sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 53

Wygodniej rozsiadam się na krześle i obserwuję chłopaka, który krząta się w kuchni. Harry nawet nie zdążył zdjąć zimowego płaszcza, tak samo jak ja. Po prostu jak dla mnie za wiele wrażeń. Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, że ktokolwiek zechce urządzić dla mnie mieszkanie i to jeszcze trafiając w mój gust bez żadnej konsultacji.
Odsuwam krzesło i wstaję, Harry momentalnie odwraca wzrok w moją stronę.
-Płaszcz - mówię i ściągam swój z ramion i podchodzę do niego.
-Ja to zrobię - odpowiada.
-Ty zajmij się jedzeniem, a ja w tym czasie chociaż odwieszę płaszcze - chłopak przewraca oczami i w końcu zdejmuje płaszcz i daje mi go.
Wiem, że on chciałby wszystko za mnie robić, jednak mam nogi i ręce i potrafię zanieść nasze okrycia na odpowiednie miejsce. W mieszkaniu jest tak cicho, że gdy idę słychać stukot moich obcasów. Nie wiem czy przywyknę do tego, że jest tak cicho. Na campusie mieszka kilkaset osób przez, co było naprawdę głośno. Nieustanne imprezy i dość głośne powroty mieszkańców do mieszkań było czasem uciążliwe.
Wracając do kuchni jeszcze raz rozglądam się po salonie, nie mogąc się nadziwić jego idealnością. Nawet nie chcę wiedzieć ile to wszystko kosztowało.
-Siadaj, bo już podaję do stołu - Harry uśmiecha się do mnie. Zajmuje swoje miejsce i nie mogę się nadziwić temu wszystkiemu. Poczynając od urządzonego mieszkania, a kończąc na moim chłopaku, który właśnie nakłada na mój talerz makaron i polewa go sosem do spaghetti. Uśmiecham się i gdy do moich nozdrzy wdziera się zapach jedzenia odczuwam, że jestem bardzo głodna. Jak zwykle dzisiaj nie miałam czasu na zjedzenie czegoś porządnego.
-Gotowałem sam, więc mam nadzieję, że się nie zatrujesz - Harry siada na przeciwko mnie.
-Wygląda smacznie - odpowiadam i tak szczerze to denerwuję się tym wszystkim. W końcu pierwszy raz jemy kolację ubrani w eleganckie stroje, a Harry nie zachowuje się jak Harry.
-No to smacznego kochanie - Harry wpatruje się we mnie i widzę, że znów jest spięty.
Nie wiem dlaczego to tak na nas wpływa. Chyba najlepiej obydwoje czujemy się w zwykłych ubraniach bez tych wszystkich "poważnych" rzeczy. Jednak z drugiej strony czuję się jak królewna, która odnalazła swojego księcia i on dba o nią tak jak powinien. Czy wszystkie związki tak wyglądają?
-I jak? - pyta, gdy biorę pierwszy kęs. Tak dawno nie jadłam czegoś tak... zwykłego. Po prostu zwyczajny obiad, który mama często gotowała.
-Idealne - odpowiadam i delektuję się ciepłym jedzeniem - możesz zrobić na jutrzejszą kolację z naszymi przyjaciółmi.
-Pomyślę o tym - odpowiada i w międzyczasie nalewa nam szampana do kieliszków. Wznosimy toast za nas, za nasz dom i może w końcu obydwoje trochę się rozluźnimy, bo w końcu jesteśmy już ze sobą pół roku a znamy się półtorej roku. Już nie jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi.
Gdy kończymy jeść czuję się tak pełna, że chce mi się spać. Może nie zjadłam za wiele, jednak jak dla mnie było zbyt dużo. Harry nadal nie rozluźnił się do końca. Wstaję z mojego krzesła i siadam na jego kolanach okrakiem.
-Skarbie nie denerwuj się tak. Przecież wiesz, że mieszkanie spodobało mi się, a kolacja była przepyszna i w ogóle zaskoczyłeś mnie z tym wszystkim i to, co zrobiłeś dla mnie sprawiło, że czuję się idealnie - mówię to co czuję. Uśmiecham się do niego po czym zatapiam się w jego ustach - Bardzo cię kocham - dodaję, a na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech i znów mnie całuje. Obejmuję go i pogłębiam pocałunek, czuję jak pod moim dotykiem znów się rozluźnia. To cudowne uczucie, że ktoś pod twoim dotykiem po prostu odpręża się.
-Nawet nie wiesz, jak to wszystko mnie stresowało - odpowiada, gdy odrywa się od moich ust - Gemma wymyśliła cały ten syf z różami i świeczkami.
-Domyśliłam się, bo gdybyś ty coś takiego wymyślił to pomyślałabym, że jest z tobą coś nie tak - chichoczę pod nosem, chyba szampan zbyt szybko uderzył mi do głowy. Zapewne przez to, że nie jadłam za wiele. -Ale raz na jakiś czas może być coś z tobą nie tak - dodaję i zatapiam się w jego ustach delikatnie ocierając się o niego. Czuję jak Harry uśmiecha się i wędruje dłońmi pod moją sukienkę i kładzie je na moich pośladkach po czym mocno je ściska. Z moich ust wydobywa się cichy jęk, ale on po chwili odrywa się ode mnie.
-Muszę posprzątać - szepcze w moje usta. Nasze oddechy są przyspieszone. Otwieram oczy i widzę, jak się szczerzy.
-Dobrze - odpowiadam i uśmiecham się do niego. Wiem, w co sobie pogrywa. Nie raz robiłam tak ja. Zaczynałam go całować i podniecać, a potem po prostu go zostawiałam. Ściągam z niego marynarkę i rozpinam kilka guzików koszuli, potem podwijam jego rękawki, Harry nadal nie przestaje się uśmiechać - żeby ci się dobrze zmywało - uśmiecham się szeroko i schodzę z niego.
-Dziękuje - odpowiada i daje mi mocnego klapsa w pupę. Z moich ust wydobywa się niekontrolowany pisk.
-Harry! - chichoczę pod nosem i uderzam go w ramię, choć wiem że nawet go to nie zabolało. Chłopak zbiera naczynia, a ja dopijam resztki szampana. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale niestety już za późno.
Ściągam w końcu buty i sięgam po telefon i uwieczniam to wszystko na zdjęciach, a szczególnie to że Harry zmywa naczynia. To już nigdy może się nie powtórzyć. Podchodzę do niego i od tyłu obejmuję go w pasie. Bez wysokich szpilek czuję się przy nim taka mała.
-Kocham cię, wiesz? - mamrotam pod nosem i uśmiecham się szeroko. Kurdę chyba rzeczywiście jestem pijana, świat trochę wiruje mi przed oczami, ale mrugam kilka razy starając się odgonić ten niezbyt wyraźny obraz.
-Wiem skarbie - Harry odkłada naczynia na suszarkę i odwraca się w moją stronę - może chcesz się umyć?
-Nie - odsuwam się od niego i przyglądam mu się - Boże, ale jesteś seksowny - uśmiecham się do niego i znów się przybliżam się po to by rozpiąć jego koszulę. Harry stoi i powstrzymuje uśmiech. Jednak w mojej głowie następuje szybka zmiana planów i zapinam jego koszulę z powrotem. Sięgam po mój telefon i włączam muzykę - chcę potańczyć! - chichoczę pod nosem i podchodzę do niego, ale on jak zawsze nie jest chętny. -Za mało wypiłeś.
-A ty za dużo - Harry odpowiada i przyciąga mnie do siebie po czym obejmuje mocno w pasie. Dzięki Bogu, nie ufam teraz swoim nogom.
-Ja ciebie też kocham - mówi i całuje mnie mocno - a teraz chodź, idziemy się umyć.
-Ale...
-Wiem, jutro potańczymy, dobrze? - Harry mówi jak do małego dziecka. Po chwili sięgam po telefon i wyłączam muzykę. Odsuwam się od niego i splatam nasze dłonie i idziemy do łazienki.
Harry zostawia mnie w łazience, po  czym wychodzi z niej. Słyszę jak kieruje się do naszej sypialni. Rozglądam się dookoła i nie mogę się nadziwić. Ciekawe jak długo zajmie mi to całe chłonięcie widoków. Podczas rozglądania się wokół dostrzegam siebie w lustrze. Pijana, ale szczęśliwa. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze. Nawet nie wyglądam tak źle. Nagle do łazienki wchodzi Harry.
-Tu masz świeże ubrania, ręcznik wisi przy prysznicu.
-A ty gdzie się wybierasz? - pytam i patrzę na niego  z zaciekawieniem.
-Chcę ci dać trochę przestrzeni,  w końcu będziemy mieszkali razem. Ja... nie chcę żebyś się mną znudziła - Harry przeczesuje włosy. Jest zdenerwowany.Gdybym wiedziała, że tyle nerwów będzie kosztować go to wspólne mieszkanie, raczej bym się nie zgodziła.
Podchodzę do niego i wtulam się w niego.
-Harry, nigdy mi się nie znudzisz. Poza tym jestem nietrzeźwa i potrzebny jest ktoś, kto mi pomoże ustać na nogach pod prysznicem - mówię po czym całuję go w policzek. Na jego ustach od razu pojawia się uśmiech.
Co się z nim dzieje? Od kiedy jest jakimś innym Harrym? Gdzie podział się mój bad boy?
-No dobra - odpowiada i rozbiera mnie po czym sam zdejmuje ubrania i wchodzimy pod prysznic. Chłopak starannie obmywa moje ciało, a ja delektuję się jego dotykiem. Między nami jest idealnie i chciałabym żeby tak zostało. Jednak, gdy między nami jest idealnie to zawsze kończy się czymś bardzo złym.
Gdy obydwoje jesteśmy odświeżeni Harry obwija moje ciało ręcznikiem po czym pomaga mi wyjść spod prysznica. Gdy się odwracam w jego stronę na jego biodrach wisi już ręcznik. Jest naprawdę przystojny i czasem dziwię się dlaczego to właśnie mnie wybrał spośród tylu pięknych dziewczyn.
Wycieram swoje ciało, a Harry w międzyczasie idzie po świeże ubrania dla siebie.
Odwieszam ręcznik na jego miejsce i zakładam dresowe spodnie oraz podkoszulek Harrego, który sam mi przyniósł. Jest świeży więc nim nie pachnie. Zmywam resztki makijażu i myję zęby.
-Idę się już położyć - mówię i podchodzę do niego po czym staję na palcach i zostawiam pocałunek na jego ustach. Harry uśmiecha się szeroko.
Wychodzę z łazienki i idę prosto  do sypialni. Oświetlone zdjęcie nad łóżkiem przywołuje wspomnienia z randki w wesołym miasteczku. Uśmiecham się i wchodzę pod kołdrę. Ciekawe jak wszystko się teraz potoczy. Jak często będziemy się kłócić... Tak bardzo tego się obawiam. Nienawidzę się z nim kłócić jednak czasem jest to nieuniknione. Chciałabym żeby między nami było tak jak jest teraz, chciałabym żeby Harry troszczył się o mnie tak jak dzisiaj i w końcu czymś się przejmował. Jednak z drugiej strony nie chcę żeby się zmieniał. W końcu pokochałam go takiego jaki był kilka miesięcy wcześniej. Chyba już sama nie wiem czego chcę.
Nagle drzwi się otwierają i wchodzi Harry. Ma na sobie także spodnie dresowe, jednak na jego torsie nie ma żadnej koszulki. Po chwili chłopak leży już obok mnie, a ja wtulam się w jego ciepły tors.
-Dziękuje za dzisiaj - mamrotam pod nosem i czuję jak moje powieki są coraz cięższe.
-Ja też dziękuje - odpowiada i całuje mnie w głowę - śpij już Bella.
-Ty też, dobranoc.
-Kocham cię - Harry mruczy pod nosem. Chcę mu odpowiedzieć, ale nie mogę. Moje powieki są zamknięte, a umysł nie chce już ze mną współpracować. W końcu mam już wszystko, co chciałam. Mianowicie mojego ukochanego obok i mogę spokojnie odpłynąć.

Otwieram oczy, drzwi od sypialni są uchylone przez które wpada trochę jasnego światła. Harrego nie ma obok mnie. Sięgam po telefon, który wskazuję godzinę 8.58. Wygrzebuję się spod kołdry i czuję, że boli mnie głowa. Staję na podłodze i idę w kierunku kuchni skąd unosi się smakowity zapach. W kącie salonu stoi niewielkie drzewko świąteczne, a obok niego leżą torby z zakupami. Wchodząc do kuchni zastaje Harrego, który znów coś gotuje. A dokładniej to smaży.
-Dzień dobry - mówię i uśmiecham się.
-Miałaś zostać w łóżku - odpowiada niezadowolony - myślałem, że się nie obudzisz.
-Zimno mi było - uśmiecham się i podchodzę do niego. Dlaczego jest niezadowolony? Przykładam mu rękę do czoła.
-Co robisz?
-Muszę sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. Drugi raz przygotowujesz jedzenie dla mnie, wstałeś wcześniej i kupiłeś nawet choinkę - wymieniam i nie mogę w to uwierzyć. Kto zabrał mojego Harrego?
-Staram się - odpowiada i przekręca klasycznego amerykańskiego naleśniczka.
-Jestem pod ogromnym wrażeniem Harry, naprawdę - mówię i kiwam głową. - Dlaczego miałam zostać w łóżku? - pytam i odsuwam wszystkie szuflady i szafki w celu znalezienia czegoś na głowę.
-Chciałem ci przynieść śniadanie do łóżka - odpowiada dumnie i nagle podaje mi aspirynę.
-To urocze z twojej strony, ale nie przyzwyczaja mnie do takich luksusów - biorę od niego tabletkę i od razu popijam.
-Siadaj i nie marudź - mówi i wskazuje miejsce przy wysepce kuchennej. Nic nie mówiąc zajmuje wskazane miejsce i od razu dostaję kilka naleśników z syropem klonowym.
-Dziękuję - mówię i przysuwam talerz po czym zaczynam jeść. Są naprawdę smakowite. -Dlaczego utrzymywałeś w tajemnicy to, że tak dobrze radzisz sobie w kuchni?
-To nie pasowało do mnie - odpowiada i śmieje się po czym siada obok mnie i obydwoje jemy rozmawiając o dzisiejszej świątecznej kolacji. Trochę żałuję tego, że nie zaprosiłam Alexa ani Ellie. Jednak Harry pewnie nie byłby zbytnio zadowolony z tego. Poza tym jutro jest Boże Narodzenie, a ja nadal nie wiem gdzie je spędzę i z kim.
Po śniadaniu idę do łazienki i robię podstawowe czynności by choć trochę doprowadzić się do porządku. Mój żołądek jest pełny. Nie wiem kiedy ostatnio zjadłam porządną kolację i śniadanie. Może w końcu zacznę jeść normalnie i przybiorę na wadze i nikt nie będzie mi tego wypominał przy każdym spotkaniu.
Gdy wychodzę z łazienki Harry rozpakowuję torby, które stały obok choinki. Okazało się, że są to po prostu ozdoby. Podchodzę do niego.
-Ubieramy choinkę? - pytam i uśmiecham się szeroko. We mnie właśnie obudziło się dziecko, które cieszy się z takich rzeczy. Nie pamiętam kiedy ostatnio ubierałam choinkę.
-Oczywiście - Harry prostuje się i przyciąga mnie do siebie po czym dostaję w końcu od niego buziaka. -Gdy tylko ubierzemy choinkę muszę jechać po resztę naszych rzeczy.
-Ja też chcę pojechać - odpowiadam i przypominam sobie, że muszę zabrać pudełko z zegarkiem dla Harrego i wszystkie inne drobne bibeloty, które kupiłam dla przyjaciół.
-Nie musisz, Louis ma mi pomóc - mówi ze spokojem.
-W trójkę uwiniemy się szybciej - nie daję za wygraną. W końcu nie może znaleźć mojego prezentu dla niego, nad którym myślałam tyle czasu.
-No dobra - mówi i marszczy brwi przyglądając mi się z zaciekawieniem.
-No co? Chcę tylko pomóc - odpowiadam i sięgam po pierwszą bombkę. Zanim jednak ją wieszam Harry uwiecznia to na zdjęciu. Ja jako dziewczyna muszę zrobić sobie jeszcze kilka zdjęć przy czym zmuszam Harrego by stanął ze mną przed obiektywem. W końcu ja też chcę mieć jego zdjęcia.
Ubieranie choinki zajmuje nam mniej czasu niż myślałam. Po godzinie już kończymy ubieranie choinki, która moim zdaniem wygląda całkiem dobrze i ubieramy się po czym wychodzimy z mieszkania. Oczywiście musimy przyzwyczaić się do zamykania go, bo w akademiku nie mieliśmy takiego zwyczaju. Wychodzimy na zewnątrz, gdzie stoi bestia Harrego czyli czarne BMW x6. Od razu do niego wsiadam, bo na zewnątrz jest zimno i do tego zaczyna padać śnieg.
Droga mija mi znacznie szybciej niż wczoraj. Zapewne dlatego, że tym razem wiem gdzie jadę i nie mam żadnej opaski na oczach. W radiu lecą same świąteczne piosenki, więc Harry po chwili nie wytrzymuje i wyłącza radio. Nasz temat to jutrzejsze Boże Narodzenie. Mój chłopak jak zawsze zapomniał mnie poinformować o bardzo ważnych rzeczach. Na przykład takich jak to, że jutrzejsze święto spędzamy u jego mamy, która na dodatek zaprosiła moich rodziców. Nie wiem czy jestem na to gotowa. Najchętniej spędziłabym cały dzień w naszym nowiutkim mieszkaniu.
Gdy przyjeżdżamy na campus od razu dostrzegam Louisa. Harry ledwo gasi samochód, a ja wyskakuję z niego i biegnę prosto do chłopaka po czym wpadam w jego ramiona.
-Bella - mówi ucieszony i mocno mnie przytula - stęskniłaś się?
-No jasne - odpowiadam i odsuwam się od niego. Jest szczuplejszy, ma trochę dłuższe włosy a po kolczykach, które miał na twarzy już nawet nie ma śladu. Nagle obok mnie pojawia się Harry i wita się ze swoim przyjacielem.
-Dobrze, że między wami w porządku - mówi i wskazuje na nasze dłonie, które nieświadomie spletliśmy.
-Taa nawet mieszkamy razem - Harry mocniej przyciska mnie do siebie, bo zaczynam się trząść - poza tym przyjdź na naszą świąteczną kolację. Będą wszyscy.
-Jasne, mam coś przynieść?
-Nie. Tylko siebie - odpowiadam i posyłam mu szeroki uśmiech.
-Chodźmy do środka, bo jest kurewsko zimno - Harry mówi i czuję, jak sam się trochę trzęsie. Wszyscy zgodnie wchodzimy do środka.
Pierwsze co pakuję do torby to prezent dla Harrego, po który tak w sumie tu przyjechałam. Pakujemy wszystko, co nasze. Louis z Harrym rozmontowują telewizor i wynoszą go razem do samochodu. Ja pakuję pozostałe rzeczy i także je wynoszę. Choć raz jestem wdzięczna za to, że Harry wydał pieniądze na tak ogromny samochód z tak pojemnym bagażnikiem. Taki samochód raczej nadaje się na większą rodzinę, ale w końcu nigdy nic nie wiadomo. Od razu do głowy wpada moja miesiączka, której dawno nie miałam. Ale z pewnością nie jestem w ciąży, bo zawsze się zabezpieczamy i z pewnością nie miałam żadnych objawów. Nie chcę martwić Harrego więc po prostu pójdę do lekarza.
Po jakimś czasie w końcu udaje nam się wszystko spakować.
-Jeszcze moje rzeczy z mojego starego pokoju.
-Już je wziąłem, są w mieszkaniu - odparł Harry i podziękował Louisowi.
-Przyjdź na 18 - mówię i uśmiecham się do niego po czym żegnam się z nim.
Wsiadam do samochodu i zapinam pas. Harry nie wsiada przez jakiś czas, jednak gdy wsiada to razem z nim woń papierosów.
-Palisz? - pytam ze zdziwieniem. W końcu nigdy tak do końca nie widziałam go z papierosem.
-Okazjonalnie - odpowiada i uśmiecha się do mnie. Przekręca kluczyk w stacyjce i w końcu włącza się ogrzewanie. Zdążyłam już zmarznąć.
-Ile zapłaciłeś kaucji za Louisa?
-Nie ważne. Wywalczyłem te pieniądze, Louis wyszedł, temat zakończony - Harry włączył radio i to oznaczało, że definitywne zakończył rozmowę na ten temat.
Nie mam ochoty rozmawiać na żaden inny temat. Myślę więc o tym, co przygotować na dzisiejszą kolację. Nawet nie wiem co mamy w lodówce i czy mamy cokolwiek. Jeśli nie to wyślę Harrego do sklepu. Poza tym nasi znajomi mają coś przynieść. Już nie mogę się doczekać kiedy ich wszystkich znów zobaczę.

Rozpakowanie tego wszystkiego zjada nam trochę cennego czasu, jednak musimy to zrobić bo potrzebujemy naszych rzeczy. Zapisuję Harremu na karteczce co ma kupić i wysyłam go do sklepu, a sama zajmuję się rozpakowaniem trochę naszych rzeczy. Gdy kończę rozkładanie ubrań do szaf zdaję sobie sprawę, że Harry ma same czarne podkoszulki i parę bluz. Ach i nie mogę zapomnieć o tej jednej, eleganckiej koszuli! Będę musiała mu coś kupić... No własnie, muszę zacząć pracować. W końcu chcę jakoś płacić za rachunki, dawno nie sprawdzałam mojego stanu konta. Przedtem rodzice systematycznie wpłacali pieniądze na moje konto. Nie potrzebowałam ich za wiele. Jednak po tej kłótni i tym wszystkim to nie wiem czy nadal moje konto istnieje. Muszę sobie wszystko spisać, co potrzebuję wykonać. Z pewnością iść do lekarza i sprawdzić konto.
Siedzę w pokoju i wkładam ostatnie rzeczy do szafy, gdy nagle do pokoju wpada Harry. Jest zły, już to widzę.
-Coś się stało? - pytam i podchodzę do niego. Nawet nie zdjął butów ani płaszcza.
-Czemu się nie zamknęłaś?
-Bo wiedziałam, że za chwilę wrócisz - odpowiadam i biorę od niego siatkę z zakupami - poza tym co mogło mi się stać? Przecież... - już mam kończyć, że żadna mafia tu nie wpadnie i mnie nie zabije jednak nie mogę tego powiedzieć. Niestety mój chłopak postanowił zbratać się z mafią i brać udział w nielegalnych walkach by pomóc wyjść z więzienia swojemu przyjacielowi. Odwracam się w jego stronę, on tylko stoi i szybko oddycha. Jego wzrok jest wlepiony we mnie i nadal jest zły.
-Przepraszam - podchodzę do niego - następnym razem zamknę drzwi na klucz - dodaję i całuję go w policzek.
-W porządku - odpowiada i mija mnie zdejmując po drodze ubrania.
Następnie Harry zajmuje się przygotowaniem Spaghetti, które wczoraj tak dobrze mu wyszło, a ja pakuję drobne prezenty dla przyjaciół. Harremu nawet udało się zakupić jakieś stroiki i dekoracje świąteczne. Moglibyśmy włączyć nawet muzykę świąteczną jednak wiem, że to już byłaby przesada.
Pakuję prezent dla Harrego i idę schować go w bezpieczne miejsce. Dam mu go jutro, tak jak na tradycję przystało.
Gdy kończę pakować prezenty idę do kuchni i pomagam Harremu. Przygotowuję sztućce, szklanki, robię sałatkę i potem idę się przygotować. W końcu to też uroczysta kolacja, jednak wiem że będzie znacznie luźniej niż wczoraj podczas naszej romantycznej kolacji.
Wybieram czarne rurki, biały podkoszulek który wprawiam w spodnie i do tego czarny żakiet. Elegancko, ale luźno. Już nie mam ochoty dusić się w sukienkach, a pewnie jutro będę musiała znów jakąś na siebie ubrać. Wchodzę do łazienki, spinam włosy w "luźnego koka", który zajmuje mi więcej niż sobie to wyobrażałam. Zawsze na Internecie dziewczyny mają takie ładne niechlujne koczki, jednak mi to praktycznie nie chce wyjść. Gdy kończę mordować się z włosami zabieram się za makijaż. Z nim także nie przesadzam, w końcu nie lubię mieć na sobie dużo kosmetyków, Harry też tego nie lubi.
Zajmuje mi to wszystko więcej niż sądziłam, ale gdy tylko kończę idę prosto do kuchni.
-Pięknie wyglądasz Bella - Harry odrywa się od garnków i podchodzi do mnie po czym zatapia się w moich ustach. Dlatego na przykład nie maluję się szminką, bo nic by mi z niej nie zostało.
-Dziękuję - odpowiadam i gładzę jego policzek - idź się przygotuj, ja się tym zajmę - mówię i wskazuję na garnki. Chłopak kiwa głową i opuszcza kuchnię.
Kończę jego spaghetti, przygotowuję stół i w sumie wszystko jest gotowe. Już mam iść sprawdzić telefon czy aby nikt się do mnie nie dobijał, ale nagle słyszę dzwonek do drzwi.
-Już idę! - krzyczę i jestem podekscytowana. Własnie przyjmiemy naszych przyjaciół w naszym mieszkaniu. Jak to cudownie brzmi.
Podchodzę do drzwi i je otwieram. Moim oczom ukazują się uśmiechnięci przyjaciele. Liam, Danielle, Perrie i Louis. Wpuszczam ich do mieszkania i witam się. Brakuje jeszcze tylko Nialla i Zayna. Po chwili wyłania się z pokoju mój ukochany, który także wita się z przybyłymi gośćmi.
-Oprowadzę was - mówię do nich, choć wiem że najbardziej jest zadowolona Perrie i Danielle. Louis i Liam idą razem z Harrym do kuchni, bo zbytnio ich nie interesuje mieszkanie.
Zabieram dziewczyny i oprowadzam je po idealnym mieszkaniu. One tak samo jak ja są zauroczone tym miejscem.
-Bella tu jest idealnie - mówi Danielle i dotyka mebli w naszej sypialni.
-Ale urocze! - Perrie wskazuje na wielkie, podświetlone zdjęcie z naszej pierwszej randki. Uśmiecham się pod nosem. Na sam koniec zabieram je do kuchni, gdzie zajmują miejsca przy stole. Okazuje się, że jest już cała nasza grupka i możemy zaczynać. Niall z Zaynem przywieźli pizze i alkohol, choć Perrie i Zayn pewnie nie będą mogli pić. W sumie byli na odwyku z powodu narkotyków, a nie alkoholu. Witam się z chłopakami, a następnie razem z Harrym nakładamy na talerze jedzenie, które zrobił Harry.
Siadam przy stole i zaczynam jeść.
-Specjalność Harrego - mówię dumnie i uśmiecham się szeroko. Wszyscy wyglądają na zaskoczonych, a Harry na zawstydzonego?
Kładę dłoń na jego kolanie i mocno ściskam. Jego wzrok skupia się na mnie, więc posyłam mu uśmiech. W końcu nasi przyjaciele nigdy nie powiedzieliby, że Harry potrafi coś ugotować i to jeszcze jadalnego.
-Mam nadzieję, ze nas nie zatrujesz - mówi Niall i klepie go po plecach.
Wszyscy śmieją się pod nosem, a Harry rzuca jakiś złośliwy komentarz w jego stylu. Zanim wracam do jedzenia przyglądam się wszystkim, którzy zebrali się wokół stołu. Każdy z nas się zmienił, każdy ruszył swoją własną ścieżką. Może nie wszyscy wybrali tą odpowiednią, ale takie jest własnie życie. Nie jest idealnie. Życie stawia nam mnóstwo przeszkód które musimy pokonać, a gdy to zrobimy czujemy się dobrze.
Nigdy bym nie pomyślała, że tak własnie spędzę dzień przed Bożym Narodzeniem. W gronie przyjaciół, w moim mieszkaniu... Uśmiecham się i wracam do jedzenia, bo zdaję sobie sprawę, że tylko ja nie jem. Wracam do rzeczywistości i zaczynam z powrotem jeść.
Po jedzeniu sprzątamy razem  z dziewczynami, a chłopaki siedzą przy stole i zawzięcie o czymś rozmawiają.
-Harry się zmienił - Perrie mówi ściszonym głosem i lekko popycha mnie swoim biodrem.
-Też to zauważyłam - odparłam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Ale ty skarbie musisz coś jeść, bo miłość cię nie nasyci - Danielle pojawia się obok mnie i patrzy na mnie ze zmartwieniem - nie chcę żebyś wpadła w anoreksję.
-Spokojnie przecież normalnie jem - odpowiadam i posyłam jej uśmiech. Fakt ostatnimi czasy trochę schudłam i może nawet przez to nie miesiączkuję, ale na pewno nie mam żadnej anoreksji.
Wkładam ostatni talerz do zmywarki i podchodzę do stolika. Obejmuję Harrego i całuję go w policzek.
-Może otworzymy prezenty? - pytam i zerkam na wszystkich.
-Świetny pomysł! - Perrie uśmiecha się szeroko. Dziwnie tak, gdy Zayn jest osobno a Perrie osobno. Jestem przyzwyczajona do tego, że oni są przyklejeni do siebie. Jednak jeśli uznali, że tak będzie lepiej to nie mieszam się w to. Ale mam nadzieję, że mój pocałunek z Zaynem nie wpłynął na ich rozstanie, nie wybaczyłabym sobie tego.
Bierzemy piwo i idziemy do salonu, gdzie znajdują się małe prezenty. Gdyby każdy chciał kupić każdemu coś wartościowego to wydałby majątek. Uznaliśmy, że każdy kupi coś symbolicznego i taniego. W końcu żadne z nas nie pracuję, a nawet niektórzy już nie studiują.
Wszyscy siadają na sofie, ja muszę zająć się rozdawaniem prezentów. Harry wyciąga telefon i robi mi kilka zdjęć uznając, że są przeurocze.
Biorę prezent za prezentem i wręczam naszym przyjaciołom. Ja dostałam album ze zdjęciami od Danielle i Perrie i jakieś małe ozdoby do mieszkania od innych.
-Hey kochanie, będziemy musieli to wykorzystać! - Harry mnie woła, więc unoszę wzrok i dostrzegam, że właśnie macha mi pudełeczkiem pełnym prezerwatyw. Śmieję się pod nosem, a chłopaki zaczynają gwizdać.
-Cóż za pomysłowy prezent - mówię i zerkam na wszystkich, bo nie wiem kto mógł dać mu taki prezent, ale obstawiam, że któryś z chłopaków. Jednakże nie zdziwiłabym się gdyby była to Perrie.
-Dziękuję wszystkim za prezenty i za to, że jesteście tu razem z nami - mówię i uśmiecham się.
-Aww - dziewczyny podchodzą do mnie i obejmują mnie. Po chwili dołączają do nas chłopcy.
-Ja też się cieszę - słyszę głos Louisa i chce mi się płakać.
Moje marzenia własnie się spełniły. Wszyscy jesteśmy razem, nikt się nie kłóci, każdy się uśmiecha. Może to nie są takie święta, jakie każdy by chciał, ale są takie jakie chciałam ja... Wiem, że to za kilka dni się zmieni, każdy pójdzie w swoją stronę, zajmie się swoim życiem. Dlatego właśnie tak to wszystko przeżywam.
Gdy przyjaciele odsuwają się ode mnie, ja wycieram policzki.
-Dobra koniec tych czułości - Harry mruczy pod nosem i przewraca oczami po czym przyciąga mnie do siebie i obejmuje w pasie.
-Ktoś tu jest zazdrosny - Niall chichoczę pod nosem, a reszta kiwa głową z aprobatą na słowa Nialla. No niestety nikt już nic nie poradzi, że mój ukochany jest nawet zazdrosny o naszych przyjaciół. Wiem, że Harry może się zaraz zdenerwować więc muszę interweniować.
-Może chodźmy na patio?
-Macie nawet patio? - Danielle jest zaskoczona, a ja kiwam głową i prowadzę znajomych do patio, które znajduję się przy kuchni.. Jest całe przeszklone. Nawet sama w nim jeszcze nie byłam, więc zobaczę je razem z przyjaciółmi.
Wychodzimy na niewielkie, przeszklone patio w który króluje mnóstwo roślin. Jest także w nim miejsce do siedzenia i wiszą światełka. Tu też jest idealnie. Rozglądam się, ale nie mogę dostrzec nigdzie Harrego.
-Zaraz wrócę - mówię i wychodzę z patio, przechodzę przez kuchnie i słyszę że z kimś rozmawia. Już mam się wrócić, bo wiem że nie wypada podsłuchiwać jednak ciekawość wygrywa.
-To ile zostało ci walk? - słyszę głos Louisa.
-Powiedziałem Belli, że jedna ale to nieprawda. Szef chce żebym stanął jeszcze do jednej walki, uważa że dam sobie radę z tym najlepszym kolesiem.
-O kurwa - Louis chyba nie jest zadowolony. Co to w ogóle znaczy? Harry mnie kolejny raz oszukał. Nie chcę już nic więcej słyszeć, więc po prostu wracam do naszych znajomych, a mój humor kompletnie się zmienia. Dlaczego znów mnie oszukał i to na taki temat? Zapewne nie powie mi, że ma dwie walki. Na dodatek jeszcze jakąś poważną. Nie mam już siły na te jego kłamstwa. Jestem nimi naprawdę zmęczona.
-Wszystko w porządku? - pyta Zayn, przenoszę na niego wzrok.
-Oczywiście - odpowiadam i posyłam mu uśmiech.
Tak naprawdę to już nie jest w porządku. Ani trochę.
_______________________
Taki trochę spokojniejszy rozdział, niewiele się wydarzyło. Pisałam go bardzo długo przez brak  czasu. Jednak  na następny rozdział planuję coś smutnego, więc mam nadzieję, że jesteście ciekawe. Bardzo dziękuję za cierpliwość i mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca opowieści! :) 

4 kom=next!

2 komentarze:

  1. właśnie przymierzam sie ze swoim chłopakiem do zamieszkania razem na studiach. nie mogę się już doczekać :D podoba mi się, poczułam sie tak, jakbym już tam z nim była. Chcę żeby jak najszybciej to się stało, lecz musimy czekać do października. Rozdzialik super. Znowu byłam w innej rzeczywistości. Tak, jak lubię. Brakuje mi tego ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu, już nie mogłam się doczekać. Rozdział jest bardzo "rodzinny", ja też traktuję swoich przyjaciół jako rodzinę. Jestem ciekawa, co takiego smutnego planujesz w kolejnym rozdziale. Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń