham się do telefonu. Chyba naprawdę mu na
mnie zależy. Biedny przecież ma tatuaż powiązany ze mną. Wiedziałam, że to
głupota.
„Dziękuje Harry. Będę
o tym pamiętała…xx”
„Błagam Cię, przemyśl
jeszcze to wszystko. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Chcę Cię mieć przy sobie
Bella…”
„Obiecuję, że
przemyślę. Dzisiaj o tym dużo myślałam. Dobranoc, Harry”
Zastanawiałam się czy dodawać, że go kocham… W sumie nie
wiem, dlaczego tego nie napisałam. Mam nadzieję, że on to wie.
„Dobranoc Skarbie.
Kocham Cię nawet, jeśli ty już mnie nie kochasz. Bez Ciebie nie istnieję.”
A jednak nie wie, że go kocham.
„Ja Ciebie też kocham,
nigdy nie przestałam.”
Bez sensu są te nasze rozstania skoro i tak się kochamy i
wrócimy do siebie. Jedynie nie potrzebnie cierpimy. Widocznie tacy już
jesteśmy. Czytam jeszcze kilka razy nasze wiadomości i czuje zmęczenie, więc odkładam
telefon na półkę i zamykam oczy. Chcę już usnąć i nie myśleć o tym wszystkim.
Budzę się rano. Mrugam kilka razy i dociera do mnie szara
rzeczywistość. Znów chcę iść spać i zapomnieć o tym całym bałaganie w moim
życiu miłosnym. Sięgam po telefon. Żadnego sms. Godzina 11.20.
Wygrzebuję się
spod kołdry. Dzisiaj mam się zobaczyć z Gemmą i pomóc jej ustalać coś ze
ślubem. W ogóle nie mam na to ochoty, a tym bardziej nastroju. Ale nie chcę jej
odmawiać. Potrzebuję kontaktu z kimś „świeżym”.
Robię moje stałe czynności. Zajęcia mam dopiero o 13, więc
po ogarnięciu się idę do pobliskiej kafejki na jakieś śniadanie. Muszę coś
jeść. Nie mogę się głodzić, bo to mi nic nie da. Chyba i tak trochę schudłam
przez ten szalony tydzień.
Zamawiam jakąś kanapkę i kawę. Muszę się pobudzić. Siadam
przy stoliku i znów myślę. To jest chyba moje ulubione zajęcie ostatnio. Moje
myśli wędrują ku Louisowi, Perrie i nawet myślę o Zaynie, choć nie mam ochoty o
nim myśleć. Ale i tak chciałabym żeby oni wszyscy wrócili i żebyśmy byli znów
wszyscy razem.
Wszystko dzieje się tak szybko. Nawet nie wiem, kiedy minęły
dwa miesiące. Zanim się obejrzę będą święta. Za niedługo Święto Dziękczynienia.
Ugh! Czas zdecydowanie leci za szybko… Kończę moje jedzenie i dopijam kawę
następnie opuszczam kafejkę.
Wychodzę na zewnątrz i dostrzegam, że zbierają się ciemne
chmury. Nawet nie pomyślałabym, że może padać. Szybko idę do Sali w razie gdyby
zaczęło padać. Zapomniałam, że dzisiaj psychologia. W Sali siedzi już Harry i jego
wzrok odnajduje mój. Obok niego jest wolne miejsce. Chcę usiąść obok niego, ale
nie wiem nawet jak się mam zachowywać.
-Wolne? – słyszę, jak jakaś dziewczyna pyta się Harrego i
wskazuje na miejsce obok niego. Po campusie chodzą plotki, że ja i Harry to
przeszłość.
-Nie – Harry odwarkuje dziewczynie. Rozumiem, że ja tam mam
usiąść. Podchodzę do niego i mocno ściskam notatnik w rękach. Harry śledzi
każdy mój ruch swoimi szaro zielonymi oczami.
-Wolne? – miało to być pytanie, a wyszedł cichy szept.
-Oczywiście – Harry odpowiada, a ja siadam obok niego. Nigdy
w życiu nie czułam się dziwniej. Nie wiem, co jest między nami, nie wiem jak
się zachować, nie wiem co powiedzieć, więc wybieram spokojne siedzenie i
milczenie. –Bella – odwracam twarz w jego stronę i patrzę na niego. –Wrócimy do
siebie prawda?
-Chyba tak – odpowiadam, a on spuszcza wzrok. Chyba
oczekiwał innej odpowiedzi. Do Sali wchodzi wykładowca. Szmery cichną i zaczynają
się wykłady. W ogóle nie mogę się na nich skupić. Siedzenie tutaj półtorej
godziny będzie totalną bezsensownością.
Od czasu do czasu zerkam na Harrego. Za każdym razem, gdy
popatrzę na niego on się patrzy na mnie swoimi smutnymi oczami. Jest mi go tak
bardzo żal.
Po wykładach uciekłam od niego, jak najszybciej. Znów nie
wiem, dlaczego to zrobiłam. Wpadłam do swojego pokoju i na szczęście zastałam
Danielle.
-Hey. Mógłby mnie Liam gdzieś podwieźć?
-Jasne. Tylko daj mi znać o której.
-Okay – odpowiedziałam i wpadłam do łazienki. W sumie nawet
ja nie wiem, o której. Wysłałam sms do Gemmy. Dziewczyna od razu odpisała mi
gdzie i o której. Okazało się, że mam jeszcze dwie godziny do spotkania, więc
wyszłam z łazienki i zaczęłam przeglądać Internet. Tak rzadko to robię…
Godzina minęła mi tak szybko, że ledwo zdążyłam ogarnąć
portale społecznościowe, a już musiałam odejść od laptopa. Wybieram na dziś
koszulę w kratę i czarne rurki. Jest dzisiaj chłodno i deszczowo. W końcu
jesień.
Zabieram ubrania do łazienki i przygotowuję się. Spinam włosy
w kucyk i robię kreski na oku. Ubieram wybrane ubrania, myję zęby, psikam się perfumem
i wychodzę z łazienki. Ubieram czarne trampki i wyciągam z szafy skórzaną
kurtkę. Do pokoju wchodzi Liam. Danielle całuje go na powitanie, a ja tylko
przytulam. W sumie nawet nie mam ochoty już całować żadnych przyjaciół, prócz
Harrego. Ale on jest moim chłopakiem.
W drodze na spotkanie z Gemmą wymieniamy parę zdań z Liamem.
Ogólnie gadamy na typowe tematy.
-Przyjechać po ciebie? – w sumie nie mam za daleko. Jak się
okazało to nie całe 30 minut drogi.
-Dam ci znać – odpowiadam. –Dziękuję Li.
-Nie ma sprawy – mówi i uśmiecha się. Zamykam drzwi i Liam odjeżdża.
Wchodzę do kafejki i od razu dostrzegam
Gemmę ze stertami gazet i papierów.
-Hey – podchodzę do niej. Dziewczyna wstaje od stołu i
przytula mnie.
-Cześć. Nareszcie jesteś. Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też – odpowiadam i uśmiecham się.
-Zamówiłam ci sok, bo nie wiedziałam, co będziesz chciała.
-Sok jest w porządku – mówię i uśmiecham się. Gemma
przyniosła laptopa, gazety i jakieś projekty. Dzisiaj ustalimy mniej więcej
wygląd jej sukni i jaką dekorację. My tylko wybierzemy, a dekoracją Sali zajmie
się dekoratorka, a suknię będzie miała szytą na zamówienie.
-Oczywiście musimy też wybrać suknie dla druhen – mówi i
wskazuje na kolejny katalog.
-Jasne – kiwam głową i popijam sok. Tego jest tak wiele. Ja
chyba nigdy nie chcę wychodzić za mąż.
-Mamy z Ashem dwie koncepcje. Albo czarno biało albo całkiem
odwrotnie. Na świeżym powietrzu tak naturalnie i kwieciście.
-No ja bym wybrała czarno biało, ale w sumie to wasze wesele
– uśmiecham się do niej – A tak w ogóle to będzie twój najszczęśliwszy dzień,
więc wybierzmy kolory.
-Masz racje – Gemma uśmiecha się szeroko. W jej policzkach
pojawiają się dołeczki. Ona i Harry są tak do siebie podobni!
Nie wiem, ile spędzamy czasu w kafejce, ale gdy patrzę przez
okno jest już ciemno. Potem zerkam na telefon i widzę godzinę 20.54. Jesteśmy
tu ponad 3 dobre godziny i w sumie ustaliłyśmy niewiele. Wybrałyśmy suknie dla
druhen i w jakim stylu będzie wesele. I mniej więcej mamy zrobioną suknię
Gemmy. Tak wiele jeszcze zostało do zrobienia… To nie moje wesele, ale już mnie
to wszystko przeraża. Ile to będzie kosztować. No, ale wesele się powinno mieć
raz w życiu!
-Podwieźć cię?
-Nie, przejdę się. Nie pada, a mam nie daleko – odpowiadam i
uśmiecham się.
-Dziękuję i do zobaczenia Bella. Pozdrów Harrego!
-Do zobaczenia. Jasne, pozdrowię go – odpowiadam i macham
jej na pożegnanie. Nie wspomniałam nic o naszej sytuacji, bo w sumie sama nie wiem,
co jest obecnie między nami…
Powoli ruszam w kierunku campusu, gdy nagle słyszę, jak ktoś
mnie woła. Odwracam się i dostrzegam chłopaka. Nie znam go. Rozglądam się
dookoła. Oczywiście nikogo nie ma prócz nas.
-Bella Collins? – chłopak podchodzi do mnie. Ja niepewnie
kiwam głową. Uliczna latarnia oświeca jego twarz. Nie znam go. –Nie bój się.
Nie zrobię ci krzywdy.
-Kim jesteś? – pytam i patrzę prosto w jego ciemne oczy. Nie
wygląda na miłego gościa.
-Kolegą Harrego i chcę żebyś mu coś przekazała.
-Nie jesteśmy już razem.
-Gówno mnie to obchodzi! – powoli odsuwam się od niego, ale
on łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. –Przekaż mu, że ma się z tego
wycofać.
-Z czego?
-On będzie wiedział, o co chodzi kotku – głaszczę mój
policzek, a ja staram mu się wyrwać. – Powiedz mu, że jeśli nie zrezygnuje to
twoje życie będzie zagrożone.
-Moje? – patrzę na niego i czuję, że moje nogi uginają się
pode mną.
-Twoje. Bo na tobie najbardziej mu zależy. W sumie nie
dziwie się. Jesteś piękna.
-Jeszcze coś? – patrzę na niego, a on kładzie rękę na moim
pośladku. Chyba sobie kurwa żartuje! Dobra… Teraz, albo nigdy. Z całych sił
wymierzam kopa w jego kroczę. Chłopak zgina się w pół, a ja szybko wyciągam
telefon i wybieram numer do Harrego. Proszę cię odbierz!
-Bella.
-Harry przyjedź, proszę cię – mówię szybko, bo widzę, że
chłopak podnosi się i wbija we mnie wzrok. Podaję mu adres i rozłączam się.
-Ty mała dziwko! –chłopak warczy. Chcę uciec, ale moje nogi
niestety nie współpracują ze mną. Zamiast nóg mam dwie waty i modlę się żeby
Harry przyjechał, jak najszybciej. Dlaczego nie chciałam wrócić z Gemmą?
Chłopak już jest przy mnie. Ujmuje mój podbródek i unosi go do góry mocno
ściskając. –Stylesa też tak traktujesz?
-Gówno cię to obchodzi!– odpowiadam i wyrywam się. On
przytrzymuje moje ramię.
-Jaka wyszczekana. Harry lubi takie – uśmiecha się. –Ale wiem,
że nie lubi, jak ktoś bawi się jego zabawkami.
-Nie jestem jego zabawką.
-To nie lubi, jak ktoś bawi się jego dziwkami – chłopak śmieje
się.
-Nie jest moją dziwką, Lucas – słyszę znajomy głos. Chłopak
mnie puszcza, a ja od razu biegnę do Harrego. Wpadam w jego ramiona, a on mocno
tuli mnie do siebie.
-W porządku, kochanie? – pyta czułym głosem, a ja kiwam
głową.
-Nie znałem cię od tej strony Styles!
-Zostań tu – mówi i całuje mnie w czoło. Wiem, co zaraz się
wydarzy…
________________________
Mam
nadzieję, że się podobało. Dziękuje za ponad 6 tyś. wyświetleń. Dziękuje też, że czytacie te wypociny :) :*
6 kom=next!