Imagine: Louis Tomlinson

Jadłaś obiad razem z rodzicami i swoją małą siostrą, która miała 4 latka. Nagle zadzwonił twój telefon.
-Przepraszam. –Powiedziałaś i wstałaś od stołu. Dzwoniła twoja przyjaciółka Eva. Odebrałaś. –Co tam?
-Spotkamy się dziś w naszej ulubionej kawiarence?
-Jasne. To może o 16?
-Ok. to pa. –Odpowiedziała przyjaciółka i pożegnałyście się. Wróciłaś do stołu i uśmiechnęłaś się do swojej małej siostrzyczki.
-Chciałabyś dziś wyjść na miasto?
-Taaakk! –Krzyknęła Amelie.
-Dobrze to jak zjesz wszystko pójdziemy do naszej ulubionej kawiarenki. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się do siostry. Zobaczyłaś, że mama tak samo uśmiechnęła się do nas. Po obiedzie umyłaś naczynia i poszłaś do swojego pokoju przygotować jakieś ubranie. Wybrałaś białą bluzkę w czarne paski z długim rękawkiem i krótkie spodenki. Poszłaś do pokoju swojej małej siostrzyczki.
-Amelie pomóc ci się ubrać?
-Dam sobie sama radę.
-No dobrze. –Uśmiechnęłaś się i usiadłaś na małym krzesełku. Po chwili twoja siostra uśmiechnęła się do ciebie. -No dobrze już ci pomogę. –Zaśmiałaś się i pomogłaś ubrać się siostrze.
-A ty, w czym idziesz?
-W tym samym, co ty tylko, że ubieram krótkie spodenki a ty masz….
-Czerwone rurki!
-Tak ty masz czerwone rurki i wyglądasz jak Louis.
-Co?
-Nic, nic. –Odpowiedziałaś i zaśmiałaś się. –Idę się jeszcze przygotować.
-Idę popatrzeć.
-No dobrze. –Uśmiechnęłaś się i pogłaskałaś Amelie po głowie. Poszłaś do łazienki i wyprostowałaś swoje brązowe włosy oraz grzywkę na bok. Nie malowałaś się dużo, nałożyłaś tylko tusz do rzęs.
-Wyglądasz ślicznie. –Uśmiechnęła się do ciebie Amelie.
-Dziękuje kochanie. –Odpowiedziałaś i pocałował siostrę w głowę. Ubrałaś jeszcze okulary kujonki. Mama dała ci pieniądze na jakąś przekąskę. Gdy przechodziliście obok sklepu z warzywami Amelie zaciągnęła cię do niego, ponieważ miała ochotę na marchewkę.
-Poproszę jedną marchewkę. –Powiedziałaś uprzejmie do sprzedawczyni.
-Trzy!
-Zjesz trzy? –Spytałaś Amelie.
-Tak.
-No dobrze to poproszę trzy. –Uśmiechnęłaś się do młodej sprzedawczyni. Ona zrobiła to samo i dała ci za darmo marchewki. –Dziękuję. –Powiedziałaś i wyszłyście ze sklepu. W drodze do kawiarni Amelie zajadała marchewki. W kawiarni siedziała już Eva.
-Hey Amelie. –Uśmiechnęła się twoja przyjaciółka i przywitała cię. Zamówiłaś sok grejpfrutowy i rozmawiałyście. Po chwili wszedł ktoś do kawiarni. Eva siedziała na swoim miejscu jak na szpilkach. Nie chciałaś się odwracać, ponieważ byłoby to nie kulturalne.  Po chwili ktoś podszedł do waszego stolika podniosłaś głowę i zobaczyłaś Louisa oraz Harrego.
-Cześć dziewczyny. –Uśmiechnął się Louis do ciebie a za chwilę do twojej przyjaciółki. Harry posłał tajemniczy uśmiech Ewie.
-Cześć. –Odpowiedziałaś.
-Jesteś ubrany tak samo jak ja! –Krzyknęła Amelie do Louisa a chłopak tylko się zaśmiał.
-Amelie to jest Louis. –Powiedziałaś patrząc na nią wzorkiem, aby nic nie mówiła.
-Tak to ja. –Uśmiechnął się do niej. Harry siedział już obok twojej przyjaciółki i rozmawiał z nią.
-Ach to ten Louis. Ten… już nic nie mówię. –Powiedziała Amelie i uśmiechnęła się chrupiąc marchewki.
-Twoja siostra jest urocza. –Uśmiechnął się chłopak i dosiadł się do was. –Mam nadzieję, że mogę.
-Jasne. –Odpowiedziałaś szybko.
-Wiesz… normalnie kazałbym wam zdjąć bluzkę w paski, ale dla was zrobię wyjątek.-Zaśmiałaś się.
-Czuję się zaszczycona.
-Lubisz marchewki? –Louis popatrzył na Amelie ona pokiwała głową. –A mogę jedną?
-Hmm no dobrze dam ci. –Odpowiedziała i podała Louisowi marchewkę oraz promienny uśmiech.
-Dziękuję Amelie. –Odpowiedział i pogłaskał ją po głowie.
-Chyba cię polubiła. –Powiedziałaś uśmiechając się do niego.
-Tak chyba tak. Mam dobry kontakt z dziećmi. –Zaśmiał się. Po chwili Hazza powiedział, że muszą już iść.
-Tu jest mój numer. Zadzwoń poznamy się lepiej, bo jesteś naprawdę fajną osobą. –Powiedział i podał ci numer.
-Ok. –Odpowiedziałaś zdziwiona. Nie wiedziałaś, że pewnego dnia Louis z One Direction da ci swój numer. Eva siedziała i patrzyła na ciebie zdziwiona.
Jeszcze przez chwile siedziałyście naprzeciwko siebie bez słowa.
-Coś się stało? Dlaczego nic nie mówicie?- Popatrzyła na was twoja słodka siostrzyczka Amelie.
-Ymm nic. Nic się nie stało. –Odpowiedziałaś szybko i uśmiechnęłyście się do siebie. –Wierzysz w to, bo ja nie.
-Ja też nie wierzę. –Odpowiedziała Eva twoja przyjaciółka i uśmiechnęła się szeroko. –To na pewno dzięki paskom. –Powiedziała i zaśmiałyście się głośno.
-Kto to był ten pan? –Popatrzyła na ciebie Amelie.
-To był Louis z One Direction. Ten chłopak, który nam się podoba. Nie pamiętasz?
-Ach no tak. On lubi paski i marchewki. Dlatego chciał ode mnie.
-Tak to on. –Odpowiedziałaś i pogłaskałaś siostrę po głowie.
 Posiedziałyście jeszcze w kawiarni i pogadałyście o chłopcach z 1D. Musiałaś wracać, bo twojej siostrze chciało się spać. Ty byłaś taka szczęśliwa, że miałaś aż za dość energii. Zapłaciłaś za swój sok i wyszłyście z kawiarni. Pożegnałyście Eve. Chwyciłaś Amelie za małą, szczupłą rączkę i poszłyście w stronę domu twojej babci. Lubiłaś przebywać u niej tak samo Amelie. Doszłyście w 10 min. Otwarłaś drzwi i weszłaś do małego mieszkania babci Elizabeth.
-Witaj babciu!- Krzyknęłaś.
-Jestem w kuchni dzieci. –Powiedziała babcia. Amelie pobiegła do kuchni a ty poszłaś za nią szybkim krokiem. Amelie wtuliła się w babcie a ty pocałowałaś ją w policzko.
-Jak się babciu czujesz? –Spytałaś patrząc czule na babunię.
-Dobrze a ty moje dziecko?
-Cudownie. Poznałam dziś fajnego chłopaka.
-No to opowiadaj. Chcesz herbatki?
-Z chęcią i… Masz jeszcze te dobre ciasteczka?
-Oczywiście. –Babcia zaśmiała się serdecznie. Opowiedziałaś jej o One Direction i o Louise. Okazało się, że babcia coś o nich słyszała i jej też przypadł do gustu ten „pasiasty” chłopak. Po godzinnej wizycie wróciłyście do domu. Babcia musiała wam dać parasol, ponieważ padało. Nic nowego w Londynie. Gdy wróciłyście do domu mama umyła Amelie a ty mogłaś zadzwonić do Louisa. Wyciągnęłaś z kieszonki numer do chłopaka. Zadzwoniłaś.
-Słucham tu Susan Boyle. –Usłyszałaś słodki, męski głos.
-Hey Louis. –Powiedziałaś i uśmiechnęłaś się. –To ja dziewczyna z kawiarni.
-Och. Przepraszam. Myślałem, że to któryś z chłopaków. –Zaśmialiście się oboje.
-Nic się nie stało. Możesz ich pozdrowić.
-Dobrze. Zrobię to, ale jak skończymy rozmawiać. Niestety nie mogę cię słuchać cały czas, więc muszę przeciągać naszą rozmowę.
-Aż tak bardzo lubisz mój głos? –Spytałaś nieśmiało.
-Oczywiście. Jest bardzo delikatny i słodki.
-Hmm dzięki. To wiedz, że sprawiłeś mi przyjemność. Nikt mi nigdy nie powiedział, że mam delikatny głos. –Uśmiechnęłaś się sama do siebie.
-Chciałabyś się jutro ze mną spotkać?
-Z chęcią. Ale gdzie?
-Hmm dam ci jeszcze znać. Zadzwonię jutro żeby znów usłyszeć twój głos.
-Dobrze.- Odpowiedziałaś.
-Dobranoc nieznajoma.
-Uch mam na imię [t.i]  przepraszam za brak kultury. Dobranoc.- Odpowiedziałaś i się rozłączyłaś. Po chwili usłyszałaś jak ktoś podszedł do twoich drzwi. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Amelie.
-Poczytasz mi?
-Jasne. –Odpowiedziałaś i poszłaś do pokoju Amelie i zaczęłaś czytać aż usnęła.




*




Następnego dnia obudziłaś się pełna energii i bardzo szczęśliwa. Teraz zastanowiłaś się z iloma dziewczynami tak zachowywał się Louis. Szybko odgoniłaś tą myśl. Wstałaś prędko z łóżka i popatrzyłaś na telefon, ale niestety nic się nie wyświetliło. Wiedziałaś, że Louis ma napięty harmonogram i musiałaś mu wybaczyć. Jeśli chciałaś z nim być musiałaś wiedzieć, że chłopaka często nie będzie. Teraz się tym nie martwiłaś, ponieważ nawet nie byliście razem. Zeszłaś na dół. Przy stole siedziała już cała rodzina.
-Czekacie na mnie?
-Nie. Akurat wstałaś na śniadanie.- Odpowiedziała mama i uśmiechnęła się. Usiadłaś obok swojej siostry i zjadłaś kanapki z dżemem i popiłaś kakao. Poszłaś ubrać się na górę. I sprawdziłaś telefon. Ponownie nic. Ubrałaś się w dresy, umyłaś twarz i zęby. I ponownie sprawdziłaś telefon. W końcu dałaś sobie spokój, bo uznałaś to za paranoje. Zajęłaś się czytaniem książki. Po parunastu minutach zadzwonił telefon. Sięgnęłaś po niego i zobaczyłaś, że dzwoni Louis.
-Słucham? –Powiedziałaś nie pewnie.
-Cześć. Nie dzwoniłem wcześniej, bo nie wiedziałem jak długo śpisz. Na przykład Zayn uwielbia spać i trudno go wyciągnąć z łózka.
-Niestety ja nie śpię długo. Wole wstać wcześniej i mieć więcej czasu na zrobienie różnych rzeczy od rana. –Odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się.
-To nasze spotkanie nadal jest aktualne?
-Oczywiście tylko nie wiem, gdzie mamy się spotkać. –Odparłaś.
-Hmm to może w parku. Tam na pewno nie będzie wrzeszczących fanek.
-Tak masz rację to, o, której mam przyjść?
-Przyjdź o 16 i jak chcesz to weź swoją małą siostrzyczkę. –Powiedział słodko Louis.
-Zobaczę czy będzie chciała iść ze mną. –Odpowiedziałaś i pożegnaliście się. Czas leciał bardzo wolno. Chciałaś żeby była już godzina 15, bo mogłabyś się przygotować do spotkania z Lousiem. Połowę dnia spędziłaś na myśleniu czy Louis polubi prawdziwą ciebie. Dobiegła upragniona godzina 15.
-Amelie chcesz iść ze mną do parku? –Spytałaś małej siostrzyczki.
-Chciałabym, ale idę dziś do mojej koleżanki.
-Dobrze to pójdziemy, kiedy indziej. –Odparłaś i podeszłaś do szafy.
Czytałaś, że Louis lubi kolorowe rurki. Na szczęście miałaś taki sam gust. Przypomniałaś sobie, że miałaś tylko dwie pary i niestety obydwie są w praniu. Rzuciłaś się bezradnie na łóżko i w myślach pojawiały ci się różne stylizacje. 




*




Ubrałaś sobie czarne, krótkie spodenki, T-shirt oraz besjbolówkę. Nie wiedziałaś czy będzie ciepło czy zimno, więc ubrałaś ciepłą besjbolówkę. Poszłaś do łazienki i stanęłaś przed lustrem. Nie lubiłaś się mocno malować a jeśli Louis lubi jak dziewczyny się malują. Ach nie ważne pomyślałaś. Rozczesałaś swoje gęste, brązowe włosy a rzęsy przejechałaś tuszem do rzęs. Tak teraz wyglądasz jak ty. Jesteś sobą i nie zamierzasz się zmieniać. Jeśli Louis nie polubi prawdziwej ciebie to trudno. Wzięłaś swoje ulubione kujonki i ubrałaś czarne trampki Converse. Wyszłaś z domu. Wiatr rozwiał twoje proste włosy oraz grzywkę na bok. Po chwili opadły bezwiednie na ramiona. Doszłaś wolnym krokiem do parku. Zobaczyłaś Louisa.
-Hey. –Uśmiechnęłaś się podchodząc do niego.
-Cześć. –Odpowiedział i pocałował cię w policzek. Zobaczyłaś, że Louis ma obok siebie deskorolkę.
-Jeździsz? –Spytałaś wskazując na deskorolkę.
-Trochę a ty?
-Tak się składa, że coś tam umiem. –Odpowiedziałaś i zaśmialiście się.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. –Odpowiedziałaś i zaczerwieniłaś się. Z nieśmiałości spuściłaś wzrok. –Mam nadzieję, że nie będzie padać. To nasze pierwsze spotkanie i już zamówiłam pogodę, ale nie wiem jak to wyjdzie.
-Ja też tego nie wiem, ale na pewno będzie pogoda. Jeśli słońce będzie cię widziało na pewno będzie nad nami świeciło. –Odparł i uśmiechnął się słodko.
-Louis przestań już. –Uśmiechnęłaś się. –To bardzo miłe dziękuję, ale zawstydzasz mnie. –Uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Nie będę przepraszał, ale na chwilkę przestanę. To, co pojeździmy?
-Nie wiem jak. Jakbyś powiedział to wzięłabym swoją deskorolkę.
-Następnym razem wezmę. Na pewno jeździsz lepiej niż ja…, Więc może mnie nauczysz?
-Jasne, ale wątpię, że będę wiedziała więcej. –Odparłaś i uśmiechnęłaś się bezradnie.  Chłopak stanął na deskorolce.
-I, co mam teraz robić?
-Ymm odepchnąć się nogą i staraj się utrzymać równowagę. –Odpowiedziałaś skupiona. Naprawdę nie jeździłaś dużo, ale coś tam wiedziałaś. Chłopakowi się udało. –Widzisz to bardzo proste, ale zakładam, że to umiesz a ja wychodzę na totalną kretynkę.
-Wcale nie. Tego nie umiałem. Dzięki tobie umiem już jeździć. –Zaśmialiście się. Następnie ty stanęłaś na deskorolce i przejechałaś kawałek. Usłyszałaś szelest w krzakach. Obróciłaś się, ale nic nie spostrzegłaś. Doszliście do ławeczki i usiedliście na niej. Po chwili ponownie usłyszałaś, ale tym razem więcej. Przybliżyłaś się do Louisa.
-Hmm Louis… Czy przypadkiem, gdzieś nie czają się paparazzi? –Popatrzyłaś na chłopaka. Louis obrócił się i kogoś dostrzegł.
-Tak to mogą być oni. Wstańmy powoli o odchodźmy. –Odpowiedział i uśmiechnął się. Po chwili jakiś jeden odważny paparazzi podszedł do was i zaczął robić wam zdjęcia a za chwilę zaczęły podbiegać fanki i więcej paparazzi. Louis chwycił cię za rękę i zaczęliście uciekać. Biegliście i śmialiście się. Louis zadzwonił do swojego ochroniarza. Po chwili Paul był już przy Louise i zabronił paparazzi oraz krzykliwym fankom iść za wami. Zadzwonił telefon i to, co usłyszałaś nie było najlepszą wiadomością.




*




Odebrałaś telefon była to mama. Miała dla ciebie bardzo przykrą wiadomość. Okazało się, że twoja ostatnia ukochana babcia nie żyje. Zakręciło ci się w głowie, brakło ci oddechu, upuściłaś telefon i opadłaś na ścianę. Zobaczyłaś jak Louis patrzy na ciebie i woła twoje imię.
-Hey, co się stało?! [t.i] powiedz coś!
-Louis… -Wyszeptałaś i wpadłaś w ramiona chłopaka i zaczęłaś płakać. Louis głaskał cię po głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze. Nawet nie wiedział, o, co chodzi. Gdy się trochę uspokoiłaś Louis kazał ci usiąść i podał ci telefon.
-Powiesz mi, co się stało? –Popatrzył na ciebie poważnie.
-Moja.. Moja ba-bcia nie żyje. –Wyłkałaś. Louis ponownie cię przytulił. Czułaś się dobrze wiedząc, że masz kogoś obok siebie. –Dziękuję, że jesteś przy mnie.
-Moim zadaniem jest być przy tobie. –Odparł i pocałował cię w czoło.
-Odprowadzisz mnie do domu?
-Oczywiście. Poproszę Paula, aby szedł z nami.
-Yhym. –Pokiwałaś głową. Louis objął cię ciepłym ramieniem. Wtuliłaś się w niego i doszliście do twojego domu. –Zostaniesz ze mną? –Popatrzyłaś na niego zapuchniętymi oczami.
-Oczywiście [t.i]. –Uśmiechnął się i weszliście do domu. Twoja mama siedziała przy stole kuchennym i płakała. Podbiegłaś do niej i przytuliłaś ją. Zauważyłaś, że Louis nie wie, co zrobić. Nie chciałaś teraz martwić mamy, kim jest chłopak. Więc pocałowałaś mamę w czoło i podeszłaś do chłopaka. Pociągnęłaś go za rękę i poszliście do twojego pokoju.
-Przepraszam, że nie przedstawiłam cię mojej mamie, ale…
-Spokojnie. Wiem, że przechodzicie trudny okres. Nie przejmuj się.
-Dziękuję. –Uśmiechnęłaś się i przytuliłaś go. Do pokoju wpadła Amelie i przytuliła cię. Dziewczynka była zapłakana.
-Już dobrze. –Wyszeptałaś dziewczynce. Usiadłaś na łóżku Louis zrobił to samo. Dziewczynka położyła się między wami i płakała. Głaskałaś ją po głowie, ale ona przytuliła Louisa. Chłopak uśmiechnął się i pogłaskał ją. Po paru minutach Amelie usnęła.
-Przepraszam za całe zamieszanie. –Pokręciłaś głową.
-Hey przestań już… Obiecuję, że nic się nie stało. Wiem, jakie to ciężkie. –Pocałował cię w czoło.
