wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 45

Harry przez chwilę patrzy na mnie. Nie wiem czy ma zamiar mi powiedzieć cokolwiek czy nie. Jednak po chwili odzywa się.
-Musiałem spłacić długi za Louisa.
-Co to znaczy?
-Jak wiesz, Lou handlował narkotykami, więc to jest oczywiste, że pracował dla kogoś. Poprosił mnie żebym tak jakby sprzedał cały jego towar żeby nie miał długów.
-I ty się oczywiście zgodziłeś - kręcę głową.
-To jest mój przyjaciel Bella - odpowiada - tak poza tym to nie skończyłem opowiadać.
-To słucham dalej.
-Więc wczoraj pojechałem zawieźć im forsę. Spodobało się im, że tak łatwo i szybko mi poszło. Zaproponowali mi pracę, ale jej nie przyjąłem i za to dostałem.
-Niewiarygodne, że twój własny przyjaciel wkręcił cię w to - odpowiadam. Jestem zła na Louisa, że to przez niego Harry ma zmasakrowaną twarz i jest cały poobijany, bo gdyby nie wplątywał się w narkotykowe biznesy, Louis nie siedziałby za kratkami, a Harry wyglądałby normalnie.
-Dlatego tak często znikałeś?
-Nie do końca.
-Więc jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć? - patrzę na niego. Nie wiedziałam, że Harry Styles mój chłopak ma tyle sekretów przede mną. On wie o całym moim życiu, o mojej przyszywanej siostrze. Dosłownie wszystko. Właśnie teraz dotarło do mnie, że ja nic nie wiem o jego życiu...
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego?
-Bo jeśli wplatam cię w to, będziesz w niebezpieczeństwie. Oni wiedzą, że jesteś dla mnie ważna i będą chcieli to wykorzystać.
-Kto? - patrzę w jego oczy. -Lucas?
-On akurat jest nikim. Jest tylko marnym chłopczykiem na posyłki, ale między innymi on.
-To skoro niektórzy już wiedzą o mnie to czemu mi nie chcesz powiedzieć?
-Za dużo gadania, a teraz nie mam na to siły.
-Harry... Już i tak jestem w zagrożeniu - szeptam i patrzę w jego niebiesko zielone oczy. - Może lepiej będzie jeśli dowiem się z kim mam do czynienia?
-Ochronie cię - odpowiada surowo.
-Nie ochronisz mnie przed wszystkimi - gładzę jego dłoń - nie masz super mocy żeby mnie chronić przed wszystkimi.
-To nauczę cię, jak się bronić - mówi. Widzę, że jest zły i już powinnam przestać drążyć ten temat. Nie chcę się z nim kłócić, ale chcę wiedzieć dlaczego mogę zostać zaatakowana i przez kogo.
Wiem, że on chce mnie chronić, ale on tego nie rozumie, że nie ochroni mnie przed wszystkimi na świecie!
-Harry...
-Bella już skończ - przewraca oczami. Puszczam jego dłoń i wstaję ze szpitalnego łóżka.
-Okay. Skończyłam - odpowiadam i idę w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Jakbyś zapomniał to jestem studentką psychologii i położnictwa. Nie powinnam opuszczać tak wiele zajęć - uśmiecham się do niego i wychodzę trzaskając drzwiami.
Tak jestem na niego zła. I co na przykład zrobi teraz? Jak mnie ochroni?
To wszystko jest śmieszne. On w końcu musi zrozumieć, że nie jest wszechmogący.
Wychodzę ze szpitala i wracam na campus. Nie mam w cale zamiaru iść na zajęcia... Jestem zła i nic z tego bym nie zrozumiała.
Wsiadam do samochodu i puszczam głośno muzykę żeby zagłuszyć to wszystko, co się teraz dzieje w mojej głowie.
Dlaczego teraz tak wiele dzieje się w moim życiu? Jak tak dalej pójdzie nie zaliczę roku. Chyba będę musiała zrezygnować z czegoś. Psychologia jest dla mnie ważniejsza. Nawet nic z tego położnictwa nie wiem...

Parkuję samochód Harrego i wracam do mojego starego pokoju. Mój telefon dzwoni po raz kolejny, więc w końcu go wyłączam. Mam dość wszystkich.
W końcu  staję przed drewnianymi drzwiami i waham się tam wejść. W końcu będę musiała, bo mam zamieszkać razem z moim chłopakiem, więc muszę wziąć wszystkie moje rzeczy.
Powoli naciskam klamkę, ale na szczęście drzwi są zamknięte. Wyciągam kluczyk z koperty i wkładam do zamka. Przekręcam i wchodzę do mojego starego pokoju.
Jest nienagannie czysto. Od razu rzuca mi się w oczy biurko Ellie. Na nim panuje największy bałagan. Dostrzegam jakieś rysunki.
Podchodzę do biurka i zerkam na nie. Po chwili przyglądania się stwierdzam, że  to jestem ja i moja rodzina. Patrzę na datę...
Rysunki są namalowane zanim poszłam na studia. Zapewne wtedy, gdy ona dowiedziała się o nas i razem z Harrym przyjeżdżali pod nasz dom.
Przejeżdżam palcem po lekko zżółkłym papieże... To wszystko nie powinno się tak potoczyć. Muszę w końcu pogadać z rodzicami bez żadnych spięć.
Jednak to nie był cel mojej wizyty. Odchodzę od biurka i podchodzę do mojej szafki, gdzie miałam schowane trochę marihuany. Dawno nie paliłam, a potrzebuję odprężenia.
Wyciągam woreczek z trawką oraz wszystkie potrzebne przyrządy.
Usiadłam sobie przy moim biurku i zaczęłam robić skręta.
Po pewnym czasie w końcu go zrobiłam. Trochę wyszłam z wprawy, ale w końcu był. Nie czekałam chwili dłużej tylko od razu go zapaliłam.

Gdy w końcu go wypaliłam odprężyłam się. Od jakiegoś czasu w końcu się odprężyłam. Już zapomniałam, jakie to jest uczucie...
Położyłam się na łóżku i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam głowę i dostrzegłam Danielle.
-Bella? - popatrzyła na mnie, a ja się tylko zaśmiałam.
-Hey - odpowiedziałam i usiadłam.
-Paliłaś?
-Troszeczkę - uśmiechnęłam się do niej. Dziewczyna usiadła na moim łóżku.
-Co jest?
-Życie Danielle, życie - odpowiedziałam i zaśmiałam się. -Tyle problemów... Wiem, że mieliśmy wszyscy z tym skończyć, ale bardzo tego potrzebowałam.
-Gdzie Harry?
-W szpitalu - odpowiedziałam ze spokojem.
-Co? - Danielle popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem.
-Pobili go wczoraj. Mógł bardziej dostać - uśmiecham się do niej, a następnie przytulam - dlaczego ja go nadal kocham? Oszukuje mnie, zdradza - śmieję się.
-Uwierz mi, że ja też się nad tym zastanawiam - odpowiada i gładzi moje plecy.
Po chwili znów drzwi się otwierają i dostrzegam w nich Ellie.
-Siostrzyczka przyszła! - wstałam z łóżka i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją i zaśmiałam się - Jak tam? Cieszysz się, że spieprzyłaś całe moje życie? Spokojnie nie przejmuj się. Widocznie tak po prostu miało być - gładzę jej włosy i chichoczę pod nosem.
-W porządku? - Ellie patrzy na mnie, a potem na Danielle.
-Jasne! Dlaczego miałoby nie być? - odsuwam się od niej i znów szeroko uśmiecham. -Ja w sumie już sobie pójdę - podchodzę do biurka i biorę resztkę zielska.
-Może to zostawisz? - słyszę głos Danielle.
-O nie moja droga. Ja za to zapłaciłam! - podeszłam do niej i pocałowałam ją w usta - Kocham cię, ale wiesz o tym.
-Ja ciebie też kocham - odpowiedziała. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do Ellie.
-Spokojnie. Ciebie nie będę całować. Nie zasługujesz na to - klepię ją po plecach i macham im na pożegnanie.
Chyba częściej będę paliła. Słowa z łatwością opuszczają moje usta, a przede wszystkim niczym się nie przejmuję.

Wychodzę z budynku. Kurde jest na prawdę zimno... No tak w końcu już prawie grudzień. Oo! Za niedługo święta. Ciekawe, jak je spędzimy. Wszyscy przy jednym stole? Wszyscy kłamcy? To będzie zabawne! Każdy ma swoje sekrety, ale chyba moja rodzina i mój chłopak pokonali by wszystkich w sekretach.
Nie ma to jak dowiedzieć się po 21 latach nędznego życia, że masz siostrę! Przez tyle lat żyjesz w samotności, nie masz się z kim kłócić, nie masz od kogo pożyczyć ubrań... Zabawne, na prawdę!
Dociera do mnie, że stoję przed drzwiami i śmieje się sama do siebie.
-Zabawne - mówię do jakiegoś chłopaka, który przechodzi obok mnie. Chłopak patrzy na mnie, a ja tylko się uśmiecham do niego.
Wyciągam telefon i widzę kilkanaście połączeń od Harrego. Wybieram jego numer.
-Gdzie ty jesteś? - dosłownie warczy na mnie, a ja wybucham śmiechem.
-Spokojnie. Harry jestem dorosła i nie jestem przywiązana do ciebie na łańcuchu - znów chichoczę. Okay chyba trochę za dużo wypaliłam.
-Piłaś?
-Nie trafiłeś!
-Paliłaś?
-Mhm, tak troszeczkę - odpowiadam i przykładam rękę do ust - tylko się nie denerwuj, bo ci żyłka pęknie - mówię ze  spokojem i nagle wybucham śmiechem.
-Bella...
-Harry! Przestań! Dlaczego wszyscy mogą mieć normalne życie tylko nie ja? Zawsze coś nie tak! Mam dość tego! - krzyczę do telefonu i rozłączam się. Mam ochotę się napić. Harry mnie dodatkowo rozzłościł.
Wybieram numer Alexa. Chwilę się waham, ale w końcu dzwonię do niego.
-Cześć Bella.
-Hey! Mówiłam ci kiedyś, że masz seksowny głos przez telefon?
-Nie - odpowiada i słyszę, jak się śmieje - wszystko w porządku?
-Jasne! Zastanawiałam się tylko czy nie masz ochotę się napić?
-Bella jest dopiero 13, muszę iść na zajęcia.
-Och przestań! - machnęłam ręką pomimo tego, że mnie nawet nie widzi.
-Ty też powinnaś. Dawno cię nie było.
-Nie mogę... -przykrywam trochę usta i mówię przyciszonym głosem - trochę się zjarałam.
-Co?
-Nie ważne kolego - odpowiadam - to miłych wykładów! - kończę naszą rozmowę. Wkładam telefon do spodni i wsiadam do samochodu. Przygotowuję kolejnego skręta, ale go nie palę. Wyjeżdżam spod parkingu i jadę do pierwszej lepszej knajpki.

Parkuję na parkingu, wysiadam z samochodu i zamykam go. Wkładam kluczyki do kieszonki i wchodzę do baru. Nie wygląda na zły. Jest dopiero 13, jak zauważył Alex, ale jest sporo ludzi. Zapewne to są ci ludzie, którzy nie mogą zrobić już nic ze swoim życiem i przesiadują całymi dniami w barze i topią swoje smutki w szklankach z whisky.
Siadam obok jednego ze starszych mężczyzn.
-Poproszę to samo, co ten pan - wskazuję na szklankę mężczyzny i uśmiecham się do barmanki.
-Nie radzę zaczynać w tak młodym wieku - mówi, na co ja jeszcze bardziej chichoczę.
-Chyba za późno - odpowiadam i dostaję szklankę z whisky.  Niewielkimi łyczkami opróżniam szklankę. -Coś mocniejszego.
-Jaki jest powód młodej kobiety?
-Kłamstwa proszę pana... - odpowiadam całkiem poważnie - moi najbliżsi mnie oszukali, rozumie pan że ukrywali fakt że mam siostrę przez 21 lat?
-21? - mężczyzna robi wielkie oczy. -Jaki był ich powód?
-W sumie to jeszcze się nie dowiedziałam. Obraziłam się na nich, jak małe dziecko. Niestety chyba jeszcze nie dorosłam do takich rozmów.
-Możliwe.
-A pan dlaczego pije?
-Straciłem żonę, a moje dzieci uważają mnie za alkoholika i odsunęły mnie od siebie...
-Może warto pokazać im, że pan nie jest alkoholikiem? - patrzę w jego stare oczy. Można z łatwością dostrzec w nich smutek.
-Może - odpowiada i kończy swoją porcję whisky. -Dzisiaj jest ostatni dzień w tej knajpie - uśmiecha się do mnie, a ja kiwam głową z uznaniem. Chyba na prawdę nadaję się na psychologa. Uśmiecham się do niego.

Nawet nie wiem, kiedy ale jestem już pijana. Pan Gilbert, bo tak nazywa się mój kompan od picia już właśnie wychodzi i jest 17. Nawet nie wiem, kiedy ten czas mi zleciał... W barze pojawiło się więcej ludzi. Ja jestem już na prawdę pijana. Ledwo trzymam się na nogach. Wyciągam telefon i widzę, że dzwoni Harry.
-Hm? - nie mam siły mówić więcej. Jeśli zacznę coś mówić na pewno pozna, że jestem pijana. Bo moje zdania nie będą miały znaczenia, a tym bardziej będzie mi się strasznie plątał język.
-Wypisałem się ze szpitala i jadę po ciebie - Harry rozłącza się.
Co? Jak się wypisał ze szpitala? Na dodatek jedzie po mnie... Tak to jest zabawne! Uśmiecham się do siebie. Przecież nawet nie wie, gdzie jestem!
Wyciągam rękę wyżej żeby barmanka podeszła do mnie.
-Nie sprzedam ci już nic więcej - mówi ze spokojem.
-Nawet małego kieliszeczka?
-Nie. Jesteś już całkowicie zalana... Nie powinnam ci już dawno sprzedawać alkoholu.
-Rozumiem - odpowiadam i uśmiecham się do niej - w takim razie rachunek poproszę.
Nie wiem czy może mi sprzedać czy nie... Nie ważne. Jeśli tak mówi to na pewno coś w tym prawdy jest. Jestem pijana, a marihuana prawie opuściła mój organizm. Nie mam zamiaru się awanturować. Dla wszystkich to był ciężki dzień. Dla mnie cały tydzień.
-Proszę - kobieta podaje mi rachunek. Gdy widzę cyfry nie jestem pewna czy dobrze widzę.
 -50$? - patrzę ze zdziwieniem na rachunek.
-Pijesz jakieś cztery godziny mała - uśmiecha się do mnie. Wyciągam pomięte banknoty z kieszonki.
-Proszę - rzucam na stolik.
-Tu jest 30$, jeszcze trochę brakuje.
-Poczekaj zaraz wrócę z reszta - przewracam oczami i wstaję od baru. Wpadam na kogoś - przepraszam - mamroczę pod nosem. Unoszę głowę do góry i dostrzegam Harrego. -O kurwa - wyrywa mi się z ust.
Chłopak posyła mi uśmiech i wyciąga z portfela pieniądze.
-Dzięki - mówi barmanka i chowa pieniądze.
-Jak tam wykłady kochanie? - chwyta mnie za rękę. Ja nie potrafię złapać równowagi, więc prawię się wywracam. Harry mnie przytrzymuje i wyprowadza z baru.
Wsadza mnie do samochodu, jak małe dziecko. Potem zajmuje miejsce obok mnie.
-Nie wierzę! Dlaczego zawsze uciekasz od problemów? Dlaczego nie potrafisz postawić im czoła?! -Harry na mnie krzyczy, a do mnie dociera co drugie słowo.
-Cii - przykładam mu palec do ust i uśmiecham się. -Zapal sobie - wyciągam skręta ze spodni i mu podaję. Od wytrąca mi go z rąk. Ja zachowuję się jak ćpun. Schylam się po niego i przy okazji uderzam się w głowę.
-Wiesz, że to nie skończy się dobrze? Wieczne zalewanie się i dokładnie do tego narkotyków! Chcesz skończyć jak Zayn i Perrie? Proszę bardzo, ale ja nie chcę na to patrzeć...
-To mnie kurwa uratuj! - krzyczę na niego. Harry przenosi wzrok na mnie. -Pomóż mi Harry, po prostu mi pomóż z tym wszystkim... Nie potrafię sobie poradzić z tymi wszystkimi kłamstwami. To wszystko... - mówię przyciszonym głosem. Nagle Harry chwyta moją rękę i ciągnie mnie na swoje kolana.
-Przepraszam kochanie - szepta mi do ucha i całuje w czoło - pomogę  ci ze wszystkim. Nie pozwolę żebyś stoczyła się na samo dno... Na początku zaczniemy od alkoholu i twoich rodziców.
_____________________________
Okay, więc tak prezentuje się 45 rozdział. Nie wyszedł tak, jak chciałam... Ale wiem, że czekacie i wstawiam go. Mam nadzieję, że nie jest aż taki beznadziejny i choć trochę się Wam spodoba.
W ogóle poprzedni tydzień był szalony. Zayn, odejście od 1D... Mam nadzieję, że jakoś się trzymacie :* Pozdrawiam i dziękuje za czytanie.
Za niedługo stuknie 10 tys. wyświetleń! Wow! Dziękuję <3

7 kom=next!

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 44

Gdy tylko Harry się rozłącza od razu dzwonię po taksówkę. Nie mam teraz czasu szukać kogoś, kto mógłby mnie podwieźć . To jest kolejny znak żeby kupić samochód.
Nawet nie wiem, kiedy ostatnio podróżowałam taksówką. Zawsze to Harry był moim szoferem.
Chowam telefon do kieszeni i zbiegam na dół.
Zanim taksówka przyjeżdża dostaję sms z miejscem, gdzie znajduje się Harry. Nawet nie wiem, gdzie to jest.
Po jakimś czasie w końcu taksówka podjeżdża, a ja wpadam do niej.
-Dobry wieczór- mówię nerwowo i podsuwam pod nos kierowcy telefon z adresem. -Jak najszybciej - nakazuje.
-Oczywiście - odpowiada starszy mężczyzna i rusza spod campusu.
Cała droga do mojego chłopaka wydaję się bardzo dłużyć. Nie wiem, co się stało, nie wiem gdzie jest nic nie wiem. Jak zawsze. Harry mi niewiele mówi, a ja zawsze muszę mówić wszystko.

Nagle taksówkarz zatrzymuje się przy ciemnych uliczkach.
-To tutaj.
-Jest pan pewny? - chcę się upewnić. W tej okolicy znajduje się tylko jedna lampa i na dodatek prawie przestaje świecić.
-Tak, to ten adres - odpowiada ze spokojem. Wyciągam pieniądze z kieszeni, daje mu wszystko, co mam. Nie wiem czy za mało czy za dużo, ale gdy wysiadam z taksówki mężczyzna nic nie mówi.
Patrzę tylko, jak odjeżdża ze spokojem, a ja rozglądam się nerwowo po okolicy.
Jest tutaj na prawdę nie przyjemnie. Co Harry tutaj robi?
Wybieram, jego numer i czekam, aż odbierze, ale nic. Ruszam przed siebie i nie przestaję dzwonić. Skądś dociera do mnie dzwonek komórki chłopaka.
Wchodzę w uliczkę, która znajduje się miedzy dwoma ceglanymi budynkami i biegnę przed siebie. Po chwili moim oczom ukazuje się jego samochód, a dzwonek jest coraz głośniejszy.
-Harry! - krzyczę, ale nikt mi nie odpowiada. Podbiegam do samochodu i widzę, jak obok niego leży nieprzytomny Harry. Schylam się i lekko nim potrząsam. -Harry! - z moich ust wydobywa się desperacki jęk. -Obudź się Harry! - krzyczę i coraz mocniej nim szarpię. Po chwili on otwiera oczy i patrzy na mnie nie przytomnym wzorkiem.
-Bella - szepcze. Dotykam jego policzka i nie wiem, co mam zrobić. Jego twarz jest pokiereszowana. Ma sine oko, rozcięty łuk brwiowy i wargę. Jedyne, co przychodzi mi na myśl to wzięcie go do szpitala. Nie wiem, czy z jego resztą ciała jest w porządku.
-Pojedziemy do szpitala - informuję go i staram się go podnieść. Ale okazuję się cięższy niż myślałam.
-Nie - Harry robi grymas na twarzy.
-Bez dyskusji - mówię surowo i podnoszę go wkładając to całą moją siłę.
Otwieram tylne drzwi i wrzucam go do samochodu, jak worek ziemniaków. Z pewnością Harry mi trochę pomógł, bo wątpię, że zrobiłabym to sama.
Zajmuję miejsce kierowcy i szybko wbijam w GPS pierwszy lepszy szpital.
Uruchamiam silnik i z piskiem opon opuszczam to przerażające miejsce.
-Tylko zostań ze mną Harry! Nie zamykaj oczu! - krzyczę na cały samochód. Słyszę tylko, jak Harry coś mamrocze pod nosem, ale nie mogę niczego zrozumieć.
Nie wiem, kiedy ostatnio prowadziłam samochód, ale na szczęście tego się nie zapomina.

Po jakimś czasie w końcu dojeżdżam pod szpital. Parkuje byle, gdzie i wyskakuję z pojazdu. Otwieram tylne drzwi i wyciągam Harrego z samochodu.
Zarzucam jego rękę na mój kark i obejmuję go w pasie. Większość ciężaru Harrego spoczywa na moim słabym ciele. Żałuję, że nie ćwiczyłam więcej. Na pewno mogłabym być spokojnie silniejsza. Harry ma otwarte oczy i cały czas coś mamrocze pod nosem, ale nie mogę nic z tego zrozumieć. Pomaga mi w dotarciu do budynku.
Drzwi rozsuwają się i wtaczamy się do środka.
-Ktoś mi pomoże? - pytam resztkami sił. Pielęgniarka od razu sięga po wózek, który stoi obok niej i podsuwa go pode mnie. Delikatnie sadzam Harrego na nim.
-Co się stało? - pyta kobieta.
-Tak go znalazłam - odpowiadam i nabieram powietrza. Targanie ciała Harrego nie należy do łatwych i przyjemnych rzeczy.
-Dobrze, już się nim zajmuję - Harry szuka mojej dłoni, więc mu ją podaję.
Dochodzimy do pomieszczenia, gdzie kobieta ma go opatrzyć.
-Niech pani tutaj poczeka - uśmiecha się do mnie. Niechętnie puszczam dłoń Harrego i obydwoje znikają za drzwiami.
Ledwo siadam na krzesło, gdy słyszę krzyki Harrego. O Boże, wiedziałam, że to się nie skończy zbyt dobrze.
Nagle drzwi się otwierają i wychodzi kobieta, która kazał mi poczekać.
-Nie pani wejdzie - mówi. Przewracam oczami. Hary zachowuje się, jak małe dziecko, które nie potrafi zostać na chwilę bez swojej mamy.
Wchodzę do pomieszczenia. Harry odszukuje mnie wzrokiem i widzę, jak jego twarz łagodnieje. Podchodzę do niego i karcę go wzrokiem.
-Nie zachowuj się, jak dziecko - warczę. Widzę, że jest słaby i jego kąciki lekko unoszą się do góry.
-Mogę już pana wytrzeć z tej krwi?
-Wolałbym żeby zrobiła to ona - Harry wskazuje na mnie.
-Proszę cię Harry. Chociaż raz nie rób problemów - chwytam jego dłoń i delikatnie ściskam. -Chociaż raz.
-No dobrze - odpowiada i widzę, że jest zdenerwowany. Nawet pół przytomny potrafi robić problemy i denerwować się na wszystkich.
Kobieta nie czeka chwili dłużej tylko od razu przystępuje do swojej pracy.
Nie wiem, dlaczego Harry zawsze robi takie problemy. Jesteśmy w szpitalu to normalne, że zajmą się nim inne osoby niż ja.

Gdy twarz Harrego wygląda prawie tak samo jak zawsze zostajemy przekierowani do lekarza. Pielęgniarka wykonała swoją pracę. Wyczyściła twarz Harrego z krwi i nalepiła mu biały plaster na rozcięty łuk brwiowy. Widocznie nie był taki głęboki, bo nie założyła mu szwów.
Jest już późno, więc nie ma kolejek do lekarza. Delikatnie stukam w drzwi, gdy słyszę "proszę" naciskam klamkę i wchodzę razem z nim.
Oczywiście nie jestem członkiem rodziny i nie mam wielkiego prawa przebywać z nim u lekarza to Harry i tak stawia na swoim. Kiedyś w końcu będę mogła powiedzieć, że jestem jego żoną, ale na razie to bardzo odległe czasy.
Lekarka robi mu rutynowe badania. Jest młoda, a na jej palcu nie widnieje żaden pierścionek, więc widzę, jak patrzy na Harrego pomimo tego, że jego twarz jest inna niż zazwyczaj.
Tak jestem zazdrosna... Zauważam, że coraz częściej o wszystkie kobiety jestem zazdrosna. Myślę, że to wynika z tego, że Harry ma skłonność do zdradzania mnie. Ja zrobiłam to raz, ale Harrego jakoś częściej ciągnie do innych kobiet.
-Jest pan trochę poobijany - lekarka cały czas patrzy na niego. Jakby mnie tutaj nie było.
-Czyli mogę wrócić do domu?
-Myślę, że nie zaszkodziłoby panu zostać na obserwację - posyła mu uśmiech.
-Ja też tak uważam - w końcu odzywam się. Kobieta przenosi wzrok na mnie i ilustruje mnie wzrokiem.
-Nic mi nie jest kochanie - Harry splata nasze palce. Przenoszę wzrok na niego i uśmiecham się do niego.
-Lepiej mieć pewność - odpowiadam i patrzę w jego zielono niebieskie oczy.
Wychodzimy z gabinetu lekarskiego i nie bardzo wiemy, co robić. Chyba musimy iść do recepcji i powiedzieć, że Harry ma być przyjęty na oddział. Pewnie trzeba będzie się zarejestrować. Będę musiała jechać po jakieś ubrania. Te, co ma na sobie są zaplamione krwią.

Gdy wszystkie potrzebne formalności załatwiamy nagle zjawia się obok nas lekarka, która pożerała wzrokiem mojego chłopaka.
-Zaprowadzę pana do sali - uśmiecha się do niego - pani w tym czasie może jechać po potrzebne ubrania. -och! Co za suka! Jeszcze będzie mi rozkazywać...
-Wrócę, jak najszybciej będę mogła - mówię do Harrego i patrzę na niego. Czemu to nie mógł być chamski lekarz tylko piękna, młoda lekarka z okrągłymi piersiami i idealnym ciałem?
-Uważaj na siebie skarbie - Harry mruczy mi do ucha - kocham cię Bella.
-Ja ciebie też kocham Harry - nieświadomie podnoszę głos i zostawiam delikatny pocałunek na jego rozciętej wardze. Styles uśmiecha się szeroko i całuje mnie w czoło. Puszczam jego dłoń i odchodzę od niego.
Wychodzę ze szpitala. Wsiadam do samochodu, który stoi na środku parkingu. Na szczęście nikt nie wlepił mi mandatu. W sumie tutaj nikomu nie przeszkadza... Dobra nie ważne.
Zajmuję miejsce kierowcy i wbijam adres campusu. Okazuje się, że to nawet nie daleko. Włączam radio i odjeżdżam spod szpitala.

Adrenalina chyba całkowicie opuściła moje ciało, bo czuję nagły przypływ chęci spania. Muszę się skoncentrować na prowadzeniu samochodu. Nie chcę wylądować w szpitalu w znacznie gorszym stanie niż Harry.
Na szczęście dojeżdżam cała i zdrowa pod campus. Opuszczam samochód i szybkim krokiem udaję się do pokoju Harrego. Nawet nie wiem, co mam mu wziąć. Biorę kilka par bokserek, jakieś spodnie dresowe i kilka T-shirtów oraz inne potrzebne rzeczy. Dociera do mnie, że będę musiała zadzwonić do jego mamy. Na pewno każda matka chciałaby wiedzieć, że jej syn jest w szpitalu.

Droga powrotna mija mi znacznie szybciej niż droga do campusu. Tym razem prawidłowo parkuję samochód i zamykam go. Wkładam kluczyki do kieszonki i biorę torbę z rzeczami Harrego. Wysyłam sms do Harrego w jakiej sali się znajduję. Zanim dostaję odpowiedź kupuję sobie jakiś napój z automatu. Czuję się zmęczona.
"Pokój numer 120 kochanie, czekam xx" - uśmiecham się i kieruję się w stronę windy. Z tego, co się orientuję ten pokój znajduje się na trzecim piętrze, więc nie chcę mi się iść pieszo tym bardziej, że nawet nie mam na to siły.
Metalowe drzwi rozsuwają się, wysiadam z windy i szukam pokoju 120.
Odnajduje je i nagle ogarnia mnie niepokój. Martwię się, że jeśli tam wejdę to zastanę tam Harrego i lekarkę robiącą coś czego bym nie chciała oglądać.
Nabieram powietrza i zdecydowanie naciskam klamkę.
Moim oczom ukazuję się Harry. Sam. Chłopak otwiera oczy i podnosi się z łóżka.
-Dali mi leki przeciwbólowe i chce mi się strasznie spać - mówi niskim głosem. Lubię ten niski głos. Zamykam za sobą drzwi i odkładam picie na bok.
-Wzięłam ci jakieś dresy. Możesz się przebrać i odpoczywać - kładę torbę obok niego. Harry odsuwa ją i wyciąga ubrania.
-Przepraszam za to, że cię w  to wciągnąłem - chłopak przyciąga mnie do siebie.
-O czym mówisz?
-O całym naszym związku - odpowiada i uśmiecha się do mnie. Przewracam oczami i nachylam się nad nim.
-Niczego nie żałuję Harry. Niczego - całuję jego usta - kocham cię i zależy mi na tobie najbardziej na świecie. Nie chcę cię nigdy stracić - Harry wstaje i mnie przytula. Wtulam się w jego klatkę piersiową i czuję się bezpiecznie.
-Mi też na tobie bardzo zależy i nie chcę cię stracić - całuje mnie w głowę.
Stoimy tak jeszcze chwilkę, po czym Harry przebiera się przy mnie w czyste ubrania i kładzie się do łózka.
-Będziesz tu cały czas?
-Oczywiście - odpowiadam i czuję, jak moje powieki są coraz cięższe.
-Chodź do mnie.
-Nie zmieścimy się  - uśmiecham się do niego, ale Harrego i tak to nie obchodzi. Jednym ruchem mnie przyciąga i ląduje obok niego na łóżku. Wtulam się w jego ciepłe ciało.
-Jednak się zmieściliśmy - odpowiada i całuje mnie w czoło - tak bardzo się cieszę, że cię mam.
-Ja też Harry - uśmiecham się sama do siebie - dobranoc.
-Dobranoc skarbie - chciałabym go spytać, kto mu to zrobił, ale niestety nie mam już siły na mówienie czegokolwiek. Zamykam oczy i odpływam.

Słyszę jakieś rozmowy wokół mnie. Otwieram powoli oczy i nie za bardzo wiem, gdzie jestem. Wiem tylko, że przytłacza mnie ręka Harrego. Mrugam kilka razy i dostrzegam Anne.
Och jesteśmy w szpitalu... Odkładam rękę Harrego na bok i schodzę z łózka. Harry nadal śpi.
-Dzień dobry - mówię niepewnie. Boję się, że jego mama zaraz na mnie naskoczy.
-Boże całe szczęście, że nic ci nie jest - mówi i przyciąga mnie do siebie, a następnie mocno ściska.
-Dlaczego miałoby mi się coś stać? - pytam. Jestem trochę zdezorientowana.
-Zadzwonili do mnie, że Harry jest w szpitalu i pomyślałam, że skoro on to pewnie ty też. Jedyne, co przyszło mi do głowy to wypadek.
-Na szczęście jestem cała - odpowiadam i w końcu Anne mnie puszcza.
-Co nim?
-Wszystko w porządku - uśmiecham się do niej - jest tylko trochę poobijany.
-Co się stało?
-Sama chciałabym wiedzieć - odpowiadam i wypuszczam powietrze. Harry nie mówi mi za wiele... Chciałbym powiedzieć Anne, co się stało z jej synem i kto jest za to odpowiedzialny, ale niestety nie mogę.
-Spieszę się do pracy, ale jak się tylko obudzi to powiedz, że tu byłam i na pewno go jeszcze dzisiaj odwiedzę.
-Oczywiście - odpowiadam i uśmiecham się do niej. Żegnamy się i wychodzę z nią. Anne jedzie do swojej pracy, a ja idę do bufetu. Jestem głodna.

Gdy wracam do sali, Harry już nie śpi. Patrzy na mnie i uśmiecha się szeroko.
-Nie wyglądasz zbyt dobrze - mówi na powitanie.
-Ty także - odpowiadam i siadam na łóżku. Chwytam jego dłoń. -Więc powiedz mi, kto cię tak urządził. Tylko bez żadnych kłamstw.
_______________________________________
Mam nadzieję, że się Wam podobało :)
7 kom=next! 

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 43

-Więc, co państwo decydują? - pyta właściciel.
-Chyba się jeszcze zastanowimy - odpowiada Harry.
-Ja już jestem na tak, więc decyzja teraz zależy od ciebie - mówię do mojego chłopaka, a on uśmiecha się do mnie. To wszystko jakoś nie może do mnie dotrzeć, że  będę mieszkała z Harrym. Wydawało się to takie odległe...
-Skoro jesteś zdecydowana to myślę, że możemy podpisać umowę - na mojej twarzy kwitnie szeroki uśmiech. Naprawdę się bardzo cieszę. Znalazłam mieszkanie moich marzeń. Tak dokładnie to Harry je znalazł. Ciekawe skąd wiedział, jaki mam gust.
-Dobrze to pójdę po papiery do samochodu  - odpowiada właściciel i znika. My zostajemy sami w naszej nowej sypialni.
-Będziemy musieli przetestować to łóżko.
-Przestań - przewracam oczami i lekko uderzam go w ramię.
-Nie udawaj, że nie chcesz - Harry nachyla się i mruczy do mojego ucha. Po moim ciele momentalnie przebiega miły dreszcz. Jak to możliwe, że jego słowa na mnie tak działają? To jest niemożliwe. -Wczoraj naprawdę mi się podobało, jak jęczałaś pode mną - Harry kontynuuje swoją przemowę i zostawia malutkie pocałunki na mojej szyi.
-Mi też się wczoraj podobało - odpowiadam i kładę dłonie na jego torsie i lekko go odpycham - zachowuj się - nakazuje mu, a on odsuwa się ode mnie i uśmiecha szeroko. Ja tylko kręcę głową i splatam moje palce z jego.
Nagle do pomieszczenia wchodzi właściciel.
-Przejdźmy do kuchni - uśmiecha się do nas. Odpowiadam mu tym samym i posłusznie opuszczamy sypialnię i idziemy za nim do kuchni. Mężczyzna kładzie papiery na blacie. -Państwo Styles dobrze pamiętam?
-Ja jeszcze Collins - poprawiam go.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi - odpowiadam. Całkiem mi się podoba przyszła perspektywa z nazwiskiem Styles. Choć to bardzo daleka przyszłość...
-Więc, na kogo mieszkanie?
-Na nas obojga - no niech tak będzie. Ja nie mam nic przeciwko.
-Dobrze, więc proszę się podpisać tutaj - mężczyzna wskazuje palcem i podaje nam długopis.
Obydwoje się podpisujemy i podajemy jeszcze raz swoje imię i nazwisko.
-Tu są dwa komplety kluczy dla państwa i gdyby się coś działo, albo zmienili państwo decyzję to tu jest mój numer - właściciel wyciąga dwie wizytówki z kieszonki i nam daje.
-Dziękuję bardzo - mówię i oglądam ją. Dziękuje temu człowiekowi w duchu za to, że postanowił stworzyć takie piękne mieszkanie.
-Dobrze. To ja się zbieram. Miłego mieszkania i do zobaczenia - mówi i ściska nasze dłonie.
-Dziękujemy i do zobaczenia - odpowiadam i gdy tylko słyszę, jak drzwi się zamykają rzucam się na Harrego i wtulam w niego.
-Nie wierzę, że w końcu mieszkamy razem - odsuwam się od niego i znów się szeroko uśmiecham.
-Ja także. W końcu będę miał cię na wyłączność - Harry przyciąga mnie i delikatnie całuje - A tak zarzekałaś się, że nie będziesz ze mną mieszkała.
-Sprawy potoczyły się inaczej - uśmiech z mojej twarzy znika i znów wraca do mnie cała rzeczywistość. Muszę pogadać w końcu z Danielle.
-Nie chciałem cię martwić - odpowiada i całuje mnie w czoło.
-Jest okay - odpowiadam i posyłam mu uśmiech. Wymuszony, ale mam nadzieję, że się na niego nabierze.
-Nie kłam Bella. Wiem, że nie jest okay - przewraca oczami. No to chyba się domyślił. Tak właśnie nasze szczęśliwe chwile szybko się psują. Wystarczy jedno słowo...
-Dobra nie jest okay, ale nie gadajmy o tym. Chcę się teraz cieszyć. W końcu mam powód - staram się jakoś zakończyć tą rozmowę.
Nie zmienię tego, co wydarzyło się wcześniej. Muszę pogodzić się z tym faktem, że mam siostrę i moi rodzice mnie okłamywali przez całe moje życie. W sumie Harry także mnie okłamał.
-Kiedy chcesz się wprowadzić?
-Jak najszybciej - odpowiadam i biorę komplet kluczy - będziemy musieli wykończyć to mieszkanie.
-Moja mama jest projektantką wnętrz, więc może nam pomóc.
-Naprawdę? - jestem trochę zdziwiona. Harry nigdy nie mówi nic o swoich rodzicach.
-No tak - uśmiecha się - mogłaby wpaść i ocenić mieszkanie i na pewno pomoże nam wybrać coś taniego do mieszkania. No i ma jakieś tam znajomości w sklepach.
-To świetnie - na razie wszystko układa się dobrze. Wiem, że to nie będzie trwało długo, ale teraz gdy jest w miarę okay chcę się tym cieszyć. -Muszę pogadać z Danielle.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że dzwoniła do mnie i chce się z tobą spotkać - chłopak bierze swoją parę kluczy.
-Okay, więc wracajmy. Mamy teraz sporo do załatwienia. No w sumie ja mam - poprawiam się i wychodzę z kuchni.
Jeszcze raz przyglądam się naszemu nowemu mieszkaniu i wychodzę za Harrym z niego.
Mam nadzieję, że będę miała z nim same najlepsze wspomnienia.

Przez całą powrotną drogę dręczy mnie to, że nie będziemy mieli jak zapłacić za mieszkanie. Będę musiała iść do pracy. Jeszcze Harry mi nie powiedział, jakie są koszty utrzymania tego mieszkania. Skoro jest wynajęte na nas obojga to będziemy musieli się dzielić wspólnie wszystkimi kosztami. Do tego nie jest wykończone.
I jeszcze sprawa samochodu. Będę uzależniona od Harrego lub będę musiała poruszać się autobusami. Na campus jest w miarę daleko. Samochodem jakieś pół godziny, więc pieszo na pewno zejdzie więcej.
-O czym myślisz? - wyrywa mnie Harry z moich problemów.
-O tym wszystkim, co mnie czeka. Znalezienie pracy, kupienie samochodu...
-Nie myśl o tym. Ja się wszystkim zajmę.
-Skąd weźmiesz na to pieniądze? Obrabujesz bank? - pytam, a on się śmieje.
-No na przykład. W sumie to nie jest zły pomysł.
-Przestań - karcę go - jeszcze mi brakuje tego, żebyś poszedł do więzienia.
-Spokojnie kochanie. Nie martw się na zapas.
-Postaram się - odpowiadam i włączam ogrzewanie.
Za niedługo zacznie się grudzień, co oznacza, że będą święta. Ciekawe, jak moje święta będą w tym roku wyglądać. Chciałabym żeby były takie, jak zawsze, ale raczej już takie nie będą... Wszystko się teraz zmieni. Wszystko bez żadnych wyjątków.

Po powrocie idę prosto do mojego obecnego pokoju modląc się żeby nie było tam Ellie. Nie mam jeszcze na tyle sił żeby ją spotkać. Nie wiem czy w ogóle będę kiedyś je miała. Dlaczego ona mi tego nie powiedziała?
Stoję przed drewnianymi drzwiami i patrzę na zdjęcia. Wtedy było całkiem inaczej. Nie miałam siostry, miałam tylko Perrie i Danielle. Byłam dzieckiem bez problemów. Nawet wtedy nie miałam Harrego...
Zastanawiam się nad  pukaniem, ale w sumie to mój pokój, więc nie robię tego.
Nabieram powietrze i popycham lekko drewniane drzwi, które lekko skrzypią. Wchodzę do pomieszczenia i od razu dostrzegam Danielle. Zamykam drzwi, a dziewczyna podnosi się z łóżka.
-Hey - szeptam. Nie wiem, dlaczego mi się chce płakać...
-Nie wiem czy najpierw nakrzyczeć na ciebie czy cię przytulić -Danielle wstaje z łóżka i podbiega do mnie. Wpadamy sobie w ramiona.
-Przepraszam cię - mówię i wtulam się w nią.
-Gdzie ty się podziewałaś? - pyta i odsuwa mnie od siebie - Co ty w ogóle wyprawiasz?
-Mam siostrę Danielle, rozumiesz? - uśmiecham się i czuję, jak po moich policzkach płynął łzy. Dziewczyna patrzy na mnie zdezorientowana. -Ellie Smith dziewczyna, która mieszka z nami i ty ją znasz jest moją pieprzoną siostrą.
-O kurwa - Danielle bardzo rzadko przeklina. Odsuwam się ode mnie i siada na łóżku. Chyba nie tylko ja byłam w szoku. - Jest twoją siostrą?
-Tak. Rodzice okłamywali mnie przez całe moje życie...
-O Boże - oczy Dani są większe niż przed chwilą. Tak ja też nie mogłam w to uwierzyć. Siadam obok niej, a ona bierze moje dłonie.
-Gdy się o tym dowiedziałam nie wiedziałam, gdzie pójść. Wybiegłam z pokoju i wpadłam na Harrego który spytał się czy mi to powiedzieli i uznałam, że wy wszyscy mnie oszukiwaliście.
-Bella ja nie wiedziałam...
-Wiem Danielle - odpowiadam i uśmiecham się do niej - poszłam do Alexa i wyłączyłam telefon. Nie chciałam mieć z wami nic wspólnego, a tym bardziej z moimi rodzicami - wycieram mokre policzki od łez - potem znalazł mnie tam Harry i wyjaśnił, że wy o niczym nie wiedzieliście.
-To dlatego oni na tyle zawsze znikali.
-I było mi głupio, że od razu wszystkich osądziłam - nabieram cennego powietrza. Nie jest mi prosto tak o tym mówić - potem mój tata zadzwonił do mnie, że moja mama jest w szpitalu, pojechałam do nich i chciałam to wyjaśnić, ale emocje wzięły górę.
-Musisz z nimi pogadać Bella.
-Wiem - kiwam głową - i sprawy się tak potoczyły, że wyprowadzam się z akademika.
-Słucham?
-Nie będę mieszkała z Ellie w jednym pokoju - odpowiadam - wynajęliśmy mieszkanie z Harrym.
-Z Harrym? Bella on też cię okłamywał!
-Ale wyjaśnił mi to wszystko - bronię go.
-I od tak wracasz do niego i będziesz z nim mieszkała?
-Kocham go Danielle. Nie jest tak prosto odejść od kogoś, kogo kochasz... - szeptam i ponownie wtulam się w nią. Wiem, że może nie robię najlepiej, ale ja go kocham. Nie potrafię go zostawić.
-No tak, kochasz go pomimo tego, że on masę razy cię zranił.
-Ja jego też.
-Raz?
-Dobra nie ważne - odsuwam się od niej - nie przyszłam tu rozmawiać o Harrym. Chciałam cię przeprosić i powiedzieć, co się wydarzyło.
-Okay, rozumiem - Danielle uśmiecha się do mnie - przykro mi, że to wszystko tak się potoczyło... Jest mi też przykro, ponieważ pomimo tego, że ja zawsze byłam przy tobie poszłaś do Harrego.
-Wiem, przepraszam - szeptam - naprawdę głupio się z tym czuję. Tym bardziej, jak Harry powiedział mi, że ty o niczym nie wiedziałaś... Naprawdę źle się z tym czułam.
-Okay wybaczam ci, ale chcę żebyś wiedziała, że ja nigdy cię nie okłamałam i zawsze możesz przyjść, gdy czegoś będziesz potrzebowała.
-Dziękuje. Wiesz, że jesteś najlepsza?
-Domyślam się - odpowiada i obydwie uśmiechamy się szeroko do siebie. -Będzie mi ciebie brakowało.
-Mi ciebie też - odpowiadam i całuję ją w policzek.
Biorę kilka moich rzeczy razem ze zdjęciami i wielkim misiem od Harrego. Będę musiała wrócić tutaj z jakimiś pudełkami żeby to wszystko wziąć. Teraz wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy do Harrego. Na pewno nie będę spała w jednym pomieszczeniu z Ellie. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie nazwać ją moją siostrą...

Wracam do pokoju Harrego. Chłopak rozmawia z kimś przez telefon, gdy wchodzę do pokoju on od razu się rozłącza. Nie wiem, kto to był, ale jest zdenerwowany.
-Wszystko w porządku? - pytam i odkładam torbę na bok.
-Jasne - odpowiada i uśmiecha się do mnie. Oczywiście, że kłamie. Widzę to po nim, ale nie chcę naciskać. Jeśli będzie miał taką potrzebę to sam mi to powie. -Jak poszło z Danielle?
-Dobrze. Nie było tak źle. Myślałam, że obrazi się na mnie albo coś innego.
-Ona nie jest taka jak wszystkie.
-No tak. Jest kochana - uśmiecham się i podchodzę do niego. - Jeszcze mi została rozmowa z rodzicami i chyba powinnam pogadać z Ellie.
-Dasz radę kochanie - Harry przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło - jesteś silniejsza niż ci się wydaje.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Bella - odpowiada i całuje mnie w usta.

Resztę dnia spędzamy leżąc w łóżku i grając w gry. Zamawiamy także pizzę. Nie pamiętam, kiedy tak ostatnio normalnie spędzaliśmy wieczór. Jak normalna para.
Na chwilę zapomniałam o tym wszystkim. Często będąc z Harrym zapominam o całej szarej rzeczywistości. Za to go kocham, że potrafi mnie do czegoś takiego doprowadzić.
Muszę zregenerować siły i znów spotkać się z rodzicami. Jestem ciekawa, co mają mi do powiedzenia.

Następnego dnia w końcu wybieram się na zajęcia. Nie byłam kilka dni na uczelni, więc mam parę wykładów w plecy. Harry także postanowił się ruszyć i przyszedł ze mną. Obydwoje się w tym wspieraliśmy, więc poszło szybciej. Gdy Harry zostaje w łóżku, a ja idę na zajęcia zawsze mam ochotę wrócić się i rzucić do ciepłego łóżka. A jak on idzie ze mną to nie mam żadnych problemów.

Wykłady lecą w miarę szybko. Jest dość ciekawie, więc także nie mam czasu myśleć o tym wszystkim. Dowiaduję się, że za niedługo będziemy mieli zajęcia praktyczne. Nie mogę się doczekać. W końcu będziemy robili coś innego niż siedzenie na uczelni i słuchanie tego samego wykładowcy cały czas.

Zanim wracam do pokoju udaję się do księgarni. Dawno nie czytałam żadnej książki, a w sumie mam czas. Szukam jakiejś ciekawej książki i w końcu znajduję. Od zawsze czytałam książki Stephena Kinga, więc i tym razem kupuję jego książkę. Płace niewiele, bo akurat trafiłam na promocję. Jestem zadowolona,  bo nie powinnam wydawać teraz pieniędzy.
Wracam do mojego nowego pokoju i od razu zabieram się za czytanie. Kładę się na łóżku i wciągam się tak w książkę, że nawet nie słyszę, jak Harry wchodzi do pokoju.
-Cześć kochanie - klepie mnie w tyłek. Od razu odrywam się od lektury.
-No cześć - odpowiadam i przewracam oczami. Harry kładzie się obok mnie.
-Co czytasz?
-Książkę. Nie przeszkadzaj mi - mówię i staram się znów skupić na czytaniu, ale niestety jego obecność mnie rozprasza.
-Dobrze właściwie muszę iść, coś załatwić. Wrócę za kilka godzin. Miłego czytania - mówi w pośpiechu i całuje mnie w policzek, a potem znika.
-Pa - mówię, ale raczej mnie już nie słyszy.
Muszę wyjaśnić z nim te jego "sprawy do załatwienia".

Gdy robię przerwę w czytaniu jest już ciemno. Patrzę na telefon. 21.20. Książka mnie tak wciągnęła, że całkowicie straciłam poczucie  czasu... Harrego nadal nie ma. Staram się do niego dodzwonić, ale nie odbiera. Zaczynam się trochę o niego martwić.
Próbuję jeszcze kilka razy, ale niestety dalej nic.
Do mojej głowy wraca obraz, jego pobitej twarzy. Zaraz naprawdę zwariuję... Nagle mój telefon wibruje.
-Harry?
-Bella przyjedziesz po mnie? - słyszę jego chrapliwy głos.
-Boże, co ci się stało?
-Nie panikuj, po prostu weź taksówkę i przyjedź. Wyślę ci adres sms - mówi i rozłącza się.
Zawsze martwię się potrzebnie...
_________________________________
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet i wszystkiego co sobie tylko zażyczycie! :*

7 kom=next!