Imagine: Louis Tomlinson 2

Retrospekcje:
Wracałaś właśnie do domu ze swoim chłopakiem Aaronem z koncertu. Jechaliście słuchając głośno radia i śpiewając. Gdy nagle wielka ciężarówka uderzyła w wasz samochód i zabiła Aarona. Miałaś 16 lat. Nigdy wcześniej nie pomyślałabyś, że zobaczysz śmierć człowieka na własnych oczach i to jeszcze śmierć własnego chłopaka, którego kochałaś nad życie. Trudno było ci się otrząsnąć z tego wszystkiego. Przez parę miesięcy wierzyłaś, że to tylko jakiś zły sen, ale jednak tak się nie stało. Z każdym dniem rosło w tobie poczucie winy, ze to ty powinnaś zginąć nie on.






*




2 lata później
Dziś mija druga rocznica śmierci Aarona. Nadal go kochasz twoje uczucie wobec niego się nie zmieniło. Pół roku temu zakończyłaś sesje u psychologa. Jakimś cudem udało się ciebie przekonać, że to nie twoja wina, ani nie ty powinnaś zginąć. Nie miałaś chłopaka od dwóch lat. Gdy już zaczęłaś się spotykać z jakimś przypominałaś sobie o Aaronie, że nadal go kochasz i nie powinnaś robić takich rzeczy wobec niego. Rodzice nie mieli już do ciebie siły aż pojawił się zespół One Direction i pokochałaś jednego chłopaka, choć nawet go nie znałaś. Gdy go widziałaś zapominałaś o całym świecie, który cię otacza. Louis Tomlinson i chłopcy z One Direction zmienili twoje życie na zawsze.
-[t.i] wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły. –Powiedziała mama wchodząc do twojego pokoju i odsuwając zasłony.
-Dziś jest mój wielki dzień… -Wyszeptałaś.
-Co takiego? –Spytała mama.
-Dziś dowiem się czy pojadę na wymianę szkolną, ale niestety nie podali nam miejsca.
-To prędzej ubieraj się i jedź śniadanie. –Zachęcała mama. Wstałaś z łóżka i podeszłaś do szafy wyciągając swój mundurek szkolny. Nie lubiłaś tych mundurków. Prawie w całej Ameryce w żadnej szkole ludzie nie chodzili w mundurkach a akurat w twojej musieli mieć. Ubrałaś spódniczkę w kratę, białą koszulę na to sweterek z logiem twojej szkoły, na nogi założyłaś szare długie skarpetki i ubrałaś ciężkie buty. Osobiście wolałaś chodzić w balerinkach do takiego stroju, ale nie mogliście zmieniać ubrania chyba, że na w-f. Rozczesałaś swoje długie włosy i postanowiłaś je dziś nie spinać. Zeszłaś na dół i zjadłaś śniadanie. Następnie chwyciłaś swoją torbę z książkami i wyszłaś na przystanek autobusowy. Dziś nie musiałaś długo czekać. Dopiero na czwartej lekcji miałaś dowiedzieć się czy pojedziesz i gdzie. Cały rok starałaś się nie schodzić poniżej 4 i nie opuszczałaś dni w szkole.

Nareszcie czwarta lekcja. Usiadłaś przy ławeczce i czekałaś na nauczyciela z niecierpliwością. Po chwili wszedł a serce zabiło ci szybciej. Siedziałaś i patrzyłaś na niego aż powie coś w końcu.
-Dzień dobry wszystkim. –Uśmiechnął się do uczniów profesor Jones.
-Dzień dobry. –Odpowiedziały niektóre osoby wraz z tobą.
-Dziś jest bardzo szczęśliwy dzień dla dwóch osób, które pojadą na wymianę do Londynu. –Uśmiechnął się i popatrzył na ciebie. –Tymi osobami są… [twoje imię i nazwisko] oraz Emily Rose. –Wszyscy zaczęli wam gratulować i bić brawo.
-Gratuluję dziewczyny osiągnęłyście najwyższą frekwencję w całej szkole, a to bardzo dobry wynik, ponieważ w szkole jest prawie 1000 uczniów, więc mogę tylko pogratulować. –Uśmiechnął się profesor Jones.
-Dziękuję. –Odpowiedziałaś i pogratulowałaś dziewczynie o imieniu Emily.
-Zostańcie po lekcjach. Musimy wszystko omówić, kiedy wyjeżdżacie i podam wam adresy waszych domów. –Uśmiechnął się.  Byłaś taka szczęśliwa, że chciałaś stanąć na środku klasy i skakać, ale niestety musiałaś siedzieć w swojej ławce. Lekcja dobiegła końca i zostałyście z profesorem, który wam wszystko opisał i dał formularze zgody oraz adresy domów. Okazało się, że będziecie mieszkały niedaleko siebie i Emily jest bardzo mądrą i ciekawą osobą. Niektórzy jej dokuczali, że opęta ją szatan tak jak tą sławną Emily Rose, ale ona się tym nie przejmowała.




*




Wróciłaś do domu i opowiedziałaś wszystko rodzicom. Mama i tata pogratulowali ci i bardzo się ucieszyli. Polecicie do Londynu po świętach Bożego Narodzenia i przylecicie dopiero w Lipcu. Wydawało się tak długo, ale ty wiedziałaś jak czas leci, więc zanim się obejrzysz już będziesz w domu. Święta zbliżały się wielkimi krokami tak samo jak wyjazd do Londynu. Zdążyłaś już zaprzyjaźnić się z Emily. Dziewczyna tak samo jak ty kochała One Direction. Na szczęście jej podobał się inny z chłopców a mianowicie Liam. […] Nadszedł dzień wylotu. Byłaś bardzo podekscytowana pierwszy raz miałaś lecieć samolotem i to prawie 7,8 godzin. Ale jeśli miałaś, z kim rozmawiać to na pewno czas zleci ci szybko. Spakowałaś ostatnie rzeczy i ruszyłaś z rodzicami na lotnisko. Twoja mama powstrzymywała łzy.
-Mamo przecież wrócę i będę dzwoniła codziennie. Już pokazałam ci jak włączyć komputer i uruchomić Skype.
-Wiem, ale córeczko… Nie będzie cię pół roku.
-Mamo…, Ale zanim się obejrzysz już będę w domu.
-Mam nadzieję. –Odpowiedziała i wymusiła uśmiech. Na lotnisku czekała na ciebie Emily. Przywitałyście się oraz przywitałaś się z rodzicami. Na szczęście nie musiałyście czekać na samolot i mogłyście iść już do odprawy.
-Kocham was. –Powiedziałaś i przytuliłaś mocno swoich rodziców.
-My ciebie też słonko. –Odpowiedziała mama i pomachała ci na pożegnanie.

Lot minął ci bardzo szybko. Na lotnisku w Londynie twoi nowi „rodzice” mieli czekać na ciebie z karteczką, na których było napisane twoje imię. Dostałaś wcześniej zdjęcia z wyglądem twoich „rodziców”, więc raczej większego kłopotu nie będzie- pomyślałaś. I tak się stało. Na lotnisku musiałaś się rozdzielić z Emily, ale wiedziałaś, że za niedługo się z nią znów spotkasz.




*




Weekend minął tak szybko. Poznałaś swoją nową rodzinę. Byli bardzo mili. Miałaś teraz siostrę o imieniu Selly. Była bardzo ładna. Miała się tobą opiekować w czasie szkoły, czyli w szkole na przerwach i w drodze do i ze szkoły, ale ty uparłaś się, że chcesz iść sama. Selly nie chciała się zgodzić, ale w końcu uległa twojemu urokowi. Uśmiechnęłaś się i wyszłaś z domu. Dostałaś na kartce, na jaką ulicę masz dojść i nawet miałaś narysowane, ale po chwili się zgubiłaś.
-I ja miałam najlepszą średnią w szkole… -Pokręciłaś głową. Na szczęście stał jakiś… ochroniarz..? Sama nie wiedziałaś, ale na pewno mógłby ci pomóc. –Przepraszam… Czy wie pan, jak mogę dojść na tą ulicę? –Spytałaś pokazując kartkę. –Zgubiłam się i nie jestem stąd, ale musze dojść do szkoły…- Zaczęłaś się tłumaczyć.
-Jasne. Musi pani iść prosto następnie skręcić w prawo dalej prosto na przejściu dla pieszych i w lewo. –Uśmiechnął się.
-Ktoś się zgubił? –Uszyłaś głos chłopaka za swoimi plecami.
-Tak ja.. –Odwróciłaś się i odebrało ci mowę. To był Louis Tomlinson. –Ja… Wow. –Powiedziałaś w końcu.
-Pozwól, że ja cię poprowadzę na to miejsce.- Uśmiechnął się Louis i popatrzył się na ochroniarza a on tylko kiwnął głową.
-Nie musisz się fatygować ja sama dojdę. –Odpowiedziałaś patrząc na niego. –Nie chcę się narzucać…
-Wcale tego nie robisz. I tak mam teraz wolny czas, więc to będzie tylko przyjemność. –Uśmiechnął się.
-No dobrze. –Odpowiedziałaś i poszliście przed siebie.
Byłaś w szoku, że Louis chciał cię odprowadzić, mimo iż na pewno miał coś ciekawszego do zrobienia. Nie wiedziałaś, co mówić i jak się zachować. Pierwszy raz spotkałaś gwiazdę i to jeszcze Louisa Tomlinson, w którym się kochałaś.
-Dziękuję za to, że poświęciłeś dla mnie czas.- Powiedziałaś, ale zastanawiałaś się czy dobrze wypowiedziałaś słowa tak jakbyś pierwszy raz mówiła coś do kogoś.
-Daj spokój. Cała przyjemność po mojej stronie. A jak masz na imię?
-[t.i] a ty… Jesteś Louis nie musisz się przedstawiać. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się.
-Hmm no tak raczej jestem dość znany. –Uśmiechnął się. –A skąd przyjechałaś? Przeprowadziłaś się tu?
-Przyleciałam z Ameryki na wymianę między szkolną. Nie chcę się jakoś przechwalać, ale miałam najlepszą średnią w szkole wraz z Emily. –Louis się zaśmiał.
-Wcale się nie przechwalasz w końcu za coś musieli cię tu wysłać. –Odpowiedział. –Poznałem po twoim akcencie. Od razu czuć Amerykę. –Zaśmialiście się. Poczułaś, że Louis jest normalnym chłopakiem, który właśnie spełnia marzenia. Czas zleciał bardzo szybko i już byliście pod szkołą. Był to bardzo duży, nowoczesny budynek.
-Wow. –Wyszeptałaś.
-Tak to najlepsza szkoła. Mam nadzieję, że nie będziesz tu sama. –Zatrzymaliście się i popatrzył na ciebie.
-Nie.-Odpowiedziałaś szybko. –Będzie tu Emily i Shelly. –Uśmiechnęłaś się.-Jakbym miała sama uczęszczać to takiej szkoły to raczej bym nie chciała chodzić do takiej szkoły.
-Masz rację. Nie zatrzymuję cię i nie chce iść dalej… Wiesz jestem Louis.
-Wiem, wiem jeszcze by cię dziewczyny napadły. –Zaśmiałaś się. –Dzięki za pokazanie drogi. Następnym razem myślę, że dojdę bez problemu.
-Ja też mam taką nadzieję, ale jeśli się zgubisz to masz tu mój numer i dzwoń. Na pewno cię znajdę. –Uśmiechnął się i podał ci numer telefonu na kartce papieru. Wzięłaś od niego papierek, Louis odszedł a ty gapiłaś się na kartkę. Usłyszałaś szkolny dzwonek, więc pobiegłaś szybko na lekcję. Wyjęłaś kartkę ze swojej torby i popatrzyłaś, gdzie masz lekcje. Sala miała numer 34 i teraz kolejny problem. Musiałaś znaleźć salę numer 34. Podeszłaś do jakiegoś urządzenia, które stało obok wejścia. Na górze pisało: „Zgubiłaś/łeś się? Wpisz numerek”. Wpisałaś 34 i pokazało ci, gdzie jest twoja klasa. Nikogo nie było na korytarzu. Zrobiłaś zdjęcie telefonem i biegłaś na wyznaczone miejsce. Zapukałaś do klasy.
-Dzień Dobry. Przepraszam za spóźnienie. Jestem nowa i zgubiłam się. –Zaczęłaś się tłumaczyć. Zauważyłaś, że masz na sobie kurtkę, czapkę, szalik oraz rękawiczki. Pani profesor uśmiechnęła się do ciebie.
-Ach tak. –Odpowiedziała. –Dobrze wy przeczytajcie to, co wam kazałam a ja się zajmę naszą nową uczennicą. –Uśmiechnęła się do ciebie i wyprowadziła cię z klasy. Nie wiedziałaś, o, co chodzi. Miałaś nadzieję, że nie dostaniesz nagany. –Dobrze, więc oprowadzę cię po szkole. Zaraz przyślą zastępstwo na moją lekcję i nie przejmuj się, że się spóźniłaś.
-Uff już myślałam, że dostanę naganę. –Powiedziałaś i uśmiechnęła się.
-Nie. Jakby nasz stały uczeń się spóźnił… Owszem dostałby naganę, ale ty jesteś nowa i nie wiesz, gdzie, co jest. –Odpowiedziała i zaczęła cię oprowadzać po szkole. Okazało się, że ta szkoła ma nawet windę, ponieważ budynek liczy 4 piętra. Teraz już się nie dziwiłaś, że się mogłaś zgubić.




*




Po lekcjach poszłaś do Starbucks, ponieważ byłaś w pobliżu. Zamówiłaś gorącą czekoladę i usiadłaś przy stole. W kawiarni paliło się w kominku a na zewnątrz zaczęło prószyć śniegiem. Dostałaś sms od Shelly: „Wszystko w porządku? Odezwij się.” Odpisałaś jej „Tak. Jestem w Starbucks mam nadzieję, że będę potrafiła wrócić do domu a jak nie to zadzwonię po ciebie xx”. Gdy to pisałaś przypomniałaś sobie, że spotkałaś dziś Louisa, który powiedział, że jeśli się zgubisz masz do niego zadzwonić. Włożyłaś rękę do kieszonki torby i wygrzebałaś papierek. Wpisałaś numer Louisa do telefonu i długo się zastanawiałaś czy czegoś do niego nie napisać, ale jednak zrezygnowałaś. Wyciągnęłaś „Ipad mini” i wpisałaś miejsce, gdzie teraz przebywasz oraz miejsce, gdzie mieszkasz. Pokazało ci trasę. Uśmiechnęła się sama do siebie. Jednak dziś trochę myślisz. Następnie weszłaś na swoją ulubioną stronkę o One Direction i było zdjęcie twoje oraz Louisa a pod waszym wspólnym zdjęciem zdjęcie jego dziewczyny Eleonor. Zrobiło ci się głupio, bo zapomniałaś, że on ma dziewczynę a ty sobie myślałaś Bóg wie, co. Włożyłaś urządzenie z powrotem do torby i miałaś już wychodzić, gdy nagle ktoś dosiadł się do ciebie.
-Hey jak było w szkole? –Spytał Louis.
-Cześć. –Odpowiedziałaś bez entuzjazmu. –Dobrze, muszę już iść. –Wstałaś, ale Louis chwycił cię za rękę.
-Dlaczego? –Spytał patrząc na ciebie.
-Bo… -Nie wiedziałaś, co powiedzieć. –Bo czekają na mnie w domu. –Powiedziałaś szybko. Zostawiłaś 10 funtów i wyszłaś ze Starbucks. Louis wybiegł za tobą.
-Dojdziesz sama? –Spytał uśmiechając się.
-Dam sobie radę dzięki. –Odpowiedziałaś i poszłaś w stronę domu czasem zerkając na mapę na swoim nowym urządzeniu. Było ci trochę smutno, że tak go potraktowałaś. Mogłaś powiedzieć żeby cię odprowadził, ale przypomniałaś sobie, że on ma dziewczynę. Coś w tobie pękło i zaczęłaś płakać. Niektórzy patrzyli na ciebie smutnym wzorkiem tak jakby chcieli cię przytulić. Doszłaś do domu i otarłaś oczy.
-Coś się stało? –Spytała Sophia twoja nowa mama.
-Nic tylko… Ja… Jestem szczęśliwa, że doszłam do domu. –Powiedziałaś. Uznałaś, że to raczej jest coś śmiesznego i na pewno Sophia ci nie uwierzy.
-Naprawdę? Następnym razem Shelly pójdzie z tobą. –Odpowiedziała i cię przytuliła. Chyba ci uwierzyła, albo nie chciała już drążyć tematu. Byłaś jej bardzo wdzięczna za to. Usiadłaś przy kominku, w którym się paliło i ponownie weszłaś na stronkę o One Direction. Chyba w środku ciebie coś chciało, aby Louis zerwał z Eleanor. Nie mogłaś uwierzyć temu, co ukazało się twoim oczom. Nagłówek głosił „Louis zerwał z Eleanor. Czy to wszystko się stało przez jego nową koleżankę?”. Zrobiło ci się głupio. Nie dość, że odprawiłaś od siebie Louisa to jeszcze zerwał ze swoją dziewczyną. Nic nie wskazywało, że to przez ciebie, ale poczucie winy jednak obudziło się w tobie.
Siedziałaś patrząc na ogień, który powoli wygasał w kominku. Myślałaś o całym swoim życiu. Wspomniałaś Aarona, który prawdopodobnie teraz chciałby, aby twoje życie było jak najlepsze. Ale go nie było. Zrobiło ci się smutno. Podciągnęłaś kolana pod podbródek i objęłaś je rękami.
-Wszystko w porządku? –Usłyszałaś za swoimi plecami głos Shelly. Obróciłaś się w jej stronę.
-Nie wiem. Nic nie wiem. –Odpowiedziałaś patrząc na nią smutnymi oczami.
-Chcesz pogadać? –Spytała pochodząc bliżej ciebie.
-A chcesz słuchać? –Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.
-Oczywiście. W końcu jestem na profilu psychologicznym i chcę iść w tym kierunku a jeśli teraz zacznę praktyki potem będzie mi lepiej szło prawda? –Uśmiechnęła się i usiadła obok ciebie. Shelly była starsza od ciebie, ale chodziła do tej samej szkoły, co ty. Na pewno miała większe doświadczenie z życiem itp.
-No dobrze to opowiem ci, co mnie gnębi. –Uśmiechnęłaś się blado i nabrałaś powietrza. –Dwa a za niedługo trzy lata minie od śmierci mojego chłopaka. –Starałaś się powstrzymać swoje łzy. Zawsze na myśl o nim robiło ci się smutno i przypomniałaś sobie nie te najlepsze czasy, ale właśnie te najgorsze. –Widziałam jak umarł.
-Opowiesz mi jak to się stało? –Spytała patrząc na ciebie poważnie.
-Jasne. Wracaliśmy z koncertu i słuchaliśmy muzyki dość głośnio… Wygłupialiśmy się i nagle uderzyła w nas ciężarówka. Uderzenie było bardzo mocne, ponieważ niedługo po tym Aaron umarł. Przez długi okres obwiniałam się jego śmiercią.
-Miałaś poczucie winy?
-Tak. –Odpowiedziałaś kiwając głową. –Zaliczyłam wizyty u psychologa i jakoś mi pomogła. Ale poznałam wspaniały zespół One Direction.
-One Direction. –Uśmiechnęła się Shelly. –Przepraszam, kontynuuj. –Uśmiechnęłaś się zapewne dziewczyna także lubiła One Direction.
-I on zmienił całkowicie moje życie a szczególnie Louis. Uwierzyłam, że znów mogę się zakochać. Głupie, ale nie ważne. Idąc dziś szkoły zgubiłam się. Wiem mogłam iść z tobą, ale jednak los chciał inaczej. Gdy się zgubiłam poprosiłam jakiegoś faceta, aby wskazał mi drogę, ale Louis Tomlinson zaoferował się i odprowadził mnie do szkoły.
-Wow. Pierwszy raz idziesz ulicami Londynu i już Louis cię wypatrzył. –Uśmiechnęłaś się do niej.
-I teraz się dziwie, że zachowywałam się normalnie. Nawet dał mi numer i powiedział, że jeśli się zgubię mam do niego zadzwonić. Od razu wyobraziłam sobie Bóg wie, co.
-Przez to jesteś smutna?
-Nie. Po szkole poszłam do Starbucks i weszłam na Internet i zobaczyłam, że Loui przecież spotyka się Eleanor. A ja totalnie sobie o tym zapomniałam. Ale on też zachowywał się tak inaczej wobec mnie. No tak jakby dawał mi jakieś sygnały, ale nie wiem czy je dobrze odczytałam. –Zatrzymałaś się na chwilkę, aby wziąć oddech. – I on przyszedł do kawiarni i oczywiście usiadł obok mnie a ja go potraktowałam jak jakaś rozkapryszona dziewczynka i teraz przeczytałam, że Louis zerwał z Eleanor.
-I obwiniasz siebie jak nawet nie wiesz czy to przez ciebie? –Popatrzyła na ciebie Shelly ze zdziwieniem. –Może mieli jakieś problemy w swoim związku a może przez to, że ty się pojawiłaś. Masz numer Louisa i możesz zadzwonić, możesz się wszystkiego dowiedzieć. –Dotknęła twojego ramienia i uśmiechnęła się. Zamiast obwiniać się i wspominać tragiczną przeszłość to powinnaś zadzwonić.
-Dziękuję Shelly. Czasem się zastanawiam, dlaczego w szkole jestem prymuską a w takich prostych sprawach nie myślę. –Uśmiechnęła się.
-Tego sama musisz się dowiedzieć. –Odparła dziewczyna i wyszła z pokoju. Wyciągnęłaś telefon z torby znalazłaś numer Louisa i napisałaś do niego krótką wiadomość: „Chciałabym się z tobą spotkać dziś. [t.i]”. Szybko dostałaś odpowiedź:, „O której i gdzie?”. Napisałaś mu, że za godzinę w Starbucks. Poszłaś do swojego pokoju i przebrałaś się. Ubrałaś sobie czarne leginsy, pudrowy, wełniany sweterek oraz włosy spięłaś w koka.
-Dziewczynki obiad!. –Usłyszałaś z dołu Sophię. Więc zabrałaś ze sobą telefon i zeszłaś na dół. Zasiadłaś przy stole obok Shelly.
-Smacznego. –Powiedziałaś. Domownicy podziękowali i życzyli ci tego samego. Gdy zjadłaś obiad chciałaś umyć po sobie naczynia, ale John odebrał ci talerze.
-Goście nie myją naczyń. –Uśmiechnął się.
-Ale po sobie mogę umyć. –Powiedziałaś uśmiechając się.
-Idź tam, gdzie masz iść, bo widzę, że ci się spieszy, więc nie zatrzymuję.
-Dziękuję. –Odpowiedziałaś i posłałaś swojemu zastępczemu tacie uśmiech. Ubrałaś sobie buty Emu, czarny szalik oraz płaszczyk. Schowałaś telefon do kieszonki i wyszłaś z domu. Nie miałaś problemu z dojściem do Starbucks, ponieważ zapamiętałaś drogę. Gdy weszłaś do kawiarni Louis już siedział.
-Spóźniłam się? –Spytałaś dosiadając się do niego.
-Nie. Ja przyszedłem wcześniej. –Odpowiedział uśmiechając się.
-Po pierwsze to chciałam cię przeprosić za to, że tak się zachowałam parę godzin temu.
-Nie masz, za, co przepraszać. – Powiedział. –Ale nie o tym chciałaś porozmawiać prawda? –Wbił w ciebie wzrok.
-Tak. Ja chciałam się dowiedzieć czy to przeze mnie rozstałeś się z Eleanor?
-Po części tak, ale nie obwiniaj się proszę… To uczucie, co było kiedyś między nami wygasło. A, gdy zobaczyłem ciebie…Wiedziałem jedno. Między mną a Eleanor teraz nic nie ma. –Louis chwycił twoją rękę, ale ty ją schowałaś jak poparzona.
-Przepraszam… -Wyszeptałaś uśmiechając się nerwowo. –Po prostu przeszłość mnie dopadła. –Wzięłaś głęboki oddech i wyciągnęłaś rękę z powrotem. Było ci trochę ciężko, ale dałaś sobie radę.  –Pewnie to nie będzie wcale dla ciebie dziwne, skoro jestem twoją fanką, ale też mi się podobasz i ty pomogłeś mi wyjść z takiej małej depresji.
-Ja? –Spytał zdziwiony Louis.
-Tak. Ty i reszta One Direction. Może ci kiedyś opowiem, ale teraz nie mam siły.- Uśmiechnęłaś się uroczo. –Ale Eleanor wie o mnie? Podałeś jej powód zerwania?
-Tak wie o tobie. Była trochę smutna, ale też przyznała, że nie ma już… Tego czegoś między nami… Wiesz, o, co mi chodzi?
-Wiem. Przeżyłam już taką miłość. Teraz przeżywam drugi raz. –Uśmiechnęłaś się. Przeszłość często cię odwiedzała.
-A, dlaczego już z nim nie jesteś?
-Umarł. –Powiedziałaś szybko. Louis usiadł obok ciebie i przytulił cię.
-Przepraszam…
-Nie wiedziałeś. –Uśmiechnęłaś się zachęcająco. Wtuliłaś się w tors Louisa. Poczułaś ciepło. –Louis a jak sobie nie dam rady z twoimi fankami? –Spytałaś, a on się zaśmiał.
-Wiesz… Moim fankom, niektórym fankom żadna moja dziewczyna nie dogodzi. Więc nie przejmuj się tym. –Powiedział i pocałował cię w czoło.
-Ok. Postaram się je ignorować. –Uśmiechnęłaś się. Miałaś motylki w brzuchu siedząc obok niego. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać. –Muszę już wracać. Mam jutro szkołę…
-Jasne. –Odpowiedział. Ubraliście się i wyszliście z kawiarni. Chłopak chwycił cię za rękę. Poczułaś miły dreszczyk, który przeszedł przez twoje ciało. Weszliście w uliczki między domami, wszędzie było pełno białego, puszystego śniegu. Louis się zatrzymał ty poszłaś przed siebie, gdy się obróciłaś Loui stał z kulką śniegu.
-Hey! Ani mi się waż. –Uśmiechałaś się, po chwili zaczęłaś uciekać, bo chłopak zaczął cię gonić. Zatrzymałaś się, aby sprawdzić, gdzie jest Louis. Chłopak był już coraz bliżej, gdy nagle się wywalił. –Wszystko w porządku? –Spytałaś śmiejąc się i podchodząc do niego. 
-Oczywiście tylko pomóż mi wstać. –Wyciągnął rękę w twoją stronę. Podałaś mu i chciałaś mu pomóc wstać, ale on specjalnie pociągnął cię i upadłaś na niego. Zaczęliście się śmiać. Leżeliście na zaśnieżonym chodniku i śmialiście się. Louis przekręcił się tak, że teraz ty leżałaś na dole. Chłopak popatrzył głęboko w twoje oczy i złożył pocałunek na twoich ustach.

Chciałaś żeby ten pocałunek trwał wieczność, ale Louis się w końcu od ciebie oderwał. I wstał. Podał ci rękę.
-Wstawaj, bo się przeziębisz i będzie moja wina. –Uśmiechnął się.
-Mam nadzieję, że nie będę chora. Nie chce marnować czasu na chorobę.- Odpowiedziałaś. Louis chwycił cię za rękę i ruszyliście w stronę domu. Szliście w ciszy. Nie przeszkadzało ci to, że nie odzywacie się do siebie. Przynajmniej na siłę nie szukaliście tematu. Lubiłaś czasem pomilczeć.
-Spotkamy się jutro? –Spytał Loui.
-Jasne, czemu nie? Ale dopiero po szkole. –Odpowiedziałaś z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To super. A do której masz lekcje?
-Nie wiem. Muszę sprawdzić na moim planie lekcji. –Uśmiechnęłaś się.
-Kurczę. Chyba z naszego spotkania nici. –Powiedział smutno.
-Dlaczego?
-Obiecałem Lou Teasdale, że się zaopiekuję małą Lux.
-Żaden problem. Jeśli chcesz to mogę iść z tobą. Tak się składa, że bardzo lubię małe dzieci. –Uśmiechnęłaś się.
-To cudownie. –Odpowiedział i na jego twarzy także zagościł uśmiech. Doszliście do twojego domu. Oparłaś się mocno o drzwi.
-Dziękuję za ten wspaniały dzień. –Uśmiechnęłaś się.
-Nie ma, za co kochanie. –Louis podszedł bliżej ciebie i pocałował cię. Nagle ktoś otwarł drzwi i ty o mały włos nie wpadłaś do domu. Loui zdążył cię złapać.
-Przepraszam. –Powiedziała Shelly. –Myślałam, że to moi znajomi… -Uśmiechnęła się. Louis i ty zaczęliście się śmiać.
-Nic się nie stało. –Odpowiedziałaś i pocałowałaś Louisa. –Dobranoc.
-Dobranoc. Napisz do mnie, o której kończysz lekcje.
-Jasne. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się. Louis zniknął z podwórka a Shelly patrzyła na ciebie i czekała na wyjaśnienia. –No, co?
-Co to było? –Spytała śmiejąc się.
-Wyjaśniliśmy sobie wszystko i tak się sprawy ułożyły. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się.
-Widzę, że całkiem dobrze. Cała promieniejesz. –Uśmiechnęła się i przytuliła cię. –Bardzo się cieszę. –Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. –To na pewno do mnie.
-Miłej zabawy. –Uśmiechnęłaś się i poszłaś na górę do swojego pokoju. Była 22 a ty przypomniałaś sobie, że masz jeszcze zadanie. Szybko zeszłaś na ziemię i sprawdziłaś ile masz zadania. Okazało się, że niewiele. Tylko z matematyki i francuskiego. Zrobiłaś bardzo szybko, szybciej niż ci się wydawało. Wzięłaś prysznic i zalogowałaś się na laptopie. Włączyłaś Skype była twoja mama. Zadzwoniłaś. Musiałaś trochę poczekać, bo zapewne mama nie wiedziała jak odebrać.
-Cześć córeczko.
-Cześć mamo. –Odpowiedziałaś i pomachałaś jej. Zaczęłyście rozmawiać. Opowiedziałaś jej o rodzicach, Shelly i o szkole. Nic nie mówiłaś na temat Louisa.
-Córeczko? Dlaczego jesteś na jakichś stronach Internetowych z jakimś chłopakiem?
-To długa historia a ja jestem zmęczona, ale się nie martw. Ten chłopak jest wspaniały. –Uśmiechnęłaś się. Mama pokiwała głową i także się uśmiechnęła. Po chwili zakończyłyście rozmowę. Weszłaś jeszcze na stronę twojej szkoły i zobaczyłaś na plan lekcji. Okazało się, że masz do 13.25. Szybko poinformowałaś o tym Louisa. ”Cudownie. Przyjdę po ciebie i pojedziemy do Lou xx kocham cię”. Uśmiechnęłaś się. Jeszcze raz przeczytałaś sms. I dopiero teraz dotarło do ciebie, że Loui napisał, ze cię kocha. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Dochodziła właśnie 00.00 Nagle zadzwonił telefon. Musiałaś przyznać, że najpierw myślałaś, że to Louis, ale to była Emily. Pogadałyście sobie i opowiedziałaś jej wszystko. Nie mogłaś usnąć. Tyle dziś się wydarzyło, że miałaś nadmiar energii. Postanowiłaś się pouczyć. Gdy otworzyłaś książki od razu zachciało ci się spać. Wiedziałaś, ze to zadziała.




*




Obudziłaś się na dźwięk budzika. Widziałaś, że na zewnątrz obficie pada śnieg.
-Nie pamiętam, żeby w Londynie tak sypało. –Usłyszałaś głos Sophi.  Zadzwonił telefon. Przez chwilę była cisza a ty nadal leżałaś w łóżku. Po chwili ktoś biegł na górę. Do twojego pokoju wpadła zadowolona Shelly.
-Odwołali nam zajęcia! Nie ma szkoły! –Krzyczała, ale ty tylko się uśmiechałaś. Jeszcze nie kontaktowałaś.
-To świetnie. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się.
-Możesz sobie jeszcze pospać. –Powiedziała i wyszła zadowolona z pokoju. Podeszłaś do okna. Cały Londyn był przykryty puszystym, białym śniegiem. Uśmiechnęłaś się. Chciałaś już napisać do Louisa, ale pomyślałaś, że jeszcze śpi, wiec położyłaś się jeszcze do łóżka i usnęłaś. Obudziłaś się o 10.15. Już mogę wysłać mu sms- pomyślałaś i tak zrobiłaś. Louis się ucieszył i napisał, żebyś była gotowa, na 11, bo weźmie cię na próbę ze sobą. Szybko zebrałaś się z łóżka i doprowadziłaś do porządku w łazience. Stanęłaś przed szafą i zaczęłaś szukać swoich ulubionych, wełnianych leginsów. Szybko je znalazłaś do tego dobrałaś ciepły sweterek. Zeszłaś na dół i zrobiłaś sobie śniadanie. Nikogo nie było w domu. Dochodziła 11. Zaczęłaś się ubierać, gdy nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Podbiegłaś zadowolona i otwarłaś.
-Louis. –Uśmiechnęłaś się.
-Witaj. –Powiedział i przyciągnął cię do siebie a następnie złożył soczysty pocałunek. –Jesteś gotowa?
-Jasne już wychodzimy. –Uśmiechnęłaś się. Zostawiłaś kartkę na stoliku, że jesteś z Louisem i masz przy sobie telefon, jak, co. Na zewnątrz nadal sypało śniegiem. Nigdy byś nie pomyślała, że Londynie może napadać tyle śniegu. Wsiadłaś do samochodu za Louisem. Reszta chłopców już siedziała. Nie wiedziałaś, że będą z wami jechali. Byłaś trochę zawstydzona.
-Hej. –Powiedziałaś uśmiechając się. Każdy z osobna zaczął się z tobą witać. Wszyscy patrzyli na ciebie z zaciekawieniem.
-Skąd jesteś? –Spytał Harry.
-Pochodzę z Ameryki, ale jestem na wymianie szkolnej.- Odpowiedziałaś i uśmiechnęła się.
-Poznałem po akcencie. –Uśmiechnął się a ty się zaśmiałaś.
-Coś się stało? –Spytał Zayn.
-Nic. Tylko to samo powiedział Louis, gdy mu powiedziałam o ty, że jestem z Ameryki. –Odpowiedziałaś. Wszyscy zaczęli się śmiać. Dojechaliście na miejsce. Chłopaki ciężko pracowali, ale oczywiście byłoby szybciej bez ich wygłupów. Ale oni musieliby nie być sobą gdyby się nie powygłupiali. Po próbie pojechaliście do mieszkania małej Lux. Weszliście wszyscy.
-Och dobrze, że jesteście. Ooo i macie dziewczynę do pomocy. –Uśmiechnęła się Lou. –Jesteś nową dziewczyną Louisa?
-Tak to ja. –Odpowiedziałaś.
-Miło cię poznać. Jestem Lou a ty zapewne [t.i]?
-Tak.-Odpowiedziałaś patrząc na nią.
-Louis mi opowiadał o tobie jak zresztą chyba całej ekipie. Musze lecieć, ale obiecaj, że jeszcze wpadniesz. Muszę koniecznie cię uczesać, bo masz cudownie długie włoski. –Uśmiechnęła się i przytuliła cię.
-Dziękuję. –Odpowiedziałaś. Lou poszła a ty poznałaś małą Lux. To była cudowna mała dziewczynka. Chłopaki mieli z nią wspaniały kontakt. Nigdy nie widziałaś żeby pięciu chłopaków tak uwielbiało małe dziecko. Spędziłaś kolejny, cudowny dzień, który dobiegał końca.
-Louis znów muszę ci podziękować za ten dzień. –Uśmiechnęła się.
-[t.i] nie ma, za co. –Odpowiedział i pocałował cię.
 -Oczywiście, że jest. Bo jakby cię nie było to właśnie bym siedziała w domu i się nudziła.
-Oj tam. Ale najważniejsze, że ja mam ciebie. –Uśmiechnął się. –Kocham cię.
-Ja ciebie też Louisie.  –Odpowiedziałaś i pocałowałaś go. Nie wiedziałaś, co się stanie jak ty będziesz musiała wyjechać, ale teraz się o to nie martwiłaś.

1 komentarz:

  1. O jeju jaki romantyczny <3 Piękna opowieść :)
    Zapraszam do mnie:
    pisaneinspiracja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń