Jakiś czas już chodziliśmy po wielkim polu między dyniami.
Anne co chwilę zmieniała zdanie co do ilości dyń, więc Harry miał co raz gorszy
humor.
-Oddychaj –szepczę do niego i uśmiecham się.
-Jedynie twoja obecność sprawia, że jeszcze jakoś się
trzymam –odpowiada, więc daję mu całusa w policzek. Widzę, że Gemma także
zastanawia się nad wyborem. Zostawiam Harrego samego z jego mamą i podchodzę do
niej.
-Ciężki wybór co?
-Żebyś wiedziała. Chciałabym wybrać jakieś do naszego domu.
Mojego i Ashtona.
-Mieszkacie razem?
-No tak. Jesteśmy zaręczeni. Nie pamiętasz? –Gemma macha mi
ręką przed oczami. Na jej palcu błyszczy pierścionek zaręczynowi.
-No tak –uśmiecham się do niej. –Mieszkacie sami czy z jego
rodzicami?
-Sami. Jego rodzice są w porządku, ale chcemy się usamodzielnić.
-Harry też chce żebyśmy zamieszkali razem. Jesteśmy dopiero
miesiąc ze sobą i ja nie chce tego wszystkiego przyspieszać.
-Rozumiem cię –Gemma uśmiecha się. – Ale mój brat jest specyficzny.
Myślę, że on chce cię ze wszystkich sił zatrzymać przy sobie.
-Ale ja nie zamierzam go opuszczać.
-Rozumiem cię, ale on nie jest przyzwyczajony do czegoś
takiego. Jesteś jego pierwszą poważną dziewczyną –na ustach Gemmy znów pojawia się
uśmiech. –Ja cię całkowicie rozumiem. Ale jego nie do końca.
-To jest nas dwie – odpowiadam i uśmiecham się do niej. –Planujecie
już ślub?
-No coś tam już wspominaliśmy. Chcielibyśmy raczej na wiosnę
żeby było cieplej. Więcej możliwości.
-Dokładnie –odpowiadam i nagle pojawia się obok mnie Harry z
czterema dyniami.
-Zbieramy się –burczy pod nosem. Biedaczek pewnie wolałby
iść na zajęcia niż być tutaj.
-Już mama wybrała? Ja nie zdążyłam –Gemma robi smutną minę.
-Ja też nie wybrałam jednej dyni dla siebie –mówię i także
robię smutną minę.
-To ja idę z mamą za to zapłacić a wy się pospieszcie.
-Oczywiście kochanie –odpowiadam i rzucam okiem na dynie.
Nie mam za wiele czasu a wybór jest ogromny. Gemma zdecydowała się na dwie
dynie i już poszła za nie zapłacić. Po prostu wybiorę pierwszą lepszą.
Proszę
jednego z pracowników, aby wziął dynie, bo kupującym nie wolno tego robić.
Od razu młody chłopak mniej więcej w moim wieku pojawia się
przy mnie i obdarza mnie wielkim uśmiechem.
-Mogłabym prosić tą dynię? –wskazuje na pomarańczową dynię,
która leży naprzeciwko mnie.
-Jasne –uśmiecha się i schyla się po nią. Nagle obok mnie
pojawia się Harry i obejmuje mnie w pasie.
-I jak kochanie, wybrałaś dynię dla nas?
-Tak Harry –uśmiecham się do niego. On i jego chorobliwa
zazdrość. Pracownik trzyma dynię i patrzy na nas.
-Ja ją wezmę –mój chłopak dosłownie wyrywa dynię od
pracownika i ciągnie ma za sobą.
-Dziękuje za pomoc i przepraszam –mówię pospiesznie a on
tylko kiwa głową i widzę, jak jego twarz robi się coraz bardziej smutna. Nic na
to nie poradzę, że mój chłopak jest chorobliwie zazdrosny i nawet nie mogę
spokojnie załatwić formalności.
-Wcale nie musiałaś go przepraszać –Harry warczy przez
zaciśnięte zęby.
-Jakbyś się zachowywał jak człowiek nie musiałabym go
przepraszać.
-Co ja takiego zrobiłem?! –Harry uniósł głos. Nie dobrze.
Zaraz będzie scenka przez zazdrość Harrego.
-Wszystko w porządku? –podchodzi do nas mama Harrego.
-Jasne –mówię i uśmiecham się. –Harry po prostu nie panuje
nad sobą.
-Synku idź zapłać za tą dynie –Anne gładzi go po ramieniu a
on patrzy na nią wzrokiem zabójcy. Harry sam robi problem.
-Mamo daj nam sekundkę –Harry daje dynie Anne a ona
odchodzi, aby zapłacić za nią. Boże jest mi głupio, że przez jedną osobę
narobiło się tyle problemów.
-Harry proszę cię ogarnij się. Robisz problem, którego nie
ma. Proszę cię.
-Po prostu nie chcę żeby ktokolwiek zjadał cię wzrokiem.
-I co wydłubiesz mu oczy?
-Nie. Ale bardzo chciałbym – przewracam oczami. –I nie przewracaj
oczami.
-A ty przeproś mamę za swoje bezczelne zachowanie.
-Nie będziesz mi rozkazywała.
-Wzajemnie –prycham i odwracam się od niego. No i musieliśmy
zrobić scenę, bo Harry nie potrafi się zachować.
-Nie odwracaj się ode mnie, bo nie skończyłem.
-Ale ja skończyłam –odchodzę od niego w stronę Anne i Gemmy.
-Kurwa –słyszę jak Harry klnie pod nosem. Nie odwracam się
do niego. Nie chcę żeby myślał, że ma nade mną jakąkolwiek władzę.
-Ile kosztowała dynia? –pytam mamę Harrego i staram się
panować nad sobą. Nagle Harry zjawia się obok mnie i wyciąga pieniądze z
portfela. –Nie musisz płacić za mnie.
-Wiecie, że pomimo tej waszej małej kłótni i tak jesteście
uroczy? –wszyscy teraz patrzą na Gemmę. –Naprawdę jesteście uroczy. Możecie
zaprzeczać, ale widać, że i tak wam na sobie zależy.
-Kończyłaś psychologię?
-Tak. Jestem na ostatnim roku –Gemma uśmiecha się szeroko do
mnie. –Wracamy do domu?
-Jasne –Anne zabiera głos w naszej dyskusji. –Na reszcie –szepce
pod nosem, ale każdy z nas to słyszy, więc przyglądamy się jej. –Nie
wiedziałam, ze to kiedyś powiem, ale mój synek potrafi być męczący –Gemma, ja i
Anne zaczynami się śmiać, ale niestety tylko my.
-Wracajmy już! –Harry ponownie unosi swój głos.
-Wracajmy dla dobra wszystkich –mówię a wszyscy zgadzają się
ze mną.
Po chwili siedzę już w samochodzie razem z Harrym i czekamy
aż Anne i Gemma odjadą pierwsze.
-O, czym gadałyście z Gemmą?
-O wszystkim i o niczym –uśmiecham się do niego. –A tak dokładniej
o twojej siostrze i Ashtonie.
-Mają razem zamieszkać.
-Tak o tym też rozmawiałyśmy –Harry odjeżdża spod
nieszczęsnego pola dyniowego i kieruje się w stronę swojego domu. –Wspominałam o
tym, ze ty też chcesz mieszkać ze mną.
-I co?
-I Gemma mnie poprała. Też uznała, że jest jeszcze za wcześnie.
-Wy dziewczyny… -Harry kręci głową i włącza radio. Kładę
dłoń na udzie Harrego. –Co zamierzasz zrobić? –Harry odwraca głowę w moją
stronę z wielkim uśmiechem. Ten jak zawsze tylko o jednym.
-Zamierzałam ci powiedzieć, że ustalaliśmy to, kiedy
zamieszkamy razem.
-No tak. Jak minie więcej czasu… I wiem, że nie zmienisz
zdania –odpowiada i nagle zatrzymuje się. Nie wiedziałam, że dojazd spod pola
dyń zajmie niewiele czasu. –Jesteśmy.
Spędzamy dość długi czas w domu rodzinnym Harrego. Wszyscy
wycinamy wzroki na dyniach… Nawet Harry! Tak trudno w to uwierzyć, ale naprawdę
to robi.
Gdy kończymy bawić się w artystów jest już dość późno. Do
mojego nosa wpada cudowny zapach.
-Co tak pięknie pachnie?
-Ciasto dyniowe –do pokoju wchodzi Anne z wielkim uśmiechem.
Kiedy ona zdążyła zrobić ciasto dyniowe? –Jeśli poczekacie jeszcze trochę to
akurat przestygnie i wam spakuje.
-Oczywiście, że zaczekamy –odpowiadam i uśmiecham się do
niej.
-Ja niestety będę się zbierała, ale wpadniemy jutro z Ashem
na ciasto.
-Bardzo się cieszę –odpowiada Anne i tuli swoją córkę. Gemma
podnosi swoje wycięte dynie.
-Świetnie się dzisiaj z wami bawiłam.
-Ja także. Pozdrów Ashtona –mówię i uśmiecham się szeroko.
-Do zobaczenia Harry –Gemma macha w stronę Harrego.
-Taa na razie –chłopak unosi głowę i uśmiecha się. Tym swoim
cudownym, prawdziwym uśmiechem! Jednak potrafi być dobry dla swoich bliskich.
Po chwili Gemma opuszcza dom i zostajemy we trójkę.
-Harry, kochanie rozpalisz mi w kominku?
-Jasne –Harry wstaje z podłogi i kieruje się w stronę
kominka. Ja natomiast sprzątam resztki po dyniach. Wchodzę do kuchni, gdzie
znajduje się Anne.
-Podoba mi się to, jak zmieniasz Harrego.
-Nie zmieniam go –odpowiadam i uśmiecham się.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się zmienił.
-Ja mam wrażenie, że wcale się nie zmienił –uśmiecham się.
-Za niedługo pewnie to dostrzeżesz. Łagodnieje przy tobie.
-Harry Styles łagodny? To się ze sobą kłóci.
-Harry Styles przy tobie Bella jest łagodny. Jest dla ciebie
inny, bo cię kocha. Czasem ma problem z ukazywaniem tego, ale taki już jest.
-Czemu mnie obgadujecie? –Harry opiera się o framugę drzwi.
-Nieprawda –zaprzecza Anne.
-Wymieniamy tylko o tobie uwagi –podchodzę do niego i całuję
go w policzek. Harry przyciąga mnie do siebie a ja wtulam się w niego.
-Wyglądacie zupełnie jak ja i twój tata w waszym wieku –odwracam
się w stronę Anne, która stoi oparta o blat. –Wy obydwoje przywracacie mi wiele
wspomnień. Twój ojciec był prawie taki sam jak ty Harry.
-Naprawdę?
-Oczywiście w czasach młodości. Wszyscy go znali w akademiku
i szanowali. Ale byłam zupełnie inna niż ty Bella. Totalne twoje przeciwieństwo
–uśmiecham się do niej a ona kontynuuje –To on mnie wybrał. Jedną z
największych szarych myszek na uniwersytecie. Twój ojciec także był bardzo o
mnie zazdrosny, co mnie bardzo męczyło, ale dzięki temu wiedziałam, ze mu na
mnie zależy i nie chce mnie stracić.
-Dzisiejsza kłótnia… -zaczął Harry.
-Tak ona mi przypomniała o czasach młodości moich i twojego
ojca. Dzięki wam moje wspomnienia są bardzo żywe –pomimo tego, że mama Harrego się
uśmiecha po jej policzku płynie samotna łza. Podchodzę do niej i obejmuje ją.
-Cieszę się, że chociaż raz nasza kłótnia na coś się przydała
–słyszę śmiech Harrego. Odrywam się od Anne i odwracam się w jego stronę. Stoi
cały uśmiechnięty. Wygląda przepięknie jak zawsze.
-Będziemy się zbierali.
-Dobrze to zapakuje wam ciasto –powiedziała Anne. Wyszliśmy
z kuchni i podeszliśmy do kominka. Było tutaj tak ciepło.
-Współczuje twojej mamie tego, że musi mieszkać sama.
-Twoi rodzice też mieszkają sami.
-Harry, ale oni mają siebie nawzajem. A twoja mama jest sama
w tym pustym, wielkim domu –Harry przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło.
-Ja też się tak czuję, jak muszę wrócić sam do akademika.
-Nikt ci nie kazał mieć pojedynczego pokoju –Harry uśmiecha
się.
-Ale możesz to zmienić –ujmuje moją twarz i delikatnie
całuje.
-Za jakiś czas to zmienię. Obiecuję –uśmiecham się i wtulam
twarz w jego dłonie.
-Gotowe –słyszę głos Annie, więc odsuwam się od Harrego.
-Dziękuję –podchodzę do Anne i odbieram od niej ciasto. –Harry
weźmiesz dynie?
-Oczywiście.
-Dziękuje za ten wspólnie spędzony czas. Świetnie się
bawiłam.
-Ja także –odpowiada Anne i uśmiecha się. –Wpadajcie częściej.
-Jasne –odpowiadam i wychodzimy z domu Harrego.
Jestem zmęczona, więc mało mówię przez całą drogę.
-I jak się podzielimy ciastem? –pyta Harry a ja uśmiecham się
do niego.
-Podzielimy na pół –odpowiadam a on śmieje się.
-Zostajesz dzisiaj u mnie na noc?
-Mogę zostać, jeśli ładnie poprosisz –odpowiadam i uśmiecham
się do niego. Nawet nie wiem, kiedy znajdujemy się na campusie. Harry
przyciągnął mnie do siebie. Wdrapałam się na jego kolana i usiadłam na nim
okrakiem. –Tu jest zdecydowanie więcej miejsca –uśmiecham się a on zaczyna
delikatnie całować mnie po szyi.
-Więc jak będzie?
-Już skończyłeś mnie prosić? –przygryzam wargę a on patrzy
na mnie z pożądaniem.
-Mam ochotę cię pieprzyć w tym samochodzie –Harry delikatnie
uwalnia moją wargę spod moich zębów i zaczyna mnie całować. Dopiero teraz zdaje
sobie sprawę, że ja także go pożądam.
Harry zaczyna delikatnie ściskać moją pupę. Z moich ust
wydobywa się cichy jęk.
-Lubię jak słabniesz pod moim dotykiem –Harry szepcze mi do
ucha a po moim ciele przebiega gęsia skórka. Zatapiam palce w jego włosach i
delikatnie ciągnę za nie.
-Chyba mnie przekonałeś do tego, żeby zostać u ciebie. Idę
po swoje rzeczy.
-Teraz?
-Tak w tej chwili –schodzę z niego i uśmiecham się szeroko. –Ja
także lubię mieć nad tobą władzę kotku –cały samochód wypełnia melodyjny śmiech
Harrego. –Zagrzej łóżko kochanie –uśmiecham się do niego i wysiadam z
samochodu. Boże tak bardzo go kocham!
Wbiegam szybko do swojego pokoju i zaczynam pakować
potrzebne rzeczy. Nie ma nikogo w pokoju jak zawsze… Muszę pogadać z Danielle o
Perrie, bo nie podoba mi się jej ostatnie zachowanie.
Spakowana zamykam pokój i biegiem idę do pokoju Harrego. Wchodzę
do drugiego budynku, gdzie mieszka Harry. Przed drzwiami mojego chłopaka stoi
dziewczyna i chłopak, którzy się całują. Przetwarzam obraz w mojej głowie i
dociera do mnie, że to mój chłopak i dziewczyna Louisa. Po chwili Harry odpycha
ją.
-Kurwa odbiło ci idiotko? –Harry odwraca głowę i dostrzega
mnie. –Bella to nie wygląda tak jak myślisz.
-Czyżby? –Ta szmata odwraca się w moją stronę i szeroko
uśmiecha. Zaraz ją zabije!
______________________________
5 kom=next!
Czytasz=komentujesz!