-Ponownie dziękuję Louis. –Odparłaś. Posiedzieliście jeszcze godzinę, bo Louis musiał wyjść, bo chłopaki mieli próbę. Podziękowałaś mu ponownie i pożegnaliście się. Wzięłaś prysznic i położyłaś się obok Amelie. Usnęłaś. Przebudziłaś się o północy. Amelie spała. Podeszłaś do laptopa i włączyłaś go. Zobaczyłaś na pierwszej stronie twoje zdjęcie i Louisa. Pierwsze rzuciło ci się, jaką durną miałaś minę, ale szybko ta myśl minęła. Weszłaś na Twitter. Miałaś 5 tysięcy Followers weszłaś na Connect. W większości ludzie ci zazdrościli, ale większość wyzywała cię i obrażała. Zrobiło ci się przykro. Usłyszałaś jak mama płacze w sąsiednim pokoju. Poszłaś do niej i przytuliłaś ją mocno. Usnęłaś z mamą. Następnego dnia był pogrzeb babci. Bałaś się zobaczyć na Twitter. Ci ludzie, którzy cię wyzywali na pewno nie poprawiliby ci teraz nastroju. Zobaczyłaś wpis od Louisa. Napisał, że twoja babcia zmarła i ci, co cię obrażają nie mają uczuć. Oczywiście niektórzy dalej pisali swoje. Nawet ktoś napisał, że cię zabije. Nie wiedziałaś, że fanki chłopaków potrafią być takie wredne. Zamknęłaś laptopa i położyłaś się. Po chwili usłyszałaś, że przyszedł ci sms. Sięgnęłaś po niego i zobaczyłaś 4 połączenia nie odebranie i 2 wiadomości. Wszystkie były od Louisa. Zadzwoniłaś do niego.
-[t.i] martwiłem się. Dlaczego nie odbierałaś?
-Przepraszam… Jakoś nie mam siły na nic. –Odparłaś.
-Dużo płakałaś?-Spytał.
-Trochę. –Odparłaś.
-Jak chcesz to mogę iść z tobą na pogrzeb.
-Byłoby dobrze. –Odpowiedziałaś i w głębi duszy uśmiechnęłaś się. –Dziękuję nie wiem jak odwdzięczę ci się kiedyś za to wszystko. –Powiedziałaś.
-Daj spokój [t.i]. –Pożegnaliście się. Wstałaś i poszukałaś sobie jakiś czarnych ubrań. Wybrałaś delikatną sukienkę i czarną skórzaną kurtkę. Do tego trampki. Nie miałaś ochoty się stroić. Nie malowałaś się, bo wiedziałaś, że wszystko się rozpłynie. Pojechałaś z rodzicami do kościoła. Pod nim czekał już Louis i chłopaki. Podbiegłaś do niego i wtuliłaś się. Trochę przygniotłaś mu marynarkę. Byłaś trochę zawstydzona przy wszystkich chłopcach.
-Spokojnie oni są normalnymi chłopakami. –Odpowiedział i pocałował cię w czoło. Chłopcy uśmiechnęli się do ciebie promiennie i przytulili czule. Poczułaś się dobrze. Wiedziałaś, że możesz na nich liczyć a najbardziej na Louisa. Po mszy poszliście na cmentarz. Louis trzymał cię za rękę cały czas. Wiedziałaś, że możesz na kimś się oprzeć. Na reszcie mogłaś poczuć, że ktoś cię kocha po za rodziną. Następnie reszta chłopców pożegnała się z tobą. Hazza był tak uprzejmy, że pocałował cię w policzek. Podziękowałaś mu. Z Louisem poszliście do jakiejś restauracji. Usiedliście w kącie, aby nikt was nie poznał. Louis cały czas siedział przy tobie i cię przytulał.
-A jeśli ja nie dam rady?
-Z czym?
-Z twoimi fankami… -Odparłaś i popatrzyłaś na niego.
-Nie pozwolę cię nikomu zranić. Jeśli któraś z moich fanek cię skrzywdzi to znaczy, że nie jest moją fanką. Nie przejmuj się tym. –Odpowiedział i uśmiechnął się.
-Masz rację. –Odpowiedziałaś. Louis pocałował cię delikatnie i czekał na odpowiedź. Odpowiedziałaś namiętnym pocałunkiem.
-Kocham cię. –Powiedział Louis i uśmiechnął się.
-Ja ciebie też Loui. –Odparłaś i wtuliłaś się.

1 komentarz